Dziedzictwo Merlina Rozdział 15 (do poprawy)

303 17 2
                                    

Dziedzictwo Merlina

Rozdział 15

- Nie goją się. Minęło już trzy dni odkąd tworzą połączenie, a to się nie goi.- zauważył z przerażeniem Tomas.
- To nie są zwykle oparzenia. Ich uleczenie będzie trwało. Mówiłem miesiąc może dłużej. Mogę cię tylko pocieszyć, że na płucach nie ma już zmian. Ale to i tak za mało...- mruknął pod nosem Severus. Ocierając twarz syna wilgotną szmatką. Gdy zauważył, że Tomas nie ruszył się uniósł brew.
- Coś jeszcze?- Warknął.
Tomas pokręcił głową, ale czuł coraz większe mdłości z niepokoju...
~oOo~
Wieczorem siedział w swoich kwaterach i obserwował Christophera, który z radością prowadził rozmowę z mamą i bratem.
- Nie mogę się doczekać, aby pokazać ci kałamarnice. Skubana mnie nie lubi. Zawsze ochlapuje mnie wodą! - relacjonował z entuzjazmem. Swobodna rozmowa braci, której nie słyszał od tak dawna.
Aleksander miał milion pytań do brata, a Christopher z zadziwiająca dla niego cierpliwością odpowiadał na wszystkie. Do czasu kiedy zegar nie pokazał kwadrans przed dwudziestą. Godzina kiedy mieli wykonać połączenie według własnego ustalone grafiku, połaczenia wywołujące przepływ mocy między nim, a Wiliamem. Połączenie które powoduje, że Tomas zamierał z niepokoju na całą noc. Nigdy nie wiedzieli ile będzie trwało. Ale zawsze trwa wystarczająco długo by Tomas przed oczami miał najgorsze wizję.
- Muszę kończyć. Do jutra!
- Idziesz do Wiliama?- zapytała Maria z niepokojem.
- Mhhy mógłby już się obudzić.
- Ale jest już lepiej?
- No jasne! Jeszcze trochę i nauczę tego głąba latać na miotle. Nie wiem jak można tego nie umieć! - Zawołał pogodnie, kiwnął ojcu głową w geście pożegnania i wyszedł. Maria spojrzała na niego zaniepokojona.
- Długo to jeszcze będzie trwało?
- Nie wiem...- mógł tylko odpowiedzieć.
- Przerwij to. Tomas błagam cię, przerwij...
- Nie mogę. Nikt nie może. - opowiedział z rezygnacją. Spojrzał na żonę nie mogąc powiedzieć jej całej prawdy.
~oOo~
Oparzenia Wiliama zaczęły się zmniejszać. Nieznacznie ale jednak było widać poprawę. A u chłopaków po za oparzeniami na nadgarstkach, utratą wagi i bladością wydawało się, że wszystko jest w porządku. Do czasu kiedy Septimus nie stracił przytomności. To wydawało się tak nierealne i tak bez powodu, że Tomas nie mógł w to uwierzyć. Ale jednak czwartej doby Septimus zaczął słaniać się na nogach. I nic co Aśka próbowała w niego wlewać nie pomagało. Severus, który jeszcze kilka dni wcześniej odgrażał się, że nie zrobi nic, aby im pomóc dwoił się i troił. Przygotowywał przeróżne mikstury wzmacniające. I z cierpliwością wmuszał je w chłopaków. W jakiś sposób tylko on i Tobiasz byli w stanie skłonić nastolatków do czegokolwiek.
Piątej doby oparzenia u Wiliama zeszły poniżej ramion. Za to Septimus z trudem wstawał z łóżka. Ale robił to. Gdy przychodziła wyznaczona godzina wstawał i tworzył połączenie i wszyscy zaczęli się bać, że po kolejnym połączeniu serce Septimusa nie wytrzyma.
Wydawało się, że Chris radzi sobie lepiej. Szybko okazało się, że to tylko złudzenie. Szóstego dnia upadł na kolana , gdy połącznie się zakończyło, a gdy Tomas podbiegł do niego, aby mu pomóc zauważył , że z jego nosa dosłownie leję się krew. Z trudem opanowali sytuację co nie wiele im dało bo zdecydowanie za szybko nadeszła noc i pora kolejnego łączenia i sytuacja ponownie się powtórzyła.
Tomas obserwował ich nie czując już zachwytu nad tym spektaklem, to nie było coś dobrego jak początkowo mu się wydawało. To było Przekleństwo ich wszystkich. Wszystko wyglądało jak zawsze, do póki plecy Christophera nie napięty się jak struna, Septimus uniósł ich złączone dłonie jakby mieli z czymś problem, a ten gest miałby im pomóc i nagle niespodziewanie dla wszystkich połączenie się zerwało, a wytwarzana łuna światła rozmyła się niespodziewanie. Wszyscy dorośli poderwali się wiedząc, że będą wściekli. W pierwszej kolejności Tobiasz rzucił zaklęcie ochronne na Wiliama. Dopiero później spróbowali powstrzymać dwóch rozgorączkowanych nastolatków Zajęło godzinę nim udało im się ich unieruchomić. A Severus wlał w ich gardła Uspokajający Eliksir.
- Co się dzieje? - zapytał Ksawery, gdy obaj zasnęli zmęczeni walką.
- Odrzuca ich. - odezwał się jako pierwszy Tobiasz, spokojny ale zdecydowanym głosem.
- Nie możliwe. Jest za słaby... Po za tym kto oparłby się takiej mocy? Siedzę w tych księgach godzinami. Nawet Gdyby zależało mu na nich, gdyby byli przyjaciółmi... Jego ciało jest słabe, a Trójkąt wymaga od dziedzica Codogana sprawności. Jego magia żąda, aby się uleczył- powiedział stanowczo wręcz ze złością Severus.
- To Willi. Mówiłem Ci... - powiedział Tobiasz. Głaszcząc włosy nastolatka.
- Walcz z tym. Dacie sobie z tym radę. We trzech. Teraz już nie mam wątpliwości.
I Wiliam walczył. Ten mały chudy, niepozorny dzieciak walczył w sposób którego oni nie rozumieli, aż w końcu zablokował ich całkowicie. Chris wpadł w szał, Septimus błagał I płakał, a Zielone oczy otworzyły się po raz pierwszy od dłuższego czasu.
- Zabierzcie ich stąd!- było jedynym żądaniem, nim zwinął się niczym jeż w kulkę. Chowając szczelnie dłonie.
Usunięcie rozszalałych nastolatków, miotających zaklęciami, gdzie popadnie było najtrudniejszym zadaniem w życiu Tomasa. I podejrzewał, że dla wszystkich innych, którzy brali w tym udział. Zabezpieczenie pokoi , aby nie zrobili sobie krzywdy było szalenie trudne. I Minerwa wbrew ich woli ściągnęła kogoś kogo Severus nie chciał widzieć. Dumbledore. To on zapanował nad rozszalałą magią nastolatków i zabezpieczył pokoje by byli bezpieczni. Dopiero wtedy uświadomili sobie, że bez wsparcia Dyrektora nie poradziliby sobie. Za to Severus był wściekły jak go zobaczył i Tomas nie mógł go winić. O dziwo stary czarodziej, ani nie komentował to co się działo, ani w żaden sposób nie próbował się w trącać w decyzje jakie podejmowali, jedynie robił co w jego mocy, aby żaden z chłopców nie zrobił sobie krzywdy. A gdy mieli co do tego pewność opuścił Hogward.
Swinss i Joanna praktycznie już nie opuszczali murów Hogwardu. Robiąc co tylko mogli, aby utrzymać chłopaków przy życiu. Daniel wpadał dwa razy dziennie. I Tomas wiedział, że zajmuje się głównie Wiliamem. Ale nie wiedział w jakim stanie jest trzeci z nastolatków.
Drugiego dnia od przerwania połączenia odważył się zostawić Christophera z Swinssem i zszedł do lochów, gdzie obecnie przebywał Wiliam. Snape uniósł brew gdy go zobaczył, ale wpuścił bez słowa.
- Zaczekaj tu chwilę. Obudzę go...- powiedział po chwili zawahania. Tomas spojrzał na niego zdziwiony, a później ujrzał, że oczy Severusa są tak samo podkrążone jak jego. Nie wiedział co tu się działo, ale wygląd Severusa powiedział mu jasno, że wcale nie było łatwiej jak u nich.
- Wiliam... - Severus podszedł do fotela odwróconego w stronę kominka. Przykucnął za fotelem i Tomas stracił go z oczu. - Willi.... Perevelly chce z tobą porozmawiać. Jeśli nie dasz rady to go odeślę.
- Dam. - zachrypnięty glos. Wręcz obcy dla Tomasa- Zostawisz nas? Proszę...
Severus podniósł się z niezadowoleniem patrząc na Tomasa. Jakby wcale nie chciał go tu widzieć, a po chwili kiwnął głową.
- Piętnaście minut. Nie męcz go. - powiedział zirytowany i wyszedł do drugie pomieszczenia.
Perevelly podszedł do fotela. W sumie nie wiedział czego się spodziewać. Przez ostatnie godziny, gdy Chris szastał zaklęciami w każdym kierunku wręcz nienawidził Wiliama, a gdy w końcu Christopher opadł bezsilnie i tylko eliksiry i kroplówki utrzymywały go przy życiu czuł obrzydzenie do wszystkich Princeów, a Wiliam w jego umyśle był najgorszy z nich. Idąc tu spodziewał się zastać gówniarza wesoło spędzającego czas z ojcem. Może chełpiącego się swoją siła , swoją mocą i tym, że dał radę przerwać połączenie. Historyczne wydarzenie. Coś czego żaden czarodziej nigdy nie dokonał.
I nic cokolwiek przez ostatnie godziny myślał o tym dzieciaku nie miało miejsca. Siedział zwinięty niczym kulka, poowijany kocami, a na głowie miał zarzucony kaptur. Tylko wielkie Zielono- szare oczy patrzyły na niego z bólem i strachem, którego nie powinien zaznać żaden szesnastolatek. To nie był Wiliam jakiego zdążył poznać. I z trudem przełknął gule w gardle.
- Zimno Ci? - zapytał bo w sumie nie wiedział co powiedzieć.
- Przydało by się parę okrążeń- padła cicha odpowiedź. Przywołał sobie krzesło, bo czuł się głupio wisząc nad nim.
- Sporo się zmieniło od naszego ostatniego spotkania.
- Tamte wspomnienia wydają się takie odległe...- kiwnął głową bo w sumie sam miał takie odczucia.
- Jak się czujesz?
- W porządku...- przyjrzał się drobnej twarzy i wiedział, że dalece mu do bycia w porządku.
- A Chris?
- Bywał w lepszej formie. - przyznał szczerze.
Wiliam zamknął oczy jakby te słowa sprawiały mu ból, a Tomas poczuł, że jego oczy zaczynają go piec.
- Daliście radę. Ty dałeś radę. Wiliam. Ogarnięcie to.
- Pan tego nie zrozumie. Jestem potworem...
- Nigdy tak nie mów. Nie jesteś potworem. Przerwałeś coś co wydawało się nie możliwe do przerwania. Gdybyś był potworem to nie miałbyś na to siły. Wasz związek, to co utworzyliście z naszej winy to niewyobrażalną moc. A ty to przerwałeś..
- Nie przerwałem... On nadal jest...- wyszeptał z obawą.
- Wiem. Użyłem złych słów... To co stało się tamtej nocy już na zawsze was złączyło.
- Pan nie rozumie.
- Czego?
- Wszystkiego. Nikt z was tego nie zrozumie. - powiedział szeptem.
- A ty rozumiesz? - zapytał, a Zielone oczy spojrzały na niego w zamyśleniu, a później zaprzeczył ruchem głowy.
- Musimy się tego nauczyć. Sami. - padła odpowiedź.
- Mamy nie przeszkadzać? - zmarszczył czoło czując frustrację.
- Przydała by się pomoc. Coś tam Pan wie... - Tomas zaśmiał się w końcu, a kąciki ust Wiliama mimowolnie się uniosły.
- Tylko błagam bez biegania. Teraz już naprawdę nie dam rady. Nie żartuje.
- To miało was rozładować. Mieliście się zmęczyć, aby lepiej skupiać się na zaklęciach.
- To było słabe...
- To by działało gdyby dali nam czas.
- Ale nie dali...
- Boję się tego co zrobią. - przyznał po chwili milczenia. Tomas położył swoją dłoń na szczupłym kolanie.
- Nikt, ani nic Cię już nie ruszy. Sporo się zmieniło przez ostatnie dni. - zapewnił- Jesteś bezpieczny Will- powiedział Tomas. Czuł, że powinien go w tym zapewnić. Stan w jakim zabrali go ze szpitala świętej Rity jasno im powiedział, że to był cholernie trudny czas dla chłopca. A został z tym sam. Bez bliskich, bez kogoś komu by ufał, w obcym miejscu. Nikt nie zasłużył na taki koszmar. Zwłaszcza dziecka.
- Wiem.- wyszeptał zamykając oczy, a gdy przez dłuższą chwilę ich nie otwierał Tomas był pewien, że zasnął. Podniósł się uznając, że nie będzie go więcej męczyć. Ale jego powieki od razu się uniosły na ten ruch.
- Jutro. Jutro muszę się z nimi zobaczyć. Najlepiej na zewnątrz. - Tomas zatrzymał się patrząc na dzieciaka z niedowierzaniem.
- Wiliam on nie da rady. Większość czasu śpi. Septimus...
- Wiem rozmawiałem z Melyfluą.
- To wiesz, że to niemożliwe. Przyjdź do niego. Nie zabronię Ci tego. Ale wątpię , aby dobrym pomysłem było, abyście się spotkali we trzech. To za szybko...
- Za późno... Nie za szybko. Jutro... - zamknął oczy i już ich nie otworzył.
Perevelly stał patrząc na dzieciaka zszokowany z uczuciem jakby jego audiencja się właśnie skończyła, a on nic nie załatwił. Zacisnął pięści czując frustrację.
- Słyszałeś co powiedział. Idź już... - Severus stał oparty o drzwi. Patrząc na niego ze złością.
- Oni nie mogą! - powiedział zły, oskarżycielsko patrząc na Snape'a.
- Jeśli coś mówi to tak właśnie ma być. A teraz wynoś się...- wyszeptał złowrogo.
- Chris nie da rady. Zresztą to idiotyczny pomysł. Na cholerę mają ryzykować. Co jeśli zacznie się od nowa?
- No i? - zakpił- Jeśli Wiliam uznał, że tyle przerwy im wystarczy to znaczy, że to już koniec. To on decyduje nie Ty. Jeśli nie zdążyli się pozbierać to już wasza sprawa. Jutro nad jeziorem o 10.
- Nie zaryzykuje...- wrzasnął. A Snape w trzech krokach dopadł do niego wyprowadzając go na korytarz.
- Ty już raz zaryzykowałeś. O jeden raz za dużo... Więc teraz już nie rób nic na własną rękę jasne? - Warknął
- Nie rozumiesz...- zimny śmiech rozniósł się po korytarzu.
- Ja nie rozumiem? Ja? Widziałeś go? Do jasnej cholery nie mów mi, że ja nie rozumiem, bo to z czym musi się zmierzyć Christopher z Septimusem nie jest nawet ułamkiem tego co on przeżywa. I mierzy się z tym od miesięcy nie dni. Więc mi kurwa nie mów, że ja nie rozumiem. Ostrzegałem Was. Mówiłem i miałem plan. Wystarczyło ich uśpić, ale to wy postanowiliście poddać wątpliwości moje słowa. Ja tego nie chciałem. Więc ciesz się, że Wiliam dalej bierze na siebie cięgi, bo wcale nie musiał. Mógł ich wykorzystać.... Powinien to do cholery wykorzystać! A nie...
- Zrobiłbyś to? - zapytał.
- Bez wahania. Gdyby tylko wszystko szło zgodnie z planem. Był coraz słabszy, jego magia była coraz mniej wyczuwalna więc było tylko dwie opcje pierwsza, że to już koniec, że nawet Eliksir Życia nic mi nie da. A druga, że...
- Zbiera siły.
- Dokładnie. Dlatego przyszedłem do was. Dlatego dałem wam te Eliksiry. To nie był zwykły nasenny. Z tym by sobie poradzili. To najsilniejsze gówno jakie miałem. Ksawery miał rację, na pewno by uszkodziło im nerwy. Wiedzieliśmy o tym. Ale Daniel z Swinssem by sobie z tym poradził. Doszli do pierdolonej perfekcji w regeneracji nerwów. Nie było lepszego rozwiązania. Jeśli miałem wywieść stąd Wiliama to oni musieli być tego nie świadomi. Ale było już za późno. Nie doceniłem ich. I źle założyłem, że mi ufacie.
- Ufamy Ci... - Snape oparł się o ścianę
- Ja Wam nie. Więc w zasadzie powinienem od początku wiedzieć, że macie takie same wątpliwości. Źle oceniłem sytuację. Powinienem sam to zrobić. Dodać im to gówno soku przy kolacji jak byłem u Was...
- Nie jedli...- nagle przypomniał sobie ten mały szczegół Tomas. Snape uniósł głowę z zaciekawieniem.
- Tamtego dnia nawet nie tknęli jedzenia. Nic kompletnie. To było dziwne w zasadzie. Christopher zawsze był głodny nie ważne co by się działo, a wtedy...
- Czuli... w jakiś sposób wiedzieli...- mruknął Severus.- Który jest Mistrzem usypiania? Nie użyli Eliksiru. Sprawdziłem to.
- Septimus. Już to zrobił. Zanim założył pierścienie. Smarkacz obserwował skrzatke jak usypia jego siostrę. Zresztą całkiem sporo od nich podpatrzył. Ale wtedy to przegiął. Dopiero gdy uśpił wszystkich na 16 godzin Ksawery poszedł po rozum do głowy i zgodził się na pierścienie. - Severus uniósł brew... a później przetarł zmęczone oczy.
- Muszą się jutro zobaczyć. Wiliam dłużej nie wytrzyma. Muszą się spotkać dopóki ma nad tym kontrolę. Rozumiesz? Jeśli będziecie próbować to przeciągać dojdzie do tego czego się tak boicie. Teraz on nad tym panuje. Choć chyba tylko jeden Merlin wie jak on to robi.
- Chris ledwo trzyma się na nogach...
- To go wynieś. Chociaż myślę, że wystarczy, że mu powiesz, że Wiliam kazał mu przyjść.
- To chwyt poniżej pasa.
- To ich nowa rzeczywistość będą robić to co on chce. Jeśli usłyszą, że chce się z nimi spotkać przyjdą nawet jeśli tobie wydaje się, że nie da rady. - zrobił krok w tył i już miał wchodzić do swoich kwater, ale odwrócił się patrząc na Wilsona z zastanowieniem.
- Pije odżywczy?
- Nic nie chce pić. Żadnego eliksiru. Wszystko wlewany na siłę.
- Zmieszaj z lodami lub czekoladą. Cukier i odżywczy. To jakoś trzyma Wiliama. Na Septimusa też zadziałało. Ksawery był tu wcześniej. I powiedz mu o Jutrze. Zacznie jeść. Ładuj w niego cukier ile tylko da radę. Nad resztą zastanowimy się później.
Z kwater dobiegł głośny huk, za chwilę znowu. Severus bezradnie wsłuchiwał się hałas rozwalanych rzeczy.
- Co się dzieje - powiedział Wilson patrząc z przerażeniem na drzwi do kwater.
- Zaraz skończy.
- I będziesz tu tak stał?
- A co mam robić? Twój ile się szamotał? - zapytał obojętnie.
- Wiliam też ?
- Dla niego to jeszcze trudniejsze Wilson. Jeszcze trudniejsze. To nie spłynęło po nim jak po kaczce. On chce ich tak jak oni jego. Ale ma nad tym kontrolę. Jeszcze... Więc błagam tym razem zróbcie to co mówię.
Nie mając zbyt wielkiego wyboru kiwnął głową i wycofał się do swoich kwater. A tam nic się nie zmieniło. Swinss siedział bezradnie na krześle zmęczony całą sytuacją jak oni wszyscy, a Chris spał z podkulonymi nogami. Na stoliku stały nie ruszone eliksiry.
- Nie wypił.- Stwierdził od razu.
- Nawet się nie obudził. Tobiasz wrócił? Nie chce wołać Snape.- Swinss przetarł oczy zirytowany.
- Idź się przejdź. Po radzę sobie.
- Niby jak?
- Rozmawiałem z Severusem. Myślę, że jego sposoby sprawdzą się też na nim. Idź.
Swinss podniósł się, ale jego wzrok obserwował nastolatka. Uniósł różdżkę za pewne chcąc przed wyjściem rzucić kolejny skan, ale Tomas zatrzymał go.
- Nie ma sensu. Dam radę. Nie wkurzaj mi go...- różdżka opadła.
- Jak z nim? - zapytał cicho Jack.
- Walczy... - Tylko tyle mógł powiedzieć. Swinss pokiwał głową, przeczesał palcami włosy po czym w końcu wyszedł z pokoju.
Tomas cofnął się zamawiając w kuchni lody i zmieszał je z eliksirem. Wątpił, że to coś da. Ale zawsze warto spróbować. Wrócił do pokoju, stwierdzając, że w posturze jego syna nic się nie zmieniło.
- Wiem, że nie śpisz... Byłem u Wiliama. Kazał cię pozdrowić. - Tyle wystarczyło by uzyskać reakcje. Nastolatek uniósł się na ramionach, patrząc na ojca z nadzieją.
- Jeśli zaczniesz jeść jutro się zobaczycie. To jest nasz warunek. - powiedział podsuwając mu miskę z lodami.
- Lody? - zapytał niepewnie obserwując zawartość, nawet je powąchał na co Tomas mógł tylko przewrócić oczami.
- Wolisz steka?
- Nie...
- To jedz. Jeśli chcesz się z nim jutro spotkać to musisz mieć siły. Musisz się rozruszać . Jasne?
- Dlaczego nie teraz?
- Musisz nabrać sił synu.
- On nas potrzebuje- zaprotestował z złością. Tomas przytrzymał miskę zanim skończy jak tysiąc innych które próbował mu podsunąć.
- Masz rację. On was potrzebuje. Ale nie takich... Nie w takim stanie. On tego nie chce rozumiesz?
- Jestem dla niego za słaby...- Warknął chowając głowę miedzy rękami. Tomas przeklął swoją głupotę. Odstawił miskę i siła zmusił, aby na niego spojrzał.
- Gdybyś był słaby to by tego nie przerwał. Rozumiesz? Trwało by to tak długo aż być umarł. A jednak Wiliam to przerwał. On was nie odrzucił. On Was dalej chce. Ale musicie wyzdrowieć rozumiesz? Musisz spróbować zrobić wszystko co się da, aby być takim jak na początku. Tego chce Wiliam. On chce Christopera. Nie pachołka. Musisz być jego siłą. Wszyscy musicie być silni i wspierać siebie nawzajem. Nie jesteś jego niewolnikiem. Tylko sojusznikiem. Rozumiesz? Na tym polega wasze złączenie. Masz uzupełniać to czego mu brakuje. Nie oddawać mu całego siebie...- mówił szybko. Mając wrażenie, że to jego jedyna szansa by dotrzeć do chłopca.
- Nic nie rozumiesz! - wrzasnął, a eliksiry stojące na stoliku po kolei zaczęły wybuchać.
- Nikt oprócz was tego nie zrozumie.- zapewnił- Ale wiem jedno. Wiliam potrzebuje przyjaciół. Prawdziwych przyjaciół. Nie męczenników. Zadbaj o siebie, aby móc dbać o niego. On robi To samo synu. Będzie dbał o was, ale najpierw musi zadbać o siebie. Jutro się zobaczycie. Ale musisz mieć na to siły.
Niebieskie oczy spojrzały na niego bezradnie, a później Tomas mógł w nich zobaczyć to czego nie widział od dawna . Łzy... Przygarnął nastolatka w mocnym uścisku. Mając nadzieję, że powoli jakoś wyjdą z tego piekła.
Po dwóch godzinach udało mu się ruszyć Chrisa z pokoju. Co prawda opadł na kanapę okrywając się kocem, ale to już I tak był duży postęp.
- Zimno Ci?
- Mógłbyś rozpalić w kominku- mruknął śpiąco.
- Wypij czekoladę to Cię rozgrzeje. - nastolatek uniósł się poprawiając koc, aby szczelnie go okrywał. Przyjął kubek. Podobnie jak z lodami bacznie obserwował jego zawartość nim w końcu zaczerpnął pierwszy łyk.
- Może zafiukamy do mamy, martwi się. - Nastolatek wzruszył ramionami. A Tomas uznał to za zgodę. Nie miał pewności co jutro się wydarzy. Dobrze by było, aby Maria mogła z nim porozmawiać. Wrzucił garść proszku w rozpalony ogień. Gdy w kominku pojawiła się głowa Aleksadra uśmiechnął się słabo. Chociaż on wyglądał zdrowo.
- Tato w końcu! Mamo tata ! - wrzasnął.
- Tomas ! W końcu. Byłam gotową już udać się do Hogwartu! Co ty sobie wyobrażasz. Gdzie Chris! - krzyknęła.
- Jestem wszystko w porządku że mną.- Powiedział opadając ciężko koło kominka. Maria zamarła obserwując syna, a w jej oczach było widać przerażenie. Christoper chwilę kręcił się jakby próbował znaleźć dla siebie miejsce. W końcu Tomas usiadł na podłodze, zmuszając nastolatka aby ułożył głowę na jego nogach. Gdy poczuł jak drży przywołał koc. Okrywając go po samą brodę.
- Synku- Maria w końcu wydobyła z siebie słowo.
- Nic mi nie jest mamo. Muszę tylko odpocząć. - mruknął zamykając oczy.
- Wyglądasz jak gówno- powiedział szczerze trzynastolatek, a Tomas zgromił go wzrokiem.
- No co taka prawda! Co mu się stało?
- Jest chory.- Warknął upominającym głosem.
- Nie jestem chory! Po prostu muszę odpocząć. To nic... Wiliam jest w gorszym stanie
- Nie chce nawet o nim słyszeć...- Tomas wyczuł jak ciało nastolatka sztywnieje.
- Maria proszę... Chris... Mama nie miała nic złego na myśli.
- Miałam ten szczeniak...- zaczęła ostro.
- To nie wina Wiliama! To nie jego wina. To przez Was! Gdybyście nas nie rozdzielili! To wszystko to wasza wina!- wrzasnął Chris zrywając się z nóg ojca. Zatoczył się nie mając dość siły, aby utrzymać się na nogach.
- Chris Uspokój się. Błagam! - powiedział Tomas próbując do niego podejść, ale dzieciak postawił przed nim barierę. Szklaną przezroczystą barierę. Wilson zamarł obserwując ją. Znał ją. To bariera Wiliama. Jedyna w swoim rodzaju. Nikt więcej nie znał tego rodzaju bariery. Aż do teraz. Chris jej użył tak jak kiedyś użył jej Wiliam.
Swinss wypadł z sypialni, w której miał odespać, najwyraźniej obudzony przez alarm, który rzucił na chłopaka. Zamarł obserwując to co powstało przed Christopherem.
- Cholera...- mruknął
- Zawołaj Snape'a nie zaryzykuje sam jej zdjąć. - powiedział.
Swinss przerwał łączenie z Marią ignorując jej krzyki, aby powiedzieli jej co się dzieje. Dziesięć minut później Severus obserwował barierę. Unosił już różdżkę, ale Tobiasz go zatrzymał.
- Nie. - Severus spojrzał na niego zirytowany.
- Musimy to zdjąć.
- Jeśli zdejmiesz to ty Chris oberwie. Nie ufa Ci. Nie będzie chciał Cię przepuścić. To nie Wiliam. Albo go wyczerpie co nie jest zbyt mądre... Nie ryzykuj.
- To co sugerujesz?- Tomas spojrzał na starszego mężczyznę.
- Wiliam. To jego bariera. Jemu Chris ufa.To najrozsądniejsze.
- Chyba sobie żartujesz! - powiedzieli zgodnie Tomas z Severusem.
- Mówię poważnie. Uważam, że to najrozsądniejsze. Będzie dwóch nie trzech. Chociaż dla pewności wcześniej bym dał znać Ksaweremu niech uśpi Septimusa. Chris wyczuje obecność Wiliama może nawet sam ją zdejmie. A jeśli nie to To ty Tomasie zdejmiesz ją z pomocą mocy Wiliama. Pokierujemy jego mocą aby ją rozebrać.
Pomimo wątpliwości to właśnie zrobili. Obserwowali Christophera przez barierę, ale on nawet na nich nie spoglądał. Siedział skulony w kącie pokoju, a ręce miał zatopione we włosach. Severus przyprowadził Wiliama. Nastolatek aż otworzył usta z wrażenia.
- oh chyba go jakoś tego nauczyłem- mruknął.
- Jakoś? - Tomas Warknął wkurzony. Tobiasz położył mu rękę na ramieniu.
Wiliam i tak zignorował jego złość podchodząc do bariery obserwując ją z delikatnym uśmiecham.
- Ciekawe czy ja teraz umiem zrobić Ten Wir wodny. To było fajne....- mruknął bardziej do siebie niż do nich.
- Wiliam! Wiesz na czym polega rozbieranie barier? - zapytał Severus. Nastolatek popatrzył na ojca delikatnie przekrzywiając głowę na bok z ciekawością.
- No raczej, ale po co? - zapytał patrząc na ojca z niezrozumieniem. Nim ktokolwiek z nich zdążył przewidzieć co chce zrobić dał krok w tył przekraczając barierę. Nawet nie zdążyli wydobyć z siebie słowa, gdy przezroczysta bariera zmętniała ukrywając pod sobą dwóch nastolatków.
~oOo~
- Wiliam?- Chris uniósł głowę zdziwiony. Wiliam spojrzał na nastolatka, a później na barierę.

Harry Potter i Przekleństwo SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz