108

630 37 17
                                    

Gavi na nic nie czekając popchnął Samuela, a ten z hukiem upadł na ziemie.

— Ivy fajna z ciebie laska, ale uspokój swojego pieska, bo zdecydowanie za głośno szczeka — Powiedział wlepiając we mnie zdeterminowane spojrzenie  i jednocześnie podnosząc się z płytek klubu

— Co ty kurwa powiedziałeś?! —Krzyknął zdenerowany Pablo i zrobił krok w storne chłopaka

— To co słyszałeś — Powiedział, a na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech

Samuel w ogóle nie bał się Gaviego. Nie obawiał się bójki. Wręcz przeciwnie. On tego chciał.

Gavi zacisnął pięść i uderzył nią w szczękę chłopaka.

W tamtym momencie natychmiast do nich podbiegłam i chwyciłam Gaviego za koszulkę po czym zaczęłam odciągać go od blondyna jednocześnie krzycząc i błagając go by przestał. Nienawidziłam jego agresywnej strony i tego, że nie umiał odpuszczać.

Wszyscy zatoczyli w okół nas koło i wyciągnęli telefony filmując to co się dzieje. W końcu obok mnie pojawili się bliźniacy. Też próbowali powstrzymać Gaviego i nawet im się to udało, ale brunet się wyrwał i znów przywalił pięścią Samuelowi.

W końcu rozdzielili ich ochroniarze i wyrzucili całą naszą grupkę przed klub.

— Świetnie — Mruknęłam siadając na ławce przed lokalem

— Teraz już tam nie wejdziemy — Oznajmiła Ámbar

— Dlaczego musisz być takim dupkiem?! — Krzyknęłam na Gaviego, który zdenerwowany chodził w tą i z powrotem

— Dotykał cię! — Wrzasnął

— Racja — Przyznałam wstając i podchodząc do chłopaka

— Ale to nie powód, żeby go napierdalać jak jakiś psychol! — Krzyknęłam i teraz to ja go popchnęłam
— Przez ciebie nie mogę teraz iść nawet na pieprzoną imprezę! — Dodałam

— Słuchaj. To nie moja wina, że pchałaś się z jakimś zbokiem na parkiet — Rzekł sarkastycznie się uśmiechając

Parsknęłam ironicznym śmiechem unosząc brwi do góry i po prostu nie wierząc w to co chłopak mówi.

— Może na chwile was zostawimy — Zawołała Ambar, która stała obok

— Będziemy na tamtej plaży — Wskazała palcem, a ja dopiero teraz zorientowałam się, że tam jest jakaś plaża

Chwile później ona, Rosa i bliźniacy się zmyli, a my mogliśmy dalej się wykłócać.

— Czyli to przeze mnie?! To przez to, że chciałam chodź raz się dobrze bawić i w spokoju przeżyć być może ostatnią imprezę w moim życiu — Wrzasnęłam spoglądając na niego z determinacją

— Przestań się już tym usprawiedliwiać! — Krzyknął, a słowa które usłyszałam sprawiły, że moje serce zaczęło pękać

Zmarszczyłam brwi i teraz spoglądałam na niego z zszokowaniem i zawodem.

— Boże Ivy. Jesteś taka żałosna! Mówisz ludziom, że umierasz i myślisz, że to coś zmieni i przestaną cię wtedy postrzegać jako kogoś kto po prostu się póścił! -- Wrzasnął

Kreska po kresce na moim sercu pojawiały się kolejne rysy, które zadał Pablo i jego słowa. W moich oczach stanęły łzy, a w gardle poczułam ogromną gule, która uniemożliwiała mi mówienie.

— Ale wiesz jaka jest prawda? Okłamujesz wszystkich dookoła! Nawet siebie... — Rzekł

— Nie prawda... — Wyszeptałam kręcąc głową

Po moich policzkach zaczęły spływać pojedyncze krople łez. Gavi sprawił, że krwawiłam. Chyba jeszcze nikt nigdy nie zadał mi tyle bólu co on teraz. Nie chciałam mu wierzyć, ale może rzeczywiście miał racje. Może to ja byłam problemem i rozwalałam wszystko i wszystkich dookoła...

— Nie? To dlaczego Pedri do tej pory nie wie, że jesteś chora? — Spytał, a to pytanie było jak rozpalona, iskrząca zapałka rzucona na podłogę z rozlaną benzyną...

*

Dla tych którzy jeszcze nie wiedzą zaczynamy ostatni maraton kończący całą książkę ❤️🥲
Rozdziały będą pojawiać się od 21:00 (teraz) do 00:00. Trzymajcie się i miłej nocy/dnia Wam życzę 💖😘

Siempre contigo || Pablo Gavi || Pedri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz