Rozdział 44

118 11 3
                                    

                           April

- Co jest? - spytałam i podeszłam do mężczyzny. Wtedy ujrzalam wielka hordę idacą w naszym kierunku. Po chwili wszyscy podeszli i zobaczyli to co my.

- Musimy zawrócić - Rosita zaczęła zbierać rzeczy.

- Ale to najlepsza droga do Washyngtonu. Kurwa, może damy radę się przedrzeć.

- Nie, nie damy Abraham - podeszłam i pociągnęłam mężczyznę, a ten odwrócił się i spojrzał na mnie zły.

- Damy radę.

- Jak chcesz to idź, ale bez nas - ruszyłam w przeciwną stronę nie odwracając się. Za mną pobiegły dziewczyny które niedawno do nas dołączyły. Potem cała reszta. Jedynie Abraham i Eugene nie ruszyli z miejsca.

- Stójcie - krzyknął naukowiec, a ja zatrzymałam się i odwrociłam - Nie musimy jechać do Washyngtonu. Nie znam na to leku.

- Co? - Abraham zdenerwował się i zaczął bić mężczyznę. Rosita, Sasha, Carl i Ruth zaczęli ich rozdzielać.

- Nie znasz na to leku? - jak on mógł nas tak okłamać. To mogło zagrozić wielu ludzią. Rozdzielili mężczyzn, a ja podeszłam do Eugena.

- Dlaczego? To ci dawało jakąś chorą satysfakcję?

- April daj spokój? - pociągnęła mnie Ruth.

- Nie. Mogliśmy zginąć ratując jego tyłek. Powiedz chociaż czemu!

- Chroniliście mnie. Nie musiałem nic robić, a i tak byłem bezpieczny - Abraham znow chciał rzucić się na Eugena, ale Rosita zdążyła go złapać. Elody pociagnęła mnie na bok.

- O co własciwie chodzi?

- On okłamywal nas że zna lek na to, ale trzeba go zawiesć do Washyngtonu. Narażał nas.

- Może trzeba mu wybaczyć.

- Nie wiem - dziewczyna w czaenych legginsach i szarej bluzie odeszła do swojej przyjaciółki.

- Hej! Nie mamy na to czasu. Horda tu idzie. Bierzcie swoje rzeczy i idziemy - krzyknął Carl i zaczął iść. Wzięłam do ręki moja siekierę, a do kieszeni wsadziłam mały nożyk. Ron złapał mnie za rękę, a ja zaczęłam rozmowę.

- Co o tym myślisz?

- Jestesm zły. Kurwa, bardzo zły, ale on chciał po prostu żyć, a nie umiał się obronić.

- Mam trochę inne zdanie, ale szanuję twoje.

- Jak myślisz...

- Ron możesz mi pomóc?- przerwał Ron'owi Carl.

- Jasne - chłopak odszedł, a ja zauważyłam ścieżkę prowadzącą przez las. Nikt nie zauważy, że na chwilę zniknę. Weszłam na ścieżkę i kawałeknią szłam. Przede mną zobaczyłam mały zniszczony domek. Może będzie tam coś ciekawego.

Hej! Kłamstwo Eugena w końcu wyszłona jaw. Może to i dobrze. Mam nadzieję że rozdział sie podobał
Cześć :)
#MrsRhee 🦄💘

✔Other Story - The Walking DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz