April
To co się dzisiaj dzieje jest chore. To co zrobiła Lizzie i śmierć Tyresse'a. Muszę sprawdzić co z Glenn'em Ron'em i Ruth. Będę szła po kolei celami. Pierwsza jest cela koreańczyka. Weszłam do środka i zobaczyłam jak leży pod kołdrą.
- Jak się czujesz?
- Jest okej, nie tak źle jak z innymi.
- A potrzebujesz coś? Jedzenie albo coś .
- Nie.
- No dobra, to idę dalej - powiedziałam i wyszłam. Kolejny "pokój" należy do Ruth. Weszłam, dziewczyna patrzy w ścianę, a z jej nosa leci krew. Ciraz gorzej z nią. Ta choroba tak paskudnie zabija. Wierzę, że już nikt nie zginie, a reszta zdąży z lekarstwem.
- Masz chusteczkę - rzuciłam paczką do dziewczyny.
- Po co mi?
- Twój nos... - dzuewczyna dotchnęła miejsca w którym znajduję się krew.
- Cholera.
- Nie martw się, oni zdążą.
- Oby. Chciałabym go ostatni raz zobaczyć i się pożegnać.
- Nie mów tak. Będziecie mieć gromadkę dzieci które będą chodzić do cioci April i wujka Ron'a. Zobaczysz, ta choroba minie i niedługo nie będziecie o niej pamiętać - skończyłam zdanie, a Ruth się zaśmiała.
- Może tak będzie.
- Potrzebuhesz czegoś, nie wiem jakiegoś jedzenia albo wody.
- Możgłabyś przynieść mi wodę?
- Jasne - wyszłam i idę w stronę zapasów. Ruth chyba trochę mi wybaczyła, albo nie ma siły być na mnie zła. Mam już butelkę wody, idę ją zanieść dziewczynie.
- Masz - podałam wodę i usiadłam koło niej na łóżku.
- Dziękuję.
- Nie musisz.
- April - chciała zacząć zdanie, ale przerwał jej kaszel dochodzący z innej celi. Wstałam z łóżka i stanęłam w drzwiach.
- Chciałabym porozmawiać, ale muszę sprawdzić co to - kaszel dobiega z celi Ron'a. Dziwne, bo jak ostatnio u niego byłam ponoć cudownie się czuł. Weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam jak chłopak kaszle krwią i lekko się nią dusi. Wzięlam miskę i szybko podałam chłopakowi klęcząc przy nim. Wygląda fatalnie, cały spocony i brudny od czerwonej cieczy. Jeśli tak dalej pójdzie, on umrze. Klepie go po plecach by jakoś pomóc, ale to nic nie daję.
- Ron, nie rób tego. Dasz radę, oni zaraz tu będą.
- I... Idź, b... bo się... zara...zisz - ledwo wydukał to zdanie. Nie mogę go tak zostawić by się udusił. Nie odpowiedziałam na jego słowa. Z jego nosa leci pełno krwi, którą co chwilę ścieram rękawem. Po mouch polikach spłynęło kilka łez. Nagle ktoś pociągnął mnie do tyłu.
- Odsuń się, mamy leki, ale musisz stąd wyjść - krzyknęła Carol, która kładzie teraz Ron'a na plecy, a ja posłusznie wychodzę. Kawałek dalej stoi Carl, który zapewne czeka aż pomogą Ruth. Podeszłam do wejścia od celi w której leży dziewczyna, a Ruth robi jej jakieś zastrzyki i daje różne tabletki.
- Dadzą radę ich wyleczyć. Muszą dać radę - powiedzialam do chłopaka który ledwo na mnie spojrzał...
Hej! Leki przywiezione, ale czy uda się ich uratować? Czy może to już koniec love story? Dowiecie się dopiero w następnym rozdziale, ale mam nadzieję, że ten narazie wam starczy. Jeśli się podobał zostaw ☆ i komentarz, to wielka motywacja.
#MrsRhee 💘🦄
CZYTASZ
✔Other Story - The Walking Dead
FanficApril i Ruth spotkały się przypadkowo na początku tego wszystkiego. Nie wiedziały wtedy, że to nie skończy się tak szybko. Los dał im siebie by razem przeszły przez apokalipsę zombie. Czy im się to uda?