April
Obudziłam się bardzo wcześnie rano, na klatce piersiowej chłopaka. Zrobiłam sobie luźnego koka, a z plecaka wyciągnęłam jabłko i zaczęłam je jeść. Usiadłam na jednym ze stołów i patrzyłam przez okno. Nie widać żadnych trupów, ani żadnych ludzi. Jeśli cały czas to ma tak wyglądać, to mogłabym tu siedzieć tygodniami. Pójdę się przejść i sprawdzić okolicę. Otworzyłam drzwi i uderzyła mnie fala lodowatego powietrza. Przeszłam kawałek trześąc się z zimna i znowu zobaczylam ten czarny dym. Może to ktoś z Alexandri. Kiedy wrócę spytam Aarona czy wie o co chodzi. Dotarłam do małego jeziorka które przeszkodziło mi w dalszej drodze. Muszę wracać, bo co innego mam robić. Po chwili doszłam do obiektu. Gdy weszłam wzięłam krótkofalówkę i zaczęłam mówić:
- Co to za czarny dym koło Alexandri? To ktoś z nas - Ron zaczął się budzić i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Znów jest ten czar...
- Nie, to nikt z nas. Wszyscy oprócz was tu są.
- Dobra, więc pojedziemy to sprawdzić - odłożyłam przedmiot na stół i wzięłam jeden z pistoletów. Drugi rzuciłam Ron'owi.
- Ubieraj się. Musimy jechać - zaczął ubierać koszulkę i wstał z ziemi.
- Nie mówił nic o Carl'u?
- Nie. Wydaję mi się, że jeszcze się nie obudził.
- Czemu tak myślisz?
- To duży szok dla organizmu, a czas od tego nieszczęśliwego wypadku jest stosunkowo krótki - pokiwał twierdząco głową i wziął ze stołu kluczyki od auta. Z bronią w ręku wybiegłam ze stacji i usiadłam na miejscu kierowcy. Ron doszedł chwilę później i wysłałam mu wredny uśmiech.
- Ja tym razem prowadzę.
- Niech będzie - podał mi kluczyki i usiadł na miejscu pasażera. Ruszyłam w kierunku Alexandri.
- Skręć tutaj - powiedział Ron, a ja tak zrobiłam.
- Jestesm kierowcą i wiem gdzie jechać - zaśmiałam się i wjechałam w jednego szwedacza. Lekko nami rzuciło, ale jechalismy dalej.
- Pewnie kierowco, wierzę ci.
- I dobrze - pocałowałam chłopakaw polik i zorientowałam się że jesteśmyblisko dymu. Zatrzymałam samochód i wzięłam do ręki pistolet.
- Ten kawałek pójdziemy pieszo - stwierdziłam i wyszłam z auta wyciągając kluczyki. Schowałam je do buta, ponieważ niemam żadnych kieszeni. Po chwili drogi usłyszeliśmy wystrzał i zaczęliśmy biec w stronę dźwięku. Na łącę zobaczyliśmy ugeyzioną kobietę, klęczacą nad czyimś ciałem. Podeszliśmy bliżej, a kobieta wyraźnie się nas przestraszyłam.
- Jesteście od niego?! Nie macie po co mnie tam zabierać i tak umrę...
- O czym ty mówisz? - kobieta wyciągnęła broń w moim kierunku.
- Nie kłamcie. Ale wy przecież tylko to umiecie. Najpierw zabiję was, a potem siebie. Reszta z was jeszcze kiedyś dostanię nauczkę - usłyszałam wystrzał i zobaczyłam upadające ciało kobiety. Spojrzałam na trzęsącego się Ron'a, który także skierował na mnie wzrok.
- Pierwszy raz kogoś zabiłeś?
- Tak... Ale musiałem, inaczej ona zabiłaby ciebie.
- Wiem, że nie powinnam tego mówić, ale pierwszą osobą którą zabiłam był twój ojciec. I w sumie cały czas się dziwię, że tak dobrze to przeżyłeś.
- Źle nas traktował, ale nie lubię o tym mówić.
- Rozumiem... Jedźmy do Alexandrii, ona mówiła o jakimś człowieku, którego wyraźnie się bała.
- Mam nadzieję, że na niego nie trafimy...
CZYTASZ
✔Other Story - The Walking Dead
FanfictionApril i Ruth spotkały się przypadkowo na początku tego wszystkiego. Nie wiedziały wtedy, że to nie skończy się tak szybko. Los dał im siebie by razem przeszły przez apokalipsę zombie. Czy im się to uda?