Rozdział 54

122 11 3
                                    

April

Kurwa, kurwa, kurwa. Znowu spierdoliłam. Ale to nie moja wina... Muszę tak myśleć. Mam nadzieję, że Carl żyję... Musi żyć. Próbowałam do niego iść, ale Ruth mnie odepchnęła. Jedyne co mogę teraz zrobić, to liczyć że mi, że nam wybaczą. Siedzę u siebie w pokoju i czekam na jakieś wieści. Wyjęłam z plecaka książkę którą ostatnio znalazłam i otworzyłam ją na przypadkowej stronie. ,,Wszys­cy chcą nasze­go dob­ra. Nie daj­cie go so­bie zabrać" przeczytałam i przerzuciłam kartkę. ,,Jak dotąd, dałem tyl­ko je­den dowód od­wa­gi: nie za­biłem się " chwilę zastanowiłam się nad tymi słowami, a potem zamknęłam książkę. Drzwi otworzyły się, a do pokoju weszła Deanna.

- Co tam się stało?

-Pamiętam pistolet, to jak popchnęłam Ron'a, wystrzał i upadającego Carl'a. To wszystko działo się tak szybko. Proszę powiedz mi że żyję.

- Żyję, jest nieprzytomny.

- Już się bałam...

- To nie twoja wina.

- Ta... Wiem, że nie powinnam teraz ci o tym mówić, bo dzieją sie tam poważniejsze rzeczy...

- Śmiało mów.

- Jak byliśmy na tej stacji wpadłam na pomysł. Można zrobić tam ''bazę''. Jeśli nadchodziło by niebezpieczeństwo, ten kto tam będzie może poinformować o nim przez krótkofalówkę. A obce osoby, które potrzebowałyby pomocy mogły by ją tam znaleźć, a może nawet do nas dołączyć.

- Dobry plan. Powierzam ci zrealizowanie go.

- Kiedy będę pewna, że Carl'owi nic się nie stało zacznę działać - wstałam z łóżka, otworzyłam drzwi i wyszłam z pokoju. Za mną ruszyła kobieta. Udałam się do miejsca w którym jest Carl.

- Zostaw mnie z nim - powiedziała Ruth siedząc na krześle koło łóżka, na którym leży Carl.

- Najpierw muszę mieć pewność, że nic mu nie jest.

- Jak może mu nic nie być ? Czy ty się słyszysz ? - faktycznie to głupio zabrzmiało, ale chodziło o coś zupełnie innego.

- Czy żyję. To najważniejsze.

- Oddycha , ale to nic pewnego - po polikach dziewczyny spłynęły łzy.

- Więc zostanę i poczekam z tobą.

- Nie , chce zostać z nim sama.

- Więc poczekam pod drzwiami - powiedziałam i udałam się w kierunku wyjścia.

- To czekaj - wyszłam z pokoju i zsunęłam się na podłogę. Siedziałam chwilę sama, ale po chwili przyszedł Ron.

-Gdzie byłeś? - spytałam, a chłopak usiadł obok.

- Poszedłem się przejść. Co u niego?

- Jest nieprzytomny. Nie idź tam, ona chcę być z nim sama - Na chwilę zamilkł, a po chwili spojrzał na mnie pytająco.

- Po co tu siedzisz?

- Czekam na dobre wieści.

- Rozumiem - nagle z pokoju wybiegła spanikowana Ruth.

- On przestał oddychać - krzyknęła, a ja podniosłam się i wbiegłam do pomieszczenia. Zaczęłam uciskać klatkę piersiową chłopaka. Po 32 uciśnięciach poprosiłam o pomoc dziewczynę.

- Zrób dwa wdechy - dziewczyna wykonała moje polecenie, a ja znowu zaczęłam uciskać. Po chwili oddech chłopaka znów wrócił, a do pokoju wbiegli Abraham, Enid i Denise...

 Hej! Taki dosyć żywy rozdział. Z Carl'em nie jest za dobrze, ale nigdy nic nie wiadomo. Mam nadzieję, że rozdzial się podobał. Cześć :)

#MrsRhee 💘🦄

✔Other Story - The Walking DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz