89

816 54 14
                                    

— Kocham zachody słońca — Powiedziałam nagle

— Są piękne... — Dodałam szepcząc

Pablo skinął głową jednocześnie się ze mną zgadzając.

— Matt zawsze mówił mi, że niebo podczas zachodu tak naprawdę  malują ludzie którzy umarli — Stwierdziłam

W tamtym momencie zaczęłam dochodzić do wniosku, że nie chce stracić życia na zatruwanie się prochami. Chce siedzieć na moście, śmiać się, podziwiać zachody słońca. Chce po prostu żyć. Tak naprawę żyć, a nie siedzieć w domu. Wtedy jedyny zachód jaki bym widziała to ten zza okna. Byłby równie piękny, ale podziwianie go nie sprawiałoby mi takiej przyjemności.

— Chyba podjęłam decyzje... — Oznajmiłam nagle

Pablo natychmiast na mnie spojrzał i uniósł brwi w oczekiwaniu na odpowiedź.

— Nie będę brać leków — Powiedziałam pewna swojej decyzji

Gavi nic nie mówił. Milczał. W końcu kiwnął głową i złapał mnie za rękę.

— Rozumiem — Rzekł uśmiechając się

Byłam mu cholernie wdzięczna za to, że uszanował moją decyzje. Wiedziałam, że nie było mu łatwo zaakceptować mój wybór, ale jednak to zrobił.

Z łzami w oczach oparłam głowę o jego ramie i wbiłam spojrzenie przed siebie. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, ale nawet nie wiem dlaczego wydostawała się z moich oczu.

Nie byłam zła, ani smutna. Raczej odwrotnie. Cieszyłam się z decyzji, którą podjęłam i nie zamierzałam się zmienić.

Śmieszne, że wystarczył tylko jeden zachód słońca, abym zrozumiała to czego naprawdę chce. I mimo, że od czasu kiedy wyszłam ze szpitala słońce zachodziło już mnóstwo razy to ten zachód... Wydawał się inny...Na swój sposób wyjątkowy...

W końcu jednak przypomniałam sobie po co tak naprawdę umówiłam się z Pablem.

Odsunęłam się od niego i odkaszlnęłam po czym zaczęłam mówić
— Ale to nie było powodem dla którego Cię zaprosiłam...

— W takim razie co nim było? — Spytał wbijając we mnie zaciekawione spojrzenie

— Pamiętasz jak w tamtym roku Pedri zaplanował wyjazd do Madrytu ale  końcowo nie wypalił? — Zapytałam przekrzywiając głowę

Gavi zmrużył oczy i zaczął zagłębiać się we własnych myślach.

— Tak — Odparł w końcu
— I co w związku z tym? — Spytał podejrzliwie

Uśmiechnęłam się chytrze, a chłopak spytał
— Davis co ty kombinujesz?

Postanowiłam nie trzymać go dużej w niepewności i powiedziałam
— Jutro tam wyjeżdżamy. Pedri wszystko zaplanował i poprosił bym z tobą porozmawiała

Gavi chwile milczał jednak nagle parsknął.

— I pytasz mnie o to tylko dlatego, że twój chłoptaś ci kazał? — Zapytał po czym zdenerwowany szybko się podniósł

Nie wiedziałam co tak bardzo go wkurzyło. Być może coś źle zrozumiał i pomyślał, że pytam się o to tylko ze względu na Pedriego. Tylko, że to nie tak. Pytam nie tylko ze względu na Gonzáleza. Ja też chciałam, żeby Pablo tam był.

Natychmiast do niego podbiegłam i łapiąc za rękę powstrzymałam go od zrobienia następnego kroku.

Pablo westchnął i odwrócił się do mnie po czym spojrzał na mnie trochę wkurzony.

— Posłuchaj mnie idioto! Pedri to twój przyjaciel i chce, żebyś z nami jechał. Spytałam cię o wyjazd nie tylko ze względu na niego. Tu nawet nie chodzi o niego. Tylko o ciebie. O nas! — Wyjaśniłam podnosząc głos

— Też chce, żebyś z nami pojechał — Dodałam chwile później

Brunet chwile się nie odzywał, a po chwili przemyśleń odpowiedział tylko szybko
— Nie, dziękuje

Siempre contigo || Pablo Gavi || Pedri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz