Dziedzictwo Merlina Rozdział 28

205 17 0
                                    

Dziedzictwo Merlina

Rozdział 28

Harry uśmiechnął się szeroko jak jego kolejne zaklęcie trafiło w magiczny analizator zaklęć, a po chwili otrzymał informacje zwrotną o specyfikacji wykonanego zaklęcia.

- Twój ojciec jest genialny...- przyznał.

- Poczekaj niech włączą funkcję ataku. Spróbuj zwalczyć własną klątwę! To dopiero jazda...- Septimus puścił do niego oczko. A Harry wyszczerzył zęby. To co stworzył Ksawery Melyflua było milion razy lepsze niż jakiekolwiek gry komputerowe Dudleya, uznał.

- Dzieciaki...- mruknął Dayson kręcąc głową. – ale jak to mówią nie ważne jak ważne, że coraz bliżej celu. Jak dłonie Will? – Wiliam spojrzał na swoje ręce i uśmiechnął się.

- W dalszym ciągu w idealnym stanie. Przecież widzisz...- uniósł ręce ukazując ich idealny stan.

- Z tobą to nigdy nic nie wiadomo. – Burknął pod nosem Mateo. – To teraz coś czego do tej pory nie byłeś w stanie rzucić...

- Co chce?- upewnił się. Wołał uniknąć nieporozumień.

- Taaa próbujemy z Patronusem...- stwierdził Dayson wiedząc czego chce chłopiec.

Wiliam od dnia kiedy zorientował się, że jego pierścienie nie reagują  tak jak wcześniej pragnął spróbować z Patronusem. Jednak Severus obiecał mu, że jeśli zaryzykuje bez nadzoru to obedrze go ze skóry. Dlaczego? Daniel w dalszym ciągu ich straszył, że w każdej chwili może dojść do ataku.  Willi za każdym razem przewracał oczami słysząc te ostrzeżenia, bo gdyby coś miało się dziać, to już dawno by się wydarzyło! Minęło już ponad dwa tygodnie od ostatniego ataku! Od dziewięciu dni bez problemu wykonywali Wymianę Mocy, a przecież Daniel też siał panikę, że tak silne obciążenie energetyczne jakim jest ich łączenie może wywołać atak!

Po sytuacji z barierą też panikowali i nawet nie pozwolili im na wymianę aż do następnego dnia, a szlaban na zaklęcia miną dopiero po dobie od jej wykonania, kiedy nie zauważyli niczego złego. Przewrażliwienie dorosłych szczerze irytowało Wiliama.  Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały nie tylko, że upadek z wieży I konieczność regeneracji jego rdzenia naprawił problem z parzącymi go pierścieniami, ale najwyraźniej koszmar z autodestrukcyjnymi wyładowania jego mocy, które były powikłaniem po zabiegu, poszły w niepamięć jak wyzdrowiał w pełni.

Chęć wyczarowania Patronusa kiełkowała w nim od kilku dni. Zwłaszcza jak widział pięknego pegaza Christophera czy zdumiewającego „Camarata” Septimusa. Był zafascynowany postaciami ich Patronusów i chciał odrobinę połechtać swoje ego ukazując im swojego Patronusa. W końcu też był niesamowity!

Skoro ma pozwolenie nauczyciela... To czemu nie?

Uniósł rękę tłumiąc negatywne i bolesne wspomnienia nim w jego głowie zaczęły pojawiać się te nie liczne radosne wspomnienia. Zamknął oczy by było mu łatwiej je utrzymać.

- No już się tak nie spinaj!- krzyknął Chris, na co Will jedynie uniósł lewą rękę z wyciągniętym środkowym palcem. Ale szczerze był rozbawiony przytykami przyjaciela.

Wykorzystując to uczucie wypowiedział w myślach formułę zaklęcia i uśmiechnął się szeroko jak jego Feniks wystrzelił z jego dłoni. Zrobił piękny lot wokół namiotu nim zniknął w Analizatorze, przyprawiając Wiliama o mdłości.

- Czaderski! – wykrzyknął Chris. Klepiąc go w plecy.

Wiliam spojrzał na niego rozbieganym wzrokiem, mrugając kilkukrotnie w próbie wyostrzenia wzroku.

Harry Potter i Przekleństwo SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz