Dziedzictwo Merlina Rozdział 73

158 14 12
                                    

Igor Rowles nerwowo przechadzał się po swoim pokoju w paryskiej kamienicy należącej do jego matki obserwowany uważnym stalowym spojrzeniem Draco Malfoya. Miał dylemat, poważny dylemat i nie do końca wiedział co z tym fantem zrobić, a wszystko przez Prince'a - zaprosił ich do swojego domu, gdzie odbyli krótką ale treściwą rozmowę.
Te kilka godzin, które spędzili ze Złotym Trio Merlina były niczym przypomnienie o tym, że warto walczyć o swoje marzenia, a być może nawet o marzenia kogoś komu wydaje się, że nie ma już ratunku. Chłopak ścisnął kopertę ukrytą głęboko w kieszeni przypominając sobie tę rozmowę.

- Nieźle Was zmiotło... - zauważył mierząc syna swojego profesora od góry do dołu, bo będąc szczerym, pomimo kilku godzin w towarzystwie kolegów, w dalszym ciągu nie mógł oswoić się z tym jak wyglądali.
Fatalnie - to zdecydowanie zbyt łagodne słowo. I Igor nawet nie był w stanie wyobrazić sobie skali ich „choroby" skoro teraz uważali, że wszystko wychodzi na prostą. Było z nimi źle i nagle „pretensje" jakie skrywali do nastolatków za opuszczenie szkoły wydawały się nie na miejscu, a słowa kuzyna zapisane w liście nabierały innego, przerażającego znaczenia. Igor nie widział go od roku i nie miał pojęcia jak ten znosi fizycznie skutki wypitej trucizny.

- Nie jest lekko... - przyznał Prince przeczesując swoje włosy w nerwowym tiku.
Był blady, skóra na policzkach mocno opinała kości policzkowe, a delikatność jego twarzy sprawiała, że jego oczy wydawały się zbyt wielkie. Całym sobą prezentował kogoś totalnie bezradnego i zbyt młodego na to co go spotkało. Igor na poważnie zastanawiał się jakim cudem to „chuchro" jest zaledwie rok młodszy i jak może być uznawany za najpotężniejszego maga tego stulecia. Nie oficjalnie oczywiście, ale Igor po pierwsze nie był głupi, a po drugie miał uszy. Dopóki jego ojciec nie dowiedział się o jego zdradzie zamierzał wsłuchiwać się w co się da, a od przesilenia zimowego było co podsłuchiwać. Śmierciożercy, którzy byli tamtego dnia na górze Archanioła Gabriela dostali namacalny dowód, że młody Prince jest kimś... intrygującym. Niektórzy, ci bardziej wnikliwi, nawet próbowali oszacować potencjał magiczny chłopaka co było kompletnie bezskuteczne bez obiektu badań. Jednak Wiliam Prince-Black i jego magia stała się dla śmierciożerców intrygującą zagadką od dnia gdy ją poczuli i zapragnęli ją zgłębić.
- Nie chce brzmieć na cieniasa, ale potrzebujesz nowych ścigających na ostatni mecz. - powiedział Prince opadając na krzesło. Igor uniósł brew bo on jakoś kompletnie przestał analizować strategię na zdobycie Pucharu Quidditcha. To wydawało się kompletnie bez znaczenia, skoro dom Salazara Slytherina najwyraźniej tracił coś o wiele ważniejszego. Potęgę Merlina.

- Nie wracacie? - to było głupie pytanie, bo stan w jakim był Wiliam, a nawet Chris i Septimus jasno im powiedział, że nastolatkowie nie wrócą do Hogwartu.

- Oficjalnie? - zapytał cicho chłopak.

- Wolę prawdę- przyznał siadając na drugim krześle.

- Wątpię. Choć nigdy nic nie wiadomo, prawda? - powiedział siląc się na uśmiech.

- To Twój pokój? - zapytał rozglądając się po bezpłciowym, praktycznie pustym pomieszczeniu.
Poza łóżkiem i stołem przy którym stały cztery krzesła i zimnego kominka nic więcej tu nie było.

- Nie. - padła sucha odpowiedz - Ojciec zgodził się na Waszą... wizytę, ale nie życzył sobie abyście łazili po domu. - przyznał, a jego głos był przepraszający.

- Nie ufa nam. - stwierdził Igor.

- Twój ojciec, wuj i kuzyn chcą mnie zabić, jego pewnie też. No i służą Czarnemu Panu! To raczej zrozumiałe, prawda? - Igor wyprostował się.

Gdyby Will zdawał sobie sprawę jak wiele zmieniło się od rytuału! Jak wielu chciało go widzieć w roli obiektu badawczego, a nie trupa! Ale nie wiedział, a Snape przysiągł, że obedrze ich ze skóry jeśli powiedzą chłopakowi cokolwiek z tego co wiedzą.

Harry Potter i Przekleństwo SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz