Dziedzictwo Merlina Rozdział 10

299 20 2
                                    

Dziedzictwo Merlina

Rozdział 10

- Więc to jest wnuk Tobiasza?- Ignacius Perevelly odsuwając  od nosa magiczną lornetkę przez którą obserwował chłopców przesiadujących na szkolnych błoniach.
- Wilhelm Kasander Prince...- mruknął Tomas – Niech Cię nie zmyli jego wygląd ojcze... Śmiem twierdzić, że  drugie imię znalazło godnego zastępcę...
- Z podwójnymi pierścieniami? Raczej już nie stanowi zagrożenia.
- Miesiąc temu twierdziłeś, że Tobiasz nigdy nie zgodzi się na nie. Jak to było? Szybciej unieszkodliwi Severusa nim okaleczy dziedzica... Nie dość, że to zrobili to Tobiasz tu był. Wydawał się... Wydawało mi się, że przyjął informacje o pierścieniach z dużą ulgą.
Starszy mężczyzna zacisnął mocno usta.
- Być może źle go oceniliśmy...- przyznał Fryderyk.
- Źle go oceniliście? Przez wasze głębokie przekonanie o jego jednotorowym myśleniu otrułem syna!
- Wolałbyś ryzykować, że Chris czy Septimus nie byli by na niego gotowi? Jednak skoro chłopiec nosi podwójne  pierścienie nie stanowi zagrożenia. Nawet gdy zdejmie pierwsze... Już nigdy nie będzie w stanie unieść mocy Dziedzictwa.
- Jest zdolny..., gdyby nie Przekleństwo...
Przerwał swoją wypowiedz obserwując zadziwiającą dla wszystkich mężczyzn scenę.
Do chłopca podbiegł wielki czarny pies. Przewracając go na ziemię i lizać.  Tobiasz odciągnął kundla i pomógł chłopcu się podnieść, a później zamknął dziecko w mocnym uścisku. A chłopiec mu na to pozwolił. 
Ignacius ponownie oderwał lornetkę i odwrócił się do zgromadzonych.
- Nikt nie zmienia się z dnia na dzień! – zaprotestował.
- Może to nie były dni? Może to były lata ojcze. Dlaczego tak zawzięcie wmawiasz nam, że ten chłopiec był Potterem? Miałem pięć dni na przyjrzenie się jego sygnaturze magicznej nie znalazłem w niej nic z dziedzictwa Potterów. Jakiekolwiek zaklęcie adopcyjne zostawiło by jakiś ślad.
- Jego sygnatura jest przytłumiona pierścieniami.
- Sygnatury chłopców odczytuje bez najmniejszego problemu. Nie zauważyłem jakichkolwiek różnic. Więc szczerze wątpię by druga para aż tak wpłynęła by na odczyt. Aż tak trudno Ci zaakceptować, że Tobiasz go ukrył nawet przed Wami?
- Nie ukrywał przed nami nic... Nie ukryłby chłopca. Dla jego własnego dobra musiałby zapewnić mu rozwój w gronie rówieśników!  Chłopak byłby aspołecznym dziwakiem wychowując się tylko ze skrzatami I zgorzkniałym dziadkiem.
- Nie jest dziwakiem i nie jest aspołeczny. Jest normalnym dzieckiem. Ostrożnym, lekko wystraszony, ale... To raczej zrozumiałe zważając na sytuację. No i... Chłopcy wyciągnęli z niego co Nie co. Chodził do mugolskiej szkoły, spędzał wakacje tu w Hogwardzie.
- W to na pewno nie uwierzę. Tobiasz nie cierpi Albusa nie pozwoliłby by historia się powtórzyła.
- Wiesz ojcze jest jeden mały szczegół który zawzięcie pomijasz. Wiliam nie jest synem Tobiasza. Jest dzieckiem Severusa... Być może... zważając na ich relacje... śmiem twierdzić, że Wasz przyjaciel chyba lepiej niż Wy zaakceptował rolę dziadka...
Przez chwilę przyglądali się scenie na błoniach w końcu Ignacius odwrócił się.
- Na świecie zdążą się wiele cudów. I choć przysiągłem być jego przyjacielem do końca naszych dni , absolutnie nie wierzę w to, że porzucił marzenia o ujrzenie mocy Trójkąta.
- Chłopiec ma podwójne pierścienie. To już jest po za jego możliwościami....- zauważył Tomas.
- I to mnie zastanawia. Być może nie doceniłem cierpliwości Tobiasza. Może czeka na prawnuka? Potencjalne dziecko Wiliama będzie miało potencjał wyższy niż jakiekolwiek magiczne dziecko. Jego potencjał musiałbyć zdumiewający.  Patronus i Tarcza? Dla dorosłego to wydaje się nie możliwe. Być może Tobiasz zaryzykował, aby kolejny Dziedzic miał większe szanse powodzenia- Wyjaśnił.
Fryderyk w dalszym ciągu obserwował błonia.
- Albo wszyscy jesteśmy głupcami...- powiedział w końcu.
- Ojcze?- Ksawery spojrzał na niego z niezrozumieniem.
- Zakładamy swoje wszystkie decyzję na tym co wiemy o Tobiaszu i Severusie. A być może... Być może wcale nie myli się co do tożsamości chłopca. Zbieg czasowy wydarzeń to potwierdza. Jednak może nie przewidzieliśmy tego jak informacja o Wiliamie ich zmieni...
- Słucham?
- Z góry założyliśmy, że Severus ukrył syna u Pottera i od początku o wszystkim wiedział. W przeciwieństwie do Was ja utrzymywałem z nim kontakt. W końcu do mój syn chrzestny! Ja nie zapominam o swoich przysięgach. Zmienił się przez ostatnie miesiące. Coś się w nim obudziło. Severus żył w przekonaniu, że śmierć dziecka jest jego karą,  a dalsze życie pokutą. Tobiasz... On też karał się przez te wszystkie lata. Jego żal w dniu, gdy dowiedział się o śmierci Anny i dziecka...- zamilkł. – Być może zignorowaliśmy najważniejszy aspekt całej sytuacji.  Oni nie wiedzieli, że chłopiec żyje! Z góry założyliśmy, że to był ich plan, a być może jego odnalezienie traktują jako drugą szansę! I szczerze wątpię by ją zaprzepaścili. – uniósł lornetkę I uśmiech pojawił się na jego ustach.- Być może obydwaj odzyskali sens życia. I Chwała Merlinowi za to.
~oOo~
Wiliam zakończył rozmowę z Panną Davis z dziwnym niepokojem i milionem pytań. Jednak nie miał kiedy się nad nimi zastanowić bo zbliżała się pora obiadowa. We trzech zeszli do Wielkiej Sali i czekało ich nie małe zaskoczenie. Przy stole zasiadało o wiele więcej osób niż normalnie.
Rodzice chłopaków i ich rodzeństwo prowadziło odżywioną rozmowę. Nawet nie dostrzegając przybyłych chłopców. Za to Severus podszedł do Wiliama i poklepał go po ramieniu.
- Wszystko w porządku?
- Tak.- przytaknął.
- Panna Davis...
- Nie lubię jej... – wyznał
- Nie myśl o niej. Za to najwyższy czas byś poznał resztę tego kłamu... Tobiasz przeprasza. Coś mu wypadło...- Wiliam uśmiechnął się ze zrozumieniem, ale nieprzyjemne uczucie w żołądku nie minęło. Było by mu raźniej, gdyby Dziadek tu wpadł.
Jak się okazało Perevelly I Meluflua tworzą dość wesołą gromadkę. Chris miał młodszego o trzy lata brata Aleksandra. Septimus z kolei miał dwie siostry. Rok młodszą Anne i trzy letnią Annemarie, którą wszyscy nazywali Mary.
Chłopca nie ominęło krępująca sytuacja z mamą Septimusa, która nawet nie próbowała ukrywać łez i bezceremonialnie ignorując ostrzegawcze spojrzenie Severusa zamknęła chłopca w uścisku informując go, że były z Anną niczym siostry i nie zamierza wybaczyć Princeom tego okrutnego kłamstwa .
Po minie ojca Wiliam szybko wywnioskował, że „przyjaźń” dwóch kobiet nigdy nie była mu na rękę.
I pomimo wyraźnej niechęcią dorosłych Wiliam miał kolejny temat do przemyślenia. Wiedział, że Tobiasz i dziadkowie chłopaków mieli że sobą wiele wspólnego. Otwarcie przyznawali się do przyjaźni. Ba... Przez przypadek dowiedział się, że Tomas Perevelly jest chrześniakiem Tobiasza. Catherine Meluflua przyjaźniła się z Anną i chyba była to cholernie ważna sprawa dla kobiety bo nie nazwała by córek na cześć zmarłej przyjaciółki bez powodu.
A jednak między Severusem, a ojcami chłopaków nie widział jakiejkolwiek nici sympatii. Tolerowali się, na pewno współpracowali i omawiali wszystkie sprawy związane z chłopakami, okazywali sobie sztuczny i wymuszony szacunek, ale nic po za tym. To było dziwne... Bardzo dziwne.
Jednak musiał analizę nowych informacji pozostawić na później. Bo po zjedzonym posiłku „wygoniono” ich na błonia. I musiał wysłuchiwać miliona pytań Aleksandra i udzielać mu jako takich informacji. W końcu jako jedyny „znał” zamek.
A później jego ponure przesiadywanie nad jeziorem przerwał wielki śliniący się pies. I postanowił przestać martwić się czymkolwiek. Zresztą „Łapa” doskonale dbał o ty by nie miał czasu na ponure myśli.
~oOo~
Obudził się kolejnego dnia w kwaterach ojca, na łóżku obok niego spał w swojej animagicznej formie Syriusz zaśliniając poduszkę I okupując prawie całe łóżko. Chłopiec po cichu wysunął się tak by nie obudzić wuja i udał się do głównej części kwater.
- Któż to się w końcu obudził...
Chłopiec uśmiechnął się zakłopotany. Był zaspany i rozleniwiony. I wcale nie miał ochoty nic zmieniać. Rozlokował się na kanapie i nakrył się kocem.
- Łapa zaślinił poduszkę...- wyjaśnił ziewając i przytulając się do małej sztywnej poduszki. Jego oczy ponownie opadały, ale wysilił się by spojrzeć na mężczyznę-  Nie obrazisz się?- zapytał przepraszająco do dziadka. Wiedział, że zaśnie za chwilę ponownie. Tobiasz roześmiał się w zamian przemieniając małego jaśka w wygodną puchatą poduszkę.
- Śpij Mój Grajku...
~oOo~
- Na Merlina przespałeś cały dzień? – ostre warkniecie przerwało jego rozleniwienie.
- Nie przesadzajmy... - Wiliam uśmiechnął się do ojca zaklopotany. A później jękną, gdy do zaspanego umysłu dotarł piekący ból. Spojrzał na swoje pierścienie w szoku.
- No właśnie! O tym mówię! – zrzędził Severus podchodząc do chłopca i bez pytania wziął dłoń syna rozmasowując maść.
- Ale dlaczego? Przecież nie używałem zaklęć.
- Właśnie dlatego! Równowaga! Podwójne pierścienie wymagają od ciebie równowagi! Nie możesz robić takich przerw! Wczoraj praktycznie nic nie robiłeś, a dzisiaj przespałeś cały dzień! Merlinie Daniel musi znaleźć jakiś lepszy sposób bo moje maści już przestają działać. Zjedz coś i idź na zewnątrz polatać na miotle z chłopakami. Obostrzenia DOS są idiotyzmem.
- Obostrzenia?
- Nie możecie mieć zajęć w weekendy. Macie odpoczywać i spędzać czas „swobodnie bez przymusu używania mocy”. Ale lot na miotle powinien rozładować napięcie. Słuchaj dziadek musiał teleportować się do Ministerstwa, ja I Syriusz musimy być w kwaterze głównej Zakonu. Więc zrób co możesz, aby zużyć jak najwięcej swoich mocy. Perevelly i chłopacy tu są. Ale reszta musiała wyjechać.
- Co się stało? – zapytał. Severus odetchnął głęboko.
- Był atak. – powiedział w końcu.- Ksawery wróci tu wieczorem jak upewni się, że dziewczyny i dzieci są bezpieczne w rezydencji. Ja muszę pomóc Albusowi.
- Co się stało tato...- zapytał z przestrachem.
- Voldemort zaatakował Pokątną. Jest wielu rannych. Zakon I Aurorzy już zapanowali nad sytuacją, ale muszę zająć się rannymi. Dziadek musi być w Wizegmatonie bo toczą się przesłuchania pochwyconych śmierciorzerców. Więc proszę Will spróbuj to ogarnąć, a jakby oparzenie postępowało udaj się do Tomasa. Mam nadzieję, że mogę Ci zaufać...
- Jasne....Tylko...
- Wesleyowie i Panna Granger są bezpieczni w kwaterze głównej.
Harry odetchnął z ulgą, a później przypomniał sobie o kimś bardzo ważnym, a o kim rzadko myślał.
- A Nevile? – zapytał. Severus umilkł na chwilę. Zdecydowanie zbyt długą chwilę.
- Przykro mi synu... On...
- Nie...
- Żyje. – sprostował szybko. – Jest ranny, ale żyje... Też jest w kwaterze głównej. Poppy się nim zajmuje, ale potrzebujemy większej ilości Eliksirów, dlatego tu jestem.
- To idź! Ja... Poradzę sobie... – wyszeptał. Severus obserwował go uważnie.
- Poradzę sobie. Nie zrobię nic głupiego. Obiecuje. – zapewnił. I w tamtym momencie naprawdę w to wierzył.
~oOo~
Quiddich był dla Harrego Pottera czymś najwspanialszym na świecie. Kochał latać, kochał rywalizować i jeszcze bardziej wygrywać. Gdy był w powietrzy czuł się wolny i wiedział, że nie ma sobie równych.

Harry Potter i Przekleństwo SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz