Rozdział 13
Przeziębienie minęło równo po tygodniu i ku radości wszystkich zwłaszcza Harrego uniknął leczenia mugolskimi lekami, które Joanna pozostawiła do dyspozycji Severusa. Gdyby uznał, że są konieczne. Każdego ranka Severus pojawiał się pilnując by Harry zjadł śniadanie i wypił swoje eliksiry. Prowadzili rozmowy o niczym i o wszystkich zarazem. W ten sposób Harry dowiedział się o tym, że Snape jest na urlopie „rodzicielski” co rozbawiło chłopca do łez, a także tego, że Mistrz Eliksirów nie cierpi jeść malin...
Od Tobiasza dowiedział się, że Severus będąc małym chłopcem potrafił wpadać w furię i kilkukrotnie wysadził okna w swoim pokoju. Że bardzo długo nie mógł przeboleć, że nie odziedziczył talentu matki do gry na fortepianie i choć nigdy nie dorówna czarodziejowi który urodził się z wrodzonym talentem osiągnął całkiem przyzwoite rezultaty. Jednak zapytany o to Severus zaprzeczył gorąco twierdząc, że nigdy nie upokorzy się próbą grania przy Wiliamie.
Chłopiec zauważył także, że Mistrz Eliksirów swobodnie posługiwał się magią bezróżdżkową. Był tym zdumiony na tyle, że odrazu wypytał o to Tobiasza. Na co ten wyjaśnił mu, że jego ojciec od dziecka wykazywał się ogromnymi zdolnościami magicznymi. I bardzo długo opierał się przed używaniem różdżki. Jednak wraz z wiekiem zrozumiał, że używanie magicznego artefaktu sporo ułatwia i nie wymaga od niego tyle energii co zaklęcia bezróżdzkowe.
- Ja też... Znaczy...
- Od zawsze wolałeś używać zaklęć bez różdżki , prawda? – skończył za niego Tobiasz. A Harry pokiwał głową.
- To sporo wyjaśnia...- mruknął Tobiasz- Jednak w pewnym wieku, jak dochodzi do stabilizacji Magii różdżką jest pomocna... – zaczął – Widzisz dla większości Czarodziejów różdżką jest nie tylko przekaźnikiem, ale także impulsem do wydobywania zaklęć. Po to je stworzono. Kiedyś za pewne na długo nim powstał Hogward nie używano różdżek. I magia była... No cóż prymitywna. Jednak zauważono, że drewno świetnie przewodzi moce. Później połączono je z magicznymi stworzeniami. Krok po kroku powstawała różdżką. Pozwalając zwiększać umiejętności korzystania z mocy. To przydatny przedmiot. Dla niektórych magicznych ludzi absolutnie niezbędny.
- Ale nie dla wszystkich...
- Dla większości.... Widzisz. Dziecięca magia nie zna granic. Dzieci nie wiedzą co można, a czego nie.... Z reguły jeśli czegoś chcą to będą robić wszystko aby to osiągnąć. W zależności jak są wychowywane, jak kierowane przez opiekunów rozwijają swoje zdolności. I tak było z twoim ojcem. Od małego był bardzo ambitny i nie rozumiał, że czegoś nie można ... A ja nie zamierzałem narzucać mu odgórnych norm. W tym domu korzystał z Magii tak jak umiał. Tak jak chciał. Opanował dość sporo zaklęć bezróżdzkowych. Ale w którymś momencie doszedł do menu, że nie był w stanie osiągnąć tego czego pragnął. I wtedy wkroczyła różdżką i zaklęcia. One sporo ułatwiają. Z całą pewnością nie byłby w stanie wyczarować cielistego patronusa bez różdżki jak co poniektórzy... Jednak wydaje mi się, że mgiełka Patronata wychodzi mu całkiem nieźle – mruknął a Harry poczerwieniał.
- A ty? – zapytał szczerze zaintrygowany.
- Ja?
- Tak Ty... Też używać Magii bezróżdzkowej ?
- Wielu jest w stanie rzucać podstawowe zaklęcia beż różdżki, Will. Większość nie chwali się tym. Bo warto mieć takiego Asa w rękawie. Biorąc twojego ojca za przykład. Znasz go pięć lat. Czy przez ten czas widziałeś by rzucał zaklęcia inaczej niż różdżką?
- Nie... Chyba. Nie wydaje mi się.
- Dokładnie. Na zewnątrz się pilnuje i ukrywa wszystkie swoje atuty. Skoro tutaj przy tobie zaczął być mniej ostrożny znaczy to jedynie tyle, że w końcu czuje się tu swobodnie, przynajmniej przy Tobie. – dodał po chwili zawahania.
- Też będę mógł używać różdżki... Za jakiś czas, prawda?
- Nie... Żadna różdżka nie wytrzyma Tak wielkiej kumulacji mocy jaka w tobie płynie. Co też nie jest idealne bo jednak twoje nerwy obrywają przez nią. Musisz uczyć się nad nią panować. To Ty powinieneś nią rządzisz nie ona tobą. Chociaż na razie chyba jednak to ona pokazuje swoje pazurki, Will.- powiedział że zmęczeniem Tobiasz. Harry zacisnął wargi. W sumie nie bardzo rozumiał jak niby ma „zapanować” nad swoją magią. Kiedy wszystko wokół niego wybuchało jakoś potrafił się wstrzymywać. Jednak teraz? Kiedy to pierścienie panują nad wybuchami Magii dorośli w dalszym ciągu wymagali od niego kontroli. A in kompletnie nie rozumiał co mają na myśli.
Więc tylko kiwał głową twierdząc, że próbuję. Choć tak naprawdę nie robił nic. Bo nie wiedział jak kontrolować coś co było w rzeczywistości „Nim”.
~oOo~
Kwiecień mijał powolnym nudnym tempem. Zarówno Tobiasz jak I Severus znikali często na całe dnie, a on pozostawał zdany na łaskę Syriusza. I choć Black nie proponował mu więcej latania na starych miotłach to przechadzali się po lesie poznając teren. Czasem wertowali wspólnie księgi a Syriusz uczył go nowych zaklęć. Tak dla zabicia czasu. Bo Harry szczerze wątpił czy zaklęcie otwierające puszkę kiedykolwiek mu się przyda w walce. Jednak brał bez marudzenia to co mu proponowali. I tak stał się Mistrzem w podgrzewaniu wody, otwieraniu Puszek, obieraniu Jabłek, zaklejaniu pudełek, układaniu klocków według ustalonego przez Syriusza schematu nawet na nie nie patrząc.
Czasem nawet Snape pozwalał mu posiedzieć w laboratorium i przygotować składniki na eliksiry. Choć nie spieszyło mu się do ich przygotowania. Nawet jeśli jego relacje z Mistrzem Eliksirów uległy diametralnej poprawie wiedział, że w tej dziedzinie się nie dogadają.
Jednak najwięcej czasu poświęcał kompletnemu nic nie robieniu. Aż do któregoś wtorkowego popołudnia.
Wiliam przysypiał w hamaku, gdy coś huknęło o stół. Podniósł głowę, a gdy ujrzał ojca ubranego w zwykła koszulkę i materiałowe spodnie z wrażenia aż spadł z hamaka.
- Ojcze ?- bardziej zapytał niż się przywitał.
- Jak zwykle z klasą- mruknął Severus, gdy chłopak w końcu pozbierał się z podłogi. Wiliam rzucił mu wciekłe spojrzenie, przełykając z trudem ripostę.
- No dalej... przecież widzę, że masz coś ciekawego do powiedzenia, mów śmiało...- Wiliam zacisnął zęby. Bo doskonale wiedział, że Mgiełka z przyjemnością zaklei mu usta jeśli usłyszy jakieś obraźliwe słowo w kierunku starszego czarodzieja. Zwłaszcza, gdyby wypowiedział wulgaryzm w stronę ojca.
- Twoje niedoczekanie! – Warknął, poirytowany,
- W sumie sklejenie twoich ust znacznie by ułatwiło tą rozmowę. Jednak kazałem, aby nam nie przeszkadzała.- chłopak wytrzeszczył oczy, gdy sens słów do niego dotarł.
- Ty jej kazałeś? W sumie czemu mnie to dziwi? Wredny...
- Lepiej uważaj, Synu... – mruknął zniecierpliwiony i usiadł na krześle.
- Siadaj. I nie, nie kazałem jej rzucać na ciebie żadnego uroku. Sama to wymyśliła, ale w zasadzie miała rację. Jeśli ktokolwiek ma uwierzyć, że od zawsze jesteś Princem to twoje maniery muszą być nienaganne!
- Ale kto miałby...? – Wiliam rozejrzał się po posiadłości w niezrozumieniu.
- Chyba nie myślisz, że będę Cię tu trzymać w nieskończoność prawda? – policzki chłopca poczerwieniały. – Tak myślałeś? Na Merlina za kogo mnie masz? – chłopak wzruszył ramionami bo w sumie nie wiedział co myśleć.
- Jest wojna, przecież gdy Voldemort dowie się...
- Voldemort wie o tobie od jakiegoś czasu. W sensie o Wiliamie oczywiście. – wyjaśnił, a nastolatek zbladł.
- Ale... przecież to znaczy, że...
- Tak Voldemort już wie, że go zdradziłem. Wie, że Cię ukryłem u Tobiasza. Taka jest jedyna prawda, rozumiesz? Wychował Cie Dziadek. Spedzalismy razem wakacje, świeta i przerwe wiosenną. Jednak to Tobiasz głownie się tobą opiekował. Ktokolwiek zainteresowałby się twoim życiem udzielasz takiej odpowiedzi.
- A co z szkołą? Kto mi uwierzy, skoro Wiliam nigdy nie chodził do żadnej szkoły? To chyba obowiązek prawda?
- Istnieje coś takiego jak Edukacja Domowa. W zasadzie w systemie czarodziejskiej edukacji liczą się tylko dwa Egzaminy SUMy I OWUTemy. To one są brane pod uwagę przy dalszych etapach nauki. I w edukacji domowej tylko one są tak naprawdę oceniane zewnętrznie. Tym sposobem przechodzimy do meritum sprawy Wiliamie. Czas na naukę.- Severus poklepał pokaźny stos teczek, a chłopak przełknął ślinę.
- Mam wkuć cały rok do czerwca? Czyś ty oszalał?
- Język chłopcze... I tak musisz podejść do egzaminów razem z innymi uczniami. Ze względu na sytuację, Albus chciał nagiął zasady. Jednak zważając na okoliczności musimy udowodnić, że jesteś w stanie podejść do egzaminów w normalnym terminie.
- Czekaj chcesz powiedzieć, że wrócę do szkoły? Będę chodził do Hogwardu? – zapytał z podekscytowaniem.
- Powiedziałem, że będziesz egzaminowany w szkole. Normalnie uczniowie, którzy wybrali Edukacje domowa są egzaminowani w Ministerstwie. Jednak zważając na wasz przypadek Minister wyraził zgodę na tą delikatną zmianę.
- Czyli nie wrócę do Hogwardu. – Severus spojrzał na rozczarowanego dzieciaka.
- Jeśli zdasz egzaminy na wystarczająco dobrym poziomie wtedy nie będzie przeciwskazań. Jednak masz rok zaległości.
- A co będzie jeśli nie zdam egzaminów na „wystarczająco dobrym poziomie”?
- No cóż taką opcje też biorę pod uwagę. Niestety przez cztery lata w Hogwardzie nie zauważyłem u ciebie zrywu do nauki. Biorąc pod uwagę, że w tym roku byłeś niedysponowany, musimy brać pod uwagę, że je zawalisz- powiedział z niezadowoleniem
- I co wtedy?
- No cóż wtedy trzeba będzie wyznać prawdę, że jesteś rozpieszczonym do granic możliwości czysto krwistym małym dupkiem, któremu dziadek pozwalał na zbyt wiele i idziesz do Hogwardu na piąty rok aby ponownie zaliczyć SUMy. Wolałbym, uniknąć tego scenariusza.
- Ej to nie fair. Nie moja wina, że byłem w śpiączce!
- Jakbyś przykładał się do nauki w latach wcześniejszych mielibyśmy mniej roboty. – chłopak przewrócił oczami. Bo on o materiał z pierwszych lat nauki nie martwił się aż tak.
- Jednak to nie wszystko. Musimy popracować też nad twoim podejściem do bycia czarodziejem czystej krwi.
- a co z moim podejściem jest nie tak? – zapytał obrażony, a Severus tylko uniósł brew.
- Wstydzisz się tego. Gdybyś był wychowany w tym domu od początku nie mielibyśmy tego problemu.
- No oczywiście, byłbym rozkapryszonym dupkiem! – odwarknął .
- Z całą pewnością bym do tego nie dopuścił. Ale nie ważne! Nie zmienimy twojego charakteru i tego jak zostałeś wychowany. Ale możemy popracować nad twoja wiedzą o swoim pochodzeniu. Jak za pewne pamiętasz obiecałem Ci, że poznasz każdego swojego przodka. I to wszystko przynajmniej w teorii musisz przerobić w dwa tygodnie. Dlatego odrobinę ci ułatwię to zadanie. W tych teczkach masz opracowane materiały z każdego roku typowo pod pytania, które występują na SUMach.
Wiliam sięgnął po pierwsza teczkę i zaczął ja przeglądać. I im więcej kartek przerabiał tym bardziej był przerażony.
- Przecież my tego wszystkiego nie przerabialiśmy.
- Udam, że tego nie słyszałem. Radzę się zabrać do pracy. Zostało nam nie wiele czasu.
Harry mimowolnie się uśmiechnął. Może I przerażała go perspektywa nauki tak wielu zagadnień w tak krótkim czasie Jednak... Miał szansę wrócić do Hogwardu! Mało tego zobaczy Rona i Hermione! A potem uświadomił sobie coś bardzo ważnego.
- Mam iść do Hogwardu z tym? – wrzasnął przerażony.
- Raczej nie z różdżką- zakpił Severus. A Wiliam patrzył na niego niedowierzając.
- No chyba żartuje mam iść do Hogwardu jako twój syn , do tego z tymi pieruństwami na dłoniach? Gryfonii zabijął mnie śmiechem. Nie zgadzam się!
- Czyli nie chcesz wrócić do Hogwardu? Szczerze mówiąc ułatwił byś mi niektóre sprawy.
- Przecież wiesz, że chce! Na Merlina. Nie chcę tego! – powiedział wkurzony.
- Do tej pory nie narzekałeś na pierścienie.
- A dlaczego miałbym narzekać. Kto mnie tu widzi po za wami? Wyobrażasz sobie co pomyślą inni widząc to? Że jestem słaby! Że jestem na tyle tępy, że nie ogarniam własnej mocy! Jak to zobaczą to będą wiedzieć, że nie umiałem jej kontrolować. Kiedy będę musiał rzucić więcej niż jedną klątwę na raz? Od razu się zorientują, że nie mogę tego zrobić. Voldemort od razy dowie się...- zamilkł uświadamiając sobie najważniejszy problem.
- Nie mogę iść do Hogwardu. – opadł na krzesło ciężko. Tak naprawdę nie wiedział kiedy się podniósł.
- Dlaczego? – zapytał ostro Severus.
- Przecież się dowiedzą. Kiedy zobaczą pierścienie, wtedy się zorientują. Wystarczy poszukać. Hermiona od razu to sprawdzi. Jest taka ciekawska. Boże będą wiedzieć, że wypiłem „ Przekleństwo Salazara”. Wszystko się wyda !
Severus wstał z krzesła I zaczął bić mu brawo. A do chłopaka szybko dotarło, że ojciec sobie z niego okrutnie zakpił. Bardzo okrutnie. Odsunął gwałtownie krzesło, które z hukiem opadło na kamienny taras.
- Teraz kiedy zrozumiałeś wszystkie minusy...- zaczął Severus.
- Dość! Ma Cię Dość. Ciebie I tych pieprzonych gierek. – powiedział lodowatym głosem. Severus spojrzał na niego jakby nie rozumiał o co mu chodzi.
- Wiliam? – zapytał Severus szczerze zdezorientowany złością chłopca.
- Och do diabła z tobą- Wrzasnął chłopak zbiegając z tarasu.
- WRACAJ TU. JESZCZE NIE SKOŃCZYLIŚMY. – Upomniał go Severus
- Ja skończyłem! – odpowiedział odwracając się do niego plecami chciał stąd odejść. Gdziekolwiek, aby jak najdalej od niego. Nagle poczuł wibracje. Jakby jakieś fale wokół niego zawirowały. Odwrócił się i dostrzegł zaklęcie zmierzające w jego stronę.
„Arresto Momentum” rozpoznał zaklęcie. Uniósł dłoń wyobrażając sobie szklaną ścianę, która odgrodzi go od ojca, jego zaklęć i w ogóle od wszystkiego.
Zaklęcie Severusa roztrzaskało się o wytworzoną tarcze dziesięć centymetrów przed twarzą chłopca, a chwilę później także ona zamieniła się w milion szklanych odłamków. Wiliam spojrzał na tarcze z wściekłością. „Jakbym nie miał tych cholernych bransolet to by się nie rozbiła”, pomyślał.
- Wiliam! – wrzasnął znowu Severus. Nastolatek spojrzał na niego z furią.
- Odpierdol się ode mnie w końcu...!, Ojcze- w ostatnie słowo włożył całą swoją złość, a później najzwyczajniej w świecie uciekł.
~oOo~
Wiliam wściekle rzucił kamyczkiem do stawu. Później drugim i trzecim. W końcu usiadł na ziemi patrząc pusto przed siebie, a kiedy i tego miał dość uniósł rękę i wypróbował puścić „kaczkę” za pomocą Magii. Pierwszy kamień wpadł do wody z głośnym plasknięciem. Tak samo jak drugi i trzeci. Czwarty zaczął pływać delikatnie, a później także i on zatonął.
- Jestem beznadziejny! – Warknął rzucając kolejnym kamieniem.
- Nie jest tak źle
Wiliam podniósł głowę I zaśmiał się widząc białą flagę w dłoni Syriusza.
- Przychodzę z pokojem. – powiedział I usiadł koło Wiliama.
- Ojciec Cię wysłał? Nie wyszedłbym poza Fideliusa, nie jestem aż tak głupi.
- Sam się wysłałem. Przecież Severus nie przyzna się, że coś spartolił. A więc co poszło nie tak?
- Wiesz o czym rozmawialiśmy?
- Miał ci wszystko wyjaśnić. I przedstawić plan powrotu do Hogwardu. Tak więc na czym stanęliście?
- Przecież nie mogę tam wrócić! Boże przecież dobrze o tym wiecie!- powiedział, a kolejny kamyk zatonął w stawie.
- Czyli stanęliście na samym początku. A powiesz mi chociaż co ci powiedział?
- W sumie to tylko tyle, że muszę zdać SUMy I przestać być no cóż, przestać być Harrym Potterem.
- Jak zwykle zadaniowy. Ale prawda jest taka że ma rację. Musisz zdać SUMy, musisz stać się Wiliamem Princem i musisz wrócić do Hogwardu. – Chłopak poderwał głowę, a Syriusz uciszyć go ruchem ręki.
- Najlepiej będzie jak posłuchasz. Bo inaczej nigdy nie zrozumiesz. No cóż początek tego całego galimatiasu zaczął się gdy na światło dzienne wypłynęła przepowiednia o dziecku które urodzi się pod koniec siódmego miesiąca i zniszczy Czarnego Pana. Znasz tą historię z punktu widzenia Harrego. Ale musisz ją teraz poznać z punktu widzenia Wiliama i cóż innych chłopców.
- Innych? To jest ktoś jeszcze? Myślałem, że tylko ja i Neville
- Tak są inni. Dokładnie rzecz ujmując 31 lipca 1980 roku w Wielkiej Brytanii urodziło się ośmiu chłopców. Nigdy wcześniej ani później nie stwierdzono tak licznych magicznych urodzeń jednego dnia. Osiem rodzin nad którymi zawisło widmo przepowiedni I Lord Voldemort, które tak jak James I Lily postanowili ukryć się pod Fideliusem. Nie którzy nawet nie ujawnili daty narodzin swoich dzieci. Co nie zmienia faktu, że magiczne artefakty wyłapują takie rzeczy czy nam się podoba czy nie. O ile akt urodzenia można utajnić, ale np. Listy uczniów już nie. Bo teoretycznie wgląd do tej listy powinien mieć tylko dyrektor szkoły i minister edukacji. Atak Voldemorta na dom Jamesa zatrzymał go, a ciebie naznaczył. Jak wiesz większość uważała, że to Harry Potter jest chłopcem z przepowiedni. Ale cóż to nie jest takie oczywiste bo są też inni i Voldemort dobrze o tym wie. Kiedy podjęliśmy decyzję o ogłoszeniu śmierci Harrego Pottera chcieliśmy, żebyś był bezpieczny, a uruchomiliśmy lawinę dalszych wydarzeń.
- Chyba mi się to nie podoba. – Wiliam wzdrygnął się przeczuwając, że to co najgorsze dopiero teraz usłyszy.
- Bo to nie jest nic dobrego, ale musisz poznać prawdę. Gdy Voldemort miał pewność, że Harry Potter nie żyje, przypomniał sobie o innych chłopcach.
- Nie...
- Zabił trzech chłopców z 31 lipca, którzy byli uczniami Instytutu Durmstrangu. Kiedy była przerwa wiosenna zaatakował dom Nevilla
- Nie...- oczy Wiliama zwilgotniały.
- Niestety to prawda. Na szczęście Neville tej feralnej nocy nie spędzał w domu, ale jego babcia nie żyje.
- O Boże! Przecież On miał tylko ją.
- Na szczęście ciotka się nim zajęła. Dumbledore ukrył ich pod Fideliusem. Jednak Neville jest zrozpaczony i przerażony tym wszystkim. Dumbledore stara się mu pomóc. Więc z ośmiu chłopców zostało tak naprawdę trzech. Ty, Christopher Perevelly I Septimus Melyflua. Obydwaj nigdy nie uczęszczali do szkoły. Pobierali Edukacje domowa. Ich rodziny zrobiły co w ich mocy aby ich ukryć. Nawet gdy wydawało się, że Czarny Pan zniknął nie zaufali społeczeństwu na tyle, aby ich dziedzice uczęszczali do Hogwardu lub innej magicznej Instytucji. Co okazuje się być słuszna decyzją.
- Są czystokrwiści prawda?
- Tak Ci chłopcy tak jak I ty są dziedzicami najstarszych rodów w Wielkiej Brytanii.
- I dalej śpiewka o potencjałach magicznych?
- Nie. Daruje Ci to. Chociaż musisz pamiętać, aby ich nie lekceważyć. W całej tej historii chodzi o to, że dzięki swojemu zachowaniu podsunęli nam idealne rozwiązanie. Sposób na twój powrót do Hogwardu bez ryzyka, że ktoś nabierze podejrzeń, że w rzeczywistości jesteś Harry.
- Dalej nie rozumiem.
- Gdy okazało się, że Voldemort robi czystkę postanowili użyć najmocniejszej broni jaka im pozostała.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że wypili „Przekleństwo Salazara”
- To właśnie zrobili.
- Nie wierze kto z własnej woli chciałby... – spojrzał na pierścienie z odrazą- Tego! Przecież to jest okropne!
- Musisz zrozumieć, że dla nich to nie było tak niebezpieczne jak dla ciebie. Byli przygotowani wiedzieli co robią. My działaliśmy w chaosie. W ich przypadku od wypicia trucizny do podania drugiej fazy eliksiru minęło dokładnie cztery godziny. Działaliśmy według znanego schematu. U ciebie to były godziny. Do tego zdjęcie zaklęcia adopcyjnego pogorszyło twój stan, tak samo jak Teleportacja, a później podróż świstoklikiem. Nie załapaliśmy w odpowiednim momencie, że potrzebujesz Ceremoni Nadania Imienia i twoja magia nie mogła się regenerować. Popełniliśmy wiele błędów, przez które cierpiałeś. Za co Cię bardzo przepraszam. Jednak musisz zrozumieć, że to co dla ciebie było koszmarem dla nich było co najwyżej nieprzyjemnym rytuałem.
- I tak nie rozumiem jak mogli...
- Robili to co uważali za niezbędne. Ani oni ani my nie możemy trzymać was w zamknięciu. Musicie mieć szanse na normalne życie, ale nie możecie być bezbronni. W zasadzie nie wiem czy na ich miejscu nie zrobiłbym tego samego. Jeśli u kogoś miało zadziałać to tylko w Waszym przypadku.
- Przecież jest wielu czystokrwisty.
- Jest wielu czarodziejów którzy uważa, że jest czystej krwi. Ale nie wielu by przeżyło po podaniu trucizny. Nie bez powodu Ministerstwo zakazało używania „Przeklenstwa”. Większość czarodziejów ma już rozmyte dziedzictwo. Gdyby to cholerstwie wypił Ron, Neville lub Drago Malfoy wątpię aby przeżyli. Choć jak wiemy są uważani za czarodziejów czystej krwi.
Zapadła chwila ciszy, a później Wiliam spojrzał na Syriusza z lękiem.
- Przecież Jeśli Pójdę do Hogwardu to Ministerstwo się dowie. Severus ...
Syriusz kiwnął głową.
- „Narażenie małoletniego na utratę zdrowia i życia” To już się dzieje Will...
- O Boże... kiedy?
- Pierwsza sprawa odbyła się tamtego dnia co lataliśmy na miotle. W tej chwili trwają przesłuchania i zbieranie dowodów. Na pewno będzie jeszcze jedna nim zapadnie wyrok. Na szczęście twój dziadek jest genialnym prawnikiem. Do tego dochodzą wpływy waszych rodów. Będziesz musiał złożyć własne wyjaśnienia i za pewne przyślą medyka z Ministerstwa, aby sprawdził czy nic Ci nie jest. Jednak twój dziadek próbuję to odwlec w czasie, powołując się na czerwcowe SUMy, które też będą nie małym dowodem na to jakim był opiekunem dla ciebie.
- Oskarżają Severusa o to, że podał mi „Przekleństwo”?
- Dokładnie to Tobiasza. On jest twoim prawnym opiekunem. Jednak Severus no cóż nie będę kłamać Will bo musisz mieć świadomość tego o co toczy się gra. Severus jest zdemaskowanym śmierciorzercą. Fakt był Szpiegiem Jednak Dział Opieki Społecznej uważa, że nie jest odpowiednim opiekunem dla tak szczególnego dziecka. Tobiasz I Severus stworzyli alternatywne wydarzenia twojego Porwania, tak aby Tobiasz nie był oskarżony o podanie Ci Przekleństwa, bo za to jest tylko jeden wyrok. Pocałunek Dementora. Upozorowali twoje porwanie. Chcieli dobrze... I chcieli by to wyglądało realistycznie. Więc stworzyli wspomnienie twojej kłótni z Tobiaszem w wyniku której uciekłeś z domu.
- I...? – zapytał niepewnie.
- I wy wyniku tejże ucieczki zostałeś porwany przez wrogów Severusa, którzy postanowili się na nim zemścić za pewne zdarzenie i Podali ci Przekleństwo Salazara. Musieli jakoś wyjaśnić twój fatalnym stan zdrowia i sfabrykowali kolejne dowody jakobyś drugą fazę eliksiru otrzymał dopiero po dwóch dobach kiedy to ochrona Tobiasza w końcu Cię odnalazła i zorientowali się co Ci podano.
- Okej... Czyli Dziadek nie jest oskarżony o podanie mi Przekleństwa?
- O podanie nie... Ale tak jak mówiłem. Został oskarżony o „Narażenie zdrowia i życia małoletniego” ponadto DOS uważa, że nie jest odpowiednim opiekunem, że odciął Cię od świata, przez co nie masz odpowiednich warunków do rozwoju zwłaszcza teraz... No cóż liczyli na to, że Severus przejmie opiekę Jednak to nie jest takie proste kiedy Ministerstwo chce położyć na tobie swoje łapska. Dlatego musisz Will zaliczyć SUMy na dość dobry poziom. Aby nie mieli powodów do przyczepienia się do Tobiasza, że zaniedbał twoją edukacje. Musisz traktować ich z szacunkiem, ale także udowodnić, że tamta kłótnia była tylko rodzinna sprzeczką, a w rzeczywistości dogadujecie się całkiem nieźle. No i co najważniejsze nie możemy dopuścić by Ministerstwo przejęło nad tobą opiekę. W tym celu jedynym rozwiązaniem jest byś zdał SUMy, trafił do Hogwardu I trafił pod kuratelę kogoś szanowanego przez społeczeństwo.
- Czyli?
- Czyli jest więcej niż pewne, że Tobiasz straci prawa do opieki, a Severus już je ma ograniczone, ale nie mają powodów by odcięli go całkowicie. Dlatego pracują nad tym byś trafił pod kuratelę Albusa, bo wtedy nic nie będzie stało na przeszkodzie by Severus w dalszym ciągu mógł być blisko Ciebie... Wiesz... Nie wszystko idzie tak jak sobie to zaplanowali. Dlatego są trochę nerwowi. Martwią się. Jednak... Will, Severus oddałby za ciebie życie. Robi co może, ale musimy im trochę ułatwić to zadanie.
- Jak?
- Dokładnie tak jak mówił. Musisz zdać swoje Egzaminy najlepiej jak potrafisz. Musimy zrobić z ciebie małego Arystokratę z zadziornym charakterem. Musisz wiedzieć sporo o świecie Magii i naszych zwyczajach. A mamy na to tylko pięć tygodni. Egzaminy zaczynają się 4 czerwca. A po ich ukończeniu na pewno odbędzie się przesłuchanie.
Harry siedział przez chwilę gapiąc się na jezioro w oszołomieniu.
- Nie dam rady...- mruknął przerażony.
- Dasz... Masz nas. Razem to ogarniemy.
CZYTASZ
Harry Potter i Przekleństwo Salazara
FanfictionHarry zostaje porwany i otruty przez Lorda Voldemorta. Jedynym ratunkiem jest zdjęcie zaklęcia adopcyjnego, które ujawnia, że jest synem Severusa Snapa i Anny Black, młodszej siostry Syriusza. Jak poradzi sobie z nową rzeczywistością? Czy uda mu się...