Dziedzictwo Merlina Rozdział 38

201 15 0
                                    

Dziedzictwo Merlina
Rozdział 38
Odgarnął z irytacją długie mokre włosy. Raz, drugi spojrzał w swoje odbicie lustrzane i zrobił coś czego odmawiał od trzech lat. Rzucił zaklęcie strzygące, a gdy jego długie do ramion włosy zniknęły analizował swoje odbicie jakby widział siebie pierwszy raz w życiu.
- Dość rygorystyczna zmiana.- cichy przyjemny głos ukoił zszargane nerwy Septimusa.
- To wina Williama! – wyjaśnił.
Ksawery delikatnie zmarszczył czoło i oparł się o futrynę drzwi.
- Jesteś w stanie wyjaśnić co biedny Will ma wspólnego z twoją decyzją o zmianie fryzury?
-  Ma nerwice natręctw... – sprecyzował - Może to za duże stwierdzenie, ale ma obsesję na punkcie swoich włosów.
- Poważnie? Z reguły wygląda jakby nie wiedział o istnieniu grzebienia... – zauważył
- Serio, to przerażające... - zaczął wyjaśniać po czym umilkł. Nie miał prawa mówić o takich rzeczach – Nie ważne. Po prostu... Chyba mi się udzieliło... – stwierdził.
Oparł się rękami o blat ostatni raz analizując swój wygląd. Po czym odsunął się i wyszedł z łazienki kierując się do swojego pokoju.
- Jak sprawy Aurorskie? – zapytał bardziej z potrzeby przerwania ciszy niż faktycznej ciekawości, a ojciec chyba to zrozumiał.
Bo machnął ręką w geście „szkoda o tym mówić”.
- Cholerny bajzel... – zaczął widząc, że Septimus potrzebuje posłuchać czegoś innego niż własne zmartwienia. - Ale są pozytywy. Zanotowaliśmy rekordowy pobór adeptów... Czterdziestu ośmiu w przeciągu trzech miesięcy. To napawa optymizmem. – Septimus zmrużył czoło.
- Sporo... Wy w ogóle jakoś ich sprawdzacie, czy wystarczy, że wyrazi chęci i dostaje bordowa szatę... – zadrwił.
- Za kogo mnie masz? Oczywiście, że ich sprawdzamy. Leviosa, Accio i wyniki SUM, czy OWTEMy już nie są tak ważne...- wyjaśnił.
Septimus spojrzał na ojca z przerażeniem.
- Nie żartuj nawet tak! – Ksawery uśmiechnął się spokojnie.
- Chciałbym żartować, ale nie żartuje. Bierzemy na szkolenia każdego, kto ma choć odrobinę oleju w głowie i ugruntowane spojrzenie na życie społeczne. Dopóki nie oblewają testów psychologicznych, jesteśmy w stanie ich wyszkolić. To, co Knot zrobił z Biurem Aurorskim prosi się o pomstę...
- Przerażające...
- To rzeczywistość. Jednak to nie powinno zakrzątać twojej głowy.
- Raczej powinno. Voldemort ma tysiące zwolenników, drugie tyle popiera jego postulaty, nie popierając metod.
- Ci zaczynają być nam przychylni...  Gdyby Amons zrezygnował, a Ignacius zgodził się objąć stanowisko Ministra bylibyśmy w dużo lepszej sytuacji.
- Ignacius Ministrem Magii? Proszę Cię...
- To kwestia czasu. Ma naprawdę silne poparcie Wizengamotu. Jak mówi Tobiasz,  Ignacius musi dorosnąć do tej decyzji...
- Dlaczego sam się tym nie zajmie.
- Bo społeczeństwo go nie lubi. Sam rozumiesz, to mordercze spojrzenie… nie zachęca. – Septimus roześmiał się.
- Jestem nienormalny. Mówisz o Tobiaszu, a mój mózg od razu przedstawia mi obraz zadąsanego Willa. Jestem za bardzo na niego nastawiony... – uznał z niezadowoleniem.
- Od kiedy poznałem młodego nie jestem w stanie zachować powagi, gdy Tobiasz posyła to swoje miażdżące spojrzenie. – Septimus mimowolnie roześmiał się, a później spoważniał.
- Czyli Biuro Aurorskie jest na poziomie piątego roku...- Ksawery uniósł brew rozkładając się na łóżku.
- Nie obrażaj piątego roku...
- Słucham?
- Przeglądałem wyniki SUM waszego rocznika. 60% uczniów egzaminowanych w czerwcu jest w stanie wyczarować  Patronusa. Tak dobrego wyniku nie było od... Merlinie, chyba nigdy nie było tak dobrego wyniku.
- Gwardia Dumbledore’a jak się domyślam?
- Dokładnie. I kilku spoza, pewnie Ci co załapali się w grono zaufanych przekazywało wiedzę dalej. Merlinie, uczniowie sami siebie lepiej uczą niż kadra nauczycielska...
- Istota buntu... Udowodnione naukowo, że gdy czegoś zakazujesz wówczas wydaje się to bardziej atrakcyjne. – stwierdził Septimus podchodząc do okna.
- Więc to zróbcie.
- Słucham?  Bo chyba nie dosłyszałem. – odwrócił się patrząc na ojca z zaciekawieniem.
- Zróbcie bunt. Wasz poziom wiedzy przekracza standardowy program Hogwartu. Uczniowie na pewno już to wyłapują. Namów Willa by to kontynuował. Idą ciężkie czasy.
- Szli za Harrym Potterem, nie za Wiliamem Princem. Nie lubią go. Jest... zbyt idealny, by byli w stanie mu zaufać w tak wielkim stopniu jak wtedy...
- To niech da się poznać. Ma w sobie coś co jednoczy ludzi. Spójrz na nas. PPM chyliło się ku upadkowi. A teraz? – Septimus zasępił się słysząc tę, bądź co bądź, prośbę. Nie chciał się w to bawić i szczerze mówiąc wątpił, aby Wiliam też był tym zainteresowany.
- Jesteś karygodnie Złym ojcem... – pokręcił głową - Powinieneś odwodzić mnie od myśli o wojnie,  walce i przygotowywaniach do niej. A ty co? Zgłaszam sprzeciw! Wymienię Cię na Severusa. – burknął nadąsany.
- To jest Wasza Wojna. A jej przebieg zależy od tego jak będziecie do niej przygotowani. Sami tego nie wygramy. Potrzebujemy solidnej konstrukcji. Tim, jesteś cholernie inteligentnym dzieciakiem. Masz Willa jako lidera, Chrisa jako tego co potrafi tupnąć nogą, gdy cokolwiek idzie nie po jego myśli. Pokieruj nimi, bo sami to oni się pogubią.
- Nie będę nimi manipulować.
- Nie mówię o manipulacji. Mówię o jasnym przedstawieniu im sytuacji i pokazaniu drogi do osiągnięcia celu. Potrzebujecie siebie, ale potrzebujecie też wsparcia. Nie jesteście gotowi na ostateczną walkę, musicie przygotować siebie, ale to sporo czasu... Przygotujcie sobie osłony. Pokażcie smarkaczom na co Was stać. Zacznijcie głośno mówić co myślicie. Jesteście w idealnym momencie. Trzeci etap. Ugruntowanie ideologii.
- Śmiem twierdzić, że Wy już to robicie za nas...
- Co własne to własne, prawda?  Co my, staruchy, wiemy o waszej wizji przyszłości... Teraz jest czas, kiedy budujecie świat w jakim przyjdzie Wam żyć.
- Albo nie żyć. Jeśli to nie wypali nie będzie dla nas przyszłości. To brzmi całkiem zachęcająco...
- Tamci dwaj rwą sobie włosy z głowy przerażeni przyszłością, a Ty twierdzisz, że jest bardziej zachęcająca?
- Ja swoje obciąłem. To za mało?- mruknął.
- Nie baw się w ironiczność Severusa. Nie pasuje Ci...
- Jestem jego największym fanem! Tato, żebyś Ty wiedział jaki On strach wzbudzą w uczniach... Szacunek to za mało. Wystarczy, że wyjdzie za rogu powiewając szatą a na korytarzu robi się pustka... Nawet to wykorzystywałem i za nim chodziłem, ale kazał mi się odwalić. – Ksawery zaśmiał się.
- Dzięki niemu dotrzecie do Ślizgonów. Ma jakiś popieprzony sposób na przełamanie Magii Przynależności.
- Żartujesz...
- Nie. Czterdziestu ośmiu z nieba nam nie spadło... – Septimus uniósł brew zaintrygowany.
- No i chwała Merlinowi, Serio Ci uwierzyłem, że bierzecie kogo popadnie...
- Bo byśmy brali... Ale ktoś ich musi najpierw zmotywować, że warto. Nasze ośrodki szkoleniowe czekają. Tylko chętnych brak... tworzą się partyzanckie grupki. Ludzie chcą walczyć , tylko nie pod szyldem DPPC i to mnie wkurwia najbardziej.
- Ludzie nie chcą stempelka, tato. Dla jednym szata aurorska to szczyt marzeń, dla drugich szczyt hańby. Pojedyncze grupy mogą głosić swoje hasła i ideologie. Wierzyć, że są lepsi od wszystkich, że żyją poza schematem...
Nie skończył wypowiadać swojej opinii. Przestraszony krzyk, a po chwili huk upadającego ciała. Septimus spojrzał na ojca z przerażeniem.
- Willi... - wyszeptał zrywając się z łóżka i szybko padł na kolana. Jego ciało nie było w stanie znieść tak gwałtownego ruchu.
- Zostań tu. Pewnie znowu ma koszmary... – Septimus spojrzał na ojca z furią.
- Szczerze wątpię byś był w stanie zrozumieć powagę jego „koszmarów” - podniósł się odtrącając jego dłoń. I na tyle na ile mógł ruszył w stronę pokoju z którego dobiegł krzyk, a teraz było słychać podniesione głosy. Ksawery słysząc to wyminą go i podbiegł do pokoju.
- Co Wy tu robicie?! - głos Ksawerego był ostry z słyszalną nutą zaskoczenia, wszedł do pokoju zatrzaskując drzwi tuż przed nosem Septimusa.
- Ej! – krzyknął ten w zamian chwytając klamkę z silnym postanowieniem, że cokolwiek tam się dzieje nie da się wyprosić. Drewniane drzwi ustąpiły pod jego naciskiem i gdy tylko zobaczył kto spowodował zamieszanie zmarł, a później spojrzał na Williama, który wyglądał jakby oberwał zaklęciem ogłuszającym i kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tego, gdzie jest i co się wokół niego dzieje.
Septimus więcej nie potrzebował. Jego wzrok od razu utkwił w rudej czuprynie, a ręką uniosła się. Nawet przez jedną sekundę nie zastanawiał się co Weasley robi w domu Severusa, tym bardziej w pokoju Williama, i z jakiego powodu doszło do takiej sytuacji. To wszystko nie miało kompletnego znaczenia. Ogłuszające zaklęcie opuściło jego dłoń nim ojciec zdążył krzyknąć by się wstrzymał.
Septimus zawahał się raz. Jeden jedyny raz w swoim życiu zawahał się w trakcie rytuału. Voldemorta i obiecał sobie, że to był ostatni raz.
- To było zbędne...- zauważył Ksawery.
- PRZEKLNĄŁEŚ MOJEGO KUMPLA!- wrzasnął Will, a w Septimusie krew się zagotowała.
- Kumpla? Kumpla?! Ciebie Willi to reszty popierdoliło? Żaden pieprzony kumpel nie zrzuca drugiego z wieży! Nie wygaduje takich bzdur. Nie obraża, nie uwłacza, nie próbuje go oczerniać. Kumple tego nie robią!
- On... - spróbował bronić Will.
- On co? Nie wiedział? Ty naprawdę jesteś kompletnie bezkrytyczny co do niego! Jesteś taki naiwny czy tylko udajesz? Willi! Ja Ciebie nie znałem! Nie znałem Cię, a od pierwszego dnia czułem w kościach kim jesteś!
- To nie fair! Twoje podejrzenia były tylko ogólnym wnioskiem bo znałeś dziadka! Słaba ściema i tyle...
- No tak, bo nie mieli powodu do podejrzeń jak ich nauczyciel nagle ujawnia, że ma syna? Każdy, kto choć odrobine używa mózgu jest wstanie to rozgryźć! Musiał mieć podejrzenia. Dlaczego przypieprzył się do Ciebie? A nie do mnie, czy Chrisa? Nie chce się wychylać, ale z całą pewnością uprzykrzyłem mu życie bardziej niż Ty, baranie! Jest zazdrosną szują... A Ty tego nie widzisz?
- Zamknij się Tim! Nie rozumiesz...
- No trzymajcie mnie bo nie wytrzymam. Zdzielę ten twój pusty łep to może w końcu zrozumiesz to co próbujemy Ci uświadomić!
- SPOKÓJ! – Upomniał go Ksawery, wracając na siebie uwagę.

- Jaki spokój! Co on tu w ogóle robi! I dlaczego tu są? I dlaczego pozwalacie by znowu przeklinał Williama? Wy serio nie widzicie, że on ma zero instynktu samozachowawczego? Ten idiota go w końcu zabije! Jeśli z Wesleyem nie dajecie rady to zamknijcie tego idiotę w bezpiecznej klatce, aby się nie podkładał.
- Ej, spałem! – spróbował się wybronić Will.
- Spał! I co z nieba spadli! Co oni tu robią?!
- Uspokój się Tim! – Upomniał go Ksawery.
- Co wy wyprawiacie? - do pokoju wszedł Chris, a jego oczy zmrużyły się niebezpiecznie, gdy zobaczył Rona, którego próbowała ocucić Hermiona.
- WILLI! W końcu go przekląłeś! – ucieszył się.
- Przeklął, Przeklął... To Weasley znowu go przeklął, a nie On jego! – warknął bezsilnie Septimus.
- Timi? Gdzie twoje włosy?- zapytał zszokowany Christopher, przechylając głowę jakby w ten sposób lepiej był w stanie ocenić fryzurę przyjaciela.
- A dajcie wy mi wszyscy święty spokój! Banda debili!
- Ej stary, co tu się stało? – zapytał Chris chwytając jego ramię.
- Nie wiem! I szczerze to zaczynam mieć to kompletnie gdzieś! Niech ten rudowłosy szajbus go w końcu zabije! Wszystkim kurwa ulży!
- Tim przeginasz... – zauważył blondyn.
- Ja przeginam! Ja? Dwa razy umierałem dla niego! Dwa razy! Uwikłał mnie w gównie na całe życie! Przyjmuje to pieprzone przeznaczenie w całości takie jakie jest, a on i tak zawsze broni głąba, który jest gotów wbić mu nóż w plecy! Ale to kurwa ja przeginam! - kończąc dyszał jak po maratonie -  Puść Chris, to boli... – zauważył obniżając głos.
Blondyn poluzował palce, a brunet wykorzystał to by opuścić pokój.
Wszedł do pokoju, który mu przydzielono. Tęsknił za swoim, za domem, za tym co doskonale znał. Jednak nie! Wszystko musiało kręcić się koło Williama! Wszystkie decyzje były podejmowane by to on był zadowolony. Dlaczego się na to wszystko zgadza? Nie rozumiał niby w czym był lepszy. Dlaczego to oni mają mu ustępować w każdej kwestii i ratować, tego niewdzięcznego gnoma, kiedy on wcale tego nie chce!
- Stary... – Chris staną w drzwiach.
- Nie kumam! Naprawdę nie rozumiem co tu się odpiernicza! Koleś chce go zabić, ona wyzywa go od najgorszych przy całej szkole, a oni i tak ich tu ściągają by ten poczuł się lepiej! Jak to wszystko ma tak wyglądać to ja chce wracać do domu! Teraz! Mam kurwa dość. Dość nadstawiania karku dla tego kretyna... Jest taki... Merlinie, nie mogę już Chris...- uniósł zmęczony wzrok na przyjaciela – Chris, ja już naprawdę mam dość. Oficjalnie ogłaszam, że wypisuje się z tego przedsięwzięcia! W dupie mam cały ten Świat Magii! Co ja niby od niego otrzymałem? Co ja będę miał z tego, że poświęcę siebie? Nie jestem pieprzonym masochistą, Chris! Nie chce się poświęcać...
- Ja też nie... - usłyszał cichy zmęczony głos. Odwrócił się patrząc na Williama z zaciśniętymi ustami.
- Z Tobą to na pewno nie chce rozmawiać... – przyznał.
- Wcale nie wybieram Rona... – spróbował
- Robisz to. – odpowiedzieli obydwaj.
- Może i tak... – przyznał opadając na krzesło. – Ale tu nie chodzi o Rona!
- A o co niby chodzi?
- To jak rozwiąże sprawę z Ronem powinno być tylko i wyłącznie moją sprawą! Moją! Nie Waszą! Weszliście w moje życie z buciorami...
- O proszę, ten co nie zrujnował naszego życia! Gdybyś nie był takim prostakiem i poinformował ojca o pierścieniach to nie było by problemu! Każdy by żył swoim życiem! Więc tak, to twoja wina!
- A gdybyście Wy nie wypili Przekleństwa nigdy byśmy się nie poznali!
- Postaw się na naszym miejscu! Łączy nas wspólne dziedzictwo!  Nagle, nie dość, że okazuje się, że syn Severusa żyje, to w dodatku wypił Przekleństwo Salazara! Wiesz co by się z nami stało jakbyśmy nie byli na podobnym poziomie? Zabiłbyś nas!
- A niby skąd to wiedzieliście...
- No zgadnij... - Chris Spojrzał na Wiliama jak na kretyna.
- Aśka? Przecież złożyła przysięgę! – zauważył.
- Przysięga obejmowała fakt tego kim jestesteś. Poinformowanie nas o tym, że zajmuje się wnukiem Tobiasza bo ten wypił Przekleństwo Salazara było możliwe. To nie było łatwe, ale Will zabiłbyś nas! Pewnie nawet w trakcie tego pierwszego złączenia naszych zaklęć, a to było coś czego nie mogliśmy uniknąć. Bo nasze dziedzictwa chcą się łączyć. Twój potencjał magiczny był ponad przeciętny przed wypiciem Przekleństwa! Joanna zdawała sobie sprawę z zagrożenia i faktu, że przyjdzie dzień kiedy nasze drogi się spotkają. Pozostawienie wszystkiego po staremu było zbyt ryzykowne, a po za tym...
- Po za tym co? – zapytał Will czując złość, ale nie potrafił jej ukierunkować
- Mattias Smith, Ignacy McCartney, Damien Parkinson... Mówi Ci to coś? – zapytał Chris, a Will zaprzeczył.
- To Ci, którzy zginęli od klątwy Karkarowa. Tacy jak my... Zwykłe dzieciaki, mające swoje plany, marzenia. Byli tacy jak my, Will. Rano myśleli o Meczu Quidditcha, a za godzinę nie było już nic. Umarli. Zostali zabici... Przez wysłannika. Nie samego Voldemorta. Nie,  zostali zamordowani przez swojego nauczyciela na rozkazy tego gada. I to samo mogło nas spotkać. Współpracownik ojca, przyjaciółka matki, ktokolwiek. Podjęcie decyzji o wypiciu Przekleństwa było najtrudniejszą decyzja w moim życiu. Ale to wszystko zaczynało nas przyduszać zmuszać do decyzji, Ty, Voldemort, a gdy wśród ludzi ojca trafił się szpieg wydawało się, że nic innego nam nie pozostaje! I Merlin mi świadkiem jakbym wiedział jak daleko to zabrnie to nigdy bym tego nie zrobił. Bo moim marzeniem nie było utkwienie w takim szambie! - wyjaśnił Septimus siląc się na spokój, ale to nie było łatwe.
- A ja bym to zrobił jeszcze raz...- przyznał Chris.
- Co ty pieprzysz? To Tobie resztki tego gówna wlewali do gardła na siłę. Nie chciałeś tego Chris.
- Nie chciałem... Ale gdybym wiedział to co wiem teraz wypiłbym to ponownie. I w dalszym ciągu uważam, że uratowanie życia Chochlika było warte tego by wplątać się w Trójkąt Merlina! Bo dzięki temu...
- Niby co dzięki temu uzyskałeś? – Warknął rozeźlony Septimus.
- Ginny... – przyznał.
Septimus spojrzał na niego jak na szaleńca, a William mrugnął kilka razy nie rozumiejąc.
- Co Ginny? – zapytał cicho.
- Lubię ją... Lubię ją o wiele bardziej niż jakąkolwiek dziewczynę jaką poznałem. I gdy pomyślę... Wiecie dlaczego tu są? Bo Śmierciożercy napadli na siedzibę Zakonu! Wszyscy byli zajęci ratowaniem ulicy Pokątnej. Zostali sami. A te sukinkoty... - zamknął oczy w próbie opanowania emocji.
- Nikt nigdy więcej nie podniesie ręki na moją kobietę. Nigdy... - Warknął.
- Na Twoją kobietę? - Septimus uniósł ironicznie brew – Stary, Tobie odjebało najbardziej z naszej trójki! Ja świetnie rozumiem, że Weasleyówna to śliczna dziewczyna, ale hamuj się człowieku! Jeśli twój stary to usłyszy...
- Kocham ją - wyznał poważnie - I zanim zaczniesz mi tu strzelać morały, że nie wiem co plotę to nie! Wiem co mówię.
- Zakochałeś się w Ginny? - Wiliam spojrzał na Chrisa dziwnym, wręcz obojętnym wzrokiem.
- Tak! Zakochałem się. Podoba mi się. I jestem pewien, że to nie jest zwykłe zauroczenie. Kocham ją – oświadczył.
- Bracie...- zaczął poważniej Septimus – Nie chcę umniejszać znaczeniu twoich wzniosłych deklaracji, ale wiesz... Zaledwie dwie doby temu wyszliśmy z bardzo trudnego magicznego rytuału. Nasze spojrzenie na sytuację z całą pewnością nie jest tak bardzo trzeźwe, jak byśmy tego chcieli. Sam rozumiesz, prawda?  Jeszcze chwilę temu byłem wściekły na Willa, a już mi przeszło! No, rodzice raczej nie bez powodu każą nam odpoczywać...
- Zamknij się Tim! Wiem co mówię! I wiem, że to prawdziwe uczucie. Dałem jej amulet i zadziałał. To nie są moje urojenia! To nie jest szczeniackie zauroczenie. Ginny jest....
- Dałeś jej kurwa amulet? – wrzasnął Septimus.
- Tak, i zadziałał. Jonathan chyba też był zdziwiony. Chyba wszyscy są... Ale ja wiedziałem. No, kocham ją...
- SKĄD TY KURWA WZIĄŁEŚ AMULET... – wysapał Septimus.
- Dziadek mi dał... - wyjaśnił swobodnie.
- Dziadek Ci dał amulet? Niby kiedy?
- No w dniu urodzin. Stwierdził, że może się przydać...
- Nie wierzę... Chris, ty masz kurwa świadomość co zrobiłeś dając jej ten amulet?!
- Ahaaa – zapewnił
- Więc co?
- Nooo zawiadomi naszych ludzi. Gdyby coś jej zagroziło... Amulet potwierdził to co czułem od początku. Jest moja bratnią duszą. Jest miła, mądra i ładna...
- O jakim amulecie wy mówicie? – zapytał William
- Rodowym, te które stworzył Merlin, nie? Gdy rodzi się dziecko, pojawia się Medalion. Gdy umierasz, znika. Gdy rodzi się pierworodny pojawiają się dwa. Jeden dla niego, jeden dla jego przyszłej żony.
- Macie Amulety Merlina? – zapytał zszokowany.
Septimus przewrócił oczami i ciężko wypuścił powietrze.
- Willi, na Ciebie to nawet nie można się gniewać za długo! – podszedł do Wiliama i wyjął spod jego koszulki Medalion – Skąd to masz? – zapytał.
- Od Tobiasza...
- Od dziadka, Will! Od dziadka! Od najstarszego z twojego rodu. Kiedy Ci to dał?
- Przed wyjazdem do Hogwartu. No wiecie po tym całym pojedynku z Jonem...
- I co Ci o tym powiedział?
- Nic. Znaczy, no stwierdził, że jeśli to zdejmę to mi nogi z dupy powyrywa.
- To Amulet z kamieniem Merlina. Nasza ochrona wykorzystuje je w celu naszej lokalizacji. Podobno ma nas chronić przed skutkami złowrogich klątw. Ale akurat w to dziadek nie kazał nam za bardzo wierzyć. Ale dzięki temu wokół nas są potężne zaklęcia. To dzięki temu udało się zlokalizować miejsce, gdzie Voldemort odprawiał Rytuał. I śmiem twierdzić to dzięki niemu Voldemort miał problemy z ukończeniem Rytuału, co uratowało Ci dupę... - Wiliam zmrużył oczy patrząc na czarny Medalion.
- I co to ma wspólnego z Ginny?
- Ten Amulet nosi tylko rodzina, Will. Nasza rodzina.
- Co to ma wspólnego z Ginny?
- Nie... Jak to powiedzieć... Jeśli moja siostra wyjdzie za mąż jej amulet zniknie. Tak samo jak Amulet Aleksandra nie będzie go już chronił jak założy własną rodzinę. Chyba...
- Dlaczego? 
- Hierarchia. Linia męska zawsze stoi nad linia żeńską. Jeśli Anka wyjdzie za mąż przyjmie dziedzictwo małżonka i tak jakby zrzeknie się Mocy Dziedzictwa Merlina. Jej dzieci nigdy nie będą zdolne do tego co my.
- I każecie jej oddać coś tak ważnego? Bo wyjdzie za mąż?
- Jej amulet zniknie sam. To magia bardzo podobna do tych na naszych pierścieniach. Amulety znikają i pojawiają się. To nie my to kontrolujemy.
- To bez sensu! Przecież dalej będzie twoja siostrą i córka twoich rodziców!
- Ale jej rodziną będzie mąż i dzieci. - wyjaśnił Septimus przewracając oczami – W drugą stronę to też działa. Żeniąc się rozszerzymy swoje dziedzictwo na kobietę. Normalka... To się dzieje u wszystkich, Will. Tylko u nas jest to bardziej rzeczywiste i namacalne przez Amulety.
- Sorry, ale dla mnie to nie ma sensu. – stwierdził
- Merlinie, Will! Chris podarował Ginnu amulet, który miał być dla jego żony! Ten amulet zareagował tak jakby już była członkiem jego rodziny! Amulet uznał Ginny... No właśnie, Chris, za co on ją uznał? Nie jesteście małżeństwem. Więc... - nagle usta Septimusa otworzyły się w szoku.
Otwierał je i zamykał jak ryba wyciągnięta z wody.
- Nie zrobiłeś tego! – wrzasnął.
Willi zmrużył oczy nie rozumiejąc.
- Ciebie posrało? Do reszty Ci rozum odebrało? Ty debilu ostatni! Przechodzimy przez Rytualny Trójkąt Merlinowski!
- Kocham ją! – stwierdził spokojnie - A Moc Amuletu to potwierdza!
- Moc Amuletu! MOC Amuletu jedyne co potwierdza to tyle, że z nią spałeś, a teraz wszyscy o tym wiedzą! Moc Amuletu jest banalnie prosta. Zbliżyłeś się do Ginny w fizyczny sposób! Do czarownicy czystej krwi! To dlatego amulet zadziałał! Baranie, starzy na pewno już też to rozgryźli!
- Niby skąd mają wiedzieć?
- Nie zaprzeczyłeś... - Septimus wytrzeszczył oczy zszokowany lekkością z jaką Chris podchodził do sprawy.
- Tim, błagam nie siej paniki! Nikt nic nie wie...
William mrugnął kilkukrotnie przyswajając ich rozmowę.
- Uprawiałeś seks z Ginny?! - wychrypiał.
- Merlinie, dlaczego robicie z tego taką aferę! – blondyn zmrużył oczy.
William jedyne co był w stanie zrobić to zacisnąć usta, a po chwili odwrócił się napięcie i wyszedł trzaskając drzwiami.
- A temu co?
- Gówno jak nie wiesz co! – szepną Septimus.
- Serio nie kumam.
- On ją lubi...- wyjaśnił.
- Przecież Wiem!
Septimus zamknął oczy modląc się o spokój.
- Jedyne co Cię usprawiedliwia to fakt, że nie miałeś o tym pojęcia jak z nią zaczynałeś - spróbował załagodzić sprawę.
- O czym nie miałem pojęcia?
- Chris! To nie jest śmieszne wiesz? Dowaliłeś mu...
- Septimusie, błagam zacznij mówić jaśniej, bo kompletnie nie rozumiem.
- William lubi Ginny Weasley.
- No wiem! On lubi wszystkich Weasleyów!
- Chris, kurwa on się w niej podkochiwał! Podkochuje! A cholera go tam wie już teraz! A Ty tu wpadłeś oznajmiając, że ją kochasz! Gówno ją kochasz, bo gdybyś żywił do niej takie uczucia to byś kurwa już wiedział, że Wiliam lubi ją całkiem inaczej niż Wiewióra! Ale teraz to już po ptakach!
- Co jest po ptakach! Tim... Naprawdę bardzo lubię Ginny...
- Ale ja nie twierdzę, że nie! Może nawet i jesteś w niej zadurzony! Zakochany. Ale nie pieprz tu o takich wzniosłych haseł! Bo twój móżdżek nie ma pojęcia czym jest prawdziwa miłość. Kiedy się zaczęło? Chwila niech zgadnę... Po wypadku Wiliama, tak? Jak byłeś na granicy wytrzymałości nerwowej! No, patrząc na to wszystko Twój tępy umysł rzeczywiście mógłby pomieszać co i jak. Ale na Merlina, Chris, po co dawałeś jej Amulet?!
- Chciałem, aby była bezpieczna... Zależy mi...
- A nie mogłeś poprosić Jonatana by coś wymyślił? Jakąś alternatywę? Na pewno coś by znaleźli! Ale nie, Ty musiałeś jej dać Amulet Merlina!
- Chciałem by wiedziała, że jest dla mnie ważną!
- Szczerze wątpię by była świadoma co zakłada. Patrząc na Twój tępy wyraz twarzy obstawiam, że nawet Ty nie jesteś pewien co zrobiłeś.
- Co zrobiłem? - zapytał, a Septimus klepnął jego plecy.
- Gratuluję, bracie! O to w ten romantyczny i wzniosły sposób zmusiłeś rodziców, aby podpisali z Weasleyami kontrakt małżeński. Szacunek do Czystej Krwi to podstawa naszego dziedzictwa, prawda? A Panna Weasley ma wystarczająco czystą krew. I coś jeszcze... Co za zrządzenie losu! Jeszcze nigdy te dwa rody się ze sobą nie mieszały! Cóż za powiew świeżości! W sumie lepiej trafić nie mogło...
Christopher zamarł w bezruchu zapewne w próbie uświadomienia sobie tego co usłyszał. W końcu wstał i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Debil...
To był jedyny komentarz Septimusa na jaki był wstanie się zdobyć. Spojrzał na sufit.
- Merlinie, serio?! Masz ubaw po pachy co? – wrzasnął.
Ukrył głowę pod poduszką. Modląc się by już nikt nic od niego nie chciał.

~oOo~

GalaktykaAndromedy Dziękuję za korektę🙂

Harry Potter i Przekleństwo SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz