Rozdział 114

86 10 1
                                    

April

  Usiadłam Ron'owi na kolanach i popatrzyłam na każdego siedzącego przy ognisku, na końcu na Ruth.

- Słuchajcie, ta dziewczyna którą dzisiaj przywieźliśmy nazywa się Lydia. Jest z grupy szeptaczy. Jutro ma mnie i Ruth tam zabrać. Mamy dwie opcje. Zrobić jej zdjęcie, a ona wskaże nam tylko drogę i porozmawiać z jej matką. I ją wystraszyć, że jeśli nie da nam czegoś w zamian zabijemy ją. Lub po prostu zabrać tam dziewczynę i ją oddać, by nie spotkały nas później nieprzyjemne konsekwencje. To nasza grupa, więc musimy razem podejmować decyzję. Zagłosujmy. Kto jest za pierwszą propozycją? - spytałam, a ludzie zaczęli się zastanawiać. Rękę do góry podniosła większość, oprócz mnie, Ron'a, Heath'a i Rosity.

- Czyli przegłosowane - powiedziałam i spojrzałam w ogień. Oby to była dobra decyzja.

- Idę dać jej coś do jedzenia i zobaczyć czy się nie wykrwawiła - powiedziałam po czym wstałam i z jabłkiem w ręku udałam się w stronę dziewczyny. Ta zapłakana siedziała i parzyła na swoją rękę. Wsadziłam do jej drugiej ręki owoc i usiadłam obok.

- Zrobiłam to bo nie chciałam cię zabijać, a gdybyś nie zaczęła mówić musiałabym to zrobić.

- Ty szczodry człowieku - odpowiedziała wrednie dziewczyna, a ja tylko wzruszyłam ramionami. Po chwili przede mną stanął Ron

- Co tu robisz? - spytałam, a chłopak usiadł obok.

- Wolę posiedzieć z tobą, niż z nimi i gadać o jakichś gównach...

  Następnego dnia

- Już chyba wiemy kto zostawiał te głowy - powiedziałam patrząc na płot zrobiony z powbijanych na palę głów.

- Czyli ta dziewczyna jednak dobrze nas poprowadziła - stwierdziła Ruth przechodząc pomiędzy palami.Trzymała w ręku Lucille.Naszym oczom ukazała się jakaś hala produkcyjna i stojący przed nią ludzi. Podeszłyśmy bliżej, a facet i kobieta wymierzyli do nas.

- Kim kurwa jesteście? - spytał facet, a ja wyciągnęłam zdjęcie z kieszeni.

- Musimy porozmawiać z Alphą, chodzi o Lydię - twarz kobiety zmieniła się i weszła do środka. Po chwili wyszła na zewnątrz z łysą kobietą.

- Co z nią? - spytała podchodząc do nas, a Ruth pokazała jej zdjęcie.

- Razem z jakimś kolesiem chciała zabić moich przyjaciół. Nie zabiliśmy jej, jest u nas. Wróci tu jeśli coś dla nas zrobisz - powiedziała Ruth wkładając zdjęcie do kieszeni.

- Czego chcecie?

- Lydia powiedziała, że macie dużo cennych przedmiotów... Chcemy połowy wszystkiego, jedzenia, broni, leków.

- A co jeśli wam to dam, a wy jej nie przywieziecie. Albo to zdjęcie jest stare, a ona jest już martwa. To moja córka, ale trzeba myśleć o takich rzeczach.

- Masz rację - powiedziałam patrząc na kobietę.

- April co ty robisz? - spytała mnie Ruth, a ja zaczęłam tłumaczyć.

- Zostanę tu. WY przygotujecie połowę zapasów, a my jutro przywieziemy tu Lydię. To będzie uczciwa wymiana, zapasy i ja za nią.

- Nie do końca uczciwa, ale mogę się zgodzić. Pod warunkiem, że już nigdy tutaj nie wrócicie.

- Dobrze - odpowiedziałam i dałam Ruth kluczyki od auta.

- Nie musisz tego robić - powiedziała do mnie zdenerwowana dziewczyna.

- Wiem, ale Lydia żyję, więc mi też nic nie będzie. Jedź już...

- Jeżeli cokolwiek się jej stanie, to Lucille wyląduję w głowie twojej córeczki - powiedziała do Alphy Ruth i odeszła...

  Hej! Jak myślicie, czy ta wymiana jest dobra? Mam nadzieję, że rozdział się podobał :) Cześć

#MrsRhee

✔Other Story - The Walking DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz