11

1K 48 8
                                    

Moim oczom ukazał się mój brat, który wyglądał jakby nie żył. Miał zamknięte oczy i leżał bez ruchu na plecach. Obok siedziała prawdopodobnie Carmen, która cały czas trzymała rękę chłopaka. Rudowłosa dziewczyna była w takim szoku, że nawet nie zauważyła, że weszliśmy.

Gula podeszła mi do gardła, a widok który zobaczyłam sprawił, że z moich oczu zaczęły wydobywać się łzy. Nie wiedziałam co zrobić i powiedzieć. Po prostu stałam bez ruchu wpatrzona w ten okrutny widok zalewając się łzami.

W końcu Pedri pojawił się przede mną i ponownie przyciągnął mnie do siebie. Przytuliłam go i położyłam głowę na jego torsie. W jego objęciach czułam sie bezpiecznie i nie chciałam się od niego odsuwać jednak w końcu on to zrobił.

Zaciągnęłam sie powietrzem i zrobiłam jeden krok do przodu. Później drugi. I trzeci. Gdy znalazłam sie przy łóżku mojego brata usiadłam na małym taborecie i chwyciłam blondyna za rękę.

Carmen spojrzała na mnie i lekko sie uśmiechnęła co z trudem odwzajemniłam.

— Carmen, może zostawimy ich samych — Odchrząknął po chwili Pedri

Zdezorientowana dziewczyna po chwili pokiwała głową i oboje wyszli z pomieszczenia.

Zamknęłam oczy i za wszelką cenę próbowałam się nie rozpłakać.

— Matt... — Szepnęłam w końcu

— Tak bardzo cię kocham... — Zaczęłam mówić drżącym głosem
— Nie możesz mnie zostawić...

— Słyszysz? Nie możesz...

Oparłam głowę o rękę chłopaka i już nie wytrzymałam. Znowu zaczęłam płakać i sie nie powstrzymywałam. Nagle usłyszałam, że drzwi do sali sie otwierają.

Odwróciłam sie aby zobaczyć kto przyszedł. Do pomieszczenia wszedł lekarz który w ręce trzymał papiery z zapiskami.

— Dzień dobry — Powiedział

— Dzień dobry — Odpowiedziałam prostując sie

— Ty pewnie jesteś Ivy? — Zapytał mężczyzna podchodząc do kroplówki chłopaka

— Skąd pan wie? — Spytałam zakładając kosmyk włosów za ucho

— Ten piłkarz na korytarzu mi powiedział — Rzekł

— Wyjdzie z tego? — Zadałam pytanie chwile później

— Ciężko powiedzieć — Zaczął mówić
— Musimy być dobrej myśli — Dodał notując coś na kartce

— Zostań z nim. Potrzebuje tego — Rzekł lekarz kierując sie w stronę drzwi 

Chwile później do pomieszczenia wrócił Pedri. Chłopak położył dłoń na moim ramieniu po czym podał mi kawę.

— Dziękuje... — Szepnęłam uśmiechając się do chłopaka i upiłam łyka napoju

Po upływie około pół godziny gdy czytałam książkę mój telefon zaczął dzwonić. Westchnęłam i chwyciłam za urządzenie, a gdy zobaczyłam na wyświetlaczu napis „mama" miałam ochotę wyrzucić telefon przez okno. Mój brat miał dwadzieścia lat co czyniło go pełnoletnim, więc szpital nie miał obowiązku informować o wypadku rodziców. Poza tym ja też nie chciałam tłumaczyć jej co stało się z Mattem bo po gdyby dowiedziała się, że miał wypadek kazałaby mi wrócić do Ameryki.

— Odbierzesz? — Zapytał Pedri nachylając się nad ekarnem mojego telefonu

— Nie wiem co jej powiedzieć — Wzruszyłam ramionami

— Daj mi, coś wymyślę — Zaproponował Pedri poprawiając się na krześle

Posłam mu spojrzenie na zasadzie „serio?" po czym podałam mu telefon.

— Dzień dobry — Przywitał się chłopak

— Pedri? To ty? — Spytała mama, a w jej głosie dało się usłyszeć nutkę zdziwienia

— Tak to ja — Powiedział, a na jego twarz wkradł się uśmiech

— Gdzie Ivy? — Spytała kobieta po drugiej stronie słuchawki

— Emm... Ivy? Śpi obok mnie — Rzekł zakłopotany, a gdy zorientował się co właśnie powiedział na jego twarzy ponownie pojawił się uśmiech, ale tym razem był chytry

Złapałam się za głowę nie wierząc w to co słyszę jednak nie umiałam powstrzymać moich kącików ust które mimowolnie podniosły się do góry

— Obok ciebie? — Spytała podejrzliwie kobieta

Siempre contigo || Pablo Gavi || Pedri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz