Dziedzictwo Merlina
Rozdział 32
Był pewien, że to już koniec. Pamiętał uczucie strachu, kiedy przełknął „Przekleństwo Salazara”. Strach, żal i uczucie, że nie może umrzeć. Zostawić wszystkiego od tak, z dnia na dzień. Wewnętrzny Sprzeciw, każący mu walczyć...
Teraz było inaczej. Obojętność, a nawet nadzieją, że jeszcze chwila, jeszcze tylko chwila i będzie wolny... będzie mógł odpocząć. Już nic nie będzie musiał. Żadnych więcej oczekiwań, próśb, żądań, obowiązków, bólu, odpowiedzialności. Nic... To co czuł było tak bardzo dobre...
O ile mógł, na tyle obserwował poczynania Voldemorta. Czarny Pan wypowiadał słowa w obcym języku, melodyjnym, jakby śpiewał kołysankę, gdzieś z tyłu głowy miał świadomość, że przejmuje jego moce, ale z jakiegos dziwnego powodu to go nie niepokoiło. Wykrada je... Ale nawet to nie powodowało u niego strachu, sprzeciwu, chęci walki. Poddawał się temu...
Umieranie jest takie przyjemne... Przeszło mu przez głowę. Jego powieki opadały na coraz dłuższe sekundy, a otwierały się z wielką niechęcią. Czuł błogie ciepło, spokój i wolność...
Taaak już nie długo będzie wolny... gdy dwie dłonie Voldemorta uniosły się po raz ostatni zamknął powieki w oczekiwaniu.
A gdy bolesny cios nie nastąpił, a w zamian niego usłyszał trzaski teleportacji uniósł ociężałe powieki.
Usłyszał huk, a idealny rytualny porządek został zakłócony. W tym samym czasie z mocą jakiej Will jeszcze nigdy nie widział Lord Voldemort odleciał na dobrych kilka metrów. Obserwował to z uczuciem frustracji...
Miał to być jego koniec...
Chciał tego...
Chyba...
Chyba nie powinien tak czuć, ale prawda była taka, że ktokolwiek przerwał Czarnemu Panu to wkurzył Wiliama.
- Mój słodki Merlinie! Willi...- uniósł powieki patrząc w brązowe oczy Septimusa.
- Hej...- wykrztusił z siebie z trudem...
- Hej...- wyszeptał Chris, drżącą dłoń unosząc nad ciałem Wiliama, ale zawisła nie mając pojęcia co robić.
- Jeśli je teraz wyjmiemy...
- Umrę...- wyszeptał z delikatnym uśmiechem Will. – To i tak się stanie...- Nie wiedział skąd miał siły, aby z nim rozmawiać, ale czuł się w obowiązku ich o tym małym fakcie poinformować. Bo on już podjął decyzję. Objęcia śmierci pierwszy raz w życiu nie wydawały się straszne. Wydawały się idealnym rozwiązaniem jego wszystkich problemów.
- W porządku... To nawet przyjemne...- wyszeptał z błogim uśmiechem, a powieki mimowolnie się zamknęły.
- Ja Ci kurwa dam przyjemne!- Septimus wyrwał jeden z sztyletów. A blogi stan w jakim tkwił rozmył się szybciej niż bańka mydlana. Wrzasnął z piekącego, palącego niczym ogień bólu.
- Już mniej przyjemnie co?- Warknął Septimus.
- Zwariowałeś!...- Wrzasnął Chris chwytając zakrwawioną dłoń Septimusa z przerażeniem. Ten wyrwał ją z wściekłością.
- Jest w transie debilu! Użyłbyś czasem mózgu! Musimy go z tego wyrwać! Więc ogarnij się zanim śmierciojady zniszczyła naszą barierę! Lub zanim ona zabije nas... Nie jestem pewien czy Aurorzy dadzą sobie radę w tych warunkach! – wrzasnął Septimus.
Jednak dla Wiliama to co mówił było niczym więcej niż bzyczeniem natrętnej muchy. Uśmiechnął się delikatnie, gdy blogi stan zaczął na nowo ogarniać jego umysł. A on wcale nie zamierzał z tym walczyć.
- Will!- wrzasnął Septimus. Jednak nie zamierzał dłużej się nim przejmować, było mu dobrze. Pierwszy raz od bardzo dawna czuł się tak bezpiecznie, wygodnie i spokojnie – A niech Cię Cholerny Chochliku! Nie chcesz po dobroci to nie...- Wrzasnął Septimus.
Błogi stan rozmył się momentalnie jak poczuł obcą natarczywą moc burzącą mglisty spokój. Błogość się rozmyła, pojawił się ból i strach, a na końcu uczucie przynależności do kogoś, ale to uczucie na swój sposób też było dobre. Może nawet lepsze...
- Siedzimy w tym razem bez Nas nigdzie się nie wybierasz, Chochliku! – usłyszał mentalną naganę.
Rwący ból powoli zaczął zmieniać się w niejasną świadomość tego, że gdzieś tam jest. Przychodziły momenty, gdy był bardziej natarczywy, ale magiczna obecność Septimusa rozpraszała jego umysł.
Uczucie dryfowania między jawą a snem była mu już doskonale znane, ale to co teraz czuł było inne. Było niczym podróż po za granicę swojego ciała. Jakby jego umysł był zdolny do opuszczenia przepełnionego bólem ciała. I nie był w tym sam. Miał towarzystwo. W końcu był w stanie zorientować się, że magia Septimusa go prowadzi ścieżką mocno oddalona od świadomości swojej cielesności, a gdy zdołał oswoić się z jego magią odkrył drugą. Bardziej subtelną, bardziej skrytą, jakby jej posiadacz wcale nie był skory do dzielenia się nią. I Wiliam poczuł rozbawienie, bo nigdy nie sądził, że Chris może być taki „wstydliwy”.
I zaczęli swego rodzaju grę w swoim własnym trzecim wymiarze. Bez ciał, bez obowiązków życia codziennego, strachu, bólu i świadomości, że ktoś tam gdzieś w tym Cielesnym życiu na nich czeka i za pewne się zamartwia. Will zaczął szukać luki w granicach Chrisa, chciał poznać co jest dla niego aż tak ważne lub wstydliwe czego nie chciał mu zdradzić, a gdy skupił się na mocy blondyna, Septimus zaczął robić z nim dokładnie to samo. Zaczynał drążyć ścieżki mocy Wiliama z taką ciekawością, że Will nie chciał mu tego zabraniać. W sumie sam był tego ciekaw. Więc po jakimś czasie zaczął poznawać te obce do tej pory ścieżki razem z nim, a jego rezygnacją pozwoliła by nawet Chris do nich dołączył.
Dotarli do granicy fizycznego bólu i to spowodowało chwilowe rozerwanie ich wspólnej drogi, ale szybko na nowo trafili na wspólne tory. Moce Septimusa łagodziły ból, moce Christophera pozwalały im na przezwyciężenie obaw, że dalej może być trudniej. A ciekawość Wiliama prowadziła ich w nieznane.
By pokonywać trudności chłopcy musieli zacząć opuszczać swoje mury obronne. Ujawniać swoje lęki i słabości, ograniczenia których się wstydzili.
Podróż w magicznym wymiarze ich mocy zaczęła przybierać inną formę. Jakby zaczynała opowieść skąd pojawiają się ich osłony, mury, granice, które wydawały się nie do pokonania.
Will czuł silną potrzebę ucieczki, gdy trafili na bardziej rzeczywistą ścieżkę wspomnień.
Obraz ciotki Petuni spowodował Uczycie strachu i świadomość tego, że obydwaj chłopcy poznają jego najgłębiej skrywane wspomnienia przeraziły go. Ale już teraz nie mógł tego powstrzymać. Weszli za daleko. Pozwolił im przejść przez granice swojej prywatności.
- Mamusiu! – zawołało jego kilkuletnie wspomnienie.
- Nie jestem twoją matką, dziwaku! – ostry ton ciotki Petuni był bolesny, ale te słowa niosły za sobą o wiele więcej niż Wiliam był w stanie kiedykolwiek przyznać nawet przed samym sobą. Uczucie odrzucenia, samotności, braku wsparcia, bycia kompletnym zerem, kłopotem, utrapieniem, podrzutkiem, bycie kimś gorszym nawet od przedmiotu, zasługującym tylko na pogardę i odrzucenie, ból i poniżenia. Bycie kimś nie wartym uwagi, troski, miłości. A jednocześnie tak bardzo silnie tego pragnął i marzył choć o jednym ciepłym spojrzeniu. Szukając akceptacji wśród dorosłych za wszelką cenę.
To było ukryte głęboko w nim. Bardzo głęboko. A teraz oni poznawali to wszystko... I nie mógł się przed tym obronić. Nie mógł ochronić tych tajemnych uczuć. Pokonali jakąś magiczną granicę jego wewnętrznych uczuć. Zakopanych głęboko tak by nikt nigdy ich nie poznał.
A później trafili na kolejny trudny mur.
Ron...
Nie chciał by to poznali. Nie chciał by wiedzieli , że dzięki niemu w jego życiu pojawiło się to o czym zawsze marzył. Przyjaźń, zrozumienie, wsparcie, rywalizacja z świadomością, że gdy się potkniesz to drugą osobą Cię podniesie. Ron był dla Harrego kimś niewiarygodnie ważnym. Był jego bratem... Z wyboru... Nie był idealny i Harry znał jego słabości. Jednak pomimo wszystkich wad jakie Rudzielec posiadał Harry go akceptował. Kochał Go. Przyznanie się do takich uczuć było trudne. Kochał Rona. Tak jak brat może kochać brata. Nie ważne co Rudzielec by zrobił dla Harrego zawsze będzie dla niego kimś ważnym. Kimś o kogo Harry będzie się troszczył, nawet gdy On będzie go odrzucał lub... Zdradzi.
Bo to, że Ron go zdradził było już dla Harrego oczywiste, ale pomimo złości to nic nie zmieniło w uczuciach Harrego.
Ron nadal był jedną z najważniejszych osób w jego życiu i szczerze wątpił by ktokolwiek na świecie był w stanie zrozumieć jego uczucia...
A teraz poznali je Oni. Nikt nigdy nie poznał go aż tam skrupulatnie. Czuł się nagi, obdarty z prywatności, tajemnic i resztek godności.
A to nie był koniec. Był jeszcze Severus, Hermiona, Syriusz, a nawet Dumbledore. Jednak nie był gotów na to by poznali prawdę o nich. By poznali jego, Harrego aż tak dokładnie.
Oddałby wszystko by to co ich łączyło wróciło do tego płytkiego poziomu poznawania swoich mocy jaki łączył ich jeszcze nie tak dawno. Nie chciał pozwalać im na więcej. Nie wiedział jak, ale chciał ich odepchnąć, wygonić z tej strefy jego prywatności.
I mu się udało...
Odrzucił ich...
Wyrzucił z tej ścieżki mentalno- emocjonalnego poznania.
Ale cena za zerwanie tego łączenia była ogromna.
Ciemny pokój przepełnił wrzask pełen bólu.~oOo~
Hitahii dziękuję za gwiazdki, widzę że poświeciłaś sporo czasu na moje opowiadanie!Dzięki wszystkim głosującym!
Wyrażajcie swoje opinie.
Kolejne rozdziały ze względu na emocjonalny charakter będą powstawać wolno...
Pozdrawiam,
AJM
CZYTASZ
Harry Potter i Przekleństwo Salazara
FanfictionHarry zostaje porwany i otruty przez Lorda Voldemorta. Jedynym ratunkiem jest zdjęcie zaklęcia adopcyjnego, które ujawnia, że jest synem Severusa Snapa i Anny Black, młodszej siostry Syriusza. Jak poradzi sobie z nową rzeczywistością? Czy uda mu się...