Dziedzictwo Merlina Rozdział 51

142 13 0
                                    


Dziedzictwo Merlina

Rozdział 51

- Na gacie pieprzonego Merlina! - sapnął Christopher z oszołomieniem patrząc na wielki kamienny posąg Salazara Slytherina.

William zrobił krok do przodu, a Septimus zatrzymał go.

- Poczekaj bracie... Musimy to przeanalizować, zastanowić się, dowiedzieć się jakim cudem to coś gada!

- Raczej nie dowiemy się niczego stojąc tutaj, prawda? - zauważył - Nie zabijesz nas, prawda? - krzyknął patrząc w górę na posąg, ale on jakby zamilkł.

William zasępił się. Nie myśląc wiele podszedł do posągu i wykorzystując nierówności w posągu zaczął się wspinać w górę.

- Willi! Zejdź baranie! To pieprzony Salazar Slytherin! Mniej człowieku choć krztynę szacunku! - upomniał go Septimus.

- A co ja, po grobie mu chodzę? To głaz! Gadający głaz! Pierdziele, magia jest wspaniała! - krzyknął stając pewnie na nosie posągu, by ręką dotknąć powiek i oka - Mruknął byś jeszcze raz. co? - zaproponował z fascynacją obserwując strukturę kamienia.

- Spadniesz, skręcisz kark, a nas Snape przerobi na składniki eliksiru! - wrzasnął Septimus.

Usta posągu poruszyły się nagle. „Nie ośmieliłbym się ruszyć Moich i Swoich Dziedziców", a wydobyty z niego głos był donośny, rozchodzący się hukiem po komnacie. William wrzasnął, gdy ruch kamiennych ust spowodował poruszenie nosa. Zsunął się po kamieniu zahaczając dłonią o jakiś wystający ostry kamień, przez co zsuwając się pobrudził posąg swoją krwią. Zatrzymał się na koniuszku rzeźbionej brody. Septimus i Christopher podbiegli do niego pomagając mu wstać.

- Mówiłem! Kiedy Wy, głąby ostatnie, zaczniecie słuchać mojego głosu rozsądku? - chwycił dłoń Williama rzucając na nią szybkie zaklęcie opatrujące - Spadamy. Zaklęcia Jacka na pewno to wykryły. Znowu będą się pienić... Chris, idziemy!

- Nie! - sprzeciwił się obserwując posąg. Palcem starł z kamienia krew Williama, rozprowadzając ją między swoimi - Krew ma znaczenie! - powiedział pewnie patrząc na chłopaków - To nam wpajają od zawsze, nie? Krew ma znaczenie! Czystość krwi ma znaczenie! Merlin miał w dupie to! Dla niego mugol, półkrwi i czystokrwisty niczym się nie różnili. Dla Merlina ważny był człowiek. Wierzył, że każda istota żyjąca zasługuje na szacunek. Ale dla tego tu... czystość krwi miała znaczenie... Jedne drzwi otwiera wężomowa. Pierwszy test pochodzenia, tylko potomkowie Salazara potrafią mówić językiem węży i do tego tylko pierworodni, jak pokazuje przypadek Aleksa! Ale Timi! Tom Riddle otworzył Komnatę Tajemnic, a jak wszyscy wiemy jego krew nie jest czysta. Nie znalazł wejścia do Sali, bo pewnie tak jak Ty skupiał się na głowach węży. Ignorując tego o to tu czterometrowego gościa... - chwycił jeden z ostrzejszych kamieni i wbił w swoje przedramię z mimowolnym jękiem bólu pozwalając, by krew zaczęła skapywać na głaz.

- Tobie rozum odjęło?! - wrzasnął Septimus dopadając do jego ręki, oczyszczając ranę i opatrując rękę przyjaciela - No debilizm w najczystszej postaci! Może się wdać zakażenie! Tu jest brudnooo...

- Nie gadaj, tylko daj dowód Wielkiemu Salazarowi, że Twoja krew jest nieskazitelnie czysta - uniósł ostry kamień podając go Septimusowi.

- Zabierz to ode mnie! - warknął Septimus i zaklęciem naciął nadgarstek by później pozwolić na jej swobodne skapywaniu na głaz - Jesteś czarodziejem, Christopherze! Mógłbyś się zachowywać jak na czarodzieja i dobrze wychowanego młodego człowieka przystało! - warknął zasklepiając ranę, a później z rozczarowaniem spojrzał na kamień - No... to chyba nie działa... - uznał.

Harry Potter i Przekleństwo SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz