Rozdział 26

141 14 2
                                    

April

To co się dzisiaj dzieje jest chore. To co zrobiła Lizzie i śmierć Tyresse'a. Muszę sprawdzić co z Glenn'em Ron'em i Ruth. Będę szła po kolei celami. Pierwsza jest cela koreańczyka. Weszłam do środka i zobaczyłam jak leży pod kołdrą.

- Jak się czujesz?

- Jest okej, nie tak źle jak z innymi.

- A potrzebujesz coś? Jedzenie albo coś .

- Nie.

- No dobra, to idę dalej - powiedziałam i wyszłam. Kolejny "pokój" należy do Ruth. Weszłam, dziewczyna patrzy  w ścianę, a z jej nosa leci krew. Ciraz gorzej z nią. Ta choroba tak paskudnie zabija. Wierzę, że już nikt nie zginie, a reszta zdąży z lekarstwem.

- Masz chusteczkę - rzuciłam paczką do dziewczyny.

- Po co mi?

- Twój nos... - dzuewczyna dotchnęła miejsca w którym znajduję się krew.

- Cholera.

- Nie martw się, oni zdążą.

- Oby. Chciałabym go ostatni raz zobaczyć i się pożegnać.

- Nie mów tak. Będziecie mieć  gromadkę dzieci które będą chodzić do cioci April i wujka Ron'a. Zobaczysz, ta choroba minie i niedługo nie będziecie o niej pamiętać - skończyłam zdanie, a Ruth się zaśmiała.

- Może tak będzie.

- Potrzebuhesz czegoś, nie wiem jakiegoś jedzenia albo wody.

- Możgłabyś przynieść mi wodę?

- Jasne - wyszłam i idę w stronę zapasów. Ruth chyba trochę mi wybaczyła, albo nie ma siły być na mnie zła. Mam już butelkę wody, idę ją zanieść dziewczynie.

- Masz - podałam wodę i usiadłam koło niej na łóżku.

- Dziękuję.

- Nie musisz.

- April - chciała zacząć zdanie, ale przerwał jej kaszel dochodzący z innej celi. Wstałam z łóżka i stanęłam w drzwiach.

- Chciałabym porozmawiać, ale muszę sprawdzić co to - kaszel dobiega z celi Ron'a. Dziwne, bo jak ostatnio u niego byłam ponoć cudownie się czuł. Weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam jak chłopak kaszle krwią i  lekko się nią dusi. Wzięlam miskę i szybko podałam chłopakowi klęcząc przy nim. Wygląda fatalnie, cały spocony i brudny od czerwonej cieczy. Jeśli tak dalej pójdzie, on umrze. Klepie go po plecach by jakoś pomóc, ale to nic nie daję.

- Ron, nie rób tego. Dasz radę, oni zaraz tu będą.

- I... Idź, b... bo się... zara...zisz - ledwo wydukał to zdanie. Nie mogę go tak zostawić by się udusił. Nie odpowiedziałam na jego słowa. Z jego nosa leci pełno krwi, którą co chwilę ścieram rękawem. Po mouch polikach spłynęło kilka łez. Nagle ktoś pociągnął mnie do tyłu.

- Odsuń się, mamy leki, ale musisz stąd wyjść - krzyknęła Carol, która kładzie teraz Ron'a na plecy, a ja posłusznie wychodzę. Kawałek dalej stoi Carl, który zapewne czeka aż pomogą Ruth. Podeszłam do wejścia od celi w której leży dziewczyna, a Ruth robi jej jakieś zastrzyki i daje różne tabletki.

- Dadzą radę ich wyleczyć. Muszą dać radę - powiedzialam do chłopaka który ledwo na mnie spojrzał...

  Hej! Leki przywiezione, ale czy uda się ich uratować? Czy może to już koniec love story? Dowiecie się dopiero w następnym rozdziale, ale mam nadzieję, że ten narazie wam starczy. Jeśli się podobał zostaw ☆ i komentarz,  to wielka motywacja.
#MrsRhee 💘🦄

✔Other Story - The Walking DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz