24

1K 53 3
                                    

— A może właśnie chce — Przekręciłam głowę nie spuszczając z oczu jego iskrzących ze złości tęczówek

— Może chce w końcu wiedzieć do czego jesteś zdolny i jak bardzo mnie nienawidzisz — Wyszeptałam

— Prędzej czy później się o tym przekonasz. Gwarantuje ci to — Powiedział z małym uśmiechem na twarzy
— Ale nie teraz, bo powiedziałem przyjacielowi, że odprowadzę cię do domu, a ja zawsze dotrzymuje słowa — Dopowiedział chwile później, po czym pościł moją dłoń

— Nigdzie z tobą nie idę — Zaprotestowałam zakładając ręce na piersi

— Idziesz — Odpowiedział chłopak robiąc krok w moją stronę

— Nie, nie idę— Stwierdziłam cofając się

— Liczę do trzech — Wyszeptał podchodząc bliżej mnie, a ja ponownie się od niego oddaliłam
— Raz — Powiedział robiąc krok do przodu, a ja znowu w tył
— Dwa
— I trzy... — Szepnął, a jednocześnie kiedy się cofałam zderzyłam się plecami z ścianą jakiegoś budynku

Gavi podszedł do mnie, a kiedy bym już tak blisko, że czułam jego oddech brunet bacznie mi się przyglądając odgarnął włosy z mojego ucha po czym nachylił się i szepnął
— W tej chwili idziemy do domu

Wypowiedział to w tak bardzo złowieszczy i rozkazujący sposób, że aż przeszły mnie ciarki i głośno przełknęłam ślinę.

— Nie zmusisz mnie do tego — Szepnęłam próbując grać odważną

— Jesteś pewna? — Spytał wypalając w moich tęczówkach dziurę

— Na sto procent i jeszcze więcej — Uśmiechnęłam się

Nagle Gavi uderzył pięścią ścianę budynku centralnie obok mojej głowy, a ja się wzdrygnęłam.

— Słuchaj nie chce mi się z tobą dyskutować, więc albo idziesz ze mną do domu, albo to sie dla ciebie złe skończy — Szepnął zaciskając szczękę

Zaniemówiłam, bo poczułam to uczucie, którego niecierpiałam. To uczucie, które kiedy tylko się bałam paraliżowało mnie i nie byłam w stanie się ruszyć. To uczucie, które nazywało się strachem.

— Nienawidzę cię — Szepnęłam ciężko oddychając jednocześnie próbując walczyć sama ze sobą, aby z moich oczy nie wydostała się, żadna kropla łzy

Chłopak tylko parsknął po czym odszedł, a ja zszokowana na nogach jak z waty ruszyłam za nim. W końcu dotarliśmy do domu Matta. Gavi stanął przed drzwiami, a ja już bardziej opanowana niż wcześniej stanęłam obok. Otworzyłam mieszkanie i weszłam do środka, a kiedy miałam zamknąć drzwi nagle ręka chłopaka gwałtownie je zatrzymała.

— Czego chcesz? — Zapytałam otwierając drewnianą płytę szerzej

— Buziaka na pożegnanie — Odpowiedział sarkastycznie uśmiechając się

— Nie jestem w nastroju do żartów — Oznajmiłam cicho wgapiona w podłogę

— Spójrz na mnie Ivy — Rozkazał, ale tym razem jego ton brzmiał znacznie łagodniej

Podniosłam spojrzenie na bruneta, a on zaczął mówić.

— Słuchaj faktycznie dzisiaj przesadziłem. Przepraszam. — Westchnął

— Ostatnio też tak było. Przeprosiłeś mnie, a później znowu zachowałeś się tak samo, a nawet gorzej. Nie chce nawet myśleć co... — Zaczęłam, ale chłopak szybko mi przerwał

— To nie myśl... — Powiedział przybliżając sie do mnie
— Po prostu zapomnij o dzisiejszym dniu — Nachylił się i szepnął do mojego ucha

Nie wiedziałam co powiedzieć, więc po prostu milczałam, ale po przemyśleniu wszystkiego w końcu się odezwałam
— Dobra, zapomnę i ci wybaczę, ale pod jednym warunkiem

— Słucham? — Chłopak uniósł brwi

— Obiecaj, że już nigdy więcej nie będziesz mnie zastraszał — Rzekłam zdeterminowanie na niego spoglądając
— Podobno zawsze dotrzymujesz słowa — Dodałam

Chłopak westchnął po czym rzekł
— Obiecuje

— Zadowolona? — Zapytał chwile później

— I to jeszcze jak — Uśmiechnęłam się

Brunet również sie uśmiechnął i kiwnął głową po czym odwrócił się i zaczął iść w stronę powrotną.

— I jeszcze jedno! — Zawołałam kiedy już prawie opuszczał moją posesje

Chłopak nawet nie odwrócił się w moją stronę tylko się zatrzymał.

— Dlaczego tak bardzo zależy ci, żebym ci wybaczyła? — Spytałam krzycząc

Siempre contigo || Pablo Gavi || Pedri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz