70

827 46 13
                                    

Popatrzyłam na Pedriego, który z dumą obserwował moją reakcje.

— Dziękuje — Szepnęłam posyłając mu wdzięczne spojrzenie

— Podziękujesz mi później. To nie wszystko — Wyszczerzył się, a ja zmarszczyłam brwi

Wysiedliśmy z pojazdu i zaczęliśmy iść jeszcze bliżej szczytu wzgórza. Wtedy ujrzałam koc położony na pięknie zielonej trawie. Na cienkim materiale leżały dwa kieliszki, a po między nimi położona była whisky.

Uśmiechnęłam się i momentalnie odwróciłam się do Gonzáleza by sekundę później rzucić mu się w ramiona.

Czułam sie źle z tym, że go zdradziłam, a on urządzał dla mnie randkę na wzgórzu z widokiem na panoramę miasta. A co gorsze... Nadal nie mogłam przestać myśleć o tym jednym porywistym piłkarzu klubu FC Barcelona z numerem 6

Oboje usiadłyśmy na kocu, a chłopak otworzył whisky i rozlał alkohol po równo do szklanych naczyń.

— Zanim wypijemy... Muszę ci coś powiedzieć — Oznajmiłam uważnie wbijając wzrok w jego tęczówki

— Co takiego? — Zapytał chłopak

Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech po czym oznajmiłam
— Jutro wracam do Ameryki

Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam Pedriego, który nadal mierzył mnie spojrzeniem jednak tym razem nie był to radosny, pełen charyzmy wzrok raczej coś na wzór bólu.

— Pisałam ci, ale pewnie byłeś zajęty przygotowywaniem tego wszystkiego... — Wyjaśniłam rozglądając się dookoła

Chłopak nadal nic nie mówił. Teraz nawet na mnie nie patrzył tylko wbił spojrzenie w ziemie.

— Pedri? — Spytałam cicho

— Nie będzie cię na meczu... — Stwierdził cicho

— Wiem... Ale jestem pewna, że dacie sobie radę — Uśmiechnęłam się chcąc dodać mu jakoś otuchy

— Wiedziałem, że prędzej czy później to się stanie, ale nie sądziłem, że będzie to tak szybko — Oznajmił w końcu podnosząc na mnie wzrok

— Nie mamy się czym martwić. Przyjdę za rok. Poza tym hej! Możemy do siebie dzwonić! — Zawołałam entuzjastycznie próbując przekonać Pedriego i samą siebie też, że to dobre rozwiązanie

— Ale, to nie będzie to samo... — Powiedział smutno

— Przecież pod koniec wakacji i tak bym stąd wyjechała — Stwierdziłam

— Wiem, ale mielibyśmy więcej czasu — Odezwał się

Wtuliłam się w jego tors zaciągając się zapachem jego perfum.

— Mam pomysł — Powiedziałam po chwili unosząc głowę i na niego spoglądając

— Hm? — Mruknął zamyślony

— Wyobraźmy sobie, że jutra nie będzie i to nasz ostatni wspólny wieczór... Spędźmy go tak jakbyśmy widzieli się ostatni raz i wykorzystajmy ten czas jak najlepiej... — Wyjaśniłam

Brunet spojrzał na mnie po czym lekko sie uśmiechnął i kiwnął głową. Chłopak nachylił sie by mnie pocałować, po czym w końcu nalał whisky do kieliszków.

I tak spędziliśmy ostatni dzień przed moim wyjazdem. Piliśmy, śmialiśmy się, całowaliśmy... Zachowywaliśmy się jakby jutra miało nie być. Jakby świat o poranku miał się skończyć. Jakbyśmy za kilka godzin już nigdy się nie zobaczyli.
To było chyba najlepsze pożegnanie jakie mogłam sobie tylko wyobrazić. Bez większego bólu i łez.

Cały czas wmawiałam sobie i Pedriemu, że będzie dobrze i codziennie będziemy rozmawiać przez face tima. Powtarzałam to tak często, że chyba oboje w końcu w to uwierzyliśmy, bo gdy pomyślałam o przeprowadzce nie czułam się już tak bardzo źle.

Około północy Pedri zawiózł mnie do domu, bo z tego co napisali mi rodzice lot był o 6:00 rano, a ja musiałam się jeszcze spakować.

Oboje wysiedliśmy z samochodu i chłopak odprowadził mnie prosto pod moje drzwi. Zatrzymaliśmy się przed mieszkaniem, a ja mocno wtuliłam się w niego po raz ostatni.

— Będę tęsknił — Oznajmił

— Ja też — Odpowiedziałam przyciągając go do siebie jeszcze bardziej

Po chwili odsunęliśmy się od siebie, ale tylko po to by połączyć razem nasze usta. W końcu już na dobre sie od siebie oddaliliśmy, a ja weszłam do mieszkania.

Próbowałam udawać, że wszystko jest okej i pokazać Gonzálezowi, że dam sobie radę, ale prawda jest taka, że w głębi serca czułam się rozdarta. Chciało mi sie płakać i z zeszklonymi oczami patrzyłam na chłopaka, który w środku pewnie był tak samo zrozpaczony jak ja. Zabawne, że oboje wiedzieliśmy co naprawdę czuliśmy, ale żadne z nas nie chciało tego pokazać. Może dlatego, że wiedzieliśmy, że gdybyśmy to zrobili nasza rozłąka byłaby jeszcze boleśniejsza.

— Żegnaj, Davis... — Rzekł Pedri kiedy zaczęłam powoli zamykać drzwi jednak cały czas tkwiłam wpatrzona w jego tęczówki

Nie miałam siły nic odpowiedzieć, więc z całych sił próbując się nie rozpłakać uśmiechnęłam się tylko do bruneta po czym zamknęłam drzwi...

Zrobienie tego było dla mnie jak oddzielenie jednego etapu od drugiego. Tylko, że ja nie chciałam kończyć tego etapu. Pragnęłam w nim tkwić wieczność.

Momentalnie zaczęłam płakać, bo poczułam okropną pustkę, która nie pozwalała mi normalnie funkcjonować. Pobiegłam do swojego pokoju gdzie zakluczyłam się na klucz i z płaczem rzuciłam się na łóżko, gdzie zawinęłam się w kołdrę i zaczęłam wylewać z siebie gorzkie łzy.

Od tamtego czasu z niecierpliwością wyczekiwałam następnych wakacji by tylko móc zobaczyć się z Pedrim... I Gavim

Siempre contigo || Pablo Gavi || Pedri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz