Dziedzictwo Merlina Rozdział 9

253 24 0
                                    

Dziedzictwo Merlina

Rozdział 9

Harry dobiegł na trzecie piętro spóźniony o czym poinformował go rycerz strzegący wejście do ich kwater. Chłopiec przez chwilę starał się uspokoić oddech nim wypowiedział hasło, a portret go wpuścił.
- Złapałeś minusa u Panny Davis...-  poinformował go Christopher.
- Gdzie ona jest?- zapytał.
- Magluje Septimusa... – mruknął blondyn i wrócił do czytania książki.
- Przychodziła tu wcześniej?
- Każda sobota godzina jedenasta.- usłyszał odpowiedź.
- I czego chce? – zapytał Wiliam.
- Miałeś z nią przesłuchanie, prawda?
- No tak...
- To dokładnie tego samego. Pod pozorem rozmowy wyciąga informacje z tą różnicą, że teraz nie ma sędziego co by ją ograniczał. Wredny babsztyl.
- Szlak...
- Ty i tak masz łatwiej...
- Niby dlaczego?
- Bo twoim nie udowodniono, że podali Ci Przekleństwo. W ich ocenie jesteś przypadkiem Artykułu 4. My nie mieliśmy tyle szczęścia...
- Słucham? Nie wiem o czym mówisz...
- Artykuł 4- Opieką DOS nad małoletnim, który padł ofiarą przestępstwa.- odpowiedział blondyn.
- A wy?
- Artykuł 1- Nadzór nad małoletnim potencjalnie niebezpiecznym...- Warknął blondyn.
- Uznali Was za niebezpiecznych?
- Może jesteśmy niebezpieczni? – powiedział blondyn odkładając książkę najwyraźniej porzucając pomysł dalszego udawania, że czyta.
- Dlaczego? Znaczy...
- Różnica między nami polega na tym, że my wypiliśmy Przekleństwo dobrowolnie ty podobno nie...- Wiliam  tylko chwilę analizował jego słowa nim zrozumiał, że Chris nie wierzy w całą historyjkę o porwaniu Wiliama.
- W sumie to mają rację...- powiedział ostro Will. – Wy, nie musieliście tego pić.
- Ty też...- odparował blondyn.
- Wybacz mając zatkane usta i nos trudno było tego nie przełknąć...- odpowiedział zirytowany. Chris obserwował go chwilę.
- Wybacz Chochliku, ale znam twojego Dziadka. Nie ma skrupułów. Zrobił to naumyślnie. Pewnie bał się, że synalek obedrze go ze skóry i wymyślił tą całą farsę...
- Jeśli wierzysz w to co mówisz znaczy, że nie znasz go w ogóle...- Burknął Wiliam. 
- A może to Ty go nie znasz, Chochliku?
- Odwal się w końcu co? Najlepiej by było jakbyś udawał, że mnie nie widzisz...- poradził mu Wiliam.
- Nie da się nie zauważać tak irytującej osoby.
- A co ja ci kurwa robię? – Warknął.
- Sam fakt, że żyjesz wystarczy...- Chris podniósł się z fotela, a Wiliam jedynie prychnął pod nosem.
- Uwierz mi na słowo, że ja Ciebie też nie miałem ochoty poznawać.
- To trzeba było siedzieć na dupie w pałacyku, Księciuniu...
- A dlaczego ty nie siedziałeś?  Serio Chris twoje pretensje do całego świata gówno mnie obchodzą. Mam dość własnych problemów i jeśli liczysz, że dam się sprowokować jak piętro wyżej jest Urzędniczka Ministerstwa to grubo się mylisz. – odpowiedział siląc się na spokój.
- On ma rację Chris...- usłyszeli cichy głos Septimusa. – Powyzywamy się później, ona... Musimy na nią uważać Panowie...

~oOo~

- Dzięki...- usłyszał Wiliam. Podniósł głowę i spojrzał na Septimusa zdziwiony.
- Niby za co mi dziękujesz?
- Że nie dałeś mu się sprowokować. – wyjaśnił Septimus.
- Nie jestem idiotą...- Burknął.
- On też nie jest. Po prostu no... Dużo się dzieje, nie?
- U każdego z nas dużo się dzieje. Ja go nie obrażam z byle powodu.
- Lubi Cię... I to go wkurza...
- Raczej nie znamy się na tyle by się „lubić”.
- Może powiem inaczej. Wyobrażaliśmy sobie ciebie inaczej. Jak dowiedzieliśmy się, że syn Severusa żyje spodziewaliśmy się Prince’a z krwi i kości. A nie...
- A nie co?- Warknął
- No nie ciebie... – Wiliam zmrużył oczy niezadowolony.
- A co ze mną jest nie tak? – zapytał. Choć doskonale wiedział o co chodzi Septimusowi.
- Nie obrażaj się. Po prostu... No wiesz twój ojciec i Tobiasz są bardzo do siebie podobni... To ich spojrzenie mrożące krew w żyłach. No... spodziewaliśmy się nastoletniej wersji ich...- Wiliam spiorunował go wzrokiem, na co Septimus wybuchł śmiechem.
- No więc ile masz lat według biologicznego rozwoju? – zapytał zaciekawiony Septimus
- Słucham?- zapytał zdziwiony.
- „Spowolniony rozwój fizyczny, spowodowany wysokim potencjałem urodzeniowym”  tak to nazywają Medycy. No wiesz czarodzieje ogólnie starzeją się wolniej od mugoli, nie? Średnia długość życia Mugola to 70-80 lat. Czarodzieje podwajają ten wiek. Ale u Ciebie to poszło po bandzie... – wyjaśnił Septimus. Wiliam kilka razy mrugnął nim uznał wypowiedz chłopaka za czystą ciekawość niż za próbę obrazy.
- Nie wiem. Nie zastanawiałem się nad tym. Ojciec pocieszył mnie, że to wina genów Blacków...- przyznał. Septimus pokiwał głową.
- Taaa połączenie dwóch dziedzictw Kasandra musiało dać taki skutek uboczny.
Wiliam zmrużył oczy nie rozumiejąc o czym mówi, ale postanowił nie dopytywać. Nie chciał by wydało się jak mało wie o rodowodzie Princeów i Blacków. I uznał, że musi to nadrobić bo najwyraźniej Melyflua nie był jak Ron, który nie zwracał uwagi na historię Świata Magii.
- W drugiej klasie zwolniono nas szybciej z zajęć – zaczął opowiadać. Severus chciał aby poznał lepiej chłopaków i czuł, że musi im opowiedzieć coś o sobie nim oni zaczną mu ufać na tyle, aby zaczęli mówić o sobie.
- Dziadek miał być w pracy do czternastej- zaczął przeinaczać fakty z swojego życia. – Nie chciałem tyle czasu czekać na niego na szkolnej świetlicy i uznałem, że pójdę na piechotę. Nie spodziewałem się, że to aż tak daleko. Po drodze zatrzymała mnie mugolska policja. Uznali mnie za czterolatka! – pokręcił głową na irracjonalność tego wspomnienia. – Dziadek był wściekły. – przyznał. Po latach całą tą sytuacją wydawała się zabawna I liczył na to, że drugi nastolatek będzie tym rozbawiony.
Jednak Septimus zmrużył oczy jakby coś zawzięcie analizował.
- O jakiej szkole ty mówisz?
- Mugolskiej, nie?
- Chodziłeś do mugolskiej szkoły?
- A wy nie? – Septimus mrugnął kilkukrotnie w oszołomieniu.
- Chwila bo nie ogarniam. Tobiasz wysłał Cię do mugoslkiej szkoły ?
- Podstawówki... później już uczyłem się w domu. – doprecyzował kłamstwo ustalone z mężczyznami.
- Nie wierzę...
- Ale w co?
- Tobiasz nie zapisałby wnuka do mugolskiej szkoły! – Wiliam uśmiechnął się szeroko.
- Pomstował na ten pomysł każdego ranka. Jednak Ojciec był nieugięty. Twierdził, że za dużo czasu spędzam z skrzatami i potrzebuje kontaktu z rówieśnikami.- Septimus mrugnął kilka razy nim się odezwał.
- Farciarz! Nasi zamiast wpaść na tak genialny pomysł, zrobili nam rodzeństwo!
Wiliam nie mógł nic poradzić na szczery wybuch rozbawienia.

~oOo~

- Gdzie się podziewałeś Wiliamie?- padło pierwsze pytanie z ust Panny Davis.
- Byłem u ojca... Według moich informacji nie mam zakazu spotykania się z nim. I raczej nie powinienem się z tego tłumaczyć.
- Nie każe Ci się tłumaczyć. Tylko pytam. – powiedziała spokojnie, a Wiliam przewrócił oczami.
- Jak się czujesz? Martwiłam się o ciebie.
- Nie ma Pani o kogo się martwić?
- Jesteś moim podopiecznym Will. Odpowiadam za twoje zdrowie. To oczywiste, że się martwiłam.
Wiliam uniósł głowę nie próbując ukrywać rozdrażnienia.
- Strasznie dużo osób odpowiada za moje zdrowie.
- Tak się dzieje, gdy dorośli opiekunowie nie wypełniają swoich obowiązków tak jak należy. Jesteś dzieckiem. Obowiązkiem twojego dziadka i ojca było zapewnienie Ci bezpieczeństwa.
- Akurat w tej sprawie są cholernie skrupulatni. – zauważył.
- Will, nie musisz ich bronić. Zostałeś porwany, torturowany i otruty. Ich obowiązkiem było uniknięcie tej sytuacji.
- Gdybym nie opuścił osłon to nic takiego by się nie wydarzyło- zauważył.
- Dopuścili do skrajnie niebezpiecznej sytuacji. Zdawali sobie sprawę jak niebezpieczne zaczynają się czasy. Jak niebezpieczne są ich.... Profesje i jak wielu wrogów mają. A pomimo tego nie dołożyli wszelkich starań byś był bezpieczny. Żadne dziecko nie powinno być narażone na klątwę Cruciatusa, a według analizy Medycznej rzucono na ciebie ją czterokrotnie! Przekleństwo Salazara przelewa skalę goryczy jak czytam co Cię spotkało.
- To co mnie spotkało nie jest winą ani ojca, ani dziadka. – Warknął.
- Są zaklęcia ochronne dla dzieci oparte na krwi. Spokojnie mogli ich na tobie użyć. A jednak się na to nie zdecydowali. Czy to nie jest niedopilnowanie Wiliamie?
- A czy Pani chciałaby chodzić na okrągło z narzuconym zaklęciem? Bo ja nie.
- W tej chwili masz na sobie trzy uroki Wiliamie. Czy Odczuwasz je? Nie. Dla ciebie nic by się nie zmieniło. A oni byli by wstanie Ci pomóc znacznie szybciej. Być może na tyle szybko by uniknąć otrucia.- Wiliam zmrużył oczy w niezadowoleniu.
- Tego nie wiemy...- powiedział w końcu. Ale zastanawiał się o jakich zaklęcia ona mówi. Musiał porozmawiać o tym z Severusem.
- Jak znosisz pierścienie? – Wiliam spojrzał na swoje dłonie. Przywykł już do nich, ale gdzieś głęboko czuł nadal żal.

- Najwyraźniej tego potrzebowałem... – odezwał się w końcu.

- Twój uzdrowiciel też tak twierdzi. Patrząc na ciebie wydaje się, że miał stuprocentową rację. Wyglądasz dużo zdrowiej, a to dopiero kilka dni. Nie jesteś zły?

- Byłem... chyba każdy na moim miejscu by był. Była by pani szczęśliwa jakby ktoś ograniczył pani moc do zaledwie kilku zaklęć? Jednak powoli zaczynam sobie z tym radzić.

- Więc już operujesz kilkoma zaklęciami?

- Kilka to zbyt wielkie słowo. Dwa. Nie ma fajerwerków. – Spróbował zażartować.

- Nie jest tak jak po założeniu pierwszych ?

- Byłoby to już historyczne wydarzenie. Podobno nie można założyć trzech.

- Nigdy nie było takiej potrzeby. Nie jest powiedziane, że nie można.- ramiona Wiliama spięły się mocno. Co ona sugeruje? Czy próbowała go wystraszyć?

- Jednak wydaje się, że podwójna para przyniosła Ci ulgę. Prawda?

- W rzeczywistości tak jest. – odpowiedział siląc się na pewność siebie.

- A twoja tarcza? Ta którą wyczarowałeś na przesłuchaniu. – Wiliam uniósł brew.

- A co ma z nią być?

- Udało Ci się ją ponownie stworzyć?

- Chyba sobie Pani ze mnie żartuje.

- Nie żartuje. Pytam.

- Na chwilę obecną wydaje się poza moimi możliwościami.

- Sprawdzałeś?

- Zawsze wszystko sprawdzam.

- Więc nie możesz jej obecnie stworzyć?

- Nie.

- A wcześniej? Twój ojciec nie wydawał się zdziwiony gdy ją przed nim stworzyłeś.

- Zdążyło się. – potwierdził

- Ile razy?

- Dwa. W trakcie przesłuchania i kilka dni wcześniej. Dlatego wiedziałem już co robię.– odpowiedział.

- I twój ojciec nie zorientował się, że coś jest nie tak? Taki poziom Magii z pierścieniami Fryderyka powinien być nie możliwy przez kilka lat? Dlaczego tego nie zgłosił?
- A dlaczego miałbym to zgłaszać? – zapytał szczerze zdziwiony.
- Być może dlatego, że w twojej sprawie toczyła się sprawa? Że analizowaliśmy twój przypadek bardzo skrupulatnie, o czym twoi opiekunowie wiedzieli I gdyby poinformowaliśmy nas o tym problemie nie musiałbyś tak długo się męczyć, a stan twoje zdrowia uległby szybciej poprawie? To kolejne niedopuszczalne zaniedbanie z ich strony! Zapewniali, że po trzech miesiącach noszenia pierścieni operujeszcz zaklęciami z zakresu szkolnego w stopniu zadowalającym. A stan twojego zdrowia ulegał poprawie. Co było kłamstwem.

- Mój stan zdrowia ulegał poprawie.- zauważył.
- To co osiągnęli przez miesiące można było skrócić do kilku tygodni, Wiliamie. Nawet ja nie bedac Uzdrowicielem porównując  raporty medyczne to widzę.
- Widzi Pani tylko dane. Nie będąc medykiem nie ma Pani wiedzy by to ocenić, tym bardziej nie ma Pani do tego uprawnień- zauważył trzeźwo.
- Jesteś ideligenstyn chlopcem Wiliamie. Na pewno sam jesteś  w stanie ocenić różnicę... Zarówno Twój ojciec jak i dziadek także są cenionymi osobami w naszym społeczeństwie. Obaj musieli widzieć, że nie wszystko jest tak jak być powinno.
- Nie mieli pewności...- Burknął. Bo już nie miał zielonego pojęcia co może jeszcze powiedzieć.
- Medyk nie miał nawet cienia wątpliwości. Złożył wniosek pół godziny po twoim przesłuchaniu.  Dlaczego nie chcieli ci pomóc?

- Kto nie chciał mi pomóc?

- Twój ojciec czy dziadek.

- Kto powiedział, że nie chcieli? Robi co mogli... Byłem pod opieką lekarza.

- Stażystki... Przekleństwo Salazara to bardzo potężna mikstura nie stosowana od kilkudziesięciu lat. Panna Perevelly na pewno nie miała doświadczenia w leczeniu dziecka po spożyciu tej trucizny. Powinieneś trafić do szpitala, Wiliamie. Jeśli mieli obawy co do Świętego Munga są inne. Szpital w Sofii jest cenioną placówką. Lub istnieją także inne prywatne kliniki. Dlaczego z tego nie skorzystali? Dlaczego ryzykowali twoim zdrowiem w warunkach domowych? Powinieneś się nad zastanowić...
- Te pytania powinna Pani skierować do nich nie do mnie. – mruknął zły.
- Zostali o to zapytani. I nie chce byś na nie odpowiadał tylko, abyś się nad nimi zastanowił.  To wpływowi magowie.  Mogli pozyskać pierścienie dużo szybciej. Zważając na bliskie kontakty z Dyrektorem śmiem twierdzić, że mogli je uzyskać bez interwencji Ministerstwa. Dlaczego ojciec narażał twoje zdrowie i biorąc pod uwagę wydarzenia z przesłuchania także życie?

- Ojciec nie narażał mojego życia w żaden sposób.

- Opinia medyczna mówi coś innego. Dopiero, gdy Ministerstwo zainterweniowało poczyniono kroki ratujące twoje życie.

- Moje życie nie było zagrożone w żaden sposób.

- Raporty medyczne mówią coś innego Wiliamie. Zacytuję jeden z nich

„ Zidentyfikowano niedotlenienie tkanek sugerujące zatrzymanie akcji serca”

To nie brzmi zbyt dobrze Will. Kiedy doszło do tak dramatycznego zdarzenia?

- Nic mi o tym nie wiadomo.

- Pozwól, że przeczytam drugi fragment.

„Skrajne wyniszczenie organizmu, makro- i mikro- elementy poniżej normy. Stwierdzono niedokrwistość w stadium ciężkim poniżej 7 g/dl. Znaczna niedowaga. Zalecana stała kontrola medyczna, w celu podjęcia decyzji o ewentualnej hospitalizacji”

To jest fragment raportu lekarskiego ktory został utworzony  po twoim przesłuchaniu. Powiem szczerze Will, gdybym miała tego świadomość nigdy nie dopuściłabym do przeprowadzenia przesłuchania  ani tym bardziej do testu mocy. Z drugiej strony rozumiemy decyzje Daniela, że chciał mieć pewność, że twój dziadek straci prawa do decydowania o twoim zdrowiu. Nie mógł przewidzieć w tamtym momencie, że jesteś posiadaczem tak ogromnej mocy.

- To chyba nie zbyt dobry z niego uzdrowiciel co? –  powiedział drwiąco.

- Ciężko jest ustalić moc czarodzieja po założeniu pierścieni Will. Jest to wręcz niemożliwe. Jedyne co pozwala ją oszacować jest oznaczenie potencjału sprzed wypicia trucizny. Twój dziadek robił wszystko aby zataić te informacje. Nie uważasz, że to dziwne?- Nie to nie było dziwne Tobiasz nie miał dostępu do tych informacji. Pomyślał, ale nie mógł tego powiedzieć. Bo niby jak to miał wytłumaczyć? Jaki opiekun nie ma dostępu do akt medycznych swojego podopiecznego?

- A Pani by się chwaliła potencjałem swojego dziecka w czasach wojny? – zaryzykował

- Nikt cię nie wysyła na wojnę chłopcze, ale wymagałeś pomocy, a oni ci jej nie udzielili. Dlaczego?

- Moi opiekunowie zapewniają mi pomoc we wszystkich aspektach życia. Tak jak Pani zauważyła są inteligentni i nie podejmują decyzji pod wpływem emocji. A pierścienie Fryderyka są na tyle silnymi artefaktami, że ich założenie powinno być bardziej przemyślane...
- Sugerujesz, że Medyk podjął tą decyzje pochopnie?
- A dlaczego miałbym tak nie uważać? Zrobiono to podstępem jakbym nie mógł sam podjąć tej decyzji. W brew Waszej opinii mam swój rozum i gdyby przedstawiono mi racjonalne dowody, że tego potrzebuje na pewno bym się zgodził. W zamian uznano mnie za niebezpiecznego i nieobliczalnego człowieka nie mogącego podjąć samodzielnej decyzji! Ministerstwo pogwałciło wszystkie moje prawa! Więc nie udawaj mi tu milutkiej ciotki i nie licz, na miłe pogaduszki. Przyjdzie dzień, kiedy będziecie żałować nie tylko tego, że zdusiliście moje moce i obdarliście z prywatności,  ale także tego, że śmieliście oskarżać moich bliskich...
Może dzisiaj mam szesnaście lat, ale czas szybko płynie. A tą jedną decyzją jedynie zmotywowaliście mnie to ciężkiej pracy i udowodnienia Wszystkim Ministerialnym pachołkom, że z nazwiskiem Prince nie warto zadzierać...  Ma Pani jeszcze jakieś pytania? Bo przyznam, że znużyła mnie ta rozmowa...











Harry Potter i Przekleństwo SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz