30

1.1K 59 24
                                    

Byłam trochę zdziwiona, ale w końcu doszłam do wniosku, że może to i lepiej, że podczas tej burzy nie będę sama.

Oboje wyszliśmy z domu i nikt nas nawet nie zauważył. Byłam tak bardzo zła na Pedriego, że nie chciałam nawet zabierać jego prezentu, więc zostawiłam go w jego domu.

— Musimy się pospieszyć, bo zaraz będzie padać — Stwierdził Gavi

— No co ty nie powiesz — Rzekłam sarkastycznie, spoglądając w niebo, a brunet posłałam mi tylko ostrzegawcze spojrzenie

Kilka minut później byliśmy już w domu i na nasze szczęście niemal od razu po tym jak weszliśmy do budynku na miasto spadł tak mocny deszcz, że na zewnątrz ledwo co było widać.

Otworzyłam mieszkanie kluczem po czym weszłam do środka, ale nie zamknęłam drzwi w których progu stał Gavi.

— I co teraz zrobisz? Przecież pada — Powiedziałam

— Miałem nadzieje, że mogę zatrzymać się u ciebie — Oznajmił chłopak

— Hmmm. No nie wiem — Zaczęłam się z nim drażnić, ale w końcu chłopak nie wytrzymał i mnie popchnął po czym wszedł do środka jak do siebie

— Ej ej, kolego nie pomyliło ci się coś? — Spytałam obserwując jak kładzie sie na kanapie

— Nie jestem twoim kolegom — Oznajmił
— I nie nic mi się nie pomyliło. Doskonale wiem co robie. Nie martw się skarbie — Dodał sarkastycznie

— Nie mów tak do mnie! — Krzyknęłam zdenerwowana

— Nie krzycz tak bo głowa mi pęka — Jęknął
— A jeśli już chcesz to możemy iść do sypialni — Dodał uśmiechając sie chytrze, a w jego głosie było słychać nutkę ironii

— Chory zbok — Syknęłam

— Nie przesadzaj Davis — Powiedział głośno wzdychając

Między nami zapadła cisza, ale w końcu ją przerwałam.

— Idę sie umyć — Oznajmiłam po czym wolnym krokiem zaczęłam kierować się w kierunku łazienki

Wzięłam gorący prysznic bo musiałam sie trochę odstresować po czym wciągnęłam na siebie piżamę w kratkę i poszłam do swojego pokoju.

Otworzyłam drzwi, a od razu moim oczom niespodziewanie ukazał sie Gavi, który na dodatek był bez koszuli. Chłopak jak gdyby nigdy nic leżał sobie na moim materacu i się do mnie uśmiechał.

Mój wzrok zatrzymał sie na chwile na jego klatce piersiowej, ale szybko oprzytomniałam i odwróciłam spojrzenie.
Gavi chyba zauważył, że patrzyłam na jego ciało, ale nic z tym nie zrobił tylko dumnie sie uśmiechnął.

— Spierdalaj z mojego łóżka — Nakazałam

— Nie mam zamiaru — Westchnął i wbił we mnie zdeterminowane spojrzenie

— Nie to nie. Sam tego chciałeś — Oznajmiłam

Podeszłam do Gaviego i złapałam go za rękę, a następnie próbowałam wyciągnąć z łóżka jednak on po chwili mi się wyrwał. Brunet złapał mnie za talie i wepchnął na łóżko. A raczej na siebie, bo leżałam na jego brzuchu.

— Puść mnie! — Krzyknęłam próbując mu się wyrwać jednak dłonie jakimi zaciskał moje nadgarstki w żaden sposób nie pozwalały mi sie wydostać

Stwierdziłam, że nie warto się szarpać i się uspokoiłam. Zlustrowałam wzrokiem gołą klatę Pabla po czym szybko wróciłam spojrzeniem na twarz chłopaka. Posłałam mu zacięte spojrzenie, a on podniósł tylko kąciki swoich ust.

— Gavi... Proszę... — Powiedziałam cicho zmarnowanym głosem
— Są moje urodziny — Dodałam po chwili

— Właśnie. Są twoje urodziny i już dostałaś ode mnie prezent — Stwierdził

— Proszę — Szepnęłam ostatni raz

Nie miałam siły na potyczki słowne. Nienawidziłam dzisiejszego dnia. Kiedy tylko zamykałam oczy widziałam jak González obściskuje się z Ámbar.

Brunet w końcu się zlitował i mnie puścił. Opadłam na materac łóżka, obok chłopaka i wsunęłam się pod ciepłą kołdrę.

— Nie to, że cię wyganiam, ale myślałem, że pójdziesz na kanapę — Powiedział brunet

— To źle myślałeś — Rzekłam wpatrując się w sufit
— Jak ty nie odpuścisz to ja też nie — Dodałam

— No proszę jaka uparta — Stwierdził z charyzmą Gavi

— Czyli wyglada na to, że śpimy dzisiaj razem — Zaznaczył Gavi chwile później
— To będzie długa noc — Dodał chwile później

Siempre contigo || Pablo Gavi || Pedri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz