Dziedzictwo Merlina
Rozdział 17
Severus zaklął widząc Tomasa i Ksawerego jak gdyby nigdy nic rozłożonych na w fotelach w jego salonie.
- Rozgościliśmy się. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko... Wyborna Whisky. – Mruknął Perevelly
- Raczej nie po to rzucam zaklęcia na drzwi, abyście się „rozgaszczali”... Przegiąłeś...
- Dla poprawy humoru zaznaczę, że zajęło mi to całe dwadzieścia minut. Jesteś paranoikiem Severusie.
- Najwyraźniej nie wystarczającym skoro tu się dostaliście. Więc już przeszukaliście moje rzeczy? Takim zachowaniem raczej trudno o sojusz...
- I kto to mówi. W co ty grasz Severusie? – Ksawery podszedł do niego.
- To samo pytanie mógłbym Wam zadać.
- To nasi Synowie są zdani na łaskę i nie łaskę Twojego...
- Ich połączenie jest mi tak samo nie na rękę. Wiliam wcale tego nie potrzebował.
- Nie w ogóle. Kim on jest do cholery! – Warknął Jonas.
- Moim synem. Masz jakieś wątpliwości? Czy może jednak rozpoczęcie Trójkąta nie daje wam wystarczająco dużo dowodów na to kim jest. Może Was to rozczaruje, ale może tego dokonać tylko Pierworodny z Linii Codogana.
- Dobrze wiesz o co pytam...
Severus uśmiechnął się kpiąco. Przywołał teczkę i rzucił ją na stolik.
- Wiesz, gdzie możesz sobie to wsadzić? I jeśli myślisz, że tak łatwo się nas pozbędziesz to grubo się mylisz. – zakpił Perevelly
- Podaję Wam prawdę na tacy, a wy i tak w to nie chcecie uwierzyć. – zapytał szczerze zdziwiony
- Takie bzdury to możesz wciskać Sędziemu. W zasadzie to nawet dobrze to rozegrałeś. To całe utajnienie sprawy, brak ławy przysięgłej, po prostu genialne... Zastanawialiśmy się jakim cudem Tobiasz wybronił nas z Askabanu. A tu proszę... Myślisz, że uwierzymy w to? Spuścizna przodków? Daj spokój... Gdyby tak było to byśmy o tym wiedzieli... Tego nie da się ukryć.
- Dokładnie! To się musiało kiedyś odezwać. Może gdybym to ja go wychował. Może wtedy nauczyłby się jak to uciszyć. Mi się udało. Mojemu ojcu też. To dlaczego on miałby by sobie nie poradzić. Nie potrzebowałby Waszych Synów , a dziedzictwo było by dalej uśpione! I nigdy nie musiałby sięgać do waszego- warknął.
- Czego ty chcesz od naszego dziedzictwa Snape? Nasz status czystości krwi jest tak samo wysoki jak i twój! wręcz bym powiedział, że twój syn lepiej trafić nie mógł. Wiec dlaczego traktujesz nas jakby byli nie godni? Jakbyśmy nie mogli poznać największego sekretu? Gramy do jednej bramki Severusie. Wszyscy chcemy, aby to przeżyli.
- Jeśli Wiliam ma przejść przez Trójkąt to tylko z Nimi. Nikt więcej tego nie pociągnie. Slytherin miał wielu bękartów którzy mogli by w nim to obudzić. Ale tu chodzi o nich. O ich trójkę! Od początku! James nigdy się Wami nie interesował, a przecież nasze rody się znały. James doskonale rozumiał nasze dziedzictwo! A jednak pozwalał na te spotkania. Pozwalał by Harry poznał chłopców. James nie był idiotą jak uważa Dumbledore. On po prostu wiedział, że z tym nie wygra.
- Ty dalej swoje! Po co te kłamstwa? Wiliam to nie Harry. Więc nie wkurzaj mnie dłużej swoimi kłamstwami. – Wściekł się Tomas
- Dlaczego nie chcesz tego przyznać? Aż tak się tego boicie? Mówię wam prawdę. Pokazałem akta. Ich nie można sfałszować...
- Severusie nikt by tego nie sfałszował, ale Ty? Dla swojego dziedzica? Kto go wychował? Nie ty... Nie Dumbledore... Więc kto? Voldemort? To dlatego do niego dołączyłeś?
- Ty siebie słyszysz? Miałbym oddać syna temu...
- Kłaniałeś mu się latami. Więc dlaczego by nie? Może to Ciebie przerosło wychowanie dziedzica.
- Nie wiesz co bredzisz! Voldemort chciał go zabić, złożyć w rytuale. Chciał podnieść rękę na mojego syna nim dziedzictwo by się w nim umocniło. Ale jego plan nie wypalił. Anna o wszystkim się dowiedziała. Och do cholery z Wami. – mruknął uświadamiając sobie, ze co by im nie mówił to oni nie chcą tego słuchać. Nie Będą wierzyć. Łatwiej jest myśleć, że polaczenie chłopaków wyszło przypadkowo, a nie jest ich Przeznaczeniem. Poszedł do gabinetu i wyjął myśloodsiewnie. Przełożył do niej wspomnienia z tej pieruńskiej nocy, gdy porwano Harrego, zdjęcia zaklęcia adopcyjnego i z rozmowy z Syriuszem.
- Proszę, tego to nawet ją nie sfabrykuje! – Warknął do dwóch mężczyzn. Spojrzeli na siebie niepewni.
- Ty nie idziesz?
- Wolałbym raz na zawsze zapomnieć o tamtych wydarzeniach. Więc nie dziękuję, ale proszę możecie się rozgościć i po wspominać dzień kiedy odzyskałem syna. Będzie... intrygująco...
Weszli w wspomnienia niepewni intencji Severusa. A ten jedynie nalał sobie alkoholu do szklanki. Oczekując ich powrotu, a kiedy wrócili nie umieli spojrzeć w oczy Severusa.
- Możesz mnie przekląć Severusie, ale muszę to powiedzieć po raz kolejny. Wiliam to nie Harry. Wiem, że nie możesz sfałszować wspomnień i to co nam pokazałeś to prawda. Jednak ten chłopiec nie jest tym Harrym Potterem którego my znaliśmy. Jego aura magiczna jest inna. Ja się nie mylę. Musiałem poznać jego aurę tamtej nocy, kiedy zdjąłem z niego tarcze. Przecież to było takie oczywiste! Potter umarł pojawił się Wiliam. Obstawiałem, że jakoś oszukaliście Przekleństwo, że adoptowałeś Pottera czy jakiś inny czarnomagiczny rytuał, o którym istnieniu wiecie tylko wy. Więc sprawdziłem go. Dokładnie. O ile nie ma wątpliwości, że Wiliam to Prince z krwi i kości tak przysięgam, że to nie jest to samo dziecko, które znaliśmy. Jego aura... jej struktura jest inna... A tego nie można zmienić zdejmując zaklęcie adopcyjne.
- Potrafisz określić strukturę magiczną aury czarodzieja?
- Jestem łamaczem uroków! Oczywiście, że to potrafię!
- Daniel nie potrafi, a jest jednym z najlepszych Uzdrowicieli w Brytanii. Czym różni się aura Wiliama od Harrego? Jesteś w stanie je porównać czy nie?
- Minęło piętnaście lat ! Nie pamiętam szczegółów. Ale co do jednego to nie mam wątpliwości aura Harrego I Wiliama to dwie różne struktury magiczne!
- Czym się różnią.... Skup się. Musisz coś pamiętać.
- Granice u Wiliama sa rozmyte , praktycznie to jedność jedna wnika w drugą. Za pewne przez moc którą włada. Przenikają przez nią fale czarnomagiczne, choć to już za pewne wina Przekleństwa. U Chrisa I Septimusa też się pojawiły.
- To oczywiste. Dlatego nigdy nie będą w stanie zgłębiać czarnej Magii. Przekleństwo wnika w 5 warstwę i jego moc nigdy nie maleje. Wchodzi w aure magiczną na zawsze.– Powiedział Severus.
- Więc ty też potrafisz odczytywać aury? No popatrz.... U Wiliama to nie jest piątą warstwa. U niego nie jestem w stanie odróżnić żadnej. One są jak jedność.
- Tylko w teorii. Nigdy tego nie potrzebowałem. Ty masz porównanie. Wiesz jak wyglądała aura Harrego jak był mały. Na czym polega różnica?
- Nie ma naturalnej możliwości aby aura się zmieniła aż tak! W trakcie rozwoju dochodzi do zwiększenia liczby warstw. Ale u Wiliama te warstwy przenikają się, mieszają się. Aura Harrego była prosta, każda z warstw odróżniała się. Granice były mocne, nawet bardzo mocne jak na tak małe dziecko. A u Wiliama nie jestem w stanie ich policzyć. Zlewają się w jedno. Jednak nigdy nie analizowałem aury nikogo o tak wysokim potencjale. Może gdybym miał okazję porównać ją z jego aurą przed Przekleństwem...
- Więc twierdzisz, że nie ma możliwości zmiany aury, powiedzmy jej modyfikacji?
- Nie!- Powiedział stanowczo
- A gdyby doszło do uszkodzenia rdzenia w wieku 15 miesięcy? – zapytał Severus zaniepokojony
- Rdzeń się regeneruje, ale.... A zmiana struktury aury... Nie wiem co by się musiało stać.
- Ale załóżmy, że dochodzi do uszkodzenia rdzenia u niemowlaka, w tak młodym wieku rdzeń jest plastyczny wiele razy wykorzystywałem tą zależność , chociażby w terapii Lucasa, dzięki temu wiele Eliksirów wnika w sam środek rdzenia coś co u dorosłych jest niemożliwe, dodając zdolności regeneracyjne mógłby to odbudować. Odtworzyć Rdzeń... Wtedy jego aura też uległa by zmianie... muszę to przegadać z Danielem... Tylko czy byłby w stanie zrobić to samodzielnie? Samoistna regeneracja jest niebezpieczna. Nikt znający się na tym nie zostawiłby dziecka z uszkodzonym rdzeniem samemu sobie. Nie wiem... Wątpię aby wiedzą Daniela sięgała aż tak daleko... Zmienił patronusa, to też powinno być niemożliwe. Nawet po zdjęciu zaklęcia adopcyjnego... A jednak Wiliam to zrobił... Jego patronusem już nie jest jeleń. – Severus niby rozmawiał z mężczyznami, ale tak naprawdę gonił za własnymi myślami i wnioski jakie co chwilę mu się nasuwały wcale go nie uspokajały.
-Więc sugerujesz, że w noc ataku doszło u Harrego do uszkodzenia rdzenia? Że Wiliam to Harry, ale pokonanie Voldemorta uszkodziło jego Rdzeń, przez co zmienił aure? To brzmi jak szaleństwo Severusie! – przerwał jego rozmyślania Wilson
- Dumbledore tak twierdzi. Godzinę temu uważałem to za dobry żart. Niemowlę, które włada taka mocą? Ale to właśnie chce mi wmówić Albus. Błyskawica znikła jak tylko zdjęliśmy zaklęcie adopcyjne. Wiec ktoś ją wyczarował, ktoś pozostawił na nim mgiełkę Avady, była wyczuwalna nawet po tylu latach - Wyjaśnił- Podobno w skutek tamtych wydarzeń doszło do urazu rdzenia. Jednak jakoś mu w to nie wierzę. Zastanawiam się czy Dumbledore mógł w tym maczać palce.
- Mówisz Serio? Myślisz, że to Dumbledore zmienił jego aure?
- Tamtej nocy był chaos. Petunia przejęła opiekę nad chłopcem następnego dnia, nikt ich nie przygotował, nikt ich nie nadzorował. Z dnia na dzień zostali jego opiekunami. Co działo się od 22 do 6 rano? Dumbledore twierdzi, że tego dnia Harry był chory ty też o tym wspominałeś. Dumbledore twierdzi że w wyniku choroby i tego, że widział jak mordują Jamesa i Lily jego magia wybuchła co pokonało Voldemorta, a u Harrego spowodowało uszkodzenie rdzenia. Jednak w Mungo nie ma o tym wzmianki. Żaden uzdrowiciel nie badał dzieciaka. To dziwne... Analizuje to od miesięcy Tomasie. Gdybym zdawał sobie sprawę, że potrafisz oceniać aury... To cholernie żadna umiejętność!
W takich sytuacjach jak w domu Potrerów opiekę nad dzieckiem przejmuje DOS nawet kiedy dziecko po ataku jest zdrowe i tak trafia do Munga na obserwacje. To DOS ustala opiekunów, kontrolują, nadzorują. Nie Dyrektor szkoły. Tamtej nocy to Dumbledore był pierwszy w Dolinie Gobryka, zabrał Harrego nim ktokolwiek zdążył się dowiedzieć. Mógł w tym czasie zrobić co tylko chciał. Tylko nie wiem co dokładnie zrobił.... Jest jeszcze DPPC. Do cholery James był zastępca samego Szefa Aurorów, synem byłego Ministra. Jego syn powinien trafić pod ich ochronę... Ale Dumbledore się wtrącił, a oni mu na to pozwolili... Więc pytanie dlaczego? Teoretycznie nie wiedzą kim jest Wiliam, ale czuję w kościach, że się domyślają. A może wiedzą od początku... Może to tylko ja o niczym nie wiedziałem. Dumbledore... Zdradził mnie... On... Z jakiegoś powodu chciał pozbyć się Williama i Syriusza. Wiedział, że nas nie ma w kraju i zaatakakował. Coś spowodowało jego decyzje. Może moje założenia od początku są błędne.
Jeśli Dumbledore maczał paluchy w jego rdzenny to może nigdy tego nie rozpracować. Muszę ustalić co on dokładnie zrobił, a on nie chce bym się tego dowiedział. Stąd nalot DPCD ba dom Blacka.
Możecie wierzyć lub nie. Wiliam i Harry to to samo dziecko. A Albus mu coś zrobił... Dumbledore boi się go i najwyraźniej boi się, że prawda wyjdzie na jaw. W żaden inny sposób nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego miałby to zrobić. Merlinie wpuściłem cały Zakon do swojego domu!
- W tym momencie musimy skupić się na chłopcach Severusie. Tym bardziej, gdy na chwile obecną Albus stracił stanowisko!- powiedział Wilson odstawiając szklankę. – Spróbuję coś ustalić a pro po rdzenia. Mam dobrego znajomego w Japonii może coś wiedzieć. Ale kurde... Gdyby Dumbledore dopuścił się, aż takiej ingerencji. Przecież to... Cholera, a ja go miałem za potulnego staruszka... Wierzysz w tą historię Syriusza? Może to wyglądało inaczej. Może podmienili dzieciaki później? Wiesz po ataku? Może syn Jamesa wtedy umarł. Może Syriusz ukrył Wiliama u Dumbledora, a on zrobił podmiankę, przy okazji? Nie przepadaliście za sobą, nie? Może zrobił to celowo... Nie był zachwycony, że poślubiłeś Anne... Jego przysięgę zdjął Dumbledore nie Tobiasz...
- Dumbledore jest starszy od ojca. Dlatego to on zdjął przysięgę. Widziałem wspomnienia Syriusza, Tomasie. Nie mam wątpliwości, że James I Lily wychowywali mojego syna, a ja pochowałem ich. Sprawdziłem to od razu... Syriusz nie ma powodu, aby kłamać, a Dumbledore... Dowiedz się ile możesz. Ja ściągnę Daniela. Jeśli to co mówisz o aurze Wiliama jest prawdą... Jeśli Dumbledore celowo usiłował zniszczył jego Rdzeń... Martwię się jaki to będzie miało wpływ na ich przyszłość. Czy Wiliam w ogóle będzie w stanie przeskoczyć dalsze etapy i czy zrobi to prawidłowo. Wątpię, aby po takim czasie dało się uleczyć Rdzeń . On już przystosował się do nowych warunków A osiągnięcie pełnego Trójkąta opiera się tylko na moim synu. Jeśli Dumbledore w jakiś sposób go upośledzić.... kurwa jakby samo w sobie to nie było trudne!
- Myślisz? Kurde przeskoczył pierwszy etap całkiem nieźle, nie? Co prawda nie mogę sobie tego wyobrazić, ale mogło być gorzej... – wyszeptał Ksawery.
- Ale pominął etap inicjacji... Inicjacja u każdego trwała miesiącami! – mruknął Severus- myślałem, że to wina jego stanu, ale teraz? Jeśli jego aura rzeczywiście się zmieniła. Jeśli ty Wilson się nie mylisz to... Cholera on może nie być w stanie ich przeprowadzić przez czwarty próg! A Nawet jeśli jakoś to zrobi co będzie dalej? Jak chłopaki przejmą pałeczkę?
- Nie może być, aż tak źle... No wiesz dla niego to pewnie normalne... znaczy taka struktura rdzenia. On po prostu tak funkcjonuje. Więc...
- Wszystko zaczyna się od fundamentów. A w tym układzie fundamentem jest Wiliam. Jeśli u niego coś się sypnie to nie będzie ratunku.
- Panikujesz Severusie... Moc Wiliama jest duża. Do tego jego przywiązanie do chłopaków jest większe niż zakładaliśmy. Nawet jeśli tamtej nocy doszło do urazu rdzenia. Nie ważne czy przez Dumbledora, czy rzeczywiście młody pokonał Voldemorta dziką magią. Najwyraźniej w niczym mu to nie przeszkadza. Jesteś zmęczony. Do cholery nie spaliśmy... Ja już nawet nie wiem kiedy ostatnio spałem w łóżku! Nie myślimy racjonalnie. Nie możemy od razu zakładać najgorszych scenariuszy.
- Jak na razie to tylko te najgorsze się sprawdzają- Warknął Severus.
- Dlatego to przeanalizujemy, zastanowimy się, nie mówię, że mamy to zignorować, bo temat jest poważny, ale nie dzisiaj. Nie po tym co działo się przez ostatnie godziny. Nic mądrego z tego nie wyjdzie... musimy się wyspać.
- To idźcie ja was nie trzymam. Ja musze pogadać z Danielem- powiedział wstając z fotela.
- Nie radzę- powiedział Melyflua
- A to niby dlaczego?
- Zanim nas tu wpuścił kazał Cię uśpić. W zasadzie wpuścił nas tylko pod warunkiem, że dolejemy Ci nasenny. – przyznał, a Severus zmrużył oczy.
- Wiedziałem, że sami byście tu nie weszli.
- W sumie to dlaczego on ma dostęp do twoich kwater?
- Bo potrzebuje Eliksirów? Zresztą tu nic nie ma. No oprócz tej teczki. Ale nawet tego nikt by nie przeczytał oprócz Was jest zabezpieczona. Gdyby ktoś bez dostępu ją dotknął spłonęłaby. Specjalnie ją tu trzymam. Gdyby coś mi się stało mielibyście wyjaśnienie. A akurat o tym to Daniel doskonale wie.
- Więc ufasz mu bardziej niż nam?
- Jest pieprzonym Uzdrowicielem! Musi takie rzeczy wiedzieć. Do cholery jakby nie wiedział, a wykryłby u chłopaków Czarci Kryształ to już na bank czekałby nas Askaban! Wie tyle ile musi, tak samo jak i Wy. Cholera... Czarci Kryształ też wchodzi w Rdzeń nie pomyślałem... Merlinie pewnie dlatego zareagował aż tak gwałtownie na leczenie jakiemu poddali do w św. Ricie!
- Przestań! Na Merlina Severusie przestań! Czarci Kryształ wyleczył co miał wyleczyć. Młody się po tym pozbierał nie? Więc błagam nie doszukuj się gówna tam gdzie go nie ma! – Ksawery ze zmęczeniem spojrzał Na Snape’a – Prześpij się. Daniel zostawił dla ciebie eliksir. Nawet jak do niego pójdziesz to i tak Cię oleje. Był tak wkurzony jak nas tu zobaczył, że serio nawet nie próbuj... Rano się za to zabierzemy. Dziewczyny mają świstoklik na 16 więc będziemy mieli czas.
- Mam swoje więc możesz to zachować dla siebie.
- My mamy swoje, ta jest dla Ciebie. Mówię poważnie Severusie odeśpij póki możesz. W tym stanie łatwo o błędy...
- Ja ich nie popełniam.- zapewnił i sugestywnie za pomocą zaklęcia otworzył drzwi.
Ooo
Poczuł ciepły oddech na swoim policzku. Otworzył oczy i krzyknął. Zerwał się w próbie ucieczki, wpadając na nocny stolik upadając razem z nim na podłogę. Jęknął z bólu próbując się pozbierać się z podłogi, ale zaplątał się w jakiś kapel. Otworzył oczy rozumiejąc, że to kroplówka.
- Mugolskie gówno- Warknął wściekle za to szarpiąc, aby się tego pozbyć. Ostry piekący ból zabrał mu dech.
- Cholera Willi, dzisiaj zmieniłem wkucie! – wrzasnął Swinss, próbując powstrzymać szamoczącego się nastolatka.
- Uspokój się! – powiedział ostro nie mogąc sobie z nim poradzić. Wiliam dopiero po chwili znieruchomiał, walcząc o wyrównanie oddechu. Skoro Swinss tu był to raczej to nie był ktoś kogo powinien się obawiać, prawda? Przeszło mu przez myśl. Opadł bezsilnie na podłogę.
- Kto to był? – w końcu z siebie wydusił. Zaciskając mocno oczy, licząc że to pomoże mu uspokoić zawroty głowy i mdłości.
- To mama Septimusa. Spokojnie... Prosiłem, aby dała Ci spokój...- zamilkł jakby na kogoś patrzył, ale Wiliam nie zamierzał nawet sprawdzać na kogo. Nawet kiedy leżał z zamkniętymi oczami, czuł że podłoga wiruje.
- Zawroty głowy? – Zapytał Swinss
- Ahy- mruknął słabo...
- Wili nie zrywaj połączenia!. Serio tego potrzebujesz. Oni też. Więc już ich nie wywalaj Oki? Już jest dobrze. Nie zrobisz im krzywdy. Przełamaliście pierwszy próg. To się samo zatrzyma jak się wyrównacie. Wiem co mówię, zaufaj mi... Słyszysz?
Wiliam z trudem uniósł się na kolanach odtrącając dłoń uzdrowiciela, który próbował mu pomóc. W uszach mu piszczało, a za chwilę poczuł kwas w ustach. Bolesne torsje zaczęły szarpać jego słabym ciałem.
- Psia mać Willi... Jesteś gorszy od osła wiesz? – mruknął Swinss pomagając Wiliamowi.
Wlał w jego gardło eliksir, jego gorycz była okropna i chłopak z trudem go przełknął, ale jakimś cudem zahamowało to mdłości, a gdy one ustały stwierdził, że równie dobrze może się przespać. Zignorował to co do niego mówił Uzdrowiciel.
Gdy kolejny raz otworzył oczy, musiał je szybko zamknąć gdy światło boleśnie go oślepiło. Jęknął osłaniając oczy.
- Wiliam? Przygasiłem światło...- ostrożnie uchylił powiekę i rzeczywiście w pomieszczeniu panował przyjemny półmrok.
- Dzięki- uśmiechnął się słabo do dziadka, a Tobiasz mruknął do niego z delikatnym uśmiechem.
- Gdzie tata? – zapytał z obawą. Nie chciał się podnosić. W głowie ponownie mu wirowało. Jednak wątpił, aby Severus ukrywał się gdzieś po za zasięgiem jego wzroku.
- Śpi. – padła spokojna odpowiedź.
- Oh... to dobrze...- mruknął zamykając oczy. To naprawdę była dobra wiadomość.
- To dobrze, bo cię nie rozszarpie?
- Był już zmęczony...
- Ma z tobą masę roboty. Mógłbyś już wyzdrowieć. Przynajmniej dla niego wiesz? W tym tępię padnie na zawał przed czterdziestką...- powiedział spokojnie Tobiasz ścisnął drobną dłoń, a Zielone oczy spojrzały na niego przepraszająco.
- Nie zrywaj połączenia Willi. Pozwól im na to. Im też by się przydało parę godzin snu z połączeniem. To wam wszystkim wyjdzie na dobre. Eliksirami tego nie opanujemy. Słyszysz? Pozwól Magii działać, ona chce waszego dobra, ale musisz pozwolić jej działać.
Zielone spojrzenie przez chwilę obserwowało twarz Tobiasza. On nic nie rozumiał... Zamknął oczy zapadając w sen. To zawsze dobry sposób na ucieczkę.
- WILIAM!- wrzasnął próbując wybudzić nastolatka. Jednak ten już go nie słyszał lub co była bardziej prawdopodobne nie chciał go słuchać.
- Ty mały uparciuchu- Warknął pod nosem Tobiasz. Przejechał palcami po włosach w irytacji rozglądając się po Sali. Christopher spał, a po jego stroni spływał pot. Gorączkował od poranka i Tobiasz miał wątpliwości jak długo jeszcze wytrzyma uzyskując tylko namiastki ich połączenia. Septimus za to bezradnie siedział na łóżku. Blady i zmęczony ciągłymi próbami. Zapętlali się. Teraz kiedy wydawało się, że idą w dobrą stronę. Wszystko szlak trafiał...
- Nie ufa im. Oni się nie znają. Są za młodzi. Nikt nie inicjował Trójkąta przed ukończeniem szkoły. Żaden nigdy nie nosił pierścieni. Zawsze czekali, aż je zdejmą. Kasander był najmłodszy gdy zaczął, a i tak miał już dwadzieścia lat. To nie może się udać...- powiedział z przerażeniem. Nagle statystyki Trójkąta go przeraziły 20% to mało bardzo mało. Popatrzył pełen przerażenia na pozostałych dorosłych.
- Przeszli pierwszy próg. – powiedział Tomas jakby to miało być ich nadzieją.
- Niektórzy polegali na szóstym Tomasie- szepnął bezradnie. – Dziewięć prób tylko dwie się udały. Eksaliaszowi się udało przez przypadek. Zrobił to przez przypadek rozumiesz? Podążał zgodnie z instynktem, miał wiernych przyjaciół, praktycznie razem się wychowali, znali się jak mało kto. I byli dorośli! Gdy próbował to powtórzyć. Trójkąt zabił jego syna. Trzydziestoletniego mężczyznę, nie chłopca... Z Kasandrem był ostrożniejszy. Obserwował go... Pomimo tego, że Kasander z Zenobiuszem wydawali się dobrani idealnie nie mogli dobrać trzeciego. Rozumiesz dwóch pasowało, ale trzeci... czterech, rozumiecie? Zabili czterech... Kasander zaczął popadać w Szaleństwo. Po śmierci czwartego nie jadł i nie pił przez kilka tygodni. Załamał się, a przy życiu utrzymywała go tylko magia. Pełna bez pierścieni... Gdyby Zenobiusz nie sprzeciwił się Eksaliaszowi. Gdyby nie przyprowadził Gorgoniusza... Sprowadził Gorgoniusza i dopiero to zaczęło działać.
- Był półkrwi...- mruknął Jonas
- Był Sierotą. Chłopcem bez dziedzictwa... Krukonem... A jednak... Był przyjacielem Kasandra. Poznali się tu w Hogwarcie. Przez siedem lat byli nie rozłączni. Dziedzic Merlina, wnuk Eksaliasza, Slizgon z krwi i kości i Krukon. Eksaliszasz nigdy nie dowiedział się jak doszło do ich przyjaźni. Jakim cudem dwóch chłopców z tak różnych środowisk się zaprzyjaźniło. Było mu to nie po nosie. Nawet próbował zabić Gorgoniusza, aby nie psuł Kasandra, aby przerwać tą dziwną przyjaźń. On nie chciał kogoś takiego w Trójkącie, bez dziedzictwa. To miało być tylko dla wybranych. Eksaliasz miał szalony plan uczynić przez Trójkąt coś w rodzaju rodziny królewskiej. Coś czego byle czarodziej nie może zrozumieć. A jednak Kasander przeprowadził Gorgoniusza przez wszystkie etapy. Bo mu ufał! Rozumiecie? Ufał mu na tyle, aby pozwolić Gorgoniuszowi władać swoją mocą, dotknąć jej, zrozumieć. Magia to najcenniejsze co mamy, a powierzenie jej w czyjeś ręce to cholernie trudne. Wymaga zaufania... A Wiliam im nie ufa. Nie zna ich. Jakim cudem nie zabili się tamtej nocy? To powinno być nie możliwe... Powinno się skończyć za nim się zaczęło...- mruknął opadając na krzesło zrezygnowany. Nie wiedząc co ma z tym zrobić... jak może zmusić Wiliama do aż takiego oddania innym chłopcom? Spojrzał na Septimusa, który był przytomny od kilku godzin. Był silny... za silny dla Wiliama. Gdy słabł wytwarzali połączenie. Już nawet nie musieli się dotykać. Zresztą chodziło tylko o uleczenie. To nie jest próg. To nie wymaga od nich maksimum mocy. Tylko delikatne złączenie, aby ich magię mogły współgrać. Nad resztą mogli by pracować później... Podszedł do Septimusa, unosząc jego twarz. Był przerażony... Bał się... I nie ufał... Nie ufał Wiliamowi... On też nie chciał się poddać...
- Musisz odpuścić. Nie atakuj go...
- Nie atakuje! – wyszeptał łamiącym się głosem.
- Nie naumyślnie, ale jednak to robisz. Chcesz łączenia, wiesz aż za dobrze co będzie jeśli tego nie zrobicie. Zaczynasz panikować synu. A to nie jest dobre. Uspokój myśli... znasz Oklumencje prawda? Ojciec na pewno Cię tego uczył . Wycisz umysł, Pozwól Wiliamowi przejąć kontrolę. Niech mu się wydaje, że to on rozdaje karty, rozumiesz? Jeśli jego magia wyczuje, że to on jest silniejszy to to pociągnie, ale jeśli wyczuje, że teraz to ty rządzisz będzie Cię zwalczał. On nie wyrzuca was naumyślnie. On się boi. Boi się was. Boi się wam zaufać. Ma wiele tajemnic których wy nie znacie. Był zraniony przez tych, którym kiedyś ufał. Powierzenie komuś swojej Magii nie jest łatwe. A w jego wypadku to sto razy trudniejsze. Ale jednak jakimś cudem przeszliście pierwszy próg. Jakoś zwalczył wasze poddanie, więc i teraz spróbuję to pociągnąć. Ale on jest przerażony. Mieliście za mało czasu, aby się poznać... Więc ulegnij mu. Spróbuj, chociaż spróbuj...
- Jakbym usiłował dotknąć zranione zwierzę...- bardziej stwierdził niż zapytał. Tobiasz kiwnął głową.
- Dokładnie. – potwierdził Tobiasz.
- A może ich Pan stąd zabrać? Stresują mnie- wyszeptał wręcz niedosłyszalnie czerwieniąc się. Jednak Tobiasz go usłyszał, zresztą reszta też. Septimus mimowolnie się skulił gdy spotkał wzrok matki, ale na szczęście nikt nie próbował dyskutować. Gdy Tobiasz także postanowił wyjść Septimus złapał go za rękę.
- Pan może zostać- mruknął. Tobiasz wrócił na swoje krzesło, obserwując chłopca.
- Tęsknisz za dziadkiem prawda? – powiedział spokojnie. Odwrócenie uwagi jest zawsze dobre, gdy umysł zaczyna panikować.
- Jest wściekły na tatę, na mnie... Szkoda gadać...
- Trzeba przyznać, że umie się gniewać. Do mnie też się nie odzywa. Za Willa...- mruknął
- To dlaczego nie powiesz mu prawdy- Tobiasz wyprostował się ze jak struna.
- Prawdy?
- Prawdy. – potwierdził Septimus spoglądając na Wiliama.
- Chyba nie rozumiem.- Skłamał bez zająknięcia Tobiasz.
- Pierwszego dnia, kiedy miał z nami zajęcia ojciec zwracał się do niego po nazwisku. Czesto nie zwracał na to uwagi. Ojciec w końcu odpuścił i zaczął wołać go po imieniu. No wiesz stwierdził, że... Raczej w domu nie zwracałeś się do niego „Panie Prince” tata uznał, że nie jest przyzwyczajony... Ale to było dziwne... Któregoś dnia w trakcie zajęć z ojcem, wie Pan w labiryncie krzyknąłem jego imię. Nie zareagował. – zaczął wyjaśniać.- W pierwszej chwili myślałem, że mnie nie słyszał. Ale zacząłem go obserwować. Jakby zamyślony, zajęty on nie reagował ani na imię ani na nazwisko. Tak... Tak jakby to nie było imię do którego jest przyzwyczajony. Kolejnego dnia trochę go poszedłem. Wyczułem moment w labiryncie. Kiedy był bardzo zajęty, kiedy był rozproszony. Krzyknąłem aby uważał na kąślibombę użyłem prostego sformułowania „Potter padnij” no i uchylił się. On... Kiedy się zorientował co zrobił...
- Powiedział Wam? – zapytał Tobiasz.
- Nie rozmawialiśmy o tym oficjalnie. No wiesz... Ja wiem, ty wiesz, ale głośno o tym nie gadamy.
- Christopher też wie?
- On... Chris od początku nie wierzył w te Wasze historie. I to przez ciebie ...
- Przeze mnie?
- Tak.
- A co ja takiego zrobiłem?- zdziwił się Tobiasz
- Chris po prostu nie wierzył byś wychował wnuka za naszymi plecami. Chris może i jest momentami gburowaty i zachowuje się jak idiota, ale ma dobrą intuicję i umie obserwować ludzi. Nauczyłem się mu wierzyć, gdy mówi, że „coś mu się wydaje”. Może to geny Lofrenców? No on odpoczątku twierdził, że Willi to Potter, a ta szopką jest po to by zapewnić mu bezpieczeństwo... I... No uznaliśmy, że to jego tajemnica i nie powinniśmy zmuszać go do wyjawiania nam prawdy. Każdy ma prawo do tajemnic. A później... A później już nic nie musieliśmy sobie mówić by się zrozumieć. - przyznał Septimus. Tobiasz milczał dłuższą chwilę. Myśląc o słowach chłopca.
- Tamtej nocy.... To powierzenie siebie drugiemu człowiekowi. Powierzyliście siebie Wiliamowi. Chociaż Mieliście świadomość, że on ma tajemnice. Że wszyscy macie coś co chcielibyście przed sobą ukryć. Jednak to zrobiliście. Zaryzykowaliście własnym życiem, aby pomóc chłopcu którego nie znacie. Wiesz o czym to świadczy?
- Że jesteśmy kretynami...
- Że jesteście sobie Przeznaczeni. Czasem nie trzeba się znać by się rozumieć. Baliście się? – Septimus pokręcił bezradnie głową.
- Wtedy wydawało się to słuszne! Ale skąd miałem wiedzieć, że tak się tworzy Trójkąt! Nikt nam tego nie tłumaczył!
- Nikt z nas tego nie zrozumie Septimusie... Możemy się starać... Doradzać... Ale tak naprawdę Nikt z nas tego nie zrozumie. Coś Was do siebie ciągnie. Chociaż się nie znacie.
- Willi jest jak pieprzony magnes! Szkoda, że my na niego tak nie działamy... Może by przestał. To zaczyna boleć. Dosłownie. Wcześniej jak zrywał połączenie to byłem wkurzony, ale to już zaczyna boleć. Jakby robił to specjalnie.
- Spójrz na niego. Czy wygląda jakby miał dość siły walczyć? Naumyślnie się was pozbywać?
- To właśnie robi. – Burknął zadąsany Septimus.
- Bo się boi. Jest przerażony. W tej chwili jego siła magiczną jest o wiele wiele większą niż fizyczna. Już z nią nie może sobie poradzić. Omal go nie zabiła. A na dokładkę ma Was. I nie zgodzę się z tym, że go do Was nie ciągnie. Dlaczego wszedł do Chrisa? Wiedział, że bariera może go wyczerpać. Wiedział o tym doskonale bo już raz to przerabiał, a jednak zaryzykował. Choć ledwo stał na nogach...
- Bo jest kretynem- mruknął ze złością Septimus.
- Powiedziałbym, że to było lekkomyślne. Tak samo lekkomyślne jak wasze zachowanie. On czuł, że musi z nim porozmawiać. Błagał o to ojca. Jednak my uznaliśmy, że to za wcześnie, że wasza potrzeba oddawania mu siebie jest za silna. Że znów wpadniecie w ten chory amok. Nie ufaliśmy mu... I to był nasz błąd. Bo gdybyśmy mu na to pozwolili nie wykorzystałby tak fatalnej sytuacji. Mało tego jestem więcej niż pewien, że nawet by do niej nie doszło. On czuł, że musi to przerwać. Że musi Was obudzić. Choć pewnie nie rozumiał co się dzieje. I tu wracamy do Eksaliasza. Mu nikt nie przeszkadzał, tworzył Trójkąt na własnych zasadach. Na podstawie intuicji i zaufaniu do pozostałej dwójki. I wy musicie tak działać. Musicie robić to co podpowiada wam serce...
- Teraz to mam ochotę strzelić mu w ten pusty łeb. – Tobiasz wyprostował się na krześle obserwując nastolatka.
- To to zrób...
- No chyba Pan sobie żartuje.- pokręcił głową Septimus.
- Dlaczego miałbym żartować? Jeśli to by miało go otrzeźwić na tyle, aby przestał, to to zrób.
- To i tak nic nie da. Jestem taki wściekły! O Merlinie...- schował głowę w dłoniach. – Może z tą oklumecją to nie jest taki zły pomysł? – zapytał po chwili.
- Nie wiem Septimusie. Mogę tylko spróbować Ci doradzić. Nie wiem czy to zadziała. Nie wiem czy to strach przed Wami Go hamuje, czy po prostu jest przerażony, że może was skrzywdzić. Nie wiem czy to co mu mówię on jest w stanie usłyszeć. Jest słaby. Bardzo słaby...
- Mówił coś...
- Tak. Dwa zdania. Jego strach przed ojcem jest zdumiewająco silny...
- Martwi się o niego. To nie jest strach...
- A skąd to wiesz? – zapytał Tobiasz spokojnie.
- Nie wiem... po prostu to wiem.
- Właśnie... Rozumiesz go. I zrozumiesz też to dlaczego was odrzuca. Ale musisz uspokoić własne obawy. Jako jedyny możesz nad tym zapanować. Uspokój swoje myśli, swoje obawy, a może wtedy uda Ci się zrozumieć jego na tyle, aby pomóc mu nad nimi zapanować. Musicie zaufać sobie nawzajem.
- On ma komu ufać... Ma przyjaciół. To dlatego Severus zabrał go na Grimmaund Plance. Wierzył, że obecność przyjaciół wystarczy by zakończył to co zaczęło się między nami dziać- Burknął Septimus- Nie jestem idiotą. Zauważyliście, że zaczynamy się dogadywać i dlatego nas rozdzieliliście. Zabraliście go do prawdziwych przyjaciół...
- Willi może i tęskni za przyjaciółmi. Ale to nic nie zmienia między Wami. To Wasza spuścizna. To wasze zadanie... To od początku chodziło tylko o Was. Ale to pewnie Was hamuje. Ty boisz się zaufać jemu, a on tobie. Nie znacie się za dobrze, a stworzyliście magiczny związek oparty na zaufaniu. Poczekaj chwile...
- Gdzie Pan idzie?
- Zaraz wrócę... – mruknął starszy mężczyzna. Nastolatek opadł na poduszki, patrząc bezmyślnie na sufit, a gdy Tobiasz wrócił spojrzał niepewnie na to co trzyma w dłoni.
- Wiesz kto jest na tym zdjęciu?- zapytał senior.
- To ja, Chris i...- Jego oczy powędrowały do Wiliama.
- To mały Harry Potter. Syn Jamesa I Lily. Adoptowali go, na prośbę mojej synowej Chwilę po narodzinach. Chciała go chronić. To długa historia, ale prawdziwa. Wiliam jest Harrym. Macie rację, czuliście to od początku. I nie ważne co byśmy Wam nie mówili jakie byśmy historie nie zmyślali Wy za pewne i tak wiedzielibyście, że kłamiemy. Miał przyjaciół, miał swoje życie i wszystko stracił. To nie było by dla niego łatwe nawet bez Przekleństwa i Trójkąta. Nie ma nawet czasu, aby przeżyć na spokojnie te emocje. Aby zamknąć tamten rozdział. Bo już tworzy kolejny z Wami. A właściwie to go kontynuuje. Wy się znaliście. Dawno temu. Choć nie powinniście. Gdyby był Nasz od początku Wasza znajomość nie była by dziwną. Ale był synem Pottera, a mimo to coś sprawiło, że Wasi ojcowie zawiązali sojusz. Potter poradziłby sobie z przepowiednia bez nich. Wcale nie potrzebował kontaktu z twoim ojcem i Tomasem. A jednak coś, jakaś magiczna siła ich powiązała. Wiesz co to musi być?
- Przeznaczenie- padła cicha odpowiedź.
- Dokładnie. Nie rozumieliśmy tego. Dopóki twój ojciec nie pokazał nam tego zdjęcia. My nie wiedzieliśmy, że kiedyś się znaliście. A Wy nie wiedzieliście kim jest Wiliam. Jednak teraz to wszystko staje się jasne. To jest Wasze Przeznaczenie. Już teraz wiemy, że co byśmy nie robili to wszystko miało się wydarzyć. Dlaczego? Tego nie wiemy. Ale jeśli to Przeznaczenie Was wybrało...
- To nas po prowadzi... Do czasu, aż nie zrobimy tego czego chce...- wyszeptał Septimus z obawą
- Dokładnie...
- Mamy pokonać Voldemorta...
- Tego nie wiemy...
- Zawsze chodziło o Czarnego Maga...
- Być może... Ale teraz musicie pomóc sobie nawzajem. Będąc na granicy życia i śmierci to nawet Przeznaczenie Wam nie pomoże.
- Ale daje nadzieję...- padła spokojna cicha odpowiedź
Ooo
Autor:
Najtrudniejszy rozdział jaki napisałam. Wyjawienie prawdy o Potterze w żaden sposób mi nie pasował. Były wersje z dramatami, pretensjami, ale jakoś mi to nie pasowało.
Dajcie znać co myślicie. Ktoś kiedyś powiedział , że komentarze karmią wenę.... Coś w tym jest! Więc do dzieła jeśli opowiadanie wam się podoba.
Do usłyszenia!
AJM
CZYTASZ
Harry Potter i Przekleństwo Salazara
FanfictionHarry zostaje porwany i otruty przez Lorda Voldemorta. Jedynym ratunkiem jest zdjęcie zaklęcia adopcyjnego, które ujawnia, że jest synem Severusa Snapa i Anny Black, młodszej siostry Syriusza. Jak poradzi sobie z nową rzeczywistością? Czy uda mu się...