Dziedzictwo Merlina Rozdział 14

233 19 5
                                    

Dziedzictwo Merlina
Rozdział 14
- Christopher...- Tomas wszedł do skrzydła gwałtownym krokiem. Chris zerwał się na nogi tracąc równowagę. Jego ojciec wykorzystał moment jego dezorientacji, aby chwycić jego ramie i siłą usadzić go na krześle. Co wcale nie było prostym zadaniem bo nastolatek dorównywał mu już wzrostem. Całym ciałem naparł na chłopaka, aby nie miał możliwości ruchu. Dopiero wtedy uwolnił rękę i szybko chwycił jego nadgarstek. Chris zawył z bólu zginając się w pół.
- Co Wy zrobiliście. Cholera Chris. Co Wy zrobiliście...- zapytał, ale nie patrzył na syna. Jego wzrok padł na dalszą część Sali. Ksawery wręcz w identyczny sposób zblokował Septimusa, choć tamten nie wydawał się w żaden sposób walczyć z ojcem. Jego wzrok był utkwiony w Wiliama. Tomas dopiero wtedy odważył się spojrzeć na bezwładne ciało. Daniel już zdążył zdjąć z dzieciaka magiczne opatrunki I widok nie był przyjemny.  Tomas musiał zacisnąć zęby by nie zakląć.  Wiedzieli, w zasadzie już wszyscy wiedzieli, że z młodym Princem jest źle. Bardzo źle,  ale to co zobaczył.. przechodziło jego wyobrażenie.
Dzieciak był chudy od kiedy pierwszy raz go zobaczył, ale teraz... wyglądał jakby chorował latami, a nie od kilku dni. Magia go pożerała. Tyle mógł stwierdzić.
- Nie masz prawa się stąd ruszyć.- Warknął do syna, modląc się aby ten jeden raz się go posłuchał. W trzech krokach podszedł do łóżka dzieciaka, a i tak nie był w stanie na niego spojrzeć. Snape zgromił go wzrokiem, ale nie przestał okładać Wiliama zimnymi okładami. Daniel w tym czasie rzucał tylko sobie znane zaklęcie.
- Co z nim...- zapytał niepewnie, zaciskając zęby widząc jak daleko posunęły się oparzenia i jak głębokie są to rany. Klatka młodego Prince’a unosiła się ciężko. Jakby łapanie oddechu było dla niego zbyt trudne.
- Zajmij się swoim do cholery...- padła zimna odpowiedź.
-Odsuń się! Ja się nim zajmę! – Aśka wpadła do skrzydła najwyraźniej wezwana przez Daniela. Oczyściła dłonie zaklęciem nim bezpardonowo ramieniem odsunęła Snape’a od łóżka. Widząc, że Severus nie zamierza odpuścić Tomas postanowił mu w tym troszkę pomóc. Gdy udało mu się cofnąć o trzy kroki, Aśka rzuciła zaklęcie zasłon, które już nie przepuściłyby Severusa.
- Puść mnie do cholery! – wrzasnął.
- Uspokój się.  W tym stanie i tak mu nie pomożesz. Jest w dobrych rękach. – powiedział siląc się na spokój. Czarne oczy zmierzyły go z wściekłością, a później zlokalizował Christophera. Tomas spróbował go zatrzymać, ale Severus nie zamierzał odpuszczać. Dopadł Chrisa i pomimo wagi chłopaka przydusił go do ściany.
- Co zrobiliście!
- To co musieliśmy. Żyje?- spokojny ton Christophera zszokowała Tomasa do tego stopnia, że opuścił ręce którymi próbował zatrzymać rozszalałego Severusa.
- Żyje...- potwierdził Severus.
Nastolatek wypuścił wstrzymywane powietrze, ulga którą poczuł była widoczna w całej jego posturze. Napięte mięśnie rozluźniły się i Severus musiał mocniej go przytrzymać, aby nie upadł.
Jakby znikąd pojawił się drugi mężczyzna, który przytrzymał nastolatka.
- Severusie połóżmy go. Zrobił swoje. – powiedział spokojnie.
Tomas obserwował rozgrywająca się scenę jak za zasłony. Śledził  wzrokiem jak Tobiasz podpiera jego syna i prowadzi do łóżka. Nie rozumiejąc skąd on się tu wziął.
- Gdzie Septimus? -padło pytanie. Tomas spojrzał za kotarę dzielącą sale szpitalna na pół. Tobiasz już o nic nie pytał. Poszedł tam by za chwilę wrócić niosąc omdlałego nastolatka razem z Ksawerym.
- Septimus? – Tobiasz chwycił podbródek nastolatka, a on spojrzał na niego przestraszony.
- Will?
- Wyjdzie z tego. Zrobiłeś co mogłeś odpocznij. No już. Prześpij się.
Cała uwaga Tobiasza była skupiona tylko na dwóch nastolatkach. Z obcą dla tego mężczyzny łagodnością uspokajał zarówno jednego i drugie. Tylko co jakiś czas spoglądał na Severusa jakby bezsłownie kazał mu się nie wtrącać. Ani Tomas, ani Ksawery nie mieli odwagi wtrącił się w swego rodzaju spektakl.
To co robił Tobiasz było dziwne, a jego magia wyczuwalna przy każdym oddechu. Dopiero gdy oczy wzburzonych nastolatków opadły. Wyprostował się patrząc wściekle na Tomasa i Ksawerego.
- Mieliscie tylko jedno zadanie. Jedno pieprzone zadanie. Co poszło nie tak? Skąd oni się tu wzięli?
- Słucham? – zapytał nie dowierzając w oskarżycielski ton Tobiasza.
- Mieliście ich uśpić. Severus na pewno Wam dał Eliksiry. I na pewno nakazał Wam pilnować dzieciaków. Gdyby to on zawalił jeszcze bym to zrozumiał. Ale nie, to Wy dwaj. Więc pytam co poszło nie tak!
- O co Ci chodzi? – Zapytał Ksawery
- Dlaczego Oni nie wypili Eliksiru. Nie wybudzili by się. Do rana spali by niczego nieświadomi. Więc?
- Po co mieliśmy ich usypiać? Merlinie zablokowaliśmy kominki! Nie wiem jakim cudem tu się dostali!
- Ah i do waszych zakutych łbów nie wpadło, że będą kombinować? Severus Wam tego nie tłumaczył? Nie poświęcił swojego czasu, który powinien spędzić z synem na to aby Wam to wyjaśnić? Aby uchronić chociaż ich? Niech Was Piekło Pochłonie.
- Chodzi Wam o ten pieprzony Trójkąt, tak? Sam kazałeś nam olać ten temat. Zbywać ich, że są kompatybilni. To są twoje słowa Snape. – wrzasnął Jonas. Severus wyprostował się na ten zarzut.
- Mówiłem to,  Kiedy mój syn był wystarczająco silny, aby z tym walczyć. Poradziłby sobie!
-Sugerujesz, że byli by w stanie zrobić to teraz? Teraz? Kiedy Wiliam może umrzeć w każdej chwili? Niby jak? Chcieliby stworzyć Trójkąt Merlina, aby uratować Wiliama? Przecież to by ich zabiło, a Willa to już na pewno.  To co mówiłeś wieczorem to kompletna bzdura! I tak, uznałem, że nie będę usypiał syna tak cholernie silnymi eliksirem! Oni też byli leczeni „Czarcim Kryształem” Severusie.
- Gratulacje! Przez obawę o nerwy Septimusa masz teraz tysiąc razy większy problem. – zadrwił Tobiasz
- Co oni zrobili? – zapytał Tomas patrząc na Severusa. Ten jedynie opadł na krzesło chowając twarz w rękach.
- Snape do diabła! – Ale nie doczekał odpowiedzi.
- Dokończyli Inicjacje? – zapytał z obawą, a Snape zaśmiał się z pogardą. Ściskając coś w dłoni.
- Prosiłem. Do jasnej cholery prosiłem i ostrzegałem. Byłem gotów poświecić własne dziecko do cholery. Zabrać mu to co kocha najbardziej. Wydrzeć to z niego. Wiedząc, że pewnie nigdy mi tego nie wybaczy. Ale zrobiłbym to. Zrobiłbym to dla Wiliama i dla Nich. Ale nie, musieliście akurat teraz zacząć działać na własną rękę. I pozwolić im na to... – trzymany w rękach przedmiot przeleciał obok głowy Tomasa rozbijając się, a złota ciecz powoli zaczęła ściekać na podłogę. Wilson patrzył na substancje zszokowany.
- Chciałeś podać Wiliamowi „Eliksir Życia”? Mówiliście o Wywarze Żywej Śmierci- Severus zaśmiał się pochmurnie
- I wierzyłeś w to? Nie podałbym mu Wywaru. Nigdy by się nie obudził i nigdy by nie umarł z jego mocą trwało by to Merlin jeden wie jak długo. Ale nigdy by się nie wybudził.  Zgotowałbym mu wieczne piekło. To było jedyne wyjście. Wszystko było by lepsze od tego.- zadrwił.
- Więc Inicjacja zakończona- Ksawery opadł na wolne krzesło z przestrachem.
- Aby to była tylko inicjacja. Jeszcze bym to przerwał. Nie było by to proste. Ale możliwe... Dwóch dziedziców kontra jeden. Z Tobiaszem byśmy to przerwali i zdusili w zalążku. Pierwszy próg. Nie wiem jak oni to zrobili. Nie mam bladego pojęcia jak wskoczyli od razu na tak wysoki poziom. Ale zrobili to. Wiec obawiam się, że i tak nie unikniesz uszkodzenia nerwów. Tym bardziej, że to nie koniec. Stan Wiliama jest zły. Cholernie zły. Oparzenia już nie dotyczą tylko tego co widzieliście na zewnątrz. To rozsiało się na płuca, przełyk. A jak zaczęli to mają to skończyć. Mają go wyleczyć. I ja już nie będę ich powstrzymywać skoro Wam na tym nie zależało.
- Nie dadzą rady. Do cholery Snape. To gówniarze. Nie mają pojęcia z czym mają do czynienia.
- DRWISZ sobie ze mnie? To moje słowa. Tłukłem Wam to od wczoraj. Tłumaczyłem do jasnej cholery. Mówiłem, że z Wiliamem jest źle. Kurewsko źle. I było oczywiste, że jego magia będzie próbowała się bronić. Że będzie ich wzywać, a oni wcale nie będą mieli ochoty z tym walczyć.  Dopóki on będzie ich potrzebował tak długo oni będą robić wszystko, aby mu pomóc. Utrzymanie więzi z dziedzicem będzie ich głównym celem. Będą jak narkomani na głodzie. Będzie Ciekawie. Z przyjemnością na to popatrzę. Mają wysoki próg bólu? Oby... Bo nie dostaną nawet kropli przeciwbólowego. Nic co by mogło zatrzymać ten proces. Aż do czasu kiedy Wiliam nie będzie zdrów jak ryba. Jak myślicie ile to potrwa? Ja obstawiam miesiąc. Będzie cudownie. Będą mieli ubaw po pachy. To będzie ich zżerać tak jak zżerało  Wiliama. A On będzie pochłaniał ich magię. Bo nie będzie czerpał tego co złe. Nie... magia Wiliama będzie brała tylko to co najlepsze. A gdy się skończy. On będzie silny, a oni słabi. Pewnie będzie chciał pozbyć się pierścieni. Przynajmniej jednych więc będzie dążyć do drugie progu. Nie bacząc na ich stan. Musieli by dojść do czwartego progu by magia w końcu zawalczyła o nich. Aby uznała, że są godni dziedzica. Myślicie, że wytrzymają? Na tym etapie ich nadrzędnym celem będzie utrzymanie Wiliama przy życiu. Tak działa magia Trójkąta. Dziedzic który jest w stanie wysłać impuls musi przeżyć. Jeśli Oni nie dadzą rady znajdą się inni. Nie są konieczni... to nie oni są w tym układzie najważniejsi. Liczy się tylko ten który jest w stanie wytworzyć Trójkąt. I tak się składa, że to jest mój syn. Więc dziękuję Panowie. Świetna robota...
- DOŚĆ- Tobiasz warknął wściekle na Severusa.
- Co dość! Kłamie? Czy chociaż jednym słowem skłamałem? Tak będzie. Przeprowadził ich przez pierwszy próg. On już jest bezpieczny. Pozbiera się. Możemy świętować.
- Dobrze wiesz, że to nie jest takie proste!
- Ilu zużył Eksaliasz? No przyznaj to ojcze. Ilu padło nim nasz pradziad Utworzył Trójkąt? Nie znajdą tego w księgach. Nie dowiedzą się tego sami. Bo tylko My o tym wiemy. Trójkąt Merlina nie jest tylko wszechmocą trzech. Zanim tych trzech osiągnie równy poziom po drodze zawsze padało wielu. Żaden Trójkąt nie powstał z pierwszego układu. Sześć etapów. Tyle muszą przejść. A pierwsze cztery chroni dziedzica Codogana. Brzmi ciekawie prawda? 
- Severus błagam Uspokój się. Jesteś wściekły świetnie to rozumiem, ale nie czas na takie dyskusje.- Tobiasz mu przerwał.
- Zrobili z mojego syna rządnego mocy pasożyta. Jak mam być spokojny do cholery!  Pogubi się w tym. A jest mocny, jego moc jest za pewne porównywalna z Merlinem, a na pewno będzie. Myślisz, że będzie w dalszym ciągu dzieciakiem który zbiera cięgi za innych? Czy w końcu powie dość i zawalczy o swoje?
- Nie wiemy jak Wiliam będzie reagował. To dobry dzieciak. To nasz Wiliam do cholery. Synu Uspokój się! Sześć etapów zanim nawet pomyśli o utworzeniu pełnego Trójkąta. To szmat czasu.
-  No tak jest jeszcze nadzieja, że zabije się po drodze. Wspaniale! – Wrzasnął, a po plecach Tomasa przeszedł zimny dreszcz. Nawet nie brał pod uwagę słów Severusa. Bardziej, przeraziła go jego reakcja. Snape był zawsze twardy. Nawet przez ostatnie godziny działał według planu. Twarda logika. Tomas nie mógł zrozumieć jak on daje rade. Jak może patrzeć na tak wielkie cierpienie syna i się nie rozsypać. A jednak... Snape doszedł do własnej granicy.
- Do cholery. Dlaczego nie podaliście mu uspokajającego?- Daniel jedynie przewrócił oczami I jednym zaklęciem powalił Severusa na ziemię. Aśka nawet nie pytała co ma robić.  Tylko wlała w Severusa dwa eliksiry i dopiero po tym, Daniel zdjął z niego zaklęcie i umieścił go w łóżku.
- Ile nie spał? – zapytała Aśka.
- A jak myślisz? Nie wiem jak on to pociągnął. Dobra co z nimi? – zapytał patrząc na chłopców, a później na Tobiasza jakby wiedział, że tylko on jest w stanie spokojnie ocenić sytuację. Ale najstarszy Prince obserwował tylko jedną postać.
- Merlinie Willi...- podszedł do chłopca drżącą ręką dotykając delikatnie włosów nastolatka. Opadł na skraj łóżka, głaszcząc opuszkami palców bladego policzka, później przejechał na szyję, gdzie już zaczynały się opatrunki.
- On ma rację. To potrwa. Miesiąc, albo I dłużej. Oni tego nie wytrzymają. Severus nie panikował. On miał rację. Zawsze ma... A kiedy skończą, będzie po nich. Wyczerpie ich do cna, a on sobie tego nie wybaczy. Nie znacie go. Nie wiecie o nim nic. Severus nie boi się tego, że będzie chciał to powtarzać.  Nie... On zniszczy sam siebie. Jego poczucie winy go zniszczy. Na Merlina, Willi...- czoło starego czarodzieja opadło przy bladych palcach.
- Trzeba było ich uśpić. Tą jedną decyzją podpisaliście wyrok na nich wszystkich- powiedział po krótkiej przerwie. Patrząc złowrogo na Tomasa I Ksawerego. Obaj spojrzeli na siebie z przestrachem

Harry Potter i Przekleństwo SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz