Dziedzictwo Merlina
Rozdział 23
Niedziela w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogward była wszem i wobec uznana za dzień „lenia". Nawet śniadanie było podawane godzinę później niż normalnie.
Dlatego, gdy odznaki prefektów domu Gryffindor zawibrowały kilka minut po siódmej rano informując uczniów o nagłym spotkaniu zapanował popłoch.
Profesor Vector, którą w zastępstwie za Profesor McGonagall objęła stanowisko opiekuna domu z trudem opanowała sytuację. Uspokajając uczniów, że Hogward jest bezpieczny, ale Aurorzy chcą z nimi porozmawiać.
Uczniowie zostali podzieleni na cztery grupy i przepytani w przeciągu godziny. A z formuły pytań szybko zrozumieli, że stało się coś okropnego, a w całe zajście jest zamieszany Ron i Wiliam Prince!
- Mam nadzieję, że Ronowi nic nie jest! Prince jest nieobliczalny! Pewnie znowu go napadł...! - Mruczała zmartwiona Ginny.
- To chyba Twój brat ma jakiś problem z Willem!- przerwał jej Aleksander.
Portret grubej damy ponownie się odchylił i do pokoju weszło sześć osób.
Profesor McGonagall spojrzała na uczniów.
-Wszyscy udają się do Wielkiej Sali. Profesor Vector proszę dopilnować by nikt się nie zgubił. - zarządziła.
- Aleksander idzie ze mną. - wtrącił Perevelly.
- Oczywiście- kiwnęła głową Dyrektorka.
- Xavier Ty przypilnuj by przypadkiem czegoś nie pominęli...- powiedział do obcego wszystkim mężczyzny. Aurorzy zmiażdżyli go niezadowolonym wzrokiem, ale nie zamierzali dyskutować. Tym bardziej nie zamierzali czegokolwiek „pomijać".
Uczniowie przełknęli ślinę... To raczej nie wskazywało na to, by to Ron był ofiarą.
Tylko pytanie co się stało?
~oOo~
Severus nerwowo przemierzał korytarz przed skrzydłem szpitalnym. Tobiasz siedział na krześle sztywny niczym struna. Nikogo więcej nie było. Tomas zajmował się dziećmi. Ksawery pilnował by prowadzono „wyjaśnienie" prawidłowo. A Franciszek z Ignaciusem za pewne równali z błotem ochronę...
- Merlinie jak do tego doszło! - wrzasnął bezsilnie Tobiasz. - Jako opiekun domu powinieneś wiedzieć o takich spotkaniach! - wskazał palcem Severusa.
- I wiedziałem! - Warknął. Oczywiście to nie sprawiało, że był mniej winny. Bo był! Powinien rozgonić towarzystwo zaraz po 22!
Ale to była tradycja! Ślizgońska tradycja. Hucznie świętowali zwycięstwo. Każdy dom to robił. Nawet smarkaczom należy się odrobiną zabawy. A fakt, że inni domownicy uczestniczyli w tych „spotkaniach" jedynie pomagał uczniom Slytherinu uwierzyć, że tak naprawdę są jak wszystkie inne dzieciaki w tej szkole. Mieli do tego prawo!
Tylko, gdyby jego syn uszanował to co mu zaproponowano! Po jakiego czorta poszedł na wierzę, gdzie zniknął jego ochroniarz i dlaczego był tam Ron Weaslay?
- Wiecie coś?- Zapytał Ksawery wychodząc za rogu.
- Nic...- odpowiedział zimno Tobiasz.
- Merlinie minęło pięć godzin! - Ksawery z przerażeniem spojrzał na zamknięte drzwi. Severus z trudem zdusił w sobie chęć ironicznej odpowiedzi.
- Co ustalili?- w zamian zapytał Tobiasz.
- Śledził go... - zaczął Ksawery.
- Słucham?
- Śledził Wiliama. Podrzucił mu jakąś zabawkę przypominającą mikroskopijną muchę. Skąd on to wziął ? Merlin jeden wie. Nigdy czegoś tak genialnego nie wiedziałem.
- Od braci. Magiczne Żarty Weasleyów są nie tylko „żartami". Ta szkoła chyba nigdy nie widziała nikogo o tak... innowacyjnym spojrzeniu na magię...- mruknął Severus.
- Dzięki tej muszce wiedział gdzie jest Willi. Zdjął naszego człowieka. Był ukryty pod peleryną niewidką zaszedł go od tyłu i walną drętwotą. Moi ludzie już go zlokalizowali i zdjęli Kameleona. Walną głową o kamień. Mógł się wykrwawić! - Ksawery przeczesał palcami włosy. - Merlinie nie mogę uwierzyć, że szesnastolatek jest zdolny...
- Do zaplanowania morderstwa? - Warknął Tobiasz.
- Na razie ciężko coś z niego wydusić. Zdecydowanie jest w szoku. - Ksawery Zawiesił głos.
- Ten smarkacz zgnije w Azkabanie! - stwierdził Tobiasz. To nie była groźba, to było stwierdzenie faktu. Ksawery przełknął ślinę.
- Co jeszcze? - zapytał Severus. Ksawery nie pewnie spojrzał na Tobiasza.
- Gadaj! - Warknął Seniorów Princów.
- Można by było to podciągnąć pod szkolny wypadek... - Tobiasz prychnął pod nosem.
- Nie skończyłem! - Upomniał go Ksawery. - Ze względu na jego nie logiczne wyjaśnienia Aurorzy zabezpieczyli jego wspomnienia, za zgodą rodziców oczywiście, swoją drogą to był kretyński ruch z ich strony, nie wiem na co oni liczyli!
- Że to wina Wiliama! W innym wypadku nigdy by się na to nie zgodzili! Nikt się na to nie zgadza ! - mruknął Tobiasz.
- Aurorzy wyselekcjonowali wspomnienia z tego zdarzenia. I tak jak mówię Można by było podciągnąć to pod szkolny wypadek, dwóch nie lubiący się smarkaczy posprzeczało się na wieży i tak wszyscy sądzili do czasu kiedy nie przejrzano wspomnień. Po pierwsze Willi go nie uderzył. Merlinie nawet go słownie nie sprowokował! Napadł na niego! A gdy jego uderzenie sprawiło, że Wiliam stracił równowagę... zamiast go chwycić lub po prostu pozwolić mu grzmotnąć o posadzkę. On...
Severus uniósł głowę.
- On co? - Warknął
- Podciął mu nogę. Gdyby nie to Willi prawdopodobnie by nie spadł. - skończył Ksawery.
- Sędzia i Prokurator mają tu być w ciągu godziny... Ale Albus na prośbę rodziców już tu jest jako obrońca. Na pewno będzie próbował unieważnić wykorzystanie wspomnień w sprawie. Wypadałoby by chociaż jeden z Was z nimi porozmawiał... Spokojnie...
Severus zamknął oczy. Jak to możliwe? Merlinie jak do tego wszystkiego doszło? Spojrzał na białe drzwi z przerażeniem. To za długo już trwa.
~oOo~
Daniel wyszedł ze skrzydła dwie godziny później.
- Mogą zrobić Wymianę? - zapytał od razu Tobiasz.
To było kluczowe pytanie. Wymiana mocy między chłopakami uleczyła by Wiliama w kilka dni. Zdecydowanie szybciej niż jakiekolwiek eliksiry. I w jego przypadku znacznie lepszym rozwiązaniem. Bo ich repertuar z Eliksirów był mocno okrojony. A domyślali się, że obrażenia były potężne.
- Zaklęcie Amortyzacji pogruchotało mu kości. Doszło do przebicia lewego płuca i krwotoku do mózgu.
- Wymiana Mocy sobie z tym poradzi! - stwierdził od razu Severus.
- Ale nie z wstrząsem rdzenia magicznego... - powiedział Daniel. Na chwile obecną młody jest pod zaklęciem wyczerpującym jego Moce. Chwała Merlinowi, że działa. - Doszło do złamania kręgosłupa w dwóch miejscach. W trakcie regeneracji naruszyliśmy granice rdzenia magicznego... Jakikolwiek przepływ Mocy w tej chwili jest nie wskazany.
- Nie możliwe.... -wyszeptał Severus.
- Przykro mi... Naprawdę robiliśmy co mogliśmy. Teraz wszystko zależy od Wiliama.
~oOo~
- W jakim stanie jest obecnie małoletni? - proste pytanie Sędziego spowodował nieprzyjemny dreszcz na kręgosłupie Severusa.
Obserwował z chłodem bladego jak ściana Rona, zapuchnięta od płaczu Molly, Sztywnego niczym słup Soli Artura. I chciał im współczuć. Merlinie naprawdę chciał wydrzeć się na smarkacza jak jeszcze nigdy wcześniej dać mu najobrzydliwiejszy szlaban jaki muru tej szkoły widziały i zakończyć ten koszmar stwierdzeniem, że Willi za tydzień będzie zdrów. Ale nie mógł.
Szczerze mówiąc oprócz stania nie był pewien, czy był w stanie zrobić coś więcej.
Ruch Daniela sprawił, że wrócił myślami to tego co działo się w gabinecie Minerwy.
- Stan Ciężki krytyczny. Na chwile obecną nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej. - padła sucha odpowiedz.
- Czy w krwi małoletniego wykryto alkohol?
- Nie. Ale wykryliśmy pozostałości po Kremowym Piwie. Jak wiemy to magiczny napój o właściwościach rozweselających.
- Nie jest zakazany dla małoletnich!- odezwał się Xavier.
Sędzia kiwnął głową.
- Według słów dyrektorki szkoły jego dom świętował zwycięski mecz.
- Wiliam jest pokrzywdzonym w całej tej sytuacji nie winnym! - Warknął Xavier.
- Nie oskarżam chłopca o nic. Próbuję ustalić przebieg wydarzeń. - odezwał się Sędzia.
- Oczywiście. - mruknął Xavier nawet nie próbując ukrywać złości.
- Czy rada pedagogiczna wiedziała o planach młodzieży?
- Oczywiście. Mecz odbył się tydzień temu. Prefekci złożyli do mnie prośbę o zgodę na zorganizowanie spotkania uczniowskiego w celu świętowania zwycięstwa w poniedziałkowy poranek po zwycięstwie. Dostali zgodę. Jak także na możliwość zaproszenia kilku innych uczniów z pozostałych domów. Godzina ciszy nocnej została przesunięta do pierwszej w nocy. - odpowiedziała Minerwa.
- Nauczyciele nadzorowali to „spotkanie?"
- Zgodnie z regulaminem szkoły za wcześniej zaplanowane spotkania miedzydomowe odpowiada Prefekt naczylny i pozostali prefekci. Opiekun domu miał kontrolę nad sytuacją dzięki zaklęciom.
- Ale jednak Wilhem opuścił pokój wspólny...
- To nie jest więzienie- mruknęła Minerwa. - Nikt nie trzyma tu dzieci zamkniętych. Fakt złamał regulamin szkoły. Odjęcie punktów jego domowi za to wykroczenie było by słusznym rozwiązaniem. - zakpiła.
- Od kiedy ochrona nadzorowała bezpieczeństwo chłopca?
- Od początku. - wyznała McGonagall. - Ze względów bezpieczeństwa chłopca, ale także że względów na możliwość większej mocy jego zaklęć od przeciętnego dziecka doszliśmy do porozumienia z opiekunami chłopca, że to najbardziej rozsądne rozwiązanie zważając na niecodzienną sytuację. O ich obecności wiedziałam tylko ja i jego opiekunowie. Do nie dawna...
- Do nie dawna?
- Dwa tygodnie temu doszło do niejednoznacznego zdarzenia. W pierwszej ocenie Profesora Snape'a doszło do wymiany klątw między Wiliamem i Ronaldem. Chłopcy zostali ukarani stratą punktów i szlabanem. Pan Weaslay nie zniósł za dobrze tej kary. W jego mniemaniu za zdarzenie odpowiadał Wiliam. Ze względu na fakt, że jedynym świadkiem zdanienia był profesor Snape, a jak wiemy jest przy okazji ojcem Wilhelma powstało wiele nieprzyjemnych plotek jakoby Profesor Snape faworyzował syna. Musieliśmy rozwiązać tą sprawę w obecności rodziców Ronalda. Tamtego dnia ochroniarz Wiliama udostępnił nam swoje wspomnienie w celu potwierdzenia swoich słów, że to on użył zaklęcia odpychającego na Panie Weaslayu w celu ochrony swojego podopiecznego. Od tego dnia także Pan Weaslay był świadomy, że ktoś nadzoruje bezpieczeństwo Wiliama.
- Pan Weaslay zaatakował Pana Prince wcześniej ? To Pani sugeruje?
- Chłopcy nie dążą się sympatią.
- Kto według Pani oceny był prowodyrem tych zajść?
- Nie jestem w stanie ocenić wszystkich sytuacji.
- Czy w przeciągu trzech tygodni Wilhelm Prince stwarzał zagrożenie dla rówieśników?
- Merlinie nie! - zaprotestowała natychmiast.
- Zadaje to pytanie z prostego powodu. Uczniowie domu Gryffindor mają nie najlepsze zdanie o Panu Prince.
- Bo skopał ich drużynę!- Severus nawet nie wierzył, że te słowa opuściły jego usta.
- Skopał ich drużynę... Co ma Pan na myśli.
- Mecz Gryfindor - Slytherin zakończył się wynikiem 350- 10 na korzyść Slytherinu. 120 punktów zdobył mój syn. Nic dziwnego, że nie pałają do Niego sympatią prawda?
- W Pana ocenie to zajście może mieć coś wspólnego ze złością za przegrany mecz?
Severus mrugnął kilkukrotnie nim pytanie miało dla niego sens.
- Mój syn został zrzucony z 45metrów do cholery. Czy to ważne co kierowało tym idiotą?
CZYTASZ
Harry Potter i Przekleństwo Salazara
FanfictionHarry zostaje porwany i otruty przez Lorda Voldemorta. Jedynym ratunkiem jest zdjęcie zaklęcia adopcyjnego, które ujawnia, że jest synem Severusa Snapa i Anny Black, młodszej siostry Syriusza. Jak poradzi sobie z nową rzeczywistością? Czy uda mu się...