Dziedzictwo Merlina Rozdział 43

190 18 6
                                    

Dziedzictwo Merlina
Rozdział 43
Fred zakrztusił się sokiem, który częściowo poszedł mu nosem. George, w akcie łaskawości, poklepał go po plecach wyczarowując chusteczkę, ale sam nie był w stanie ukryć rozbawienia.
- Ginny jest w ciąży... – powtórzył.
- Z Christopherem Perevelly, jednym z najbogatszych smarkaczy w... – Georg przeczesał włosy palcami – Oni są chyba najbogatsi w Europie, nie? - Bill zrobił tylko jeden stanowczy krok i strzelił brata wierzchem dłoni w głowę.
- Chłopcy! - zrugała ich Molly.
Z kolei Bill miażdżył bliźniaków wzrokiem nakazując spokój. Ale to na nie wiele się zdało, bo Fred ponownie prychnął śmiechem.
- To absolutnie nie jest zabawne! – odezwał się w końcu Artur mierząc wzrokiem synów – Uzdrowiciel ma słuszne obawy, że dziecko Christophera może być zbyt silne dla Ginny.
Charlie zmarszczył czoło nie rozumiejąc co ojciec próbuję im wyjaśnić.
- Jak dziecko może być zbyt silne dla matki? – zapytał
- To się zdarza. Nie często, ale jednak, a u nich w szczególności. Tomas przyznał, że obydwa porody jego żony były trudne. Żona Severusa zmarła, tak samo jak jego matka, w trakcie porodu. A potencjał magiczny Christophera znacząco przerasta potencjały Tomasa czy Severusa. Dziecko dziedziczy w znacznym stopniu moce po ojcu. A Ginny... Ona jest stanowczo za młoda na taki stan.
- Chwila... – odezwał się Bill - Co właściwie próbujecie nam powiedzieć? - Artur wziął głęboki oddech.
- Szanse na to, że Ginny donosi ciąże są nikłe. – przyznał na wydechu.
- Może umrzeć?! - wyłapał ogólny sens Charlie.
- Uzdrowiciel jasno zasugerował, że nie daje zbyt wielu szans na to, by była w stanie utrzymać ciążę. To ogromne ryzyko dla niej, zwłaszcza w ostatnim trymestrze. Jednak jeśli dotrwa tylko do stanu, kiedy dziecko będzie w stanie przeżyć poza jej ciałem, są w stanie przyspieszyć poród w bezpieczny dla niej i dla dziecka sposób. Jednak na chwilę obecną nie wybiegają myślami aż tak daleko. Jedyne co działa tak naprawdę na korzyść sytuacji, to to, że ani Weasley’e, ani Prewettowie nigdy wcześniej nie łączyli się z Peverellymi, ale to wciąż może być za mało. Gdyby nie to, najprawdopodobniej mogłaby stracić dziecko już na początku.
Ron zmrużył oczy analizując to co usłyszał.
- Wiec nie dają praktycznie szans na to, że dziecko przeżyje, tak?
- Trzeba mieć nadzieję... – wyszeptała Molly.
- Ale jaką nadzieję mamo?! Skoro z góry wiedzą, że szansę są bliskie zeru, to po co ryzykować zdrowiem Ginny?! Przecież są eliksiry... – Artur walnął dłonią w stół.
- Nawet nie kończ tej myśli, Ronaldzie! – zagrzmiał.
- Ale...
- Nie ma ale! To dziecko zostało już poczęte! Nie ważne, czy nam się podobają okoliczności w jakich to się stało, czy nie. Każde dziecko jest darem i należy o niego dbać. Zwłaszcza oni są tego zdania, że należy zrobić wszystko, aby dziecko przeżyło. Żyją w głębokim przekonaniu, że magia zawsze dba o dziedziców. Ewentualna śmierć dziecka jest złym omenem dla całego Rodu. Więc nawet nie wypowiadaj głośno tak bluźnierczych myśli, synu.
- Czyli co? Jak niby chcą sobie z tym poradzić?
- Ginny nie wraca do Hogwartu. Zostanie tutaj, pod opieką mamy i uzdrowicieli. Ale zanim Chris wróci do szkoły odbędzie się Ceremonia Zaślubin.
- No tak, bękart plamą na honorze... To może Paniczyk powinien pomyśleć o tym zanim położył na niej łapy?! – zakpił Ron.
- Akurat to, że On o tym nie myślał to Twoja zasługa! – przyznał Artur tracąc cierpliwość.
- Moja?! A co ja mam niby wspólnego z faktem, że Perevelly nie wie czym jest antykoncepcja!
- Duża! – wrzasnął Artur, a wszyscy spojrzeli na ojca w szoku.
- Arturze... To nie jego wina...- odezwała się Molly.
Artur zamknął oczy w próbie opanowania własnej złości spowodowanej bezradnością i strachem.
- Chwila! Jaka moja wina?! Gdybym wiedział, że ta szuja kręci się koło Ginny to raz-dwa bym mu to wybił z głowy! Najlepiej tłuczkiem!
- I chwała Merlinowi, że nie miałeś pojęcia! Perevelly nie miałby tyle skrupułów, co Prince. Wsadziliby Cię do Azkabanu bez mrugnięcia okiem, gdybyś cokolwiek usiłował zrobić Chrisowi, synu! I według moich najnowszych informacji doskonale wiesz dlaczego Tobiasz Prince odpuścił!
- CHWILA! - odezwał się Charlie gubiąc się – Możecie mówić jaśniej? Bo kompletnie nie mam pojęcia jak od nieplanowanej ciąży Ginny przeszliśmy do tego okropnego uczynku Rona! Za który zresztą powinien trafić do Azkabanu na te trzy miesiące to może nauczyłby się rozumu, bo najwyraźniej w dalszym ciągu mu go brakuje!
- Na Rona rzucono zaklęcie Subiectum, Charlie... - przyznał Bill – To, co się działo, nie do końca jest jego winą. Dumbledore chciał pozbyć się Williama, a kiedy mu się to nie udało latem, wykorzystał Rona. Zapomniałem Ci powiedzieć.
- Zapomniałeś mi powiedzieć? Jest coś jeszcze o czym zapomnieliście mi powiedzieć?
- No i nam też... - odezwali się równocześnie bliźniacy.
Tylko Percy obserwował wszystko z chłodną obojętnością.
- To co teraz powiem nie ma prawa opuścić murów tego domu, czy to jasne? – Artur zapytał twardo, a gdy uzyskał potwierdzenie od wszystkich to kontynuował już spokojniej - Ku mojej rozpaczy, Ginny też została przeklęta tym samym zaklęciem. Uzdrowiciel potwierdził to zaledwie godzinę temu. Przypuszczamy, że Dumbledore zrobił to celowo, aby uwiodła Chrisa wykorzystując jego niedyspozycję związaną z wypadkiem Williama. By osłabić jego zaangażowanie w relacje z chłopakami... - przyznał.
- No jaja sobie robicie... Wy tak na serio..? Merlinie, ostrzegałem! Mówiłem! Klepałem godzinami. Zwłaszcza po śmierci Harry’ego! Mówiłem Wam, że jego porwanie i śmierć to mocno dziwna sprawa! Nikt nie badał ciała, nikt go nawet nie widział! Trumna była zaplombowana lepiej, niż nie jeden skarbiec! Ostrzegałem, że Dumbledore kręci! To nie! Czekaliście do kolejnej tragedii? – zapytał z przerażeniem Charlie.
- Harry żyje, synu... 
- SŁUCHAM?!
- Harry nie umarł. Żyje i jakoś sobie radzi... Choć łatwo nie ma... Nie przerywaj! Najlepiej będzie jak opowiem Wam wszystko po kolei. A zaczyna się od tego, że Harry nigdy nie był Potterem. Harry to teraz William... I jest synem Severusa.
Charlie otworzył usta, zamknął je i tylko ciche „kurwa” przerywało długą wypowiedź Artura. Nawet bliźniacy nie byli chętni żartować. Spoglądali na siebie z obawą, czasem marszcząc czoło lub na Rona z niedowierzaniem.
- Severus jasno zaznaczył, Ron, że nie życzy sobie byś próbował zbliżać się do Williama. Nie ufają Ci, a ich ludzie Cię obserwują. Nie możemy ich za to winić. W tej chwili musisz skupić się na pokonaniu uroku. William ma wystarczająco dużo problemów na głowie, więc nie dokładaj mu ich więcej, synu – zastrzegł Artur - Tak jak mówiłem, zobowiązania Christophera wobec chłopaków w tej chwili... niestety, ale w tym starciu dobro Ginny przegrywa z dobrem chłopaków. Jednak żywią szczere przekonanie, że Ceremonia Zaślubin umocni w Ginny Dziedzictwo Perevellych do tego stopnia, że dziecko będzie miało szansę przeżyć. Chris będzie tu wracać na weekendy, aby jednak jego magia wspierała rozwój dziecka odciążając w ten sposób magię Ginny, co jej z kolei pozwoli lepiej znieść ten stan do czasu rozwiązania. Możemy mieć tylko nadzieję, że to wystarczy, a chłopak poradzi sobie z tym wszystkim. Są przed trzecim progiem, podobno najbardziej chwiejnym w ich relacji.
- Nie może go ktoś podmienić? Skoro dziecko wymaga jego magii, skoro Ginny tego wymaga i jak sam mówisz, wszyscy twierdzą, że jedyną szansa na przeżycie dziecka jest kontakt z magią ojca, to dlaczego z tego nie zrezygnuje? – odezwał się Percy.
- Ty tak na serio? Myślisz, że w Rytuale Merlina można zrobić podmiankę od tak, bez konsekwencji? Zresztą, a co tam, przecież co drugi czarodziej ma w sobie jego krew i Dziedzictwo, prawda?– zapytał Bill tracąc resztki opanowania.
- Ma przecież brata, nie?
- Aleksander jest zdecydowanie za młody, ma tylko czternaście lat. Chłopcy, musicie zrozumieć powagę sytuacji. Nawet Christopher, Septimus i William są za młodzi na Rytuał Merlinowski, to nie powinno się nigdy wydarzyć, a na pewno nie w tym wieku i nie z pierścieniami Fryderyka ograniczającymi ich moce. Oni we trzech idą w tym razem. Dorastają, uczą się siebie nawzajem od pięciu miesięcy. Przeszli z powodzeniem przez dwa progi, co jak przyznał Severus, wydawało się niemożliwe do osiągniecia zważając na uraz rdzenia magicznego u Willa, ale mimo to dają radę. Szczyt energetyczny drugiego progu przeszli zaledwie dwa dni temu, co jest znacznym utrudnieniem, bo ich ojcowie mają, moim zdaniem słuszne, obawy, że Moc Trójkąta może odrzucić Magię Ceremonii Zaślubin. A tu nie chodzi o to, by dziecko miało nazwisko Christophera. On musi je uznać magicznie i formalnie. W Ceremonii nie chodzi o sam fakt, aby związać ich na wieki wieków razem tylko dlatego, ze zrobili sobie dziecko, a Perevelly nie życzą sobie bękarta, nie... Wchodzimy na poziom magii o której się już zapomina. Magia Miłości, oddania i poświecenia drugiej osobie. A Christopher ma już zobowiązania magiczne wobec innych i nie mamy zielonego pojęcia czy chłopak to udźwignie.  Ewentualna słabość lub wahanie Chrisa, które mogłoby spowodować jego wyłamanie się z rytuału Merlina będzie oznaczało dla niego śmierć, a zważając na brak kogokolwiek zdolnego ponieść to Dziedzictwo spowoduje to także śmierć Williama i Septimusa. Wypite Przekleństwo powoduje, że nawet gdyby znaleźli kogoś, kto by się nadawał z magicznej strony jako „zastępca”, to i tak nie byłby w stanie zrównać się z Williamem i Septimusem. I zanim którykolwiek z Was wpadnie na pomysł, aby napoić Aleksandra Przekleństwem, by wyrwać z tego układu Chrisa licząc, że jakimś cudem to przeżyje... To nie. Nikt nie jest w stanie się już z nimi zrównać. Kalkulacja jest prosta. Jednemu się nogą podwinie, cierpi cała trójka. Dlatego... musimy im to ułatwiać na tyle na ile możemy. W Twoim wypadku, Ron, pomoc ma polegać na nie przeszkadzaniu. William i tak za bardzo ogląda się za siebie zdaniem Severusa. Ustabilizowanie sprawy z Rytuałem Merlinowskim spowoduje, że Chris będzie mógł się skupić na Ginny na tyle, na ile to możliwe. Na chwilę obecną to jedyne rzeczy jakie jesteśmy wstanie zaplanować.
- To niech zostaną wszyscy tutaj... Przecież już wcześniej pobierali edukację domową. Po co utrudniać coś co jest w zasadzie proste do rozwiązania. – zauważył Bill rozsądnie.
- To nie jest takie proste. – mruknął Artur - Widzicie Moc Trójkąta, to co dzieje się między nimi w jakiś sposób ich zamyka tylko na swoje moce. Ich myśli ukierunkowują się tylko na przebieg rytuału. I gdyby William nie uległ tak poważnemu w skutkach wypadkowi, śmiem twierdzić, że Christopher pewnie nawet nie wiedziałby kim jest nasza Ginny. Taka jest specyfika Rytuału. Jednak nie mogą tego robić. Muszą skupiać się na wymianie mocy, na poznawaniu siebie nawzajem, uczeniu się władaniem nowymi umiejętnościami, ale nie mogą zamknąć się tylko na siebie nawzajem. Muszą mieć wokół siebie różne osobowości, różne aury magiczne, różne sytuacje. To dlatego pomimo pięciu lat nauki w domu przez dwojga z nich i pomimo całego bałaganu związanego ze śmiercią Harry’ego Pottera teraz uczęszczają do Hogwartu. Tego nie zmienimy. Nie możemy, dla ich dobra.
- My tam byśmy ich rozproszyli... - zapewnił Fred, a Artur uśmiechnął się delikatnie.
- W to nie wątpię. Jednak Hogwart ma plus, którego tu, pomimo chęci, nie stworzymy. Zostali przydzieleni do Slytherinu, a nie jest tajemnicą, że 80% uczniów tego domu w okresie wakacyjnym babra się w Czarnej Magii. Przekleństwo powoduje, że oni są zbyt wrażliwi na tą sztukę. Nigdy nie będą w stanie rzucić typowo czarnomagicznego uroku, ale muszą się nauczyć przezwyciężać dyskomfort jaki powoduje u nich ten rodzaj Magii. Muszą funkcjonować w społeczeństwie, gdzie są różni magowie. Bo przyjdzie dzień, kiedy będą musieli stoczyć walkę z najsilniejszym Magiem Ciemności naszych czasów. A na chwile obecną, według słów ich ojców, Czarna Magia ich paraliżuje, są wobec niej całkowicie bezbronni. Tego jest dużo. Tak wiele wszystkich aspektów tego co się dzieje w ich życiu, że nie jestem w stanie tego wszystkiego Wam przekazać. Jednak podsumowanie jest jedno. Ginny zostaje tutaj, Chris wyjeżdża do Hogwartu. A my możemy modlić się, by ich Ceremonia Zaślubin przebiegła bezproblemowo. Dlatego o zaklęciu rzuconym na Ginny nie rozmawiamy. Tego nie ma. Ani Ginny, ani tym bardziej Chris nie mogą mieć o tym pojęcia. Jasne?
- No to teraz rozumiem czemu się schlali...- mruknął Ron.
- Schlali? - zapytał zdziwiony George.
- Do nieprzytomności. – wyznał Ron – Wytrąbili we trzech chyba wszystkie zapasy Snape’a. Część co prawda wylądowała poza ich gębami, ale i tak.
- Christopher jeszcze nie wie o dziecku... - westchnął Artur przecierając oczy – Pozwolili im na ten wybryk z alkoholem, aby bez problemu wrócili do wymiany mocy między sobą. Mieli obawy, że naumyślnie będą tego unikać ze względu na trudności jakie napotkali w trakcie drugiego progu. Tak naprawdę Tomas nie planował mu nawet słowem wspominać o naszej obecności tutaj do czasu, kiedy ich nie ustabilizują, co byłoby najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich. Wyszło jak wyszło. Musieli sięgnąć bo bardziej radykalne środki. I nie mówię Wam tego, abyście sobie żartowali! – zrugał ich Artur widząc jak kąciki ust bliźniaków unosząc się do góry - Trójkąt Merlina to wymagający rytuał, nie wybaczający błędów. A zdrowie Ginny w dużej mierze zależy od stabilności magicznej Christophera. To słowa Uzdrowiciela, nie moje. Na chwile obecną chłopak jest daleki od osiągniecia takiego stanu, informacja o ciąży raczej mu nie pomoże, a wieść o Subiectum rzuconym na Ginny przez Dumbledore’a tylko wszystko pogorszy. Więc, moje drogie dzieci, niech Wam nawet przez głowę nie przyjdzie destabilizować go jeszcze bardziej jakimiś durnymi żarcikami, czy cokolwiek innego by Wam przyszło do głowy. Ginny w noc sylwestrową zostanie żoną Christophera, a Wy z uśmiechami na twarzy, nie ważne czy prawdziwymi, czy nie, będziecie ją w tym wspierać, zrozumiano?
Pięć głów uniosło się i żaden nie wyglądał jakby miał ochotę na akceptację tej sytuacji.

Harry Potter i Przekleństwo SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz