Dziedzictwo Merlina Rozdział 34

195 18 0
                                    

Dziedzictwo Merlina
Rozdział 34
Zaklęcie Subiectum jest najłagodniejszym z znanych zaklęć manipulacyjnych. Umożliwia ukierunkowanie osoby przeklętej na żądany tor myślenia. Na pozór nie wpływając na jego osąd, zachowanie, czy ocenę sytuacji. . Nie wpływa na racjonalność zachowań osoby przeklętej, ale umożliwia przekonanie jej o swoich racjach, motywach czy słuszności działania, która w normalnym warunkach mogłaby zostać poddana wątpliwości.
W przeciwności do Imperiusa. Który po zdjęcie nie pozostawia śladów w sygnaturze magicznej, zaklęcie Subiectum może choć nie musi nanieść trwałe zmiany.
Nie istnieje przeciwzaklecie umożliwiające złamania klątwy. Jednak przeklęty może ją zwalczyć samodzielnie pod wpływem silnym bodźców emocjonalnych.
Długotrwałe przebywanie pod zaklęciem Subiectum, może powodować Otępienie, Zaburzenia schizofreniczne, Zaburzenia nastroju (zaburzenia afektywne),Depresja, Zaburzenie afektywne dwubiegunowe (CHAD), Zaburzenia nerwicowe, Zaburzenia lękowe, Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, Myśli samobójcze, Agresję, zachowania autodestrukcyjne.
- Przestań! – wrzasnął Ron. Podrywając się z fotela nerwowo chodząc po pokoju. Hermiona wpadła w zwyczajową sobie obsesję gromadzenia informacji jak tylko usłyszała co Uzdrowiciel Jack Swinss wykrył w ich umysłach? Sygnaturze magicznej? Ciałach? Gdziekolwiek ten facet znalazł ślad klątwy, Ron nie był przekonany czy mówi prawdę. A to oni rzucili na nich ta klątwę z zamiarem wmówienia im, że zrobił to Albus Dumbledore?
- Ron... To wszystko pasuje... – wyszeptała cicho Hermiona. Ron naprawdę to rozumiał. Przeczytał książkę z opisem zaklęcia Subiectum dwukrotnie. I szczerze mówiąc musiał się zgodzić z co najmniej kilkoma objawami. Zwłaszcza jeśli chodziło Mione. Nie dało się ukryć, że dziewczyna zmieniła się znacząco na przełomie ostatnich miesięcy. Jednak do tej pory zwalał winę na Depresję jaka ją dopadła po śmierci Harrego. To był koszmar. Koszmar którego nigdy by nie odkrył, gdyby nie to, że to on znalazł Hermionę, gdy kompletnie się załamała w damskiej toalecie. I z jakiegoś dziwacznego powodu nie powiedział o tym nikomu. Oprócz krótkiej noty do rodziców dziewczyny, że potrzebują pomocy. Analizując wydarzenia z zeszłorocznych wydarzeń musiał sam przed sobą przyznać, że to było dziwne dla niego. Z jakiegoś powodu nie poszedł do McGonagall czy do Samego Dumbledora. Wsadził nieprzytomną dziewczynę do pociągu jadącego na przerwę zimową i dostarczył ją do rodziców, a oni zajęli się całą resztą. Zeszłoroczne święta były pierwszym Świetami Bożego Narodzenia które spędził zdala od rodziny, w Mugolskim Świecie. I wówczas zdali się tylko na rodziców Miony. Dlaczego nie poszedł do Dumbledora? Odpowiedź na to pytanie nie dawała mu spokoju. Za to wiedział jedno. Nie mogą ufać Princeom
- Nie rozumiesz? Robią to specjalnie! Robią to, abyśmy... Chcą nami manipulować. Chcą...- zatrzymał się patrząc na dziewczynę bezradnie. Nie mógł jej powiedzieć. Informacja, że Harry żyje była by dla niej najlepszą informacja w życiu. Jednak fakt kim chłopak teraz jest... Nie mógł. Nie mógł jej tego zrobić.
- Albo nie muszą już nami manipulować. Może my już jesteśmy zmanipulowani. Nie trzymają nas tu na siłę. Możemy odejść w każdej chwili.
- Albo tylko tak mówią...
- Gdyby nie oni... Gdyby Ci...- Hermiona rozpłakała się podkulając nogi i opierając czoło na kolanach. Podszedł do niej przytulając ją do siebie. Myśl o tym co wydarzyło się w nocy w dalszym ciągu powodowała nieprzyjemny dreszcz na jego karku. Myśl o tym do czego by doszło, gdyby nie ludzie PPM, doprowadzała go na skraj nerwicy. Przyciągnął dziewczynę do siebie, całują jej włosy, chciał jej dotykać, tak dla pewności, że jest cała i zdrowa. Umarłby. Gdyby cokolwiek jej się stało, nigdy by sobie tego nie wybaczył.
- Rozgryziemy to... – zapewnił - Ale Miona nie możesz wierzyć w ani jedno ich słowo. Rozumiesz ? Nie możesz...
- Dlaczego?
- Bo nie! To nasi wrogowie! Miona!
- Ściągnęli tu moich rodziców.
- Akurat to powinno Cię martwić... – zauważył.
- RON ! To magiczny dom! Z magicznymi osłonami, skrzatami, obrazami... Fakt nie jest tak stary jak dom Syriusza, ani Wasz, ale to nadal magiczny dom! Pamiętasz co Dumbledore mówił o mugolach w magicznych domach? Że nie będą mogli normalnie funkcjonować. A jednak... Moi rodzice nie mają z niczym problemu! Więc dlaczego przez te wszystkie lata Dumbledore odmawiał ochrony moim rodzicom?  Dlaczego nie pozwalał zapraszać ich do Waszego Domu? Do domu Syriusza.
- No akurat w domu Syriusza to na pewno by się nie odnaleźli!- zauważył. Hermiona przez chwilę milczała, po czym zaczęła cicho chichotać.
- Wyobrażasz sobie starą Walburge widzącą Mugoli w swoim domu?
Ron mimowolnie roześmiał się na samo wyobrażenie słów jakie padały by z ust starej czarownicy.
- Może w końcu dokonałaby samozniszczenia!- mruknął z rozmarzeniem. – To nic nie zmienia. Są mili i uczynni. Muszą mieć jakiś powód Miona. – wyjaśnił.
- Oni nie wiedzieli...
- Co? – Rudzielec zmrużył oczy.
- Nikt z nich się nas tu nie spodziewał. Spanikowali jak pojawiliśmy się w salonie. Ochrona PPM zabrała nas tu, ale ani Perevelly ani Snape nie mieli pojęcia o tym, że Ginny posiadała amulet od Christophera. Oni nie byli mili. Oni byli zaskoczeni. – Ron zmarszczył czoło jeszcze mocniej.
- A ty wiedziałaś? – zapytał podejrzliwie. A gdy dziewczyna milczała o kilka sekund za długo uświadomił sobie, że musiała wiedzieć.
- Ron...
- I nic mi nie powiedziałaś?!
- Jak miałam Ci powiedzieć! Nawet nie chcę wiedzieć, co byś zrobił jakbyś dowiedział się, że Ginny spotyka się z Perevellym! Zabiłbyś Go! Albo on Ciebie... To nie chuchro jak Prince! – powiedziała cicho, ale samo nazwisko „Prince”  wypowiedziała z obcą sobie pogardą i obrzydzeniem.
Ron odsunął się nerwowo od dziewczyny I rozpoczął kolejny nerwowy marsz. Obserwował ją długo w zamyśleniu.
- Kazałaś mi być dla niego miła.
- Słucham?
- Na początku wrześnie. Powiedziałaś, że Syn Snape nie jest swoim ojcem i nie mogę traktować go jak wroga...
- Ron Wszystko się zmieniło... Okazał się... – Ron przystaną.
- JAKI okazał się?
- Sam doskonale wiesz! To ślizgońska kreatura! Miałeś tyle problemów!
- To ja omal go nie zabiłem! To ja go napadłem. To ja go obrażałem. On nie zrobił nic...- zauważył trzeźwo. – Miona zawsze broniłaś Malfoya.
- Zmienił strony...- Zauważyła.
- Twierdzi, że Zmienił strony. Prince nie musiał nic zmieniać on nigdy nie stał po stronie Czarnego Pana!
Hermiona otworzyła usta, a później szybko je zamknęła przerażona.
- Merlinie... Ron... – wyszeptała.
- No właśnie! I to mnie cholernie martwi! Z jakiegoś powodu obydwoje nie lubimy Wiliama Prince’a! I to jest dziwne Miona, ale Tobiasz Prince to śliski facet. Na niego musimy uważać.
- A Snape?- zapytała podejrzliwie.
- Jego to się boję jak diabeł wody świeconej. Ale o dziwo on...
- On nas nie skrzywdzi... – skończyła dziewczyna, a Ron jedynie mógł kiwnąć głową.
Hermiona podniosła się z kanapy rozprostowując nogi.
- Myślisz, że Harry... że on też...
- Nie wiem Miona. Nie wiem... – wyszeptał zgodnie z prawdą. W duchu zastanawiając się czy Harry w rzeczywistości w dalszym ciągu nie jest pod wpływem zaklęcia. A może ktoś inny rzucił na niego tą lub podobną klątwę.
A może to wszystko wydarzyło się tylko dlatego, że Harry zerwał się z uwięzi Dumbledora? Nagle Ron zrozumiał, że prawdy dowie się tylko w jeden sposób. 
W doskonale znany mu sposób. Kiedy ich Trio znów będzie razem. Ale bez świadków. Bez dorosłych. Bez ewentualnych prób manipulacji. Bez wnikania dorosłych tam gdzie nie powinni.
- Miona...- powiedział prostując mocno plecy. – Muszę Ci coś bardzo ważnego powiedzieć. – wykrztusił w końcu.
Brązowe oczy Hermiony spojrzały w jego z lękiem i obawą.
- Wiliam to Harry! Nie wiedziałem! Miona przysiegam nie wiedziałem! Do czasu... Kiedy nie wyczarował tej Bariery! Nie wiedziałem! – wyszeptał słabo. – A później...
Hermiona zamknęła oczy i oddychała przez chwilę mocniej niż normalnie. 
- Wiliam Prince to nasz Harry...- wyszeptała po czym zacisnęła usta aż zbielały. – Wiliam Prince to nasz Harry. Dziedzic Merlina jest naszym Harrym. Syn Severusa Snape jest naszym Harrym. Snape nigdy nie był mu wierny. Nie był wierny ani Voldemortowi, ani Dumbledorowi. Lawirował między nimi. Bawił się nimi, nami, tym wszystkim! – podniosła się nerwowo chodząc po pokoju- . To była jego gra. A teraz... Kiedy na jaw wyszła prawda o Harrym. Zabrał go ze szkoły i zaczął wojnę z Dumbledorem!
- To nadal może być dla nich tylko Gra... – wyszeptał Ron.
- A my nadal jesteśmy tylko pionkami...- potwierdziła.
- Ale Harry tego nie rozumie.
- Chciałeś by zrozumiał! Bym ją zrozumiała!  - spojrzała na niego pierwszy raz od bardzo dawna spojrzeniem, które pojmuje więcej niż ktokolwiek inny.
- Tam na wieży... Miona ja naprawdę... Ja naprawdę...
- Naplułam mu w twarz...- przyznała cicho załzawionymi oczami.
- Ja go omal nie zabiłem...
- Dumbledore chciał byśmy to my się go pozbyli... Przestał być wygodny. Przestał być posłuszny. Przestał być symbolem. – Hermiona uniosła głowę. – Ale nie przestał być Harrym... Tylko trochę zmutowanym...
- Miona litości trochę?
- To nadal tylko nasz Harry Ron. A my trochę zawaliliśmy... Ale teraz tu jesteśmy i on też gdzieś tu jest. Możemy...
- Zagrać w tą grę na naszych zasadach.
- W sumie to niegrzeczne odmawiać gościny, prawda?- Hermiona uśmiechnęła się słabo, chwytając dłoń Rona w mocnym uścisku – Złote Trio może być tylko jedno i nie długo będzie w komplecie...
~oOo~
Piętro wyżej trzech chłopców otworzyło oczy po raz pierwszy od trzech dni...
- Merlinie co to było...- wyszeptał Septimus z trudem siadając na łóżku.
- Nie chce nic mówić, ale jak tak ma wyglądać Wymianą Mocy to ja już podziękuję. – potwierdził Chris uniósł głowę patrząc na Wiliama z obawą- Chochliku...
Will zamknął oczy nie zdolny spojrzeć im w oczy.
-Kolejny etap wtajemniczenia mamy chyba za sobą...- wyszeptał w końcu. Utkwił wzrok w swoje ręce – Merlinie...- Przyglądał się swoim dłoniom ze zgrozą były pokryte okropnymi bliznami, podniósł piżamę by odkryć że są wszędzie. Wszędzie tam gdzie Lord Voldemort wbił rytualne ostrza.
- Willi...- usłyszał głos Septimus.
- Przepraszam...- wyszeptał słabo Wiliam- Przepraszam! Nie miałem nad tym kontroli! Nie chciałem byście... Byście musieli... – Nie był w stanie skończyć.
- Jesteśmy w tym we trzech nie? Teraz to już chyba nie tylko czcze gadanie...
Wiliam poczuł lodowatą dłoń na swojej. Spojrzał na nią z przerażeniem. Dłoń Septimusa nie tylko była zimna niczym lód, była pokryta bliznami. Dokładnie takimi samymi jak dłonie i ciało  Wiliama. Spojrzeli sobie w oczy, a później spojrzeli na Chrisa, który w dalszym ciągu oglądał swoje okaleczone ciało.
- To tylko blizny nie?- zapewnił siląc się na spokojny ton-  A Ty Chochliku przynajmniej pozbyłeś się pierścieni... Już nie jesteś dziwakiem wśród Dziwaków.
Wiliam spojrzał kolejny raz na swoje poranione ręce i pojedyncze pierścienie Fryderyka.
- Już nie boli...- wyszeptał mimowolnie drżąc od wspomnień tego co czuł, a właściwie czuli. Bo ostatnie wspomnienie jakie wspólnie poznali przybrało całkiem inną formę. Wiliam był pewien, że Septimus i Christopher czuli dokładnie to co on w trakcie rytuału jaki próbował odprawić Voldemort.
- Polecamy się na przyszłość... – zapewnił Septimus siląc się na rozbawiony głos. Opadł ciężko na łóżko Wiliama. Chris podszedł do nich, kuśtykając lekko.
- Ale diabelnie pieką... – wystękał przysiadając obok nich.- Przysięgam Uroczyście,  kiedy nadejdzie dzień Mojej śmierci, odnajdę Merlina w zaświatach i przeklnę  go za stworzenie Trójkąta... To nie żaden Wszechmocny Mag! Psychol...
Wiliam nie mógł nic poradzić na nerwowy chichot jaki wyrwał się z jego ust, Septimus spojrzał na niego jak na szaleńca, ale po chwili sam zaczął chichotać w przeciwieństwie do  Wiliama nawet nie próbując maskować śmiechu.
- A więc to już oficjalne Takich dwóch psycholi, jak nas trzech, nie znajdą ani jednego.- mruknął Chris pod nosem. Obserwując dwóch chichoczących nastolatków z uniesioną brwią.















Harry Potter i Przekleństwo SalazaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz