Dziedzictwo Merlina Rozdział 75 cz.2

86 2 7
                                    

~oOo~

Efryk zawisł nad mapą przedstawiającą szereg kropek. Czarne to byli jego chłopcy, czerwone potomkowie Merlina, złote ich Merlinowskie Trio. Obserwował ruch czarnych kropek i z ogromną ulgą stwierdził, że trzy te najważniejsze ciągle nie zmieniły położenia pomimo swojego małego buntu.

Sapnął oszołomiony jak jedna czarna kropka podpisana Darius W. Zamigotała i znikła z magicznej planszy.

- Kurwa...- wysapał.

- Co się stało? - zapytał Tobiasz, zawisł nad planszą śledząc ruch kropek.

- Dariusz nie żyje...- wysapał Efryk, Tobiasz zamarł, a Ignacius I Franciszek podeszli do stołu.

- Wyślij tam wszystkich! - zażądał Ignacius.

- Już to zrobiłem! - Warknął Efryk. Wysłał Patronusa do swojego zastępcy by ktoś natychmiast zlokalizował Severusa. Bo skoro Darius został zneutralizowany oznacza, że wpadli w kłopoty. Ledwo zdążył pochylić się na nowo nad planszą by odkryć dokładnie to samo zajście u Ubera Z. Ochroniarza Tomasa.

- Kurwa ktoś ich ściąga...- wrzasnął. Nim zdążył podjąć decyzję co dalej kolejne kropki zaczęły migotać i znikać jedną po drugiej.

John K., Matias T., Brian H.,

- To ochrona Wiliama! Wrócili przecież po niego! - wrzasnął Tobiasz.

Po chwili jakby wywołanie wilka z lasu złota kropka podpisana krótkim „Chochlik" zamigotała I znikła.

Tobiasz sapnął z niedowierzaniem, a Efryk zaklął okrutnie I wybiegł z pomieszczenia. Ignacius chwycił przyjaciela za ramię.

- To nic nie znaczy! Tobiasz błagam! To nic nie znaczy! Być może zaklęcie wysiada! Efryk go znajdzie...- wrzeszczał usadzając przyjaciela na krześle.

Kolejne sapniecie Franciszka spowodowało, że odwrócił się do planszy. Lokalizował ja szybko odszukując tylko czerwonych i złotych kropek.

- Aleks! - wrzasnął waląc dłonią w stół z niedowierzaniem.

- Merlinie....- wyszeptał Franciszek jak dwie złote kropki podpisane jako „Mądrala" i „Hycel" zniknęły chwilę po tej należącej do Aleksa, a razem z nimi czarne kropki zaczęły migotać co mogło zwiastować stan zagrażający życiu. W kolejnej chwili mapa z ponad trzydziestoma kropkami zrobiła się pusta.

- Zaklęcie Wygasło! Nic im nie jest! Zaklęcie Wygasło! - powtarzał jak w amoku Ignacius. Jego dłonie drżały, z niedowierzaniem spoglądał na mapę.

Tobiasz siedział na krześle niczym szmaciana lalka patrząc tępym nieprzytomnym spojrzeniem przed siebie.

Fryderyk za to obserwował ich nie wiedząc co robić. Najchętniej w tej chwili opuścił by osłony Rose House i udał się do diabelskiej wioski. Jednak nie mógł. Siła osłon opiera się na nich. A całą ochrona została wysłana do wioski jak tylko okazało się, że chłopcy zerwali świstokliki. Nie mogli narazić tak dziewcząt i dzieci...

Więc tkwili w kompletnej niewiedzy co się dzieje, co się wydarzyło. I co z ich wnukami czy synami. Ignacius w szalę przewrócił stół, Tobiasz nawet nie mrugnął na ten czyn, a Franciszek postanowił wyjść do ogrodu. To tu mają mają punkt lądowania świstokliki. Stał obserwując zieloną trawę, a jego serce waliło. Po nieskończonym czasie zapanowała długo wyczekiwany ruch. Na trawie zaczęło się pojawiać coraz więcej osób. Coraz więcej rannych lub martwych pracowników PPM. Jednak nigdzie nie było Aleksa, Chrisa, Septimusa, Wiliama, Severusa czy Tomasa. Nie było ich!

Ignacius wybiegł z biura ochrony tak samo jak Tobiasza. Joanna, Catherine I Maria zaczęły opatrywać rannych. Ignacius z niedowierzaniem przenosił na bok ciała zmarłych pracowników. Tobiasz po chwilowym szoku zaczął robić to samo.

Harry Potter i Przekleństwo SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz