Dziedzictwo Merlina Rozdział 61

154 10 1
                                    

Dziedzictwo Merlina
Rozdział 61
Każdy spodziewałby się, że w niedzielę zamek będzie huczał od plotek. Nic bardziej mylnego. Wszędzie panowała cisza. Podczas śniadania zamiast standardowego gwaru gremium nauczycielskie napotkało jedynie szum cichych rozmów uczniów podzielonych na mniejsze grupki. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że niewielu z nich siedziało przy swoim stole. Stół Krukonów został oblężony przez starsze roczniki Slytherinu pomimo ciasnoty, której zdawali się nie zauważać. Rozmawiali po cichu między sobą, a Minerwa przyglądała się temu niecodziennemu zachowaniu z lekkim zmarszczeniem czoła. Była świadoma przyjaźni między tymi dwoma domami, ale do tej pory była skrywana przed opinią innych.

Po śniadaniu usiłowała się skupić się na pracy. Wszelkie starania jednak nie przynosiły efektu, bowiem jej myśli zdawały się być pochłonięte rozważaniami na temat tego, co tak naprawdę wydarzyło się w nocy. Jednak bez Severusa i Tomasa ustalenie oraz wyjaśnienie czegokolwiek było szalenie trudne, a lakonicznie informacje przesłane przez patronusa Perevelly’ego powodowały jeszcze większy niepokój. Jej rozmyślania przerwała informacja, że kilkoro uczniów stoi pod drzwiami jej biura i prosi o rozmowę. Odblokowała przejście w oczekiwaniu na niespodziewaną wizytę, a gdy do pokoju weszło sześcioro uczniów - Millicenta Bulstrode, Hortense Cooper, Susan Bones, Melvin Catterick, Igor Rowles i Draco Malfoy - Minerwa z wrażenia otworzyła usta. Krukoni, Puchoni i Ślizgoni. Razem.
- Przepraszamy, że przeszkadzamy Pani Dyrektor... - zaczęła spokojnie pewnym głosem Hortense.
- Może usiądziecie? - zaproponowała.
- Obędzie się... - mruknął Draco Malfoy skwaszony jak zwykle, za Rowles uderzył go w żebra łokciem.
Minerwa uniosła brew.
- Draco ma na myśli, że nasza wizyta nie będzie tak długo trwała, nie chcemy przeszkadzać -  wybronił Draco Igor.

Od pierwszego roku był niczym pozytywny PR-owiec domu Salazara Slytherina, miły i uprzejmy, zawsze wiedzący co wypada powiedzieć, a czego nie. Minerwa szczerze zastanawiała się jak Dom Salazara Slytherina poradzi sobie w relacjach z innymi domami bez tego chłopaka.
- A więc słucham Was.
- Chcemy wiedzieć co z Wiliamem... - wyjaśnił Melwin, a Draco przewrócił oczami na tak prostackie pytanie.
- Melwin ma rację. Uważamy, że należą nam się jakieś wyjaśnienia… – kontynuował Igor gromiąc wzrokiem Draco by zachowywał się bardziej przyjaźnie.
- Oczywiście, macie rację. – zgodziła się Minerwa - Niestety nie jestem w stanie udzielić Wam szczegółowych informacji. Na chwilę obecną wiem tylko tyle, że zabrano Williama z terenu Hogwardu w stanie krytycznym. Gdy tylko uzyskam jakiekolwiek bardziej szczegółowe informację zostaniecie poinformowani.
- A Perevelly I Melyflua? Ich też nie ma. – zauważyła Millicenta.
- Także opuścili granice szkoły.
- Tyle to wiemy! – zirytował się Draco.
- Panie Malfoy! To szkoła, nie więzienie. Jeśli opiekunowie  uczniów decydują o zabraniu ich z placówki to mają do tego wszelkie prawo i nie są zobligowani do podawania powodów. – upomniała stanowczo blondyna, ale po chwili jej głos stał się łagodniejszy – Spodziewam się rozmowy z ich opiekunami jeszcze przed południem. Wówczas dostanę więcej informacji, które  Wam przekażę. Proszę o cierpliwość. – dodała, lecz nim zdążyła uzyskać odpowiedź od grupy młodzieży została poinformowana przez Gargulca, że na dole czeka Ksawery Melyflua.
- Mówiłam moi drodzy. Proszę o chwilę cierpliwości. Zdaję sobie sprawę, że jesteście zaniepokojeni, tak jak my wszyscy, ale na chwilę obecną nic nie przyspieszymy. A teraz wybaczcie. Nie wypada kazać Panu Melyflua czekać pod drzwiami, na pewno ma informacje na jakie wszyscy czekamy.

Uczniowie niemrawo opuścili gabinet Dyrektorki wymijając na schodach wkurzonego jak buchorożec Melyflua
- Żądam natychmiastowego zwolnienia tej pożal się Merlinie pielęgniarki, Minerwo..! - zaczął od progu nim drzwi się zamknęły.
Uczniowie spojrzeli na siebie zaintrygowani.

~oOo~

Aleksander Perevelly przechodząc pierwszy raz przez wrota Hogwartu oczekiwał, że będzie to jego najlepszy moment życia. W końcu to był Hogwart! Jednak już przy przydziale wszystko poszło nie tak jak planował. Trafił do Gryffindoru! On! Potomek Salazara Slytherina został Gryfonem! Racja, jego ojciec słusznie zauważył, że w jego żyłach płynie tak samo wiele krwi Salazara co Godryka, ale umówmy się od razu. Dziedzictwo złego i ponurego Salazara było bardziej intrygujące. A co najważniejsze, w Slytherinie szybciej znalazłby kogoś z kim mógłby porozmawiać! A w Gryffindorze? Nie było z kim i nie było o czym. Traktowali go jak trędowatego, jak zło konieczne, które muszą tolerować. Wbrew opiniom bycie bratem TEGO Christophera więcej utrudniało niż pomagało, jakby już sam fakt, że jest TYM DRUGIM nie wystarczył.Taki już jego los.

Harry Potter i Przekleństwo SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz