8

1.1K 51 8
                                    

— Co ty odpierdalasz? — Spytałam spoglądając na jego ucieszoną twarz

— Ślepa jesteś, że nie widzisz? — Uniósł brwi

— Zejdź ze mnie — Nakazałam

— Co mi zrobisz? — Brunet przechylił swoją głowę po czym znów chytrze się uśmiechnął

— Masz ze mnie zejść! — Krzyknęłam
— Halo niech mi ktoś pomoże. Pedri! — Zawołałam bo o dziwo nikt nie reagował

— Ja nic nie muszę słońce... Ewentualnie moge... — Chłopak nachylił sie nad moim uchem i szepnął

— Fuj! Nie mów tak do mnie! — Zaprotestowałam próbując rękami zepchnąć chłopaka

Gavi jednak uniemożliwił mi to gdyż złapał mnie za dłonie i przyszpilił je swoimi rękami do ziemi.

— Dlaczego?... Słońce... — Ponownie szepnął mi do ucha

— Dobra trochę się z was pośmialiśmy, ale już koniec tego cyrku — Nagle powiedział jakiś męski głos podchodząc do nas
— Nie możemy tak długo przerywać treningu — Dodał

Gavi ostatni raz posłał mi złowieszczy, oraz dumny z siebie uśmiech który mówił „wygrałem" po czym w końcu sie podniósł.

Odetchnęłam z ulgą i jeszcze chwile leżałam na ziemi bo nie chciało mi sie wstawać. Nagle ktoś pojawił sie nade mną. Jak sie okazało był to Pedri, który wyciągnął rękę w moją stronę. Uśmiechnęłam sie i chwyciłam za jego dłoń.

Podniosłam sie i się otrzepałam.

— Dzięki — Kiwnęłam do niego głową, a González znów tylko mizernie sie uśmiechnął

Bolało mnie, że był taki smutny i przybity, ale na razie nic z tym nie mogłam zrobić. Zdecydowałam się więc zejść z boiska i wróciłam na trybuny.

— Stara co się odwaliło? — Spytała Ámbar która nadal była w szoku

— No ten idiota mnie wkurwił — Powiedziałam zaciskając szczękę

— Ale to ty zaczęłaś — Wtrąciła się nagle Rosa, a ja głośno parsknęłam śmiechem nie wierząc w to co słyszę

— Miłość do tego idioty, aż tak bardzo cię oślepiła, że nie widziałaś jak rzucił mnie piłką? Przecież nie spuszczałaś z niego wzroku — Powiedziałam patrząc z zażenowaniem na dziewczynę

— A co jesteś o niego zazdrosna? — Uśmiechnęła się Rosa

— O niego? Weź nie bądź śmieszna — Skrzywiłam się

— Dobra już przestańcie — Oznajmił Lucas, a ja w końcu zdecydowałam się odpuścić

Po meczu Pedri odwiózł mnie do domu. W samochodzie chciałam z nim porozmawiać o tej dziwnej sytuacji z wczoraj, ale z nami cały czas był ten idiota Pablo, więc nie mogłam nic mówić.

Kiedy wróciłam do domu z jakiegoś powodu czułam się bardzo zmęczona. Umyłam się i od razu położyłam się do łóżka. Zanim zaczęłam oglądać jakiś nowy serial napisałam jeszcze do Pedriego z prośbą o spotkanie z nadzieją, że chłopak mi odpisze.

O dziwo kilka minut później mój telefon wydał z siebie dźwięk przychodzącej wiadomości. Spojrzałam na wyświetlacz, a tam zobaczyłam wiadomość, która bardzo mnie ucieszyła.

Od Pedri:
Dużo o wszystkim myślałem i wydaje mi sie, że masz racje. Musimy porozmawiać. Pasuje Ci jutro?

Do Pedri:
Jasne, o której?

Od Pedri:
Około 18:00 na głównym placu?

Do Pedri:
Okej, może być. To do jutra

Od Pedri:
Do jutra

Ulżyło mi, że chłopak mi odpisał bo po tym jak ostatnio mnie zbywał zaczęłam bać się, że nasza przyjaźń sie skończy.

Następnego dnia przez prawie cały dzień oglądałam serial w moim pokoju. Robiłam przerwy tylko na jedzenie albo toaletę. W końcu małymi krokami zbliżała się godzina umówionego spotkania. Nie wiedzieć czemu zaczęłam się stresować, ale szybko odganiałam od siebie negatywne myśli.

Założyłam na siebie jeansy i czarny top, po czym się pomalowałam. Krzyknęłam Mattowi, że wychodzę z domu, a już około piętnaście minut później byłam na miejscu.

Siempre contigo || Pablo Gavi || Pedri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz