Rozdział 14

301 24 0
                                    

Przekleństwo Salazara
Rozdział 14
Harremu zajęło kilka godzin na przetrawienie informacji jakie przekazał mu Syriusz. Jednak gdy w końcu zrozumiał jak wiele zależy od wyników jego Egzaminów był przerażony. Tym bardziej, że nie mógł zrezygnować z przedmiotów takich jak Runy czy Numerologia, bo ich nie uczył się Harry Potter, a zważając jak bardzo Ministerstwo śledzi poczynania Severusa i Tobiasza to zrezygnowanie z tych przedmiotów było by zbyt podejrzane.
Transmutacja,
Zaklęcia,
Astronomia,
Eliksiry,
Histora magii,
Zielarstwo,
OPCM,
ONMS,
Wróżbiarstwo,
Numerologia,
Mugoloznawstwo,
Runy.
Dwanaście teczek z opracowanymi zagadnieniami spędzały Sen z powiek Harrego, ale zaklęcia Mgiełki nie pozwalały na to Wiliam spał mniej niż osiem godzin nocą i dwie godziny po obiedzie. Był zarówno załamany, przerażony i zmotywowany by nauczyć się tyle ile tylko jest możliwe w tak krótkim czasie. A jednocześnie miał wsparcie we wszystkich trzech mężczyznach.
Jednak z Severusem było najtrudniej. Jako jedyny znał styl w jakim Harry formułował odpowiedzi na pytania. I jego zdaniem musiał to zmienić, przez co chłopak nie tylko głowił się nad udzielaniem odpowiedzi, ale także nad ich formułą. I chyba nigdy nie analizował, aż tak swoich słów jak w momencie, gdy Severus go odpytywał. Minerwa czy Flinch mogli by się zorientować kim jest chłopiec bo podobno Harry miał dość charakterystyczny sposób formułowania zdań. Kolejnym problemem było samo pismo chłopca. Które także musiało się zmienić. I Tobiasz katował chłopca elegancką kaligrafią. Przez co Harry był pewien, że w końcu nadwyręży sobie nadgarstek, bo nigdy wcześniej nie pisał tak dużo. Nawet posiłki były pełne nauki manier co według Harrego było totalnym przegięciem ze strony mężczyzn. 
Końcówka kwietnia i cały maj były koszmarem pełnym nauki, esejów, pisania starych egzaminów i warzenia eliksirów, a kiedy Harry padał nie zdolny wymusić ze swojego umysłu nic więcej Tobiasz zabierał się za opowiadanie mu rodzinnych dziejów. A to wszystko było przeplatane obowiązkowymi spacerami, spędzaniem jak największej ilości czasu na słońcu, litrami Eliksirów uzdrawiającymi i mugolskimi kroplówkami.
Jednak początkiem czerwca Wiliam Snape był prawie gotów. Jego blada twarz nabrała zdrowego koloru, a opalenizna uwidaczniała jasne oczy. Eliksir Odżywczy I regeneracyjny sprawiły,  że w tym krótkim czasie przybrał sześć kilo i choć w dalszym ciągu ważył odrobinę mniej niż powinien to jednak nie wyglądał już też jakby nigdy nie widział zdrowego posiłku.
Co do samej wiedzy chłopca nikt z nich nie był wstanie tego ocenić. Bo zaczęło mu się wszystko mieszać i nawet najprostsze pytania sprawiały, że uderzał głową o blat stołu i wszyscy mężczyźni uznali, że weekend przed rozpoczęciem Egzaminów Harry ma spędzić bez książek.
Był piątkowy wieczór, gdy do salu gdzie grał spokojne nuty na fortepianie zszedł Severus i postawił przed chłopcem ogromną drewnianą skrzynie. Harry przestał grać i spojrzał na skrzynie z nieukrywanym błyskiem w oczach. Bo domyślał się co w niej jest.
Severus uniósł palec w geście ostrzeżenia.
- Spadnij z niej to przysięgam, że nigdy więcej nawet nie zbliżysz się do miotły! – Warknął podirytowany. Chłopiec nawet nie próbował już ukrywać uśmiechu.
Podszedł do pudełka leżącego na ziemi i uklęknął delikatnie muskając palcami Hebanową skrzynie. Dopiero po chwili zwrócił uwagę na symbol Błyskawicy.
- Nie musiałeś...- powiedział cicho.
- Musiałem. W tym domu są tylko stare miotły. Wolę nie ryzykować, że strzeli Ci do głowy latać na którejś z nich i ponownie spaść! A po za tym... – Zawiesił głos.
- Poza tym co?
- Zasłużyłeś... Naprawdę ciężko pracowałeś i nie ważne jak pójdą Ci egzaminy uważam, że powinieneś wiedzieć, że wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę jak dużo od ciebie wymagamy... zrobiłeś co mogłeś w tak krótkim czasie.
- Czy Hogwardzki postrach właśnie mnie chwali? – zapytał poważnie. Na co Severus przewrócił oczami.
- Na pochwałę ze strony Hogwardzkiego postrachu trzeba trochę więcej, bezczelny dzieciaku.- burknął zmieszany.- Jednak jako ojciec próbuję Ci powiedzieć, że owszem jestem z ciebie dumny.  
- Wow...- mruknął chłopiec przysiadając na piętach.- Świat się kończy... Severus Snape chwali Harrego Pottera.
- Wiliama Prince’a! Nie zapominaj.- zrugał go ostro-  A teraz zmiataj na ogród zanim zmienię zdanie!
Chłopiec roześmiał się. Jednak nie zamierzał ryzykować, że Snape w rzeczywistości zmieni zdanie. Wyjął z ciężkiego futerału miotłę i otworzył usta z wrażenia.
- Ty tak na serio? – zapytał nie pewnie. Muskając palcami miotłę.
- Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to był idiotyczny pomysł. Więc jak chcesz. Podobno mam miesiąc na jej zwrot... – zagroził. Harry pogłaska sprzęt z takim nabożeństwem, że Severus jedynie wydał z siebie niezadowolony pomrok. – Idź i sprawdź czy w rzeczywistości jest taka wspaniała...
Kolejny raz nie musiał powtarzać.
~oOo~
Weekend miną zdecydowanie za szybko zdaniem Harrego. Spoglądał na nowy kufer z niechęcią i obawą. Egzaminy mają trwać cały tydzień przez co ma pozostać w szkole na cały ten czas. I jakoś nie czuł się z tym zbyt dobrze. Może gdyby jeszcze Snape tam był...
Nie wiedział jak ma poradzić sobie z natłokiem myśli. Miał wrażenie, że jeśli uda się do Hogwardu jako Wiliam Prince- Black jego dawne życie zostanie zniszczone już do kompletnie. A z drugiej strony czy to się już nie wydarzyło?
Jednak staniecie na przeciwko Rona I Hermiony i udawanie, że ich nie zna wydawało się o wiele trudniejsze niż „Runy”.
Jednak Syriusz miał rację, zarówno Tobiasz jak I Severus mieli ogromne kłopoty przez przygarnięcie Go. Jeśli kiedykolwiek miałby możliwość choć szczątkowego odwdzięczenia się za miesiące opieki to właśnie teraz. Nie mógł zaprzepaścić tylu dni ciężkiej pracy.
Musiał przedstawić się światu jako Wiliam Prince- Black syn Severusa Snape i Anny Black i o dziwo po tych kilku miesiącach czuł z tego powodu dumę, a nie zawstydzenie.
Zatrzasnął kufer z silnym postanowieniem, że da z siebie wszystko, a pod koniec tygodnia wróci tu...
Do domu.
~oOo~
Jeśli Harry liczył na spektakularne spotkanie z Ronem I Hermioną dzięki któremu wzbudzi w nich nić ciekawości sobą, dzięki czemu ta dwójka w jakiś magiczny sposób domyśli się kim jest, to grubo się przeliczył.
Bo fakt, widział ich. Pisali Egzaminy na jednej Sali. Jednak jakikolwiek nawet przypadkowy kontakt był praktycznie niemożliwy.
Harry został poinformowany przez Tobiasza, że w związku z zagrożeniem i niepewnością tego co może uczynić Ministerstwo lub sam Dumbledore będą zmuszeni zwiększyć jego ochronę. Jednak Harry naiwnie sądził, że mowa jest o zaklęciu jakie na niego Rzucili. I zawieszonym na szyi świstokliku, który podobno ma zadziałać nawet w Hogwardzie. Na poważnie sądził, że to jest wystarczające zabezpieczenie.
Jednak nie...
Jego dziadek mówiąc o ochronie miał dokładnie ją na myśli. Dwóch mężczyzn, praktycznie trzy razy więksi od Wiliama nie odstępowali go na krok. Nawet, gdy McGonagall na pierwszym egzaminie zasugerowała, że mogą się odsunąć od chłopca bo absolutnie nic mu nie zagraża na terenie szkoły, jeden z mężczyzn posługując się Angielskim  Jednak z słyszalnym obcym akcentem pochylił się nad nauczycielką i powiedział lekko ściszonym głosem, ale Harry wiedział że Ci którzy siedzieli w ławkach obok na pewno go słyszeli.
„- W tej bezpiecznej szkole zginęło dwóch uczniów. A Ten Wasz samozwańczy Czarny Pan regularnie narusza jej bariery. Wątpię by można było nazwać to miejsce bezpiecznym dla kogokolwiek, zwłaszcza dla chłopca.”
Harry jeszcze nigdy nie czuł się tak zażenowany jak w tamtym momencie. I nagle zrozumiał, że najnowszy model Błyskawicy jaki otrzymał od Ojca był niczym innym jak przekupstwem i wynagrodzeniem tego co miało go spotkać w Hogwardzie.
I w tamtym momencie nie miał innego wyjścia jak najzwyczajniej w świecie całą swoją uwagę skupić na Egzaminie, prawidłowych odpowiedziach i ładnym wyuczonym piśmie... By chociaż tego jednego zadania nie zawalić. Mimo wszystko perspektywa trafienia pod „opiekę” Ministerstwa przerażała go na tyle mocno, że nawet złość na „ochronę” nie mogła zniszczyć celu jaki miał osiągnąć.
- Nie jest łatwo być najbogatszym Dzieciakiem w Europie, prawda?- usłyszał za plecami obcy głos, gdy czekali pod Wielką salą na rozpoczęcie kolejnego Egzaminu. Christopher Perevelly nonszalancko opierał się o ścianę. Całą swoją posturą wskazywał jak bardzo ma w nosie to co wokół nich się działo. Obok niego na pozór w nie mniej lekceważącej pozie stał Septimus Melyflua. Jednak On także wydawał się znudzony, a może nawet rozdrażniony całą sytuacją. Wiliam obserwował ich przez krótka chwilę nim uznał, że przynajmniej z nimi może porozmawiać. W końcu są w tak samo parszywej sytuacji jak on.
Wypili Przekleństwo, Nosili Pierścienie Fryderyka ( o czym nikt po za nimi nie wiedział, bo pierścienie były skrupulatnie ukrywane pod długimi rękawami Szat), wszyscy spoglądali na nich jak na rzadkie okazy w ZOO i tak jak Wiliam mieli swoich ochroniarzy. Na szyjach dwóch nastolatków widział rzemyki i domyślił się, że tak jak i On posiadają własne awaryjne świstokliki.
- Wiliam- powiedział pewnie, zmuszając swój głos do przyjęcia obojętnego, pewnego i lekko znudzonego tonu- W końcu mamy okazję się poznać... Sporo o Was słyszałem. – dodał. Chociaż to sporo to zdecydowanie wyolbrzymienie. W zasadzie wiedział o nich bardzo mało. Tylko tyle, że urodzili się tego same dnia co On, a ich dziadkowie tworzyli z Tobiaszem jedną z największych Magicznych Kancelarii prawniczych w Europie. Syriusz któregoś dnia nawet zasugerował, że ich rody przez wiele lat były zżyte jak prawdziwa rodzina. Jednak od dnia w którym wyszło na jaw, że Wiliam żyje zarówno Perevelly jak i Melyflua obrazili się śmiertelnie na Tobiasza za brak zaufania.
- Kto by pomyślał... My o tobie nie słyszeliśmy w ogóle...- powiedział Septimus mrużąc oczy jakby próbował rozgryźć Harrego. Wiedząc, że od tych kilku sekund zależy ich dalszą „relacja” Wiliam zmusił się do porzucenia obronnej postawy ciała. Przewrócił oczami i poraz pierwszy pozwolił sobie na emanowanie prawdziwymi emocjami. Czyli irytacją całą tą sytuacją.
- Cóż ja nieletni mogę zrobić na paranoję starszego człowieka? – powiedział, a Septimus mimowolnie się uśmiechnął. Być może pozwalając sobie także na opuszczenie tarczy jaka wokół siebie roztaczał.
- Tobiasz raczej nie byłby szczęśliwy gdyby to usłyszał...
- Nie jest szczęśliwy z większości rzeczy jakie wychodzi z moich ust... – odpowiedział.
- Septimus – usłyszał w zamian i wyciągnął rękę w stronę Wiliama, a ten z pewnością ją uścisnął- A ten buc do Chris. Olej go. Chyba sprawia mu chorą satysfakcję zamieszanie jakie robimy... – A Wiliam nie mógł nic poradzić na to, że uśmiech pojawił się na jego ustach.
Ci dwaj może i zachowywali się jak aroganccy Arystokraci, ale Harry czuł w kościach, że to taka sama gra jak w jego wypadku.
- Panowie...- usłyszał nad głową upomnienie „ochrony”. Spojrzał na niego z wściekłością.
- Między sobą też nie możemy rozmawiać? – Warknął pod nosem Chris.
A Wiliam jedynie posłusznie zrobił krok w tył. Bo jedna z podstawowych zasad jakie ciągle powtarzał mu Tobiasz to fakt, że za żadne skarby ma nie wdawać się w kłótnie, spory czy dłuższe rozmowy z Christopherem i Spetimusem. Jednak dla czego? Tego jednego nie rozumiał.
Przewrócił oczami patrząc na ochroniarza. Usłyszał cichy śmiech Septimusa. Spojrzał na Christopera. Który trzymał dystans, ale jednak go obserwował.
- Masz rację nie jest łatwo być Dziedzicem Princeów, ale bycie Perevelly chyba nie jest prostsze...
- Kijowa sprawa...- usłyszał cichą odpowiedź.
Chwilę później Drzwi do Wielkiej Sali się otworzyły i rozpoczęli kolejny egzamin. Każdy w innych kącie Wielkiej Sali.
~oOo~
Pięć dni jakie Harry miał spędzić w Hogwardzie wbrew jego obawom upływały szybko. Każdego dnia rano i po południu pisali Egzaminy pisemne. W między czasie odbywały się egzaminy praktyczne. I szczerze mówiąc gdy kończyli Harry padał jak mucha w przydzielonym mu pokoju dla „Gości” nieopodal prywatnych kwater Dyrektora. O dziwo starzec nie próbował z nim rozmawiać. Co Harry uważał za niepokojące. Jednak naprawdę nie miał zbyt wiele czasu na analizowanie zachowania Dyrektora.
Bo choć Severus mu to odradzał i tak w wolnych chwilach starał się powtarzać materiał. Postanowił odłożyć na bok chęć nawiązania kontaktu z Ronem I Hermioną i skupiać się tylko na egzaminach. Jeśli zda je na przyzwoitym poziomie od września będzie miał calkiem sporo czasu na odzyskanie przyjaciół. W końcu to tylko dwa miesiące! Jak wiele może się zmienić w tak krótkim czasie? Nie wiele...
I byli jeszcze Chłopacy. Wiliam bardzo szybko zorientował się jak Ci dwaj po cichu płatają figle uczniom. A tu komuś kto nazwał ich „lamusami” wylał się atrament na szaty. A tu komuś innemu włosy stanęły dęba. Wiliam był szczerze rozbawiony ich zachowaniem. Bo cokolwiek by nie robili ich opanowanie i olewczy sposób bycia nie wskazywał na to, że to oni są powodem zaistniałych psikusów. Uczniowie najczęściej obwiniali siebie nawzajem. Urządzając karczemne awantury. Które musiały być rozganiane przez nauczycieli.
Wiliam z nie małym zafascynowaniem obserwował jak wystarczył jeden ruch wskazującym palcem by okno się otworzyło, czy dwóch by sznurówki się zawiązały. I im dłużej ich obserwował tym bardziej nie rozumiał dlaczego Snape marszczył mocno czoło, gdy Wiliam wyczarowywał cokolwiek... Najwyraźniej Ci dwaj używają swoich mocy w tak samo dużym stopniu co On. Więc w czym on widział problem?
Za to po tych kilku dniach był zaintrygowany dwoma nastolatkami jak jeszcze nikim w swoim życiu.
Piątek był ostatnim dniem Egzaminów. I po minach wszystkich uczniów było już widać zmęczenie. Na szczęście najgorsze przedmioty jak Runy i Numerologia Harry miał już za sobą. A w piątkowy poranek czekał go tylko egzamin praktyczny z OPCM, a później egzamin pisemny z tego przedmiotu.
Kiedy staną przed komisją składająca się z dwóch egzaminatorów. Dolores Umbridge, Nicolasa Gerberta jedyne o czym myślał to fakt, że już wieczorem będzie w domu.
Dolores Umbridge wyciągnęła w jego stronę kulę z pytaniami, gdy jego wyciągnięta rękę powstrzymał ochroniarz.
- Zostali Państwo poinformowani, że chłopiec nie dotyka i nie wyciąga jakichkolwiek pergaminów czy przedmiotów.- Burknął jego ochroniarz. Sam włożył rękę do kuli i wyciągnął zwinięty pergamin podając go Gerbertowi.
- To już zakrawa o paranoje! – zaprotestowała Umbridge.
- Przeczytajcie mu pytanie i miejmy to z głowy. – Burknął w zamian ochroniarz. – Nie złamaliśmy protokołu Egzaminacyjnego prawda? 
- Łamiecie wszystkie jego zasady! DOS zostanie o tym powiadomione.- zagroziła. Mężczyzna stojący przed nią parsknął pod nosem I mruknął coś tak cicho, że Harry go nie dosłyszał. Ale najwyraźniej usadziło to nauczycielkę na miejscu.
- To może odczytam pytanie...- zająknął się Gerbert. – Ohhh...- mruknął patrząc na Wiliama współczująco.
- Myślę, że powinniśmy rozmaważyc zmienić pytanie Pani Profesor... – zaczął cicho.
- Z jakiegoś to powodu mielibyśmy po raz kolejny zmieniać zasady egzaminowania?
- Zważając na okoliczności chłopiec z całą pewnością nie jest w stanie wyczarować tego zaklęcia...- powiedział łagodnie Nicolas. Dolores wyrwała pergamin i po odczytaniu zadania uśmiechnęła się podle.
- Zaklęcie Patronusa Panie Prince.  Zważając na okoliczności wystarczy Jedna próba. Wszyscy wiemy, że to przekracza Pana umiejętności...- powiedziała przesłodzonym głosem. Wiliam zacisnął zęby z frustracji. Fakt, że nosi pierścienie nie spowodują, że uwali jedyny przedmiot w którym czuje się pewnie. Tym bardziej, że wiedział że to leży w kwestii jego umiejętności. Choć szczerze wątpił by Severus pochwalił go za wyczarowanie Patronusa przy Ministerialnym Pracowniku. Może udało by mu się zredukować Patronusa do mglistej poświaty. To by było wystarczające by dostać nawet W. Bo nie wielu nawet dorosłych czarodziejów było w stanie wyczarować cielistego Patronusa. Ale On jeszcze nigdy nie redukował mocy swojego Patronusa w tak dużej mierze i Pamietał doskonale słowa Dumbledora, że być może do czasu kiedy jego magia się nieustabilizuje nie będzie w stanie tego zrobić. A teraz? Teraz jego magia była rozszalała jak jeszcze nigdy wcześniej.
- Spokojnie Panie Prince może Pan poprawić stopień końcowy egzaminem pisemnym. – uspokoił go Gerbert.
Wiliam zacisnął usta w prostej analizie. Egzamin pisemny i praktyczny były oceniane w prostej stali 50% do 50%. Jeśli uda, że nie umie wyczarować Patronusa ma szansę co najwyżej na Z w ocenie koncowej. I to pod warunkiem, że odpowie prawidłowo na wszystkie pytania. A nie był tego tak pewien. Naturalnie mógłby tylko wypowiedzieć inkantację zaklęcia i zademonstrować ruch jaki wykonuje się w trakcie rzucania zaklęcia. Jednak aż za dobrze pamiętał co się wydarzyło w rezydencji, gdzie zamiast pomyśleć łacińską nazwę zaklęcia redukującego wykrzyczał ją. Nie był pewien czy Tobiaszowi do tej pory udało się cofnąć redukcję ściany jego gabinetu. Dobrze, że nie była to ściana nośna bo jeszcze by zawalił średniowieczny pałac dziadka! Wiedział jedno. Nie panuje nad swoimi mocami jeszcze na tyle by próbować cokolwiek zmieniać w sposobie rzucania swoich uroków.
Uniósł rękę I tylko chwilę zajęło mu uciszenie wszystkich złych wspomnień. Za to na wierzch wyciągnął wspomnienie z zeszłego piątku. Gdy Severus podarował mu miotłę, gdy mówił mu, że jest z niego dumny. I późniejsze uczucie gdy latał nad jeziorem razem z Syriuszem i rozbawienie gdy mężczyzna wpadł do jeziora razem ze starą miotła.
Zaklęcie Patronusa opuściło koniuszki jego palców nim nawet zdążył pomyśleć Pełną Formułę zaklęcia. Krwistoczerwony Feniks obleciał sale po czym przysiadł na wyciągniętej ręce chłopca. Dopiero teraz Wiliam mógł się mu dokładnie przyjrzeć i gdy ból spowodowany utratą Jamesa nie przysłaniał mu logicznego myślenia musiał przyznać, że jego nowy Patronus był piękny. Uśmiechnął się do Feniksa nim cofnął zaklęcie.
Spojrzał na Egzaminatorów, później na ochronę i wiedział, że nie mógł zrobić nic bardziej głupiego.
~oOo~
- Kończysz pisać egzamin po dwudziestu minutach. – usłyszał. Uniósł głowę patrząc w niezrozumieniu na ochroniarza.
- Dlaczego?
- Bo ja tak mówię. Bierzesz egzamin podpisujesz. Odpowiadasz na najkrótsze pytania by nie zarzucili nam, że nie podszedłeś do egzaminu. Po czym unosisz rękę i zgłaszasz zakończenie egzaminu. Jasne?
- Ale co się stało? – zapytał zdezorientowany.
- Rób co mówię jeśli nie chcesz mieć jeszcze większych problemów. – Warknął ochroniarz.
Wiliam spojrzał na niego niepewnie, ale w końcu kiwnął głową, że zrozumiał. Cokolwiek się działo to na pewno była wina tęgi cholernego Patronusa! Uznał.
Egzamin z OPCMu rozpoczął się jak wszystkie inne, ale jednak Wiliam czuł zdenerwowanie. Jego ochrona stała dokładnie metr od niego. Ani milimetr bliżej ani dalej. Oni też byli sztywni niczym struna. Uniósł głowę spoglądając na zegarek. Po czym rozpieczętował kopertę egzaminacyjną i podpisał test swoim nowym imieniem i nazwiskiem
Wilhelm Kasander Prince- Black
W mniemaniu chłopca żadne imię i nazwisko nie brzmiało bardziej idiotycznie niż jego. Jednak czy miał na to jakikolwiek wpływ? Może kiedyś pójdzie w ślady Severusa I zmieni nazwisko. Jednak obecnie wierzył Syriuszowi, który tłumaczył mu, że jego Magia potrzebuje „przynależności” jakie niesie ze sobą przyjęcie nazwisk rodziców.
Odczytał pierwsze pytanie i odpisał krótka zwięzła odpowiedź. Zrobił to samo z kolejnymi pytaniami.
Po kwadransie uniósł rękę Nicolas Gerbert podszedł do niego.
- Chcę oddać test. – poinformował.
- Słucham? Egzamin dopiero się rozpoczął.
- Nie widzę powodu do jego przedłużania. Udzieliłem odpowiedzi na pytania. Chcę zakończyć egzamin. – poinformował Egzaminatora.
To nie była prawda. Zostawił jedno najdłuższe pytanie. Udzielenie odpowiedzi na nie zajęło by mu co najmniej dziesięć minut. Jednak jeśli czegokolwiek nauczył się przez ostatnie miesiące to tego by słuchać Severusa. A on jasno mu wyjaśnił, że jeśli ochrona uzna, że mają znikać że szkoły to Harry ma się przeciwko temu nie bronić.
- Powinieneś przeczytać pytania jeszcze raz chłopcze. Test jest rozbudowany i ma wiele podchwytliwych odpowiedzi. Wątpię byś chciał obniżyć sobie ocenę przez niewskazany pospiech.
- Skończyłem pisać egzamin. Proszę go zabrać.
- Ale...
- Chłopiec kilkukrotnie zapewnił, że ukończył test. Proszę go zabrać. – wtrącił się ochroniarz.
Egzaminator zmrużył oczy, ale posłusznie zabrał pergamin. U tylko na to jego ochroniarze czekali. Nim Wiliam zdążył wstać z krzesła jeden z nich podszedł go od tyłu przytulając drobne ciało do piersi. Spod szaty chłopca wyjął świstoklik i uruchomił go. Drugi mężczyzna w tym czasie osłaniał go z przodu. Nim chłopiec poczuł znajome uczucie szarpnięcia w okolicy pępka zauważył, że zarówno Septimus jak i Chris znikają w tym samym czasie...













Harry Potter i Przekleństwo SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz