Dziedzictwo Merlina
Rozdział 7
Severus skończył swój monolog przed północą. Nakazał synowi wyspać się, informując, że od jutra zaczyna zajęcia z chłopakami i ma nie liczyć na taryfę ulgową bo i tak pozwolili mu przespać prawie cały tydzień.
Wiliam nie bardzo wiedział jak ma brać w nich udział, skoro nie potrafi wydobyć z siebie porządnych zaklęć, ale Snape zapewnił go ze oprócz Leviosa jest w stanie prawidłowo rzucić co najmniej dziesięć zaklęć z podstawy programowej i na pewno zajęcia pomogą mu je kontrolować, wystarczy, że nauczy się wydobywać i kumulować swoje moce. Szczerze to chłopak mu nie wierzył. Jednak nie miał ochoty ani z nim na ten temat dyskutować, ani zaryzykować, że ojciec zechce aby jednak spróbował je wykonać.
Ich rozmowa trwała trzy godziny i przez te trzy godziny starał się co chwilę lewitować piórko. I choć czuł się trochę lepiej z myślą , że nie zrobili z niego charłaka, to i tak był wkurzony. Tak duże ograniczenie mocy go frustrowało. Próbował zrozumieć tok rozumowania ojca. Naprawdę się starał. Ale jednak głęboko w sercu czuł, że jego magia nigdy nie doprowadziła by do jego śmierci. Była Jego wsparciem. Czymś na czym zawsze mógł polegać. A teraz jej nie czuł. Brakowało mu mrowienia w palcach. Dreszczyku który odczuwał gdy myślał o rzuceniu zaklęcia.
Nie chciał czuć złości do ojca. Naprawdę starał się, aby to uczucie zdusić w zalążku, ale nie mógł sobie z tym poradzić. Najchętniej to by mu kazał spadać na księżyc i wygarnąć, że tak naprawdę to gówno wie co czuje i swoje mądre rady może wsadzić do kieszeni. Nie powiedział tego. Ich relacja była tak niepewna i niestabilna, że obawiał się, że wyjawienie co tak naprawdę o tym wszystkim myśli zniszczy to co zbudowali. Nie chciał go stracić i choć nadal był wrednym Mistrzem Eliksirów, był także namiastką rodziny o której zawsze marzył.
Więc siedział w fotelu, cała swoją uwagę poświęcając małemu głupiemu piórku. I nie mógł nic poradzić na to, że jego myśli były ukierunkowane tylko na jeden temat. Chciał odzyskać swoją moc. Już teraz. Nie za rok nie za dwa. Teraz! A widok podwójnych pierścieni boleśnie go uświadamiał, że to się nie wydarzy.
W końcu skończył. Durnym żartem. Jakby chciał w ten sposób zakopać topór wojenny. I Wiliam udawał, że tak jest. Nawet zmusił się do słabego uśmiechu. Wysłuchał nakaz, aby coś zjadł i się przespał. Potulnie kiwnął głową. A gdy ojciec wcisnął mu miskę z czymś co miało być jego kolacją, posłusznie zaczął to jeść. Nie czując kompletnie smaku potrawy. W końcu wyszedł i w końcu Wiliam mógł odetchnąć.
Rzucił szklanym naczyniem w kierunku zamkniętych drzwi za którymi zniknął jego ojciec. Zamarł gdy zobaczył, że nim miska doleciała do celu drzwi się znowu otworzyły. Zabije go. A na pewno nie wyjdzie dopóki nie zje kolejnej porcji. Snape jest wredny. Zmusi go do jedzenia. Tego był pewien.
Dwie zdziwione głowy w ostatniej chwili pochyliły się przed nadlatującym naczyniem, które rozbiło się o ścianę.
Wiliam patrzył na chłopaków zdziwiony tak jak oni na niego.
- Dobry rzut! - W końcu przerwał niezręczna ciszę Septimus.
Wiliam nie wiedział czy podziękować czy rzucić jakąś kąśliwą odpowiedź. Jednak w głowie usłyszał głos ojca „nie traktuj ich jak wrogów". Dlatego postawił na szczerość.
- Myślałem, że wrócił! - powiedział po chwili milczenia i sam dosłyszał w swoim głosie ulgę. Chwała Merlinowi, że to jednak nie był Snape.
- Pogadanka? - Christopher nie wyglądał na kogoś kto chciał być w jego pokoju. Jakby został zmuszony do przyjścia.
CZYTASZ
Harry Potter i Przekleństwo Salazara
FanfictionHarry zostaje porwany i otruty przez Lorda Voldemorta. Jedynym ratunkiem jest zdjęcie zaklęcia adopcyjnego, które ujawnia, że jest synem Severusa Snapa i Anny Black, młodszej siostry Syriusza. Jak poradzi sobie z nową rzeczywistością? Czy uda mu się...