Dziedzictwo Merlina Rozdział 57

125 9 3
                                    

Dziedzictwo Merlina
Rozdział 57
Kominek w salonie Severusa Snape rozbłysnął, a po chwili przeszedł przez niego Tomas Perevelly.  Severus z wprawą roztoczył wokół śpiącego na kanapie syna zaklęcie ciszy wprawiając Perevelly’ego w zdumienie. Zawisł na chwilę nad Williamem najwyraźniej sprawdzając czy dzieciak żyje, po czym rozsiadł się na fotelu obok.
- Jack mnie nasłał. - wyjaśnił. – Martwił się brakiem Williama na śniadaniu.
- Jak widzisz żyje... Jeszcze! – Perevelly uśmiechnął się złośliwie.
- Obrażony?
- Śmiertelnie...
- W sumie to też bym był… – przyznał Perevelly, a Severus niechętnie musiał się z nim zgodzić.
- Oni coś kombinują. – zauważył Perevelly.
- Zauważyłem – mruknął Snape - Chłopaki też tak twierdzą. Nie łażą już we trzech, a rozdzielają się jak tylko mogą...
- Zmniejszają siły PPM, siedzą dużo w pokoju, ale go nie opuszczają za pomocą teleportacji. Bystre bestie... – mruknął z satysfakcją.
- Już widzę jaki będziesz dumny, gdy znów opuszczą granice szkoły! Ja wszystko rozumiem, ale to wymyka się spod naszej kontroli i źle się skończy, Tomasie!
- Nie przesadzajmy... – machnął ręką - Oni też nie mają zamiaru trafić w łapska Voldemorta. Szlak Cię trafia, bo Twój mały synek przestaje zachowywać się tak milusio i rozkosznie!
- On nigdy nie był milusi! – zauważył ze zmęczeniem.
- Jak go pierwszy raz zobaczyłem to zastanawiałem się jakim cudem jest Princem! Po pół roku moje wątpliwości rozwiały się całkowicie!
- Ale zabawne! – prychnął.
- Jack kazał przekazać, że ma się zjawić u niego po południu. Twierdzi, że wybije im z głowy raz na zawsze Ognistą... – zatarł ręce z nadzieją Tomas.
Severus uniósł brew, bo on dawno stracił już wiarę w takie cuda.
- Ognista w puszkach! Toż to genialne! – mruknął Tomas wyjmując z szaty puszkę coli i rzucił drugą w stronę Severusa – Wiesz ile oni tego mieli? A idę o zakład, że to tylko ta oficjalna partia. Trzeba wykorzystać ich pomysłowość na większą skalę...
- Mało Ci złota u Gringotta?
- Co zrobię jak ono się samo tam pcha! Wyluzuj, swoją dole też dostaniesz...
Severus zaśmiał się ponuro przecierając zmęczone oczy, ale w końcu chwycił puszkę ignorując fakt, że jest dopiero dziesiąta rano.
- Zanim to wszystko się skończy wszyscy skończymy na przymusowym odwyku w świętym Mungo - mruknął, ale na Tomasie jakoś to nie zrobiło większego wrażenia, bowiem jedyne co zrobił to uniósł otwartą puszkę w geście toastu.

~oOo~

Ron niepewnie rozejrzał się po komnacie, spojrzał na Hermionę, a później na Christophera i Septimusa. Brak spoiwa jakim był między nimi William był wyczuwalny, a brak zaufania i niechęć wręcz wibrowała w powietrzu.
- Gdzie Will? – zapytał po nieskończenie długim milczeniu obydwu stron.
- Zajmuje ochronę – odpowiedział lakonicznie Septimus, a brew Rona uniosła się w zaciekawieniu – Na pewno będzie głośno o tym co wyprawia, bo jest serio wkurzony na ojca. A teraz słuchajcie, bo wbrew pozorom nie mamy sporo czasu. Pomimo naszych zapewnień, że ochrona PPM składa się z samych kretynów to jednak trzeba przyznać, że to łebskie chłopaki. Nie wiem czy wiecie, że utrzymywanie kameleona przez osiem godzin to wyczyn sam w sobie, a oni jeszcze potrafią całkiem nieźle nas blokować. Jakby było mało, zaklęcia obronne to rzucają z zamkniętymi oczami. Efryk zgromadził zdolne bestie... No ale, na razie my rządzimy... – powiedział z nieukrywaną dumą - więc zaczynajmy.
- To mów co macie do powiedzenia, a nie się wymądrzasz. - ponagliła go Hermiona wprawiając Rona w niemałe rozbawienie.
- Dzisiaj jesteśmy tu wszyscy tylko wyjątkowo. Spotykamy się dwa na dwa. Ja z Tobą - Septimus spojrzał na Hermionę z jawnym niezadowoleniem - a Chris z Ronem. Nie przyjmujemy zażaleń! Willi będzie na cenzurowanym, więc będziemy przekazywać jego  uwagi. No, może raz w tygodniu jakoś uda mu się wymknąć, ale... czasowo trochę jest słabo, a żaden z nas nie może przeginać. Wiecie dlaczego. – zasępił się na to fizyczne ograniczenie - Ty- wskazał na Rona- i Chris macie spotkania we wtorki i środy.
- W czwartki też mogę - mruknął Chris.
- Nie, nie możesz. W czwartek masz się wyspać przed podróżą do Rose Hause! Ewentualne ataki osłabią nas wszystkich, bracie. I nie zapominaj, że w czwartki mamy treningi w Quidditcha. Merlinie tego jest za dużo... – jęknął.
- Trzeba ugłaskać Mateo... – mruknął Chris – Jak będzie tak cisnąć nie damy rady. – Septimus niechętnie kiwnął głową na zgodę, choć sam osobiście nie wiedział jak to zrobić – Ale to już nie Wasze zmartwieniem. Tak jak mówiłem, wtorki i środa komnata jest Wasza.- Chris kiwnął głową akceptując ten plan- Ja zaklepuje poniedziałki i piątki.
- Soboty, Tim. W piątki przed moim wyjazdem mamy Jacka, a raczej to nie będą krótkie spotkania. - zauważył Chris...
- Kurwa! Zabije Willa… Ale słuszna uwaga. Więc poniedziałki i soboty Granger rezerwujesz dla mnie. Wychodzi na to, że Wasze spotkania z GD muszą się odbywać w czwartki, a niedzielę zostawiłbym na ewentualne spotkania z Willim, może nawet uda nam się wszystkim tu spotykać. Chris, musisz wracać w niedzielę po obiedzie, więc działaj z żonką szybko, oki? Chochlik ma świeże spojrzenie na magię i naprowadzi Was, ale pewnie i nas... – mruknął z lekką zazdrością - Na tygodniu nie da rady, no jakbym tego nie przeliczał to mu doby brakuje! Nie ma szans, nie kiedy Snape jest tak na niego cięty, a ktoś musi grać buntownika. A, i jeszcze ma szlabany z ojcem, tak jak i my zajęcia z Daysonem i Jackiem.
- Chwila! To Wy nie chcecie dołączyć do GD? Myślałem, że o to chodzi... – Septimus przewrócił oczami na zdziwienie Rona.
- Nastąpiła zmiana planów, za bardzo nas pilnują. No wiecie... martwią się, więc Willi wpadł na pomysł byście byli naszymi tłumaczami...
- Waszymi tłumaczami?
- Tak, Ronaldzie. Tłumaczami naszego sposobu posługiwania się magią. Jak za pewne zauważyliście my nie używamy nazw zaklęć... To czego uczymy się na zajęciach... Zanim cokolwiek wyczarujemy to tłumaczymy to na swoje, dużo rzeczy wychodzi nam od tak, bo czegoś potrzebujemy, jak na przykład bariera Williama albo nasza teleportacja. My chcemy byście zrozumieli nasz sposób uprawiania magii, by przekazać to dalej uczniom. Ale wpierw będziecie musieli wyselekcjonować tych, którzy się nadają, którzy to zrozumieją jak to działa. Wtedy zaczniemy działać wspólnie. Po cichu liczę, że wspólnie stworzymy pierwsza listę zaufanych osób. Jeśli mogę zasugerować to z naszego poczucia solidarności z Nevillem chcielibyśmy by on był na tej liście jako pierwszy.
- Jest słaby.
- Logbotton słaby? - prychnął Chris.
- A nie?
- Nie. - sprzeciwił się – Kurde, jego magia mnie fascynuje... Fakt, jest stłamszona, ale w sumie to mnie nie dziwi. Dostał po dupie nie wiele mniej niż nasz Willi. Trzeba zwyczajnie chłopaka trochę podbudować. Ale w sumie... Tim, może on by mógł tu wpadać z Ronem w środy? Nie otworzę go przy całej grupie, a jest szansa, że przy Ronie poczułby się pewniej. Popracujemy nad nim wtedy wspólnie.
- No dobra, ale nie w tym tygodniu. Najpierw wprować Weasleya!
- Spoko. Ale mam jeszcze kilka nazwisk. Nie mam pojęcia czy są w GD...
- Ślizgoni? - zakpił Ron.
- Nie wykluczamy Ślizgonów, Weasley! To nie jak podczas powstania GD! Ale na razie ciężko cokolwiek powiedzieć, bo to nie takie proste. Kilku jest ufajdanych czarną magią do tego stopnia, że aż mam gęsią skórkę, a to zaburza moja ocenę. - mruknął Chris niezadowolony – Jednak zgadzając się na współtworzenie z nami WSC zgadzacie się, że kiedyś dołączymy Ślizgonów. Potrzebujemy ich.
Ron zasępił się, ale po dłuższym zamyśleniu kiwnął głową. Hermiona w zamian zmarszczyła czoło.
- Plan spotkań mamy. Macie jakiś plan zajęć? Czy może lecicie na spontanie?
- Nie obrażaj mnie Granger! – warknął Septimus machając grubym zwojem pergaminu, na co Chris przewrócił oczami.
- Ja tam wolałem postawić na intuicję... - zaznaczył.
- Brzmi lepiej, niż to...- Ron z przerażeniem spojrzał na pergamin w dłoni Septimusa.
- Z reguły mam lepsze pomysły.- przyznał dumnie blondyn wypinając pierś do przodu.
- Ciebie nikt się o zdanie nie pytał! Willa też nie! Wam to większość wychodzi przez przypadek! – zganił.
- Pozwalamy by magia nas prowadziła, może też byś spróbował? Byłbyś mniej spięty.
- Też mi coś! Mieliście zwyczajnie farta i tylko dzięki niemu jeszcze żyjecie!
Hermiona opadła na kamienny parapet stwierdzając, że szybciej się zestarzeje nim się dowie jaki jest plan Septimusa.

Harry Potter i Przekleństwo SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz