Dziedzictwo Merlina Rozdział 13

252 20 5
                                    

Dziedzictwo Merlina

Rozdział 13

Severus pogłaskał włosy syna nim spojrzał na Syriusza z wściekłością.
- Zostawiłem go z tobą dwukrotnie! I dwukrotnie zawaliłeś sprawę...
- Merlinie długo będziesz mi to wypominał! Zresztą co ma mu się stać skoro napoiłeś go eliksirem! Do jutra się nie obudzi.
- Z tobą to nigdy nic nie wiadomo...- Burknął Severus przewracając oczami.- Ale skorzystaj z okazji, że śpi i podaj mu dwie dawki odżywczego! Znowu zaczyna marnieć.
- Wypił dzisiaj trzy porcje – mruknął Syriusz, a Severus spojrzał na niego zdziwiony.
- Możesz mieć mnie za nieodpowiedzialnego durnia, ale mam oczy widzę co się z nim dzieje. Dolewałem do coli i plombowałem butelki. Chyba się nie połapał...- mruknął.
- No i brawo! W końcu twój kretyńskie zwyczaj platania figli na coś się przydał. Ale i tak jeszcze jedna dawka koło północy krzywdy mu nie zrobi...- mruknął przecierając oczy ze zmęczeniem.
- Nie wiem czy to dobry Pomysł byście obydwaj tam jechali.
- Z jednym z nas starzec nie porozmawia. Wchciał widzieć także Wiliama, ale udało mi się go przekonać, że młody jest zbyt słaby na tak dalekie podróże.
- Może właśnie on Powinien tam pojechać...
- Najpierw muszę się upewnić, czy on w rzeczywistości zna się na łamaniu magicznych związków!  Nie mogę ryzykować... – mruknął- Ale Ty! Masz o niego dbać, jasne?
- jak słońce... Zero zabawy, zero śmiechu, powaga do bólu... – Burknął.
- Nie kpij sobie ze mnie...
- To mój szczeniak! Oddałbym za niego życie! – Warknął zirytowany Syriusz.
- Nie chcę byś oddawał za niego życie. Masz przypilnować by jadł i nie opuścił murów tego domu! A to o wiele trudniejsze niż rzucenie się pod zabijającą klątwę...- mruknął. Odwrócił się z zamiarem opuszczenia pokoju.
- Ej Snape... To było nawet zabawne! – krzyknął za nim Syriusz.
- Nie żartowałem ty durny kundlu...
~oOo~
Ronald obudziły dzikie wrzaski. Zerwał się z łóżka tak samo ja Fred I Georg. I czym prędzej zbiegli na dół. Gdzie krzyki były najgłośniejsze.
- Nie Albusie! Oddałem Ci dwadzieścia lat życia! To dzięki mnie Zakon nie zginą i to dzięki mnie miałeś szanse planować cokolwiek! Co w zamian otrzymałem! Zdradziłeś mnie!
- Severusie Uspokój się! To nie ja podałem Aurorom informacje gdzie jest Will! Jest dla mnie jak wnuk! Nie zrobiłbym tego! – sprzeciwił się Albus.
- Powinienem Cię zabić! Wszystkie problemu jakie spotkały mnie w życiu to twoja pieprzona wina! Ares zbieraj się!- wrzasnął.
- Severusie...
- Nie Albusie! Powiedziałem raz i nie będę powtarzał. Macie godzinę na opuszczenie mojego domu! I ciesz się, że ją dostałeś! Bo moja łaskawość wynika tylko z troski o dzieci, które tu przebywają! – wrzasną- Chciałeś wojny? To brawo Albusie. Będziesz ją miał. – zagroził. Złapał Aresa za kraj piżamy i aktywował świstoklik.
Ron w oszołomieniu spojrzał na wszystkich dorosłych.
- Co się stało? – zapytał.
- Nie teraz Ron. Musimy... Musimy jak najszybciej opuścić mury tego domu.- powiedział jego ojciec. Spoglądając z Furią na Albusa.
Ron nie rozumiał powagi sytuacji. W sumie po co siać tyle zamętu? Przez jednego chudego nastolatka? No Serio. Ministerstwo nie zrobi mu krzywdy! Chcą tak jak I oni pokonać Voldemorta. Skoro Harry mógł walczyć to dlaczego ten laluś nie może? On ma chociaż Dziedzictwo Merlina w zanadrzu! Harry nie miał nic...
Rano zadowolony z całego zamieszania pałaszował śniadanie w Wielkiej Sali. W sumie to był zadowolony, że Dyrektor pozwolił im tu przybyć.
Hedwiga przyfrunęła do niego z najnowszym numerem Proroka i dopiero wtedy zrozumiał pełną skalę tego co uczynił.
„Seryjny Morderca Syriusz Black pochwycony! Jeszcze dziś zostanie wykonany wyrok...”
Hermiona pisnęła przerażona.
- Jaki wyrok Miona...- zapytał przestraszony.
- Ron za ucieczkę z Askabanu jest tylko jedna kara... Pocałunek Dementora... – I wybuchła płaczem. 
Ron patrzył w gazetę z niedowierzaniem. Przecież Syriusz mówił, że Prince pracuje nad jego sprawą! Że dostał Azyl na Węgrzech! A później uświadomił sobie, że to nic nie zmienia. Bo Brytyjskie Ministerstwo od roku odrzucało apelacje Syriusza... A Syriusz zamiast na Węgrzech był w Londynie... Oczywiście dla tego lalusiowatego Księciunia! Gdyby nie ten...  Ron zacisnął wściekle pięści.
Dyrektor na pewno coś wymyśli. Przecież nie dopuści do zgładzenia tak kluczowego członka Zakonu, prawda?
Nie było o co się martwić... Uznał kończąc swoją jajecznicę.
~oOo~
Do Harrego w pierwszej kolejności dotarł tępy ból głowy. Z trudem uchylił powieki i zmrużył je przez intensywność lampy. I jęknął ponownie...
- Spokojnie Panie Prince... Jesteś bezpieczny... – Usłyszał obcy głos i otępienie od razu go opuściło. Z przerażeniem spojrzał na obcego mężczyznę.
- Gdzie...- zachrypiał. Spróbował się podnieść ale okazało się to nie możliwe. Jego ciało było przywiązane do łóżka.
- Spokojnie dziecko...- powiedział mężczyzna w białym fartuchu. – Tak jak mówiłem jesteś bezpieczny. Przebywasz w szpitalu świętej Rity. Nazywam się Rutherford Poke i jestem twoim lekarzem prowadzącym.
- Ale...- wychrypiał niedowierzając. – Gdzie mój ojciec! Puśćcie mnie do cholery! – krzyknął
- Wiliamie postaraj się zapanować nad nerwami. To nie jest dla Ciebie dobre- Upomniał go Poke.
- Jak mam się uspokoić jak nie wiem, gdzie jestem! – krzyknął szarpiąc boleśnie rękami.
- Najwyraźniej za szybko pozwoliliśmy Ci się wybudzić- mruknął Uzdrowiciel bardziej do siebie niż do niego.
Gorzki smak usypiającego był ostatnim co zapamiętał.
~oOo~
Popołudniowe specjalne wydanie Proroka Ron przechwycił w locie. Rozpostarł gazetę i od razu ujrzał zdjęcie Syriusza.
„Węgierski Minister Magii interweniuje w Sprawę Syriusza Blacka”
„ Sprawa Pana Syriusza Blacka jest naszym Prirorytetem od miesięcy. Jest niewinny co zostało udowodnione przed Węgierską Ławą przysięgłą i dlatego uzyskał Patronat naszego kraju. Brytyjskie Ministerstwo łamie prawa swoich obywateli. Zgłosiliśmy sprawę do Międzynarodowego Czarodziejskiego Trybunału Sprawiedliwości i ufamy, że to powstrzymać szaleńcze zapędy Ministerstwa.”- powiedział nam Xavier Lumfor prawnik Pana Black.
„Według informacji uzyskanych przez Reportera Proroka egzekucja została wstrzymana dzięki Patronatowi Węgierskiego Ministerstwa”.
Ron odetchnął z ulgą, Hermiona uściskała go i płakała w jego ramię z ulgi. Syriusz był bezpieczny. Od tego dnia „Prorok” codziennie publikował poranny i wieczorne wydanie informacji. A jego nakłady schodziły szybciej niż ciepłe bułeczki.
~oOo~
6 sierpnia 1996 r.
„ Mój klient nigdy nie został pozbawiony praw do opieki nad małoletnim. Przyjął pomóc Departamentu Opieki Społecznej w wierze, że to pomoże jego podopiecznemu! Miał wszelkie prawo zrezygnować z tej pomocy w chwili gdy uznał ją za szkodliwą.
DOS zdecydowało się na użycie szkodliwego dla chłopca zaklęcia, wbrew woli ojca chłopca i niezgodnie z zaleceniami lekarza prowadzącego. Prawny opiekun w tym wypadku z obawy o zdrowie chłopca postanowił zrezygnować z pomocy Ministerialnej Instytucji. Miał do tego pełne prawo. To, że do dnia dzisiejszego musi tłumaczyć się z tej decyzji wydaje się kompletnym nieporozumieniem. I powinno zbudzić ogólne zastanowienie nad funkcjonowaniem i szerokim zakresem władzy jaki posiada ta instytucja. Nie na darmo w przepisach DOSu są wyszczególnione Artykuły, które pomagają w klasyfikowaniu małoletnich objętych pomocą DOSu.
Wobec małoletniego jak i jego rodziny zostały złamane wszystkie możliwe prawa. Zamiast pomocy, zafundowano im najgorszy koszmar”- poinformował prawnik Rodziny Prince.
8 Sierpnia 1996r.
„Szef Biura Aurorskiego z zarzutami prokuratorskimi za bezprawne zdjęcie zaklęcia Fidelius z rezydencji Rodziny Black i zatrzymanie małoletniego  Wiliama Prince.”
09 Sierpnia 1996r.
„Ministerstwo do dnia dzisiejszego nie wyjawiło miejsca przetrzymywania małoletniego W. Prince’a (lat 16) powołując się na jego dobro i na skrupulatną analizę stanu prawnego jego opiekunów.
Sędzia Nicolas Flans,  który jest opiekunem sprawy zapewnił nas, że małoletni jest bezpieczny i zapewniono mu wszelką potrzebną pomoc medyczną i psychologiczną.
Sędzia wnosi o uspokojenie emocji i zapewnia, że podejmowane decyzje są kierowane dobrem chłopca.
„Pośpiech w tak delikatnej sprawie jest nie wskazany. Dobro małoletniego jest moim priorytetem. Rozumiem zdenerwowanie bliskich. Jednak ta sprawa ma wiele niewiadomych, które należy wyjaśnić nim będę miał pewność, że bezpieczeństwu i życiu chłopca nic nie zagraża.” – poinformował Sędzia Flans Reportera naszej gazety.
Międzynarodowy Czarodziejski Trybunał Sprawiedliwości żąda wyjaśnień w trybie natychmiastowym i zaznacza, że bacznie obserwuje poczynania podjęte przez struktury Ministerstwa”
11 Sierpnia 1996 r.
„ Szokujące wyniki wyborów. Dotychczasowy lider Hubertus McGonagall po za podium. Amons Diggory wygrywa wybory w pierwszej turze. Przewaga była druzgocącą...”
- Zadowolony? – Ignacius Perevelly spojrzał na Amonsa z lekko uniesione brwią.
- Wasza pomoc była ogromnym wsparciem...- zapewnił nowy Minister Magii.
- Nie kpij... Bez Nas nie miałeś szans. Jednak spokojnie. To nie nasza piaskownica i tak długo jak nie będziesz wchodził na naszą my nie będziemy zgłaszać.... obiekcji. Wiesz czego chcemy. Chłopcy mają mieć zapewnione bezpieczeństwo, a Willi ma wrócić do domu. Natychmiast.- Amons zmrużył oczy, po czym kiwnął głową.
12 sierpnia 1996
„ Pierwsza decyzje Nowego Ministra Magii zapowiada duże zmiany w strukturach Ministerstwa.
Szefem Biura Aurorskiego zostaje Ksawery Morfeusz Meluflua”
12 sierpnia 1996 wydanie Popołudniowe.
„Daniel McGonall przywrócony na stanowisko Głównego Uzdrowiciela Świętego Mungo”
Severus, Tobiasz i Daniel przemierzali korytarze małego, prywatnego szpitala wschodniej części Irlandii.
- Mieli chociaż dość przyzwoitości by w rzeczywistości zadbać o godne warunki...- mruknął Tobiasz. Severus zacisnął mocniej usta. On w przeciwieństwie do ojca nie miał aż takiej nadziei. Szczerze wątpił by tak mały szpital miał pojęcie jak opiekować się dzieckiem po Przekleństwem Salazara, Czarcim Krysztale i w trakcie Inicjacji Trójkąta Merlinowskiego. Tego było za dużo.
Uzdrowiciel już na wstępie poinformował ich, że stan chłopca jest poważny. I transport w obecnej chwili jest nie możliwy.
A gdy dwóch Aurorów wpuściło ich do Sali w której leżał Wiliam Severus aż zrobił krok w tył.
- Oparzenia nie ulegają gojeniu. Wdał się ogólny stan zapalny, regenerowaliśmy nerwy, ale uszkodzenia pogłębiały się i postępowały z godziny na godzinę -  relacjonował Uzdrowiciel Poen- Od drugiej doby wyczerpujemy go magicznie za pomocą zaklęcia. Zwiększyliśmy podaż kaloryczną od piątej doby,  gdy utracił 5% masy ciała. Nawadniamy go mugolskimi kroplówkami, stan zapalny leczymy antybiotykami. Szczerze wątpię by było coś co można było zrobić lepiej... – mruknął Uzdrowiciel.
Daniel McGonall zmiażdżył go wzrokiem.
- Nie trzeba było się wpierdalać...- warknął.
13 sierpnia 1996r.
„ Były Minister Magii Hubertus McGonagall z zarzutami prokuratorskimi”
Pamiętasz nasza rozmowę piętnaście  lat temu Hurbertusie?- zapytał Tobiasz pochylając się nad byłym Ministrem Magii. – Tą w dniu, gdy chciałeś wysłać mojego syna Dementorom na śniadanie... Pamiętasz co Ci wtedy poradziłem? Chyba odrobinę zapomniałeś...
- nie jesteście ponad prawem...- Warknął McGonagall.
- To my jesteśmy prawem... To my poświęciliśmy swoje życie na budowę struktur prawnych! Ministrowie przychodzą i odchodzą, ale my nie ulegamy zmianie... Chyba nie do końca byłeś dobrym Ministrem Skoro tego nie zrozumiałeś. Lub... Naprawdę uwierzyłeś, że Albus ma dość zdolności i ludzi by się nam sprzeciwstawić. Popełniłeś błąd Hubertusie. Cholernie poważny błąd. Moich dzieci się nie tyka. Już kiedyś Ci to powiedziałem... Szkoda, że nie przyswoiłeś tej wiedzy tak jak powinieneś.
- Jednak nie byłeś w stanie powstrzymać procesu. Nie byłeś w stanie obronić wnuka przed DOS... – Tobiasz prychnął.
- Nie masz dzieci prawda? Minerwa odeszła... Zostałeś sam... Ale wiesz coś Ci powiem. Coś czego nauczyłem się przez lata bycia ojcem. Dzieci by zrozumieć zasady panujące w życiu muszą się potknąć. Tą farsę sądową mogłem skończyć nim się zaczęła. Ale Willi jest dzieckiem, sporo musiał się nauczyć. Severusowi też szło słabo w byciu ojcem. Prowadziłem ich. Miałem to pod kontrolą. I szło nam całkiem nieźle. Ale jakiś Diabeł kazał Ci wejść do rezydencji Blacków... I wszystko zaprzepaścić.
Przyznaje nawet ją nie przewidziałem, że można być aż tak głupim. Nie sądziłem, że Albus zaryzykuje aż tak otwartą wrogością. Przyznaje popełniłem błąd. Nawet mi się zdarza....
Przyjdzie mi za to drogo zapłacić. Jednak Ty Hubertusie zrekompensujesz mi wszystkie straty. A zwłaszcza to co uczyniłeś z moim wnukiem. Bo chłopiec był nietykalny.- uniósł różdżkę leniwie. Prawie od niechcenia. I wypowiedział pierwszą klątwę.
Po zamkniętym pomieszczeniu rozbrzmiał krzyk bólu. Nawet jeśli ktoś go usłyszał nikt się tym nie zainteresował.
14 sierpnia 1996r.
„ Szokująca Decyzja Ministra Edukacji. Albus Dumbledore usunięty ze stanowiska Dyrektora Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Na chwile obecną jego stanowisko obejmie Minerwa McGonagall.
Skrzydło szpitalne w szkole Magii i Czarodziejstwa było ciche. Severus drżącą dłonią dotykał obandażowanych dłoni syna. Klatka piersiowa chłopca unosiła się z trudem i Severus doskonale zdawał sobie sprawę, że bez osłony oddech chłopca byłby jeszcze cięższy. Mijały godziny, a Oni coraz bliżej byli końca. I nie mieli pojęcia co mają robić. Jak mu pomóc.
Stanęli pod ścianą. Ci idioci z św. Rity podawali mu zbyt silne Eliksiry. Zbyt silne dla dziecka, które było uleczone „Czarcim Kryształem”. I teraz... Teraz tylko cud był w stanie uratować Williego.
- Synu...- poczuł dłoń na swoim ramieniu. Uniósł głowę w poczuciu kompletnej beznadziei.
- Nie mogę go znowu stracić... – wyszeptał. Nawet nie miał siły na utrzymywanie maski. Wiedział, że wygląda dokładnie tak jak się czuł. Bezradnie i pokonany. 
- Nie dopuszczę do tego. Jeszcze kilka godzin. Eliksir Życia będzie gotów do północy. Jeszcze tylko kilka godzin Willi...- wyszeptał. – Tym razem Was nie zawiodę, synu. Nie tym razem... 
~oOo~
Lord Voldemort klasną w dłonie. Patrząc z uśmiechem na stos gazet.
-  Osiem dni tyle zmian... Chyba się zdenerwowali...- mruknął Czarny Pan.- Bardzo dobrze. Skupią się na Ministerstwie.
- Panie...
- Wiesz jakie masz zadanie. Zdrajcy mają mnie błagać o wybaczenie. A chłopcy zawisnął na Placu Gabryjella. A wówczas... Cały Magiczny świat zrozumie, że nikt po za mną nie ma dość Mocy by nad nimi Panować. Dziedzictwo Merlina upada Lucjuszu... Już nie długo... A teraz... Zajmijmy czymś nowego Ministra i Szefa Aurorów przecież nie mogą się nudzić. I tak daliśmy im kilka dni wolnego...
~oOo~
- Willi? – dobiegło do niego ciche pytanie. Jakby ktoś wcale nie był pewien czy chce go obudzić. Otworzył oczy niepewnie, a jego ręką automatycznie uniosła się do góry.

- Ciii zabiją nas jak się dowiedzą, że tu jesteśmy. – zmrużył oczy nie widząc kto stoi obok niego.

- Willi... Nie dajesz rady... Oni... Nawet dorośli tracą nadzieję. Musimy... musimy spróbować naszym sposobem Chochliku,  słyszysz Postaraj się dobra? Nie chcemy abyś nam tu umarł-  wymamrotał Septimus

- Kurwa Timi ty to jak walniesz to ja pierdole!

- No a co miałem powiedzieć! Słyszałeś co mówili? Nawet Oni już szykują się na najgorsze! Lepiej, aby wiedział, że musi się postarać! Nie? Zresztą to Ty kazałeś mi do niego gadać!

- Mój pomysł nie opierał się na tym abyś go uświadamiał, że zaraz wykituje do cholery.

- Sam mówiłeś, że nie kontaktuje! To co za różnica co do niego mówię.  

- Och Zamknij się! Błagam – Warknął Chris przeczesując swoje włosy.

- A jeśli nie zadziała? To głupie!

- Chociaż spróbujemy...

- To Ciebie dręczą wyrzuty sumienia. Po cholerę na niego wsiadłeś? Co on Ci zrobił? Od początku miałeś do niego wąty, a teraz wyrzuty sumienia Cię gryzą, a ja jak zwykle mam za ciebie świecić oczami! 

- Jak się boisz to spadaj.

- Sam nie dasz rady. Nigdy we dwóch to nie wychodziło.

- To chociaż będę wiedział, że miałem jaja aby spróbować.

- Albo zabijesz go szybciej.

- Pamiętasz co wtedy mówili? Że pobudziliśmy jego magię nie? To może teraz ją pobudzimy do uleczenia! Robiliśmy już to Tim! Wiemy jakie to uczucie! Cholera ja naprawdę wierzę, że ta moc. To co nas do siebie ciągnie nas nie skrzywdzi. A może jest na tyle silna, że go uleczy. On umiera Tim. Dorośli nie wiedzą co robić... Ja... Ja nie chce by on umarł. Ok? Lubię tego gnoma!

- Albo kurwa pobudzimy ją bardziej i pikawa mu stanie. Będziemy mieć krew na rękach.

- I tak stanie. Oni już nie wiedzą co robić. Kurwa Stary oni już mu rurkę przez nos wsadzili, aby go karmić. To chore!  Ile jeszcze wytrzyma? Dwie, trzy godziny cholera Septimus .Oni i tak nas zajadą za to, że ich uśpiłeś.

- To ty mi kazałeś!

- Sam bym to zrobił jakbym umiał i wcale bym Cię nie prosił. Minęło dziesięć minut. Nie zostało wiele czasu. Wchodzisz w to czy nie?

- A jeśli nas pociągnie?

- A co on topielec do cholery? Wszyscy robią szum jaką to wielką moc mamy mieć. To może wystarczy.

- Ja tam nie czuje, aby była jakaś wielka.

- Ja też nie... Ale...

- Dobra róbmy to. Mam w ciebie pierwszy walnąć zaklęciem?

- Sam siebie walnij.

- No to jak ?

- Nie wiem...

- Kazałeś mi tu przyjść. Uśpić dorosłych i dalej nie wiesz co robić?

- Myślałem, że Ty będziesz wiedział.

- Ja pierdole co za debil.

- Sam jesteś debil. Ja chociaż próbuję.- Nagle obaj poskoczyli gdy ręką nie przytomnego chłopaka uniosła się , a za chwilę opadła znów na łóżko. Spojrzeli na siebie z przestrachem i odrobiną nadziei.

- Willi! O Ja pierdacze patrz to już działa! – ucieszył się Septimus

- Septimus jeszcze nic nie zrobiłeś kretynie... – Burknął Chris

– Willi zrób to co wtedy. Pamiętasz? – Zawołał z żalem Chris, ale odpowiedziała mu cisza. –  Chochliku pioruński jak mam dożywotnio biegać milion kółek wokół jeziora to niech to będzie chociaż z jakiegoś konkretnego zajebiście dobrego powodu. Willi kurwa! – wrzasnął uderzając leżącego chłopaka.

- Nie bij go do cholery- Septimus złapał dłoń Chrisa nim zdążyła opaść na chłopaka. I wtedy to poczuli. To co przed wyjazdem ze szkoły. Cokolwiek to było nie bali się.

To było tylko ich. Pragnęli jej. To było to czego chcieli. Czego szukali. Ich magia. I wiedzieli, że nikt inny tego nie zabierze. Jak w amoku złapali bladą chuda rękę i trwali w tym.

Trzy moce. Różne jak każdy z nich. A jednocześnie pasujące do siebie jak nic innego na świecie.

I nagle się urwało. Tak samo jak nagle się pojawiło. Ale nie było jak wtedy gdy ich połączenie zostawało gwałtownie zrywane przez dorosłych.  Było łagodne, spokojne i delikatne. Nie czuli ani żalu, ani złości. Po prostu skończyło się i wiedzieli, że zrobili to co powinni.

- Miałem rację. Ja cię sole czujesz to? Znikło. Przestało tak dusić. Willi ty mały gnomie! – wykrzyknął uradowany Chris

- On się nie obudził...- wyszeptał Septimus, Chris spoważniał i spojrzał na kolegę.

- Ale czujesz to nie? Czujesz różnice, to działało...- powiedział spanikowany

- A jeśli tylko na nas? On nie wygląda lepiej. Chyba powinien nie? Skoro nas puściło to chyba cokolwiek to było uznało, że tyle wystarczy. Ja czuje się lepiej, ty najwyraźniej też, a on...

- Wyssaliśmy z niego energię? To chcesz powiedzieć?

- Nie wiem Chris. Nie wiem co my zrobiliśmy.  Jeszcze żyje. Willi? – zapytał ostrożnie. Nic zero odzewu. Nie pojawiło się magiczne uzdrowienie, ani nic czego oczekiwali. Wiliam w dalszym ciągu leżał nie przytomny nieświadomy tego co się wokół niego dzieje. Złapał dłoń chłopaka z nadzieją, że to powróci. Nawet nie pytał o zgodę, gdy Złapał dłoń Chrisa. Nic. Pusto. Ich magia nie zadziałała. Chris wyrwał swoją dłoń odsuwając się od łóżka po omacku. Przewrócił się na krześle, które musiało stać gdzieś po środku Sali.

W przerażającej ciszy zapanował głośny huk. Rozbłysły światła, a z fotela zerwał się Severus, chwiejąc się na nogach. Dosłownie kilka minut później z gabinetu pielęgniarki wyłonił się Daniel.

- Co Wy tu robicie? Merlinie dochodzi północ. Jak...- Mruknął próbując odgonić sen.

- On nie umrze! – wrzasnął zrywając się na nogi Chris jakby podjęcie tej decyzji zależało od nich– On nie może umrzeć.

-  Christopher!- Daniel zrobił krok w stronę nastolatka, ale on zatrzymał go jednym swoim zaklęciem.

- On nie może umrzeć do cholery! Nie I koniec. Ten mały wkurwiający gnom ma żyć.  Nie może...- upadł na kolana, a spokój który poczuł zaledwie kilka minut wcześniej odszedł w nie pamięć. Pierścienie Chrisa rozpaliły się na bordowo czego nawet nie poczuł. Był przerażony. Panicznie przerażony tym co zrobili, a jeszcze bardziej tym czego najwyraźniej nie mogli zrobić.

~oOo~
Moi drodzy!
Nie wytrzymałam! Miał być Rozdział co drugi dzień, ale łapcie dzisiaj! Czekam na komentarze!
Pozdrawiam,
AJM











Harry Potter i Przekleństwo SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz