Rozdział 101

113 12 3
                                    

Ruth

- Shane tylko to znalazłeś ? - Zapytałam odbierając puszki z jego rąk. 

- Byłem niedaleko. - Stwierdził odkładając plecak. Wpadłam na pewien pomysł. 

- Pójdę coś upolować. - Powiedziałam przekładając łuk przez ramie. 

- Idę z tobą. - Powiedział brunet podnosząc się z ziemi. 

- Carl ,ale ty nie umiesz polować. Nie musisz iść ze mną naprawdę. - Powiedziałam delikatnie muskając jego usta. Chłopak uśmiechnął się. 

- Postaram się być jak najciszej. 

- No dobrze. - Stwierdziłam krocząc w stronę lasu. 

- Wrócimy przed zmrokiem. - Powiedział i oboje weszliśmy do lasu. 

**PÓŹNIEJ**- Widziałem. - Powiedział chłopak przerywając ciszę jaka panowała pomiędzy nami.

- Co ? - Odpowiedziałam skupiając się na obserwowaniu lasu. 

- Tych dwóch ludzi. To oni Ci to zrobili. - Przypomniałam sobie tamten dzień w którym zabiłam więcej ludzi niż przez całe moje życie. 

- Mniej więcej. - Carl spojrzał na mnie po chwili się uśmiechając. Zignorowałam jego uśmieszek i ruszyłam dalej. Po chwili zauważyłam jelenia ,który spokojnie jadł. Przykucnęłam i zaczęłam celować do zwierzęcia. 

- I co masz coś ? - Powiedział dosyć głośno Carl łamiąc gałęzie. Zwierze uciekło w popłochu.  Spojrzałam na Carl'a ,a ten tylko wzniósł lekko ramiona do góry. Westchnęłam i zaczęłam szukać innej zwierzyny wzrokiem. Mieliśmy szczęście ,że po drzewie zaczęła wspinać się wiewiórka. Bez wahania strzeliłam do niej . Strzałą wraz z wiewiórką wbiła się w drzewo. Podeszłam by wyrwać strzałę ,ale jestem za niska. 

- Ej kowboj ! Pomożesz ?!  - Chłopak podszedł i bez większego wysiłku wyciągnął ,a później podał mi strzałę. 

- Dziękuję. 

- Wracajmy już. - Powiedział i złapał mnie za biodra. 

- Z jedną wiewiórką ? - Zapytałam z uśmiechem na twarzy. 

- Ściemnia się już powoli. Musimy wracać. - Powiedział i złapał mnie za rękę. Zaczęliśmy się kierować do obozu. .. 

**W OBOZIE**

- I co znaleźliście ? - Zapytał Shane. 

- Upolowałam jedną wiewiórkę ,a to przez niego bo odstraszył nam jelenia ! - Uderzyłam go lekko w ramię. Shane zaśmiał się i odebrał ode mnie wiewiórkę po czym odszedł.

- To wszystko moja wina ? - Zapytał i zaczął mnie szczypać. 

- Skończ ! - Powiedziałam śmiejąc się. Zaczęłam biec i po chwili potknęłam się o gałąź. Chłopak zrobił to samo. Oboje śmialiśmy się jak dzieci. Spojrzałam na niego ,a nasze usta się spotkały...

*****************************************************


Luźny rozdział mam nadzieję ,że się spodobał ! 

Pozdrawiam 

#MrsGrimes

✔Other Story - The Walking DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz