April
Wstałam, ogarnęłam się i zaczęłam budzić Rona. Chłopak także się ogarnął, a drzwi otworzyła Mellisa.
- Idźcie do Agnse. Da wam coś do jedzenia, a potem ruszamy - udaliśmy się do domku w którym jedliśmy wczoraj kolację i zobaczyliśmy uśmiechniętą kobietę.
- Chcecie coś zjeść. Mamy tutaj głównie ryby.
- Nie, nie jesteśmy głodni. Chcieliśmy po prostu zobaczyć jak u was - powiedział Ron i wyszliśmy. Zauważyłam Mellisę i June, ale najpierw podeszłam do Rachel.
- Wyceluj w nas jeszcze raz, a będziesz wąchała kwiatki od dołu - udałam się do kobiet i Ron'a. Nie dostaliśmy żadnej broni oprócz tej włóczni. Może się przydać. Znów weszliśmy do lasu. Kiedy byliśmy dosyć daleko od ich obozu podniosłam duży kamień i uderzyłam nim kobietę w głowę. Ta upadła, a my zaczęliśmy uciekać. Biegnąc potchnęłam się i wpadłam do rowu w którym zostałam. Usłyszałam szelest liści i upadające ciało. Wyszłam z dołu i zobaczyłam Cindy i leżącą nieprzytomną June.
- Idźcie, niedługo się obudzą - zaczęliśmy biec i po chwili byliśmy koło łodzi. Pośpiesznie na nią weszliśmy i ruszyliśmy. Zobaczyłam jeszcze machającą nam dziewczynę...
Po dwugodzinnej, trudnej podróży łodzią w końcu mogliśmy z niej zejść.
- Znów jesteśmy koło Alexandri. Co jeśli kogoś spotkamy.
- Odejdziemy - zabiłam trupa który szedł w moim kierunku i szliśmy dalej. Przydałaby nam się mapa abyśmy mogli zdecydować gdzie pójdziemy. Jednak ciągłe podróżowanie jest bardzo męczące.
- Patrz, to drzewo wisielców. Jesteśmy blisko Hilltop - możemy to jakoś wykorzystać, pożyczyć trochę broni i jedzenia i odejść.
- Zrobimy im małą wizytę. Może pożyczą nam parę rzeczy - zaczęłam biec i lekko się potknęłam, ale się nie przewróciłam. Po dość sporym kawałku drogi zobaczyliśmy drewnianą bramę. Ludzi zaczęli do nas mierzyć, ale kiedy podeszliśmy bliżej, poznali nas. Brama się otworzyła i powitał nas Jezus.
- Przyszliście do Rosity i Abrahama? Opowiadają Gregory'emu o waszym planie, który może się udać. Chodźcie zaprowadzę was - udaliśmy się za mężczyzną do gabinetu Gregory'ego. Swoją drogą niezły dupek z niego. Gdy weszliśmy do środka wzrok Abrahama i Rosity był w miarę radosny. Jakby nie byli na nas źli.
- Zgadzam się. Poszukamy więcej broni i wyślemy do was jak najwięcej ludzi. Poczekajcie tu, ja muszę załatwić coś z Jezusem.
- Wiemy co zrobiliście. Naprawdę, macie odwagę by zabijać jego ludzi, ale to może się dla nas źle skończyć. Ale cieszę się, że wróciliście.
- O jakim planie mówicie?
- Zbieramy jak największą ilość ludzi i broni, a potem zaatakujemy - to może się udać, ale ludzi cały czas będzie za mało. Alexandria i Hilltop, to tylko ponad połowa ludzi Negana, a to i tak nie wszyscy.
- Jeśli się postaracie, dacie radę. Niestety, my nie możemy wam pomóc.
- Co? Dlaczego?
- Naprawdę pytacie? Ruth i Carl zabrali nam broń i kazali odejść. Problemy Alexandri już nas nie dotyczą - powiedziałam i udałam się do wyjścia...
Hej! Jak widać karma powraca i to w momencie w którym najbardziej potrzebują pomocy. Mam nadzieję że rozdział się podobał. Cześć :)
#MrsRhee 💘🦄
![](https://img.wattpad.com/cover/88521263-288-k703347.jpg)
CZYTASZ
✔Other Story - The Walking Dead
FanfictionApril i Ruth spotkały się przypadkowo na początku tego wszystkiego. Nie wiedziały wtedy, że to nie skończy się tak szybko. Los dał im siebie by razem przeszły przez apokalipsę zombie. Czy im się to uda?