Dziedzictwo Merlina Rozdział 6

344 22 1
                                    

Dziedzictwo Merlina
Rozdział 6

- Mogę zapytać co ty do jasnej cholery robisz?!

Poderwał głowę z kafelków wystraszony głośnym pytamiem. Chwilę mu zajęło zorientowanie się gdzie jest I jak znalazł się w takiej sytuacji. A później spojrzał na wkurzoną twarz ojca, a wciekłość w nim wybuchła w pełnej skali!

- Już jak postanowiłeś zrobić ze mnie magiczne dno to trzeba było odbezpieczyć zamki!- wysapał wkurzony. Severus zmrużył oczy nie rozumiejąc o co mu chodzi.

- Chwila, co? – Patrzył na syna jak na kosmitę. Zdecydowanie ten Dzieciak trafił tu z jakiejś dziwnej planety...

- Drzwi się zatrzasnęły!- wyjaśnił widząc, że mężczyzna nie rozumie co się stało. Snape popatrzył na niego jak na jakiś nowy okaz karalucha, a później na drzwi.

- Nie mogłeś ich otworzyć?

- BINGO! 100 punktów dla Slytherinu. – zironizował nastolatek I postanowił opuścić łazienkę. Snape złapał go za ramie.

- Chwila. Pokaż.

Podirytowany nastolatek trzasnął drzwiami, a gdy usłyszał zgrzyt zamka spróbował je otworzyć. Nic.

- Widzisz nie kłamie! Zrobiłeś ze mnie.... Boże nawet nie wiem jak to nazwać! Upośledziłeś mnie! Nienawidzę cię!

- Uspokój się. Jestem więcej niż pewien, że otwieranie drzwi leży w twoich kompetencjach.

- Nie drwij ze mnie! – wysapał zdenerwowany.

- Uspokój się do cholery! W moich kwaterach używałeś łazienki? Przebrałeś się więc pewnie tak. Dobrze myślę? – chłopak niepewnie skinął głową

- I tam drzwi się nie zatrzasnęły?

- No nie...

- Więc wytłumacz mi jakim cudem te miały by się zatrzasnąć?

- Przecież widzisz! – złapał za klamkę i spróbował otworzyć drzwi z całej siły. Nic.

- Panikujesz! – stwierdził Snape.

- A ty byś nie panikował, gdybyś przebywał w zamku pełnym magicznych rzeczy wiedząc, że nie możesz ich używać? Przecież tak się nie da żyć!

- Na Merlina! – mruknął Severus przeczesujac palcami swoje długie włosy- Wiedziałem, że wypuszczenie cię z kwater w takim stanie to głupota, ale żeby aż tak? Dobra wyjdźmy stąd. – powiedział przecierając ze zmęczeniem oczy. – Słyszałeś co powiedziałem! Wychodzimy! – wrzasnął tak głośno, że Wiliamowi w uszach zadźwięczało. Podskoczył wystraszony i otworzył drzwi. Stał oniemiały patrząc na te cholerstwa zastanawiając się jak to możliwe.

- Brawo synu w wieku szesnastu lat opanowałeś sztukę otwierania drzwi!- zakpił. A widząc, że chłopak w dalszym ciągu przygląda się drzwiom w oszołomieniu pociągnął go za ramię i usadził w fotelu.

- Jadłeś coś? Cokolwiek? – nastolatek bezmyślnie na niego popatrzył, a później jego wzrok znów powędrował do drzwi.

- I po co ja się pytam. Wypij to!- wyciągnął z szaty eliksir uspokajający. Czuł w kościach, że będą tego potrzebować. Jednak jego syn jak zwykle przewyższył jego oczekiwania.

- Nie będę tego pić! Rzygam już tymi twoimi eliksirami. Wypij, jedz, śpij, Wypij, jedz, śpij. Ciągle to samo. Nigdy Ci się to nie znudzi? W dupę sobie je wsadź- krzyknął próbując podnieść się z fotela, ale dłonie ojca przytrzymały go na miejscu. Ostatnią rzeczą o jakiej Severus dzisiaj marzył to szukanie smarkacza po całym zamku. A pewnie na tym by się skończyło, gdyby nie miał go w zasięgu swojego chwytu.

- Abym ja ci... Dobra nie ważne. – w ostatniej chwili ugryzł się w język. Wzdychając ciężko. Przez chwilę stał nad chłopcem, ściskając jego ramiona. Nim w końcu poczuł jak mięśnie chłopca odpuszczają i zapada się bezsilnie w wygodnym fotelu. Dopiero wtedy kucnął patrząc w oczy syna, próbując ocenić w jak dużym szoku jest i czy Eliksir na bazie melisy wystarczy. Może powinien sięgnąć po coś znacznie silniejszego. Jednak kiedy nie zauważył by chłopiec próbował z nim walczyć odsunął się na dwa kroki.

Podszedł do stolika na którym stał sok dyniowy. Wlał go do szklanki i dolał do niego eliksir uspokajający. Smarkacz musiał go wypić bez tego nie było szans, aby go wysłuchał. Podał mu szklankę, a dzieciak ją przyjął z niepewnością.

- Dolałeś do soku eliksir- powiedział z pretensją po pierwszym łyku.

- Jakbym śmiał. Wyraziłeś się jasno , gdzie mogę go sobie wsadzić. – chłopak spróbował jeszcze raz soku.

- Dziwnie smakuje.

- Jakbyś więcej jadł to byś odzyskał smak. Eliksir odżywczy serio nie jest rozwiązaniem. A bierzesz go od 7 miesięcy.

- CO ? Już dawno niczego nie piłem.- Severus uniósł brew z kpiącym uśmiechem. Chłopak wytrzeszczył oczy.

- Trułeś moje jedzenie?

- Nie trułem tylko dodawałem eliksir odżywczy. I w praktyce nie ja, a Mgiełka. Sam sobie jesteś winien odmawiając jego picia. Mówiłem, że masz jeść normalne pełne posiłki, a nie dłubać w talerzu.

- Jak trułeś moje jedzenie to nic dziwnego, że mi nie smakowało!

- Tam gdzie Mgiełka dodawała eliksir, zajadałeś wszystko! Lody, gorąca czekolada, pudding i ten twój mugolski napój. Raz chciała dodać do sosu, ale wyczułeś i nie chciałeś jeść. Widocznie cukier niweluje jego gorycz. – powiedział w zamyśleniu stwierdzając, że musi to przeanalizować przy kolejnym warzeniu.

- Nawet cola? Jesteś okropny!– powiedział obrażony, ale jego ciało  było zrelaksowane i wygladał jakby nie miał już siły Nawet próbować walczyć. – Sok też zatrułeś! Wiedziałem.- mruknął niezadowolony, ale wypił do końca napój.

- Lepiej? – zapytał.

- Dalej jestem na ciebie zły!

- Masz do tego prawo. Też bym był...- Wiliam zmrużył oczy. Jakby chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnował.
- Skąd miałeś pewność, że mogę jednak otworzyć te drzwi?

- Bo do ich otworzenia jest potrzebna namiastka mocy. Nawet charłak jest w stanie je otworzyć, ba podejrzewam, że nawet mugol by to zrobił. Choć nie mam pewności. Nie widzą zamku...

- Przecież wiem! – tym razem to Severus przełknął kąśliwą uwagę. Mógł domyślać się w jakim kierunku poszybowały myśli jego syna skoro spanikował przy drzwiach.

- Możesz nadal używać Magii. – powiedział pewnie.

- Nie mogę, próbowałem!

- Tak próbowałeś jak byłeś w skrajnej panice. Pamiętasz przesłuchanie? Co się wtedy stało? Też nie mogłeś rzucić porządnego zaklęcia, a nie miałeś wtedy podwójnego ograniczenia. Panikując z jakiegoś powodu redukujesz swoje moce. Mogę tylko przypuszczać, że to skutek wychowawczy tych pieruńkich Mugoli- wypluł z obrzydzeniem ostatnie zdanie.-  Spróbuj teraz. Tylko nie oczekuj jakiś fajerwerków. Nie będzie tak jak wcześniej. Bardziej jak na pierwszym roku. Jakbyś musiał od nowa się uczyć. Ona nadal jest w tobie. Tylko musisz nauczyć się sięgać po nią. Jest stłumiona i ukryta. Nie tak natarczywa jak przed nałożeniem pierścieni – Chłopak zmrużył oczy.

- Tobiasz tak mówił. Wtedy w nocy jak do niego poszedłem. Tłumaczył mi czym są pierścienie. Powiedział coś podobnego. Nie rozumiałem o co mu chodzi! Byłem przekonany, że je zepsułem, ale twierdził, że to nie możliwe...

- Wiem, powiedział mi o tym. Byłeś świadomy, że coś jest nie tak. Były za słabe. I nie zapominaj dziadek. Dziadek ci powiedział... Nie jesteśmy sami. Pilnuj się.

- Wiec wiedziałeś. Od początku wiedzieliście... to dlaczego dopiero teraz. – powiedział z żalem. Wydawało mu się, że gdyby założył pierścienie wcześniej nie czuł by co tak naprawdę stracił.

- Nie miałem pewności. Tak naprawdę do póki nie postawiłeś tej bariery łudziłem się, że wystarczy jak nabierzesz siły. Byłeś słaby. W sensie fizycznym. Próbowałem sobie wmówić, że wystarczy jak się zregenerujesz. Że zapanujesz nad tym, ale im twoje ciało było silniejsze tym twoja moc była większa. A później znów zaczęło Cię to przerastać. Możesz zaprzeczać, ale na pewno zaczynałeś odczuwać róznice! Wiliam nosisz je od trzech miesięcy, a one redukowały twoje moce już w bardzo małym stopniu. Nie byłeś gotów na to. Potrzebujesz czasu na jej poznanie. To ty jesteś jej Panem nie ona. To ty masz to kontrolować! I nauczysz się tego. Pierwsze tygodnie będą trudne, ale uwierz mi, że do końca wakacji jesteśmy w stanie wypracować podstawy. Nie będziesz odbiegać od rówieśników. A z czasem będziesz przekraczał kolejne poziomy. Będziesz nią władać. Ale potrzebujesz czasu na naukę. To nie regułki które wkujesz na pamięć. To ciężka praca nad sobą, swoim umysłem i ciałem. – próbował wyjaśniać- Spróbuj. Aktywizacja Magii jest bardzo ważna. Dlatego wybudzałem cię regularnie i już nawet będąc na granicy snu używałeś magii. Jeśli będziesz słuchał co do ciebie mówimy jesteś w stanie pozbyć się tych pierwszych pierścieni.  To by nam wiele ułatwiło.

- Teraz wyróżniam się nawet śród wyrzutków- zgodził się posępnie.

- Masz dwa miesiące. To dużo. Wątpię aby udało Ci się pozbyć pierścieni przed wrześniem, ale musimy spróbować. W transkrypcjach które Ci dałem jest sporo o za potrzebowaniach energetycznych zaklęć, to powinno Ci pomóc.- policzki chłopaka poczerwieniały,

- Nie czytałeś ich prawda? – powiedział z naganą Snape.

- Kiedy miałem to zrobić? Wkuwałem to co potrzebne było do zaliczenia Egzaminów! Jakbym wiedział, że chcesz aby je oblał nie trudził bym się!

- Nie chciałem byś olał egzaminy. Nie mogłeś ich zawalić, bo by zarzucili Tobiaszowi nie dopilnowanie twojej edukacji. Jednak według mojej pamięci wielokrotnie Ci powtarzałem, że praktycznymi masz się nie martwić, bo ich słaby rezultat wyjaśnimy faktem, że nosisz pierścienie.
- Jestem więcej niż pewien, że tak tego nie ujmowałeś...- zaprotestował.
- Jestem przekonany, że używałem nawet tych samych słów! Ale Ty jak zwykle słyszysz tylko to co chcesz...
- Wredni Ślizgoni! Wasze mózgi działają odmiennie od każdego innego Normalnego człowieka!
- Być może to twój mózg ma problemy z przyswajaniem prostych komunikatów.- Warknął Severus, a na ustach chłopca po raz pierwszy pojawił się nikły uśmiech.
- Możesz mieć rację...- powiedział poważnie po chwili  kapitulując. Severus wypuścił powietrze nim usiadł na łóżku chłopca patrząc na niego uważnie.
- To co ci przygotowałem jest ważne! Nie zrobiłem tego, abyś to olewał. Jeśli chcesz odzyskać moc w zadowalającym stopniu musisz takie rzeczy wiedzieć. Musisz znać które zaklęcia ze sobą współdziałają, które się wykluczają. Musisz wiedzieć co cię osłabia, a co jest bezpieczne. Większość to praktyka. Ale teoria jest ważna. Musisz znaleźć równowagę. Między swoją siła fizyczna, a siła Magii. Nikt za ciebie tego nie zrobi. Musisz to sam rozpracować. Bez tak podstawowej wiedzy nie ruszysz do przodu. Przykro mi. Normalnie za równoważenie mocy odpowiada różdżka, ale jak wiemy nie ma możliwości byś jej używał.
- Spróbuj.- zachęcił.

Na biurku pojawiło się piórko. Wiliam spojrzał na niego z obawą. Uniósł rękę wyobrażając sobie, że piórko się unosi, ale to nic nie dało. Spróbował nawet na głos wypowiedzieć zaklęcie choć wcześniej wcale nie musiał tego robić. I nic. Nawet delikatnego mrowienia.

- Nie działa...

- Blokujesz się. Uspokój myśli. Nie porównuj do tego jak było. Zacznij po prostu od nowa. To nie będzie łatwe. Nie tak jak było. Teraz dusi cię myśl o tym co straciłeś.  Musisz zamknąć ten rozdział. I ruszyć z tym co masz obecnie.

- Chyba dobrze, że wypiłem ten Eliksir. 

- Nie dawałbym ci go jakbym uważał, że poradzisz sobie bez. Oczyść myśli. Uspokoił się. Mnie tu nie ma. Jesteś tylko Ty I twoja Magią. Twoje zaklęcie. Musisz ją znaleźć i zmusić ją by się uzewnętrzniła.

Wiliam przez chwilę patrzył na ojca z powątpiewaniem, ale w końcu spróbował się wyciszyć. Eliksir w znacznym stopniu mu to ułatwiał. Nie spieszył się. Obawiał się porażki. Gdy W końcu zdecydował się wypowiedzieć zaklęcie w myślach nawet nie otworzył oczy.

- Otwórz oczy- cichy głos jakby nie chciał go wystraszyć. A gdy w końcu odważył się spojrzeć, uśmiechną się. Piórko lewitowało. Delikatnie i swobodnie. Snape wyczarował drugie i wiedział co ma z nim zrobić. Jednak pomimo tego, że już wiedział jak to zrobić drugie piórko nie drgnęło. Utrzymał to jedno piórko może pół minuty jak pierścienie zaczęły się nagrzewać. Opuścił je z żalem.  .

- Widzisz, nie odebrałem Ci Magii. Nadal jest twoja. A teraz praca domowa. Masz je lewitować w każdej wolnej chwili. Do momentu aż poczujesz, że pierścienie robią się ciepłe. Musisz trenować. Jak utrzymasz piórko 2 minuty wtedy próbuj z dwoma. Lewiosa jest najlepszym zaklęciem na początek.

- Nic więcej nie mam do roboty. – mruknął zadowolony. Obserwując z dziką satysfakcja jak piórko ponownie się unosi.

- I tu się mylisz. Wakacje dla was się skończyły. Od jutra zaczynacie zajęcia. Potraktuj to jak letni kurs przygotowawczy.

- Ale jak to my?

- Ty, Christopher I Septimus. Musicie ogarnąć podstawy przed pierwszym września. Musicie wybadać na co możecie sobie pozwolić, a co lepiej odpuścić. Z nami będziecie próbować praktyki, ale teorie Musicie sami zrozumieć.
- Wiec już mam ich nie ignorować tak?
- Noszą pierścienie. Nie stanowią już zagrożenia.
- A stanowili?
- Z całą pewnością. Pamiętasz co działo się u ciebie bez pierścieni? U nich było podobnie. Tylko różnica między Wami jest taka, że Ty przynajmniej próbowałeś ją kontrolować, nie żebyś był w stanie, ale jednak... A oni... Jakby to powiedzieć. Oni nie znali umiaru w swoich zapędach. Trzy tygodnie temu omal nie pozabijali siebie nawzajem. Zapętlili się w swoich mocach. W efekcie końcowym doszło do eksplozji w rezydencji Perevellych. Danielowi zajęło kilka dni nim ich ogarnął. A nawet mając świadomość tego co się wydarzyło sprzeciwiali się założeniu pierścieni. Trafili pod kuratelę Albusa i DOSu szybciej od ciebie. Wysłanie ich na Egzaminy było cholernie ryzykowne dla uczniów. Do eksplozji doszło w piątkowy wieczór jak wrócili do domu. Zdawaliśmy sobie sprawę jak bardzo są niestabilni. Dlatego prosiliśmy, abyś ich unikał. Zresztą zarówno twoja ochrona jak i ich zdawała sobie ze wszystkiego sprawę. W sumie... Zakończenie twojego egzaminu tak szybko było wynikiem ich niestabilności.
- Nie Patronus?
- Patronus też. Mike zaniepokoił fakt, że jesteś wstanie wyczarować tak potężne zaklęcie. Obawiał się reakcji łańcuchowej.
- Reakcji łańcuchowej?
- Mogliście się nakręcić nawzajem.  Widzieli, że ze sobą pogrywacie. Bo robiliście to od pierwszych dni, prawda? Mike wystraszył się, że zajdzie to za daleko zważając, że byliście zmęczeni maratonem egzaminacyjnym. Mieli rację. Perevelly I Melyflua powinni być rozdzieleni od razu po egzaminach i powinni zmusić ich do odpoczynku. W zamian...  Chłopcy postanowili świętować zakończenie Egzaminów. I wyszło jak wyszło. Ich status prawny jest o wiele bardziej skoplikowany od twojego w tej chwili.
- Czyli trafili tu zaraz po egzaminach?
- Nie. Tydzień później. Pierwszy tydzień spędzili w Świętym Mungo pod opieką Daniela McGonalla chronieni zaklęciem Sędziego. Jednak doszło to pewnego niepokojącego zdarzenia i trafili tu. Z tego też powodu już nikt nie próbował ryzykować w twoim wypadku i przenieśli Cię do skrzydła jak tylko zapanowali nad krwotokiem jakiego dostałeś w wyniku wyczerpania magicznego. Podsumowując jesteście siebie warci. Trzech kretynów z wielkimi mocami. Na szczęście już ujarzmionymi. I nie musicie trzymać odległości...- powiedział posyłając chłopcu słaby uśmiech.
- Incydentu?- zapytał podejrzliwie. Severus odetchnął zdając sobie sprawę, że nie unikniemy odpowiedzi na to pytanie.
- Jeden z pracowników świętego Mungo próbował ich porwać.
- Wiedziałem!
- co wiedziałeś?
- Że nie możemy ufać Medykom z Munga!
- Joanna jest medykiem z Munga synu...
- Wiesz o czym mówię! Ten twój Daniel...
- Ten mój Daniel w tej chwili jest twoim lekarzem prowadzącym. Stop!- uciszył go jak usta chłopca zaczęły się otwierać.- Zajście do którego doszło spowodowało, że Sędzia poszedł na ustępstwa.
- Jakie?
- To my odpowiadamy za pomoc Wam w asymilacji do nowej sytuacji i przygotowania Was do zajęć szkolnych. Zgodził się także na to by Perevelly I Melyflua objęli stanowiska nauczycieli na zbliżający się rok szkolny- Harry zmrużył oczy  łącząc do siebie puzzle.
- Upozorowali ten atak, aby mogli tu być z chłopakami! – Severus przechylił głowę.
- Na pewno to planowali, ale  obydwaj potrzebowali pomocy medycznej w tamtej chwili i nikt z nas by nie ryzykował ich zdrowiem dla gierek z Ministerstwem. Jednak... Ku irytacji nas wszystkich był to z całą pewnością człowiek wysłany przez Voldemorta. Obydwaj chlopcy byli pod wpływem Imperiusa, a ochrona która miała pilnować ich pokoi nie żyje. To nie są żarty Will. Voldemort chce Was zabić! I musicie być tego świadomi. To nie jest zabawa. Trwa wojna. A wy... Wy za kilka lat będzie stanowić duże zagrożenie dla niego. Będzie próbował się Was pozbyć zanim staniecie się dla niego zagrożeniem. Zanim będziecie w stanie się obronić. Rozumiesz?
- Czyli będziecie nas przygotowywać do walki z Voldmeortem.- zauważył- Wiec po co czepiasz się Dyrektora? Skoro chcesz robić to samo co on robił? – Warknął obrażony. Severus zgrzytnął zębami.
- Jest znaczna różnica pomiędzy nauką samoobrony, a szykowaniem dziecka na pewną śmierć!- wrzasnął, a Wiliam drgnął, a Severus potrzebował chwili, aby się opanował.
- Odbiegliśmy od tematu! Jesteście tu..  Bo tu jest bezpiecznie to po pierwsze.
- W domu też było bezpiecznie! – Burknął obrażony.
- Tak! Kiedy byliśmy tylko my! Jeśli DOS zaczęło by swoje regularne wizytację osłony by osłabły. A po za tym tam byłeś Sam Will. Choć staraliśmy się nie jesteśmy w stanie zapewnić Ci takich relacji jak tworzy się między rówieśnikami. Po drugie wasze rdzenie magiczne potrzebują zaznajamiać się z obcymi mocami. Kogoś spoza rodziny. Tu w Hogwardzie mamy dostęp do wszystkiego co na chwilę obecną potrzebujecie na jednym terenie.
- Pracownik DOSu też może chcieć nas zabić, porwać, torturować, otruć.
- Nie... każde jej przybycie musi być wcześniej ustalone, a ona za każdym razem będzie sprawdzana przez Dyrektora i nas nim będzie mogła się z nami spotkać. Na gabinet w którym będą odbywać się Wasze spotkania Albus rzucił zaklęcie ochronne. Mieliśmy problem z Medykami. Jednak cała trójka zgodziła się na złożenie przysięgi.
- Trójka?
- Daniel, Joanna i stażysta Swinss.
- A Poppy?
- Przeklenstwo Salazara Przskracza jej kompetencje Will. Bedzie tutaj, ale tylko w razie konieczności udzielanie pierwszej pomocy. A poza tym ma co robić by przygotować skrzydło na nowy rok szkolny. Oficjalnie jesteście pod opieką świętego Mungo I wymienionych uzdrowicieli. Tylko te cztery osoby będą miały prawo przekroczyć granice szkoły w okresie letnim.
- Tylko?
- Macie prawo do odwiedzin.
- Och świetnie jak w więzieniu! – Burknął
- W pewnym sensie narzucono Wam areszt Will. Tak jak mówiłem, za zgodą Dumbledora rodzina może Was odwiedzać w Weekendy, ale pomiędzy wizytami musi być dwutygodniowa przerwa ze względu na odbudowę osłon. Na tygodniu musicie skupić się na nauce. Naprawdę będziecie mieli co robić synu... – chłopiec zmarkotniał.
- Co do chłopców...- Wiliam prychnął.
- Chłopców? Chris ma dwa metry wzrostu! Septimus nie wiele mniej! Raczej nie są już „chłopcami”- Burknął zrzędliwie.
- Chris z całą pewnością nie ma dwóch metrów. I pomimo tego, że oni też uważają się za „dorosłych” w dalszym ciągu są idiotycznymi smarkaczami i tak będziecie traktowani dopóki nie nauczycie się rozumu... – powiedział ostro Severus.
- ŚWIETNIE!
- Masz  idiotyczny zwyczaj odciągania mnie od głównego tematu.
- Bo jestem idiotycznym szczeniakiem!
- Will proszę... Wiesz co miałem na myśli! I Pozwól mi skończyć to co chce Ci powiedzieć.
Słuchaj co mówią. Oni znają temat z własnego doświadczenia. Na pewno wiedzą coś czego ja Ci nie mogę powiedzieć bo tego nie znam. I najważniejsze. Nie traktuj ich jak wrogów, ale uważaj. Są mądrzy boję się, że mogą odgadnąć kim jesteś. Więc gdy drwią z Pottera ty też to rób. Gdy go wywyższają to ty tak samo. Nie wychylaj się ze swoimi poglądami. Obserwuj, naśladuj. Wykorzystaj ich jako swoją osłonę.  Dopóki będziecie na jednym poziomie będziesz bezpieczniejszy. Trzy cele to nie jeden.

- Brzmi jakbym miał ich wykorzystać. Nie podoba mi się to.

- Bo masz to zrobić. Wykorzystaj na swoją korzyść ich wiedzę, doświadczenie i to że tu w ogóle są.

- Podwójne pierścienie mi tego nie ułatwią. Nie ukryje ich. Każdy kto je zobaczy będzie wiedział, że ze mną jest coś nie tak.

-Że twoja moc jest ogromna. Tyle będą wiedzieć. Podwójne pierścienie są oznaką mocy. Gdyby to oni je nosili to by byli z tego dumni. Tylko mi się trafił egzemplarz co uważa to za hańbę.

- Skoro to taka duma dlaczego ty nie wypiłeś „Przekleństwa”? Albo Dziadek! Od Nich też nikt się nie kwapił aby to wypić. Skoro to takie super wytłumacz mi dlaczego? Rozumiem dlaczego Ron czy Malfoy nie mogą. Ale was nic nie powstrzymywało.

- I w końcu zadajesz dobre pytanie.  „Przekleństwo Salazara” wymyślił sam Salazar. Pierścienie powstały cztery wieki później. Jak myślisz dlaczego?

- Aby zapanować nad magią. Ale wcześniej nie trzeba było? Znaczy takie sytuacje jak u mnie nie miały miejsca?

- Doszło do mutacji Magii. „Przekleństwo Salazara” nie nazywało się tak od początku. Salazar stworzył ten eliksir w jednym celu. Nie chciał, aby w jego rodzie ukrył się mugolak. Nienawidził mugoli do takiego stopnia, że wolał zabić swojego wnuka niż pozwolić mu żyć, gdyby okazało się, że jego ojciec jest mugolem. W tym wypadku mówimy o jednym pokoleniu. Jak wiesz teraz już nawet 6 pokoleń nie wystarczy. Chłopiec okazał się być czystej krwi, a podejrzenia Salazara beż zasadne. Okazało się, że eliksir miał skutek uboczny. Moc chłopca wzrosła. Był bardzo szanowanym czarodziejem. Jego historie już ci daruje. Ale jest bardzo ciekawa. Polecam poczytać.  Wiadomo takie plotki szybko się rozchodzą. I nagle okazało się, że praktycznie wszystkie czystokrwiste rody chcą sprawdzić swoje dzieci. Powód jeden. Chcieli wzrostu mocy. I tak to szło z ojca na syna pokolenie po pokoleniu.

- Chwila a dziewczynki? Ciągle mówimy o chłopcach.

- W historii Magii jest udokumentowany jeden przypadek dziewczynki która wypiła „Przekleństwo” choć moc jej wzrosła nigdy nie mogła mieć dzieci. Za pewne obawiano się, że to kolejny skutek uboczny. U chłopców ten problem nie występował. Tak jak mówiłem coś co miało być używane w skrajnych sytuacjach zostało nagminnie nadużyte.  Doszło do sytuacji, że chłopcy w dniu dziesiątych lub jedenastych urodzin dostawali „Przekleństwo” i się zaczęło.  Na początku był to jeden przypadek, który nie potrafił zapanować nad magia. Uznano chłopca za obłąkanego, zamknięto w szpitalu, gdzie w końcu zmarł w szpitalu w okropnych katuszach. Zlekceważono ten pierwszy alarm. Nikt nie chciał wierzyć, że ten cudowny wynalazek może szkodzić. To był dopiero początek.

Sytuacja zaczęła się powtarzać, nie były to pojedyncze przypadki tylko pogrom.  Teoretycznie chłopcy przeżywali wypicie trucizny, aby skonać w przeciągu roku  od własnej Magii. Zaczęto szukać rozwiązania. Powstało pojęcie „potencjału magicznego”, zaczęto go sprawdzać u wszystkich dzieci. Zresztą do dnia dzisiejszego go sprawdzamy.

Powstała statystyka mówiąca, że w rodach czysto krwistych potencjał magiczny jest dwukrotnie wyższy niż u tych z pochodzeniem mugolskim. Z kolei po wypiciu „Przekleństwa” potencjał wzrastał dwu lub nawet trzy krotnie. I taki wzrost mocy był już śmiertelny. Na podstawie tych statystyk Fryderyk stworzył te pierścienie, aby ograniczały moc dzieciaka to poziomu jaki miał przed wypiciem trucizny. Znaleziono rozwiązanie i uznano, że można dalej faszerować dziedziców . Przecież każdy chciał mieć wielką moc. Do czasu kiedy znów nie pojawił się przypadek chłopca, którego nawet pierścienie nie poskromiły. Zaryzykowano i siłą zmuszono go do założenia podwójnych pierścieni. Chłopak przeżył, ale nie chciano już ryzykować bo kilku kolejnych nie było tak skorych do współpracy jak ten pierwszy, a poskromienie ich było wręcz niemożliwe. Wiele rodów w tym nasz, Potterów, Blacków, Wilsonów, Jonesow i paru innych uznało, że skoro potencjał ich dzieci jest tak wysoki nie będą stosować „Przekleństwa”  Inne takie jak Waslayowie, Malfoyowie, Longbottonowie,  zaryzykowali i wpuścili mugolaka aby „rozrzedzić” krew. Liczono, że poświęcenie jednego pokolenia jest warte tego, aby już ich prawnuki mogli wypić „Przekleństwo” . Tak się nie stało. Mój dziadek był pierwszym Snapem który nie wypił „Przekleństwa” a potencjał magiczny Tobiasza jak i mój był powyżej 300. Według ksiąg, zakładano, że był to poziom który właśnie chciano osiągać przez wypicie „Przekleństwa”. Średnia potencjału magicznego mugolaków szacowana jest na 150 rzadko kiedy dobiega do 200.  Dla przykładu średnia w rodzinach takich jak Malfoyowie jest 250 .

- A ja? Jaki ja miałem potencjał.

- 315 w dniu urodzenia.

- Czyli podobnie do ciebie.

- Było by podobnie gdybyś urodził się o czasie, ale byłeś wcześniakiem. Największy wzrost Magii następuje w ostatnim miesiącu ciąży. Nie wiemy jaki osiągnąłbyś poziom gdybyś urodził się o czasie. I nie wiemy jaki osiągnąłeś poziom w dniu, gdy James i Lily zrezygnowali z osłony która niwelowała skutki wcześniactwa. Z drugiej strony jest więcej niż pewne, że przeżyłeś tylko dzięki tak wysokiemu potencjału magicznemu. Przynajmniej tak twierdzi Daniel.

- Więc wy się znacie!

- Oczywiście, nie podjąłbym takiej decyzji samodzielnie. Poprosiłem go o pomoc. Analizował twój przypadek, każdy skrawek informacji medycznej jaki udało mi się zdobyć. W dniu przesłuchania wiedział o tobie dość dużo, test pierścieni utwierdził go w przekonaniu, że moje podejrzenia sa słuszne. Brakowało nam tylko analiz potencjału z lat szkolnych. Dumbledore twierdził, że Twoja karta medyczna znikła po tym jak zdjęliśmy zaklęcie adopcyjne. Wiedziałem że kłamie. Musieliśmy go zmusić, aby ujawnił nam te dane, aby mieć pewność. Twój pokaz w skrzydle sporo nam ułatwił. Dumbledore nie zgodził by się na założenie podwójnych pierścieni bez mocnych dowodów.  Musieliśmy być przygotowani.

- Nie podobają mi się te twoje krętactwa. To wszystko brzmi okropnie. – chłopak popatrzył na niego z żalem, a później szybko wrócił do unoszenia piórka jakby chciał zająć czymś ręce.

- Wiliam próbuję Ci to wytłumaczyć. Cała historia „Przekleństwa”, pierścieni jest długa i nie jestem w stanie wszystkiego ci wyjaśnić tak jakbym chciał. Jednak jest kilka punktów które musisz wiedzieć. Pierwszy jest taki, że z twoim potencjałem magicznym nigdy nie powinieneś tego wypić. Nigdy rozumiesz? Ale stało się. Nie mieliśmy na to wpływu. I musimy sobie z tym poradzić. Drugi fakt jest taki, że pomimo złej historii „Przekleństwo” sprawiło, że świat czarodziejów wygląda tak jak wygląda. Jest silny. Właśnie dzięki niemu. Dzięki temu, że moc czarodziejów była większa wielu z nich zrobiło wiele dobrego. Postęp w medycynie, zaklęcia uzdrawiające, zaklęcia obronne, zaklęcia tarczy, nie istniały kiedyś. To dziedzice Przekleństwa mając swoją moc, sposób w jaki rozumieli magię stworzyli te formy zaklęć jakie znamy obecnie. Podzielili się swoją wiedzą z innymi. I dzięki temu możemy wykorzystywać magię w pełni swoich możliwości. Zaklęcie Patronusa wymyślił wnuk Salazara. Bez niego czarodzieje byli bezradni na atak dementorów. To to zaklęcie pozwoliło ich okiełznać. Wyobrażasz sobie, że go nie ma? A twoja tarcza? Nie mam pojęcia co to jest. Żadna książka nie opisuje takiej formy tarczy obronnej. Stworzyłeś ja na własne potrzeby. Aby ochronić siebie. Ale może kiedyś, jak już zrozumiesz jak ja tworzysz będziesz w stanie nauczyć jej kogoś innego. „Przekleństwo Salazara” zmieniło świat czarodziejów. Niesie bardzo złe skojarzenia, ale uczyniło też wiele dobrego. Żaden czarodziej który wypił ten eliksir nigdy nie stał się Czarnym magiem. Nigdy nie paprali się czarnomagicznymi zaklęciami. Co w zasadzie jest dość ciekawe. Bo większość z nich miało pełny dostęp do zasobów czarnomagicznych i moc która mogłaby zrobić wiele złego. Dopiero w połowie siedemnastego wieku odkryto, że Przekleństwo uwrażliwia na Ciemne sztuki. A nagminny kontakt z ciemnymi mocami doprowadza do trwałych zmian w rdzeniu, być może nawet w mózgu, ale nikt tego nie zbadał.  Dlaczego tak jest? Tego nikt do tej pory nie odkrył.
Więc uwierz mi na słowo, że nie masz czego się wstydzić. Bo kiedyś jak dorośniesz będziesz mógł wykorzystać swoją moc, aby pomagać innym. Ale najpierw musisz zadbać o siebie. To jest najważniejsze. Ty.

- Voldemort nie będzie czekał, aż będę w stanie się obronić.

- On nigdy nie zrozumie waszego sposobu władania magią. Czy będzie chciał się was pozbyć zanim odzyskacie pełną moc?  Mamy dowody na to, że tak. Czy mu się to uda? Będziemy robić wszystko, aby się do was nie zbliżył. Ale wy musicie robić co w waszej mocy, aby uzyskać taką kontrolę, aby nie był w stanie wam zagrozić. Nie mówię tu o pozbyciu się pierścieni. Będziecie w stanie stawić mu opór na długo zanim one zniknął. Ale musicie ciężko pracować. Musicie to rozgryźć. Jest was trzech. Trzy różne osobowości. Trzy różne spojrzenia. Jeden wspólny cel. Musicie spróbować współpracować. Uczyć siebie nawzajem. Tak, abyście nie byli bezbronni...

- I ty twierdzisz, że to Dumbledore przygotowuje mnie do wojny! Twoja pogadanka sugeruje całkiem coś innego.- zakpił.

- Chcesz uniknąć wojny to bądź na nią gotowy. Taka jest prawda synu. Naprawdę moim największym marzeniem jest, abyś mógł być zwykłym nastolatkiem. Ale żyjemy w niebezpiecznych czasach.

A co do Dumbledora i tego co usłyszałeś. Nie przerywaj mi... Wszystko co powiedziałem Joannie to prawda. Dumbledore szkolił cię od pierwszego roku. Mieszał Ci w głowie. Wprowadził jedenastoletnie dziecko w obcy dla niego świat bez wyjaśnień za to z ogromną presją, że jesteś kimś wyjątkowym. Wmówił ci, że to Ty odpowiadasz, za zniszczenie Voldemorta. Wmówił ci, że możesz się poświecić, że twoje życie nie jest tak ważne jak życie innych. Nie zadbał o twoje potrzeby. Jego jedynym celem było to, abyś dożył momentu kiedy będziesz miał umrzeć, aby zapanował pokój i abyś chciał to zrobić. Uczepił się tej przepowiedni jak wyroku, który za wszelką cenę to ty masz wypełnić.
Zostałeś poddany zaawansowanym sposobom manipulacji. Niedopuszczalnym metodom. – powiedział cicho. Złapał drobną dłoń w silnym uścisku nim kontynuował

- Wiesz jaka jest pierwszą zasada jaka muszą zrozumieć aurorzy zanim zostaną dopuszczeni do pracy? Zadbaj o swoje bezpieczeństwo. Nie udzielaj pomocy jeśli sam możesz zginąć . Twoje życie jest na pierwszym miejscu. Dopóki kandydat na aurora nie zrozumie tych zasad nie zostaje dopuszczony do pracy. A znasz bardziej ryzykowny zawód? I tego w pierwszej kolejności Cię nauczę. TY. Masz obowiązek w pierwszej kolejności stawiać swoje dobro ponad dobro innych. Swoje bezpieczeństwo ponad bezpieczeństwo kogokolwiek innego. Dopiero wtedy... Dopiero kiedy to zrozumiesz będziesz mógł myśleć o ewentualnym wykorzystaniu swoich umiejętności w tych trudnych czasach. Jednak, gdybyś w końcu zrozumiał, że to nie jest twoja wojna to wiedz, że posiadam piękny domek , bardzo daleko stąd, gdzie mógłbyś wieść całkiem przeciętne życie... Kiedyś... Teraz obaj jesteśmy skazani na Hogward.
Zrobimy wszystko abyś był bezpieczny. I zrobimy wszystko, abyś w końcu zrozumiał, że wynik tej wojny nie zależy od ciebie. To nie ty masz się poświecić. Musisz nauczyć się bronić. Musisz nauczyć się walczyć. Ale tylko po to, aby w razie potrzeby zadbać o siebie. Twoje zdrowie i życie ma być dla ciebie numerem jeden. Musisz odzyskać zdrowe podejście do swojej osoby. Zrozumieć, że jesteś tak samo ważny jak każdy inny i co najważniejsze, że nie jesteś już w tym wszystkim sam.

Lewitujące piórko opadło na stolik. Zielono-szare  oczy patrzyły na Severusa z bezradnością.

- To nie będzie łatwe.

- Nigdy nie zasugerowałem, że takie będzie. Ale zrobisz to. Nauczysz się tego. Ta wojna się skończy, a ty dorośniesz i będziesz wielkim czarodziejem z normalnym życiem. Będziesz miał rodzinę, dzieci i wszystko to na co zasługujesz. A ja tego dopilnuje... I nigdy nie pozwolę zapomnieć ci o tych drzwiach. Merlinie serio?  Nawet Wesley by nie uwierzył, że  może stracić magię do takiego stopnia!


Harry Potter i Przekleństwo SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz