109

659 34 9
                                    

Nie wierząc w to co powiedział wbiłam w niego wzrok, który mówił jak bardzo byłam nim zawiedziona i jak bardzo mnie skrzywdził.

Pablo przeczesał ręką swoje włosy, a jego mina pozostała niewzruszona. Jakby w ogóle nie obchodziło go jak bardzo cierpiałam.

— Robiłam głupie rzeczy i wiem, że głupią wymówką jest to, że umieram... Ale co mi pozostaje? — Spytałam wzruszając ramionami, a w moich oczach stanęły krople gorzkich łez

Pablo dalej obojętnym wzrokiem wpatrywał się w moje oczy. Mimo to, że złapaliśmy kontakt wzrokowy był jakiś... Nieobecny.

— Wiesz... Może to dobrze, że niedługo mnie już nie będzie — Wyjawiłam zaciskając szczękę i z całej siły próbując się nie rozpłakać
— Przynajmniej przestane być dla wszystkim problemem — Dodałam po czym odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść przed siebie

Nie znałam Madrytu i nie miałam pojęcia gdzie idę. Po prostu pozwoliłam moim nogom iść gdzie tylko zechcą.

Przez następne pół godziny błąkałam się bez celu po mieście, a w mojej głowie nieustannie pojawiało się jedno i to samo pytanie które zadał mi Pablo  „To dlaczego Pedri do tej pory nie wie, że jesteś chora?".

Właśnie. Dlaczego? Przecież zasługiwał na to, żeby znać prawdę.

Po kilku minutach walczenia z moją głową w końcu zdecydowałam się, że powiem Gonzálezowi o swojej chorobie.

Kiedyś darzyłam go uczuciem, z resztą nadal tak jest, bo w tej kwestii nic się nie zmieniło.

Usiadłam na jakieś pierwszej, lepszej ławce i wyjęłam telefon. Wybrałam numer do Pedriego, ale zamiast do niego zadzwonić z zaciśniętą szczęką wpatrywałam się w ekran mojej komórki.

Coś mnie nagle zablokowało i nie mogłam wykonać następnego ruchu. Moje ciało odmawiało posłuszeństwa.

Nagle w mojej głowie pojawiło się milion wątpliwości. Próbowałam wyeliminować je z mojej głowy, ale gdy to robiłam powstawały nowe.

Wzięłam głęboki wdech. Jeden, drugi, trzeci...

Wypuszczając powietrze z ust po prostu kliknęłam przycisk „zadzwoń" nie zastanawiając się już dłużej czy zrobiłam dobrze czy źle. Wiedziałam jedno. Zasługiwał by znać prawdę...

Z niepokojem z nerwów obgryzałam skórki u rąk wsłuchując się w następne sygnały.

— Halo? — Odezwał się brunet po drugiej stronie słuchawki

Kiedy usłyszałam jego głos moje serce zabiło kilka razy mocniej.

— Em... Jesteś w domu? — Spytałam nerwowo odgarniając włosy z twarzy

— Nie — Odpowiedział zimno jednym słowem

— Słuchaj... Muszę ci coś powiedzieć... — Wyszeptałam trzęsącym się głosem

— Jeśli to przeprosiny to nie mam zamiaru cię słuchać — Odpowiedział twardo

— Nie, to coś innego... — Rzekłam
— Gdzie jesteś? — Spytałam chwile później

Pedri przez chwile się nie odzywał. Słyszałam tylko jego cichy oddech. Wiedziałam, że się zastanawia.

— Przyjdź do baru obok domku. Czekam — Oznajmił po czym natychmiast się rozłączył

Westchnęłam po czym wstałam z ławki i na drżących nogach, powoli zaczęłam kierować się w stronę miejsca w którym umówiłam się z Pedrim.

Kiedy dotarłam przed lokal, znowu poczułam to samo uczucie, które miałam gdy dzwoniłam do Gonzáleza. Milion myśli które na każdy możliwy sposób mówiły mi, że to co robie to zły sposób.

Stojąc przed barem zastanawiałam się co zrobić. Wejść do środka czy uciec póki mam jeszcze szanse.

W końcu jednak przezwyciężyłam w sobie to zwątpienie i jak najszybciej pociągnęłam za klamkę drzwi.

Gdy drzwi powoli otworzyły się natychmiast w oczy rzucił mi się González. Po chwili zauważyłam też, że nie był sam...

Siempre contigo || Pablo Gavi || Pedri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz