Dziedzictwo Merlina Rozdział 30

211 16 0
                                    

Dziedzictwo Merlina

Rozdział 30

Severus wszedł do sypialni syna w jego kwaterach. Chłopak leżał zwinięty w kłębek. Nie odzywał się za wiele od wczorajszego wieczoru.
- Porozmawiamy? – zaproponował Severus.
Nic.
Jakby go nie słyszał.

- Wiliam... Zachowanie Rona... Zdajesz sobie sprawę z tego do czego mogło dojść? Co on chciał zrobić? Co by było jakby mu się udało? Dlaczego się nie broniłeś! Will naprawdę było by dobrze, gdybyś z nas wysłuchał... Dzieciaku porozmawiaj ze mną...

Nic. Nastolatek jedynie zacisnął mocniej oczy.

~oOo~

- Żyjesz Prince!- Malfoy klepną go w plecy jakby byli najlepszymi kumplami na świecie.

Harry poczuł jak krew zaczyna mu szumieć w ustach. Wyszedł z Wielkiej Sali szybkim sztywnym krokiem. A po chwili wypluwał zawartość swojego żołądka do toalety.

Jak to możliwe, że ten, którego miał za brata zdradził go, aż tak okropnie, a wsparcie otrzymywał od swojego wroga? Merlinie jak do tego doszło?
Czuł odrazę do siebie, Rona i wszystkich dookoła.
O ironio świadomość tego, że Ron chciał go podstępem wepchnąć w łapska Dumbledora dobiła go bardziej niż świadomość, że wypchnął go z wieży. Bo tamto zdarzenie można było uznać za „wypadek” pod wpływem emocji, jednak to co stało się w łazience...

Ron był przygotowany. Chciał go porwać. Nie zastanawiając się nad wszystkimi konsekwencjami takiego czynu!

Wiliam nie potrafił pogodzić się z faktem, że Ron w rzeczywistości był nieobliczalny...

~oOo~

- Przykro mi Will... Naprawdę staram się zrozumieć, że byliście przyjaciółmi od pierwszego roku. Sporo razem przeżyliście... Ale działania Ronalda. To w jak okropnie niebezpiecznej sytuacji życiowej jesteś teraz ty i chłopcy... To jego zasługa... To on odpowiada za wszystko. To on omal nie przyczynił się do śmierci Syriusza.

Will załzawionymi oczami spojrzał na pergamin z donosem. Nie musiał nawet sprawdzać by wiedzieć, że napisał go Ron...
Popatrzył tępym wzrokiem na Tobiasza.
Nie wiedział co ma na to powiedzieć.

~oOo~

Uczucie zdrady jest zdecydowanie najgorszym z jakim musiał się zmierzyć przez ostatnie lata. W jakiś dziwny I chory sposób potrafił sobie radzić z nienawiścią, obrzydzeniem czy złością jakimi atakował go Ron. Jednak poczucie tak jawnej zdrady zniszczyła go kompletnie.
- Musiałeś za nim iść do łazienki? Zrobiłeś to specjalnie! Specjalnie! Ty oślizgły..., przebiegła Ślizgońska kupo gówna! – wrzasnęła zapłakana Hermiona.
Wiliam uniósł głowę, patrząc w jej brązowe zapuchnięte oczy. Wyrażające czyste obrzydzenie. Tak jakby to Wiliam próbował zabić Rona... Tak jakby to Wiliam nosił przy sobie niewiadomego pochodzenia świstoklik. Tak jakby to on odpowiadał za tą całą masakrę. A nie Ron...
Tego dnia Ron Weaslay został oficjalnie wydalony ze szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogward.
A Wiliam zrozumiał, że to co trzymało go przy nadziei przez ostatnie miesiące, to dlaczego chciał wrócić do szkoły przestało istnieć. Nie miał już przyjaciół nie miał już nikogo z dawnego życia. Te wszystkie lata zostały pogrzebane wraz z decyzją Minerwy McGonagall. Na którą nie miał żadnego wpływu...
Ostatni łącznik z jego dawnym życiem został zniszczony już na zawsze I czuł się z tym tak jakby jutra miało by już nie być...

~oOo~

- Przepraszam! Nie mogę... – wyszeptał zrywając się z łóżka w dormitorium Slytherinu.
- Nie wiem... Nie umiem...- przyznał. Patrząc przepraszająco na chłopaków.
Coś w ich Wymianie Mocy się mocno poknociło. I za cholerę nie umiał tego naprawić...

Harry Potter i Przekleństwo SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz