Dziedzictwo Merlina
Rozdział 8
- Skoro nie doceniacie tej odrobiny swobody jaką dostaliście to stracicie nawet ją. Skrzaty zostały powiadomione, że nie mogą wam podrzucać nic poza sokiem i wodą. Żadnych napojów rozweselających! Posiłki jecie w Wielkiej Sali! Cała trójka zrozumiano? Spóźnienie lub nie przyjście będzie niosło nieprzyjemne konsekwencje. Koniec z wykręcaniem się od posiłków w Wielkiej Sali. Zrozumiano? Na pokój na naszą prośbę Dyrektor nałożył zaklęcie Ciszy nocnej 21 jesteście w łóżkach i ani minuty później.
- Co? To nie fair!- powiedział poddenerwowany Chris. Jego ojciec spojrzał na niego ze złością.
- Nie fair to Wy się zachowaliście! Daliśmy wam wolną rękę uznając, że możemy wam zaufać. Wiecie dokładnie jaka jest sytuacja. Wiecie, że Ministerstwo patrzy nam na ręce!
- To wy tego chcieliście! Nie my! W dupie miałem ten eliksir. Wcale tego nie potrzebowałem! To dlaczego to ja mam za wszystko płacić największą cenę! Nie chcę tu być! I mam gdzieś te Wasze durne zasady. – krzyknął blondyn. Perevelly podszedł do syna mierząc go złowrogim spojrzeniem.
- Wybacz bardzo synu, że nie chciałem, abyś skończył jak Mattias. Już zapomniałeś co zrobił twojemu przyjacielowi? Wiesz co by było jakbyś poszedł do Durmstrangu? Konsekwencje „Przekleństwa” chyba nie są dla ciebie aż tak straszne! W końcu chciałeś chodzić do normalnej szkoły. Proszę bardzo marzenie się spełniło. Ale masz ogarnąć ta swoją złość przed pierwszym września. Bo nikt nie dopuści was do zajęć jak będzie ryzyko, że zagrozicie sobie lub innych. A na razie zbieracie same negatywne opinie. Zrozumiano? – wrzasnął.
Po plecach Wiliama przebieg zimny dreszcz. Jakoś łatwiej było znieść złość Severusa. Ci obcy dla niego mężczyźni wywoływali w nim niepokój. A nie dało się ukryć, że w swojej wściekłości przerastali Severusa o głowę, a sądził, że to nie możliwe. Spojrzał na ojca z nadzieją, ale Severus tylko uniósł kpiąco brew. Jakby chciał powiedzieć „ sami sobie jesteście winni” zwiesił głowę. Uznając, że lepiej się nie wychylać.
Jednak gdy zapadła nerwowa cisza, uniósł głowę I przyjrzał się Christopherowi. Jego twarz była ściągnięta w złości i czymś w rodzaju bólu? I dopiero teraz dotarło do Wiliama co usłyszał. Chris znał jednego z chłopaków którego zamordował Voldemort. Być może nawet się przyjaźnili. Mało tego chłopak chciał normalnego życia, a zamiast tego całe życie musiał się ukrywać.
I nagle opanowało go współczucie. Ogromne współczucie wobec obydwu chłopców. Bo jakby on się czuł jakby był na ich miejscu? Jakby wyglądało jego życie, gdyby Voldemort nie zabił Potterów? Czy też by musiał tak żyć? W ukryciu pod Fideliusem?Teoretycznie mając wszystko, a tak naprawdę nie mając nic? Kolejna myśl pojawiła się nagle i była okropna. Jakby się czuł jakby znał Rona, jakby byli przyjaciółmi, a mimo wszystko Ron mógłby chodzić do Hogwartu, a Harry nie. W zamian ciągle słysząc, że to niebezpieczne i lekkomyślne. To dopiero było nie fair!
I w tym momencie Wiliam spojrzał na chłopaków całkiem inaczej. Dopiero teraz uświadomił sobie, że wojna zabrała im tak samo wiele jak jemu.
Dzielili nie tylko konsekwencje „Przekleństwa” , ale także wspólną datę urodzenia. Przepowiednia nie mówiła konkretnie o nim. Tak naprawdę nie mieli pewności , który z nich jest Złotym Chłopcem. Voldemort nie naznaczył Harrego Pottera klątwa zabijająca. Bo gdyby tak zrobił to blizna by nie znikła. Tyle dowiedział się od ojca. Nie wiedzieli i za pewne nigdy się nie dowiedzą co stało się w domu Potterów. Jakim cudem Wiliam przeżył atak. Jednak nie był naznaczony. Przepowiednia nie musiała mówić o nim. Christopher I Septimus też mogli do niej pasować, nawet Naville.
Nagle to co przez tak wiele godzin próbował wytłumaczyć mu Snape nabrało sensu i wcale mu się to nie podobało.
- Jakieś zastrzeżenia? – padło ostre pytanie, które wyrwało Wiliama z zamyślenia. Spojrzał na zebranych w pokoju ze zdziwieniem. Coś musieli powiedzieć. Coś ważnego. Ale nie wiedział co.
- Jakiś problem Panie Prince? – dopiero po chwili dotarło do niego, że Perevelly mówi do niego. Przywykł do imienia, ale gdy ktoś zwracał się do niego po nazwisku jego reakcje nie były naturalne. Przełknął ślinę.
- Nie proszę Pana. Wszystko jasne. – skłamał. Po cichu licząc, że któryś z chłopaków mu powie o co chodzi.
- Za pół godziny widzimy się na błoniach.
Trzech mężczyzn wyszło z pokoju. Wiliam spojrzał na chłopaków niepewnie.
- Co on mówił? – zapytał. Christoper przewrócił oczami, najwyraźniej uznając pytanie Wiliama za kretyńskie i poszedł do swojego pokoju. Za to Septimus położył rękę na ramieniu Wiliama jakby chciał dodać mu otuchy.
- Trafiliśmy do piekła przyjacielu. Prawdziwego piekła.
I Wiliam szybko przekonał się, że Septimus nie wiele się pomylił. To co jego ojciec nazwał „letnim kursem przygotowawczym” było niczym innym jak katorżniczym treningiem.
Było tak jakby ich ojcowie robili wszystko, aby nawet nie pomyśleli o rzuceniu zaklęcia bez ich zgody. O szóstej mieli stawiać się na błoniach, gdzie Melyflua bez litości przeganiał ich po błoniach. I o ile dla Christophera czy Septimusa to była lekka rozgrzewka Wiliam już o siódmej rano modlił się aby pójść spać.
O ósmej było śniadanie.
I nastolatek po raz pierwszy od czasu wybudzenia ze śpiączki czekał na tą porę z niecierpliwością. Zmęczenie fizyczne spowodowało, że w końcu zaczął czuć coś tak podstawowego jak głód.
Po śniadaniu zaczynali zajęcia z Tomasem. Zajmował się urokami i zaklęciami. Zajęcia odbywały się na błoniach. Co było nawet przyjemne. Bo mogli rozsiąść się na trawie wysłuchując wykładu o najważniejszych aspektach danego uroku, a później przechodzili do praktyki. Było tak jakby mężczyzna uważał, że nie są w stanie skupić się wystarczająco długo na jego słowach. Co w sumie mogło być prawdą.
Wiliam bardzo szybko znienawidził te 3 godziny jakie był zmuszony spędzać na tych zajęciach. Ani jeden omawiany urok nie opuścił rąk Wiliama. Za to ciągłe próby wyczarowania uroku aktywowały jego pierścienie. Do tego stopnia, że kończył zajęcia z oparzeniami.
- Zużywasz za dużo energii. Znajdź równowagę. – mówił mu ciągle Tomas, co dla Wiliama brzmiało całkowicie nie zrozumiale. Po dwóch dniach uznał, że Perevelly jest o wiele gorszym nauczycielem od Snape’a.
Od 11 do 13 mieli przerwę. Z reguły padali w swoim pokoju na fotele I nawet się do siebie nie odzywali, aż do czasu kiedy musieli iść na obiad.
Po przerwie obiadowej przejmował ich Melyflua i te zajęcia przypadły Wiliamowi do gustu najbardziej. Czarodziej wyczarował coś w rodzaju labiryntu z pułapkami. Był duży i niemożliwe było przejście go w ciągu jednych zajęć. A każdego dnia musieli zaczynać od nowa. A wyczarowane pułapki tasowały się przez noc. Więc nawet kiedy jednego dnia doszli do połowy labiryntu to drugiego nie mieli pewności czy dotrą do tego miejsca.
To było rewelacyjne. Bo nawet gdy Wiliam nie mógł rzucić zaklęcia mógł wybrnąć z opresji w inny sposób. Jak na przykład czołgając się gdy nie był w stanie zatrzymać zaklęcia które wyrzucało w jego stronę piłki. Jego największym sukcesem było używanie Leviosa do większości pułapek. Przez co po trzecich zajęciach dostał zakaz jego używania. I ochrzan od Ksawerego, że jest cholernym leniem i nie próbuje nawet używać innych klątw. Na czwartych zajęciach Wiliam musiał się wzbić na szyt swojej kreatywności w obronie bo żadne zaklęcie nie opuściło jego dłoni.
CZYTASZ
Harry Potter i Przekleństwo Salazara
FanfictionHarry zostaje porwany i otruty przez Lorda Voldemorta. Jedynym ratunkiem jest zdjęcie zaklęcia adopcyjnego, które ujawnia, że jest synem Severusa Snapa i Anny Black, młodszej siostry Syriusza. Jak poradzi sobie z nową rzeczywistością? Czy uda mu się...