Rozdział 11 cz.

413 25 0
                                    

Przekleństwo Salazara

Rozdział 11

Minęło kilka godzin nim chłopak opanował się na tyle by wzleć się z podłogi i nie patrząc na Severusa zniknąć w łazience na kolejną godzinę.

Severus czuł się rozdarty pomiędzy poczuciem by zostać z chłopcem, a faktem, że zostawił ojca samego z modyfikacją wspomnień. Jednak jego wewnętrzny dylemat został rozwiany przez krótka wiadomość od Tobiasza, zapewniające go, że poradził sobie z tym zadaniem i nawet Syriusz sprawdził je za pomocą znanych mu Aurorskich sztuczek i nie odnalazł nic sugerującego, że to podróbka wspomnień. Czy tego chciał czy nie musiał przyznać, że Dziedzic Blacków w swojej karierze aurorskiej był jednym z najlepszych i liczył na to, że lata spędzone w Askabanie aż tak nie wyniszczyły jego zdolności i rzeczywiście sfabrykowane wspomnienie wygląda realistycznie.

Bo czy miał inne wyjście niż im zaufać? Z jednym musiał się zgodzić z Tobiaszem. Chłopak potrzebował kogoś kto będzie go wspierać. Zwłaszcza gdy był na granicy załamania nerwowego.

Blady brunet wyszedł z łazienki osuszając włosy ręcznikiem i Severus uświadomił sobie, że chyba najwyższy czas zmusić chłopca do chociaż krótkich spacerów. Co prawda pogoda nijak nie zachęcała do spędzania czasu na zewnątrz Jednak bladość chłopca sugerowała, że potrzebuję nawet odrobiny czasu na świeżym nawet deszczowym powietrzu. Ale tym zajmą się później. Najpierw musi jakoś przekonać chłopca by powiedział mu co aż tak wyprowadziło go z równowagi.

- Przepraszam...- wykrztusił w końcu z siebie chłopiec opadając na drugi fotel, lekko zgarbiony, a przydługie włosy opadły mu na policzki. Odgarnął je zirytowany.

- Mogę je podciąć- zaproponował dziwiąc sam siebie. Chłopiec popatrzył na niego wielkimi oczami.

- Nie odrosną? – zapytał zdziwiony, Severus nic nie mógł poradzić na ironiczny uśmiech.

- Z czasem na pewno... Gdyby nie rosły to fryzjerzy nie mieli by co robić...- odpowiedział ironicznie. I zranił się za szyderczy ton. Nie chciał wkurzać ponownie chłopca. Jednak ten uśmiechnął się pod nosem zmieszany...

- Jak byłem mały to ciotka próbowała walczyć z moimi włosami. Denerwowało ją to, że wyglądam jakbym nie wiedział do czego służy grzebień...- zaczął cicho opowiadać- parę razy zgoliła mi włosy do zera. Za każdym razem już na drugi dzień były takie jak przed ścięciem.

- Zaklęcie adopcyjne...- powiedział w celu wyjaśnienia- Rzucili na ciebie zaklęcie adopcyjne oparte na krwi. Nie na genotypie, które jest o wiele bardziej skomplikowane. – zaczął spokojnym tonem wyjaśniać. – Zaklęcie adopcyjne oparte na krwi jest prostsze w rzuceniu. I powoduje, że dziecko przejmuje cechy dominujące rodziców adopcyjnych. Niektóre cechy są dominujące bardziej niż inne. Najwyraźniej cechy Jamesa były silniejsze od Lily. Dlatego przypominałem jego wierną kopie. Zaklęcie za wszelką cenę chciało utrzymać podobieństwo do adopcyjnego ojca. Dlatego włosy odrastały. Gdyby użyli bardziej zaawansowanego zaklęcia twój wygląd byłby odwzorowaniem genetycznego kodu jaki otrzymałeś od nas. Geny biologicznych rodziców zostały by zamienione na rodziców adopcyjnych w takich samych proporcjach. Czyli powinieneś być bardziej podobny do Evansów niż Potterów... – skończył. – Szczerze wątpię by twoje włosy nadal zachowywały się w taki sposób. Nic już nie zmusza Cię do upodabniania się do kogokolwiek. Po prostu urosły przez te kilka miesięcy choroby, a my nie myśleliśmy o tym aby je ścinać. Jeśli Ci zawadzają mogę je podciąć zaklęciem. – zaproponował. Chłopiec przechylił głowę na bok patrząc na niego dziwnie.

- Nie uszkodzisz mi uszu?

- Oby nie... Aśka by mi żyć nie dała jakby jutro Zauważyła jakieś draśnięcie...

Harry Potter i Przekleństwo SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz