Pierwsze promienie jutrzenki wpadały przez okno do sypialni. Słońce powoli wschodziło ponad horyzont. Pół godziny później w całym pokoju było już jasno. Światło odbijało się od twarzy leżącej na łóżku Klary. Jej powieki lekko się uchyliły i niemal natychmiast poraziły je promienie słoneczne. Dziewczyna przetarła oczy i spojrzała na zegar z kukułką wiszący na ścianie. Było dwadzieścia minut po szóstej. Dziś, w ten ostatni dzień letnich wakacji, miały rozwiać się jej wszelkie wątpliwości.
Słońce muskało bladą twarz panienki Jasińskiej, zmuszając ją do podniesienia się z łóżka. Pod pledem było jednak tak przyjemnie, że zupełnie nie chciała się podnosić. Po kilkunastu minutach przekonywania samej siebie, wreszcie położyła swoje bose stopy na podłodze, która delikatnie zaskrzypiała.
Klara udała się do łazienki i obmyła zaspane lico zimną wodą. Czuła, jak malutkie kropelki chłodnej cieczy osiadają na jej rzęsach i skórze. Nieco bardziej ożywiona wróciła do swojej sypialni i stanęła przed szafą.
Szukała ciekawego stroju, w którym mogłaby przetrwać upalny dzień. Musiała prezentować się schludnie i ładnie, przecież miała tego dnia udzielać lekcji! Wyjęła czerwoną sukienkę sięgającą za kolano. Była z przewiewnego materiału, lekko rozkloszowana. Panienka przyłożyła ją do siebie i rzekła:
- Nie, w tej wyglądam beznadziejnie!
Rozczarowana odwiesiła sukienkę z powrotem do szafy. Wtedy też dostrzegła swoją ulubioną spódnicę w kwiaty. Materiał spódnicy był nieco zakurzony, gdyż zapomniała zabrać jej ze sobą do Adamówka, więc kurzyła się w szafie. Starała się ją otrzepać, a potem dobrała do niej delikatnie różową bluzkę.
- To też nie pasuje... - westchnęła i odwiesiła ubrania do szafy.
Potem w jej ręce trafiła błękitna tkanina, która sięgała do połowy łydki. Klarze wydała się nieco zbyt długa na taką pogodę, ale stwierdziła, że ozdobiona malutkimi niezapominajkami sukienka będzie prezentować się nienagannie. Ponadto była zwiewna, a w szafie nie pozostało już wiele do wyboru.
Ubrała wybraną sukienkę i włożyła pantofelki. Stanęła przed lustrem i przeczesała swoje gęste, brązowe włosy. Upięte wstążką loki powiewały, gdy obróciła się w miejscu. Spojrzała raz jeszcze na swe odbicie i opuściła pokój.
W spiżarni na najwyższej półce stały ulubione wiśniowe konfitury Klary. Mimo że była już dorosłą panienką, wciąż miała do nich słabość. Zdjęła słoik, który stał najbardziej z brzegu i poszła do kuchni.
Kuchnia nie była za duża. W rogu był umieszczony piec, a obok niego ustawione kuchenne szafki. Na środku znajdował się okrągły stół, a wkoło niego stało pięć krzeseł. Klara usiadła na jednym z nich i posmarowała kromkę chleba konfiturą. W lewej ręce trzymała kanapkę, a prawą pisała notatkę, którą miała zostawić domownikom.
Z kuchni doskonale było widać mały przedsionek. Panienka skończyła pisać notkę, gdy zauważyła, że buty jej ojca nie były ustawione pod ścianą. Bardzo rzadko nie wracał z pracy na noc. Jasińska spojrzała na drzwi. Liczyła na to, że się niebawem otworzą i jej tatko, zmęczony całonocną pracą, wejdzie do mieszkania. Jednak nic się takiego nie wydarzyło.
Westchnęła i stwierdziła, że ojca musiało zatrzymać w pracy coś nadzwyczaj ważnego. Przecież jeszcze wczoraj mówił coś o napiętej sytuacji, w jakiej znajdowała się Polska. Tak, na pewno miał do załatwienia mnóstwo spraw.
Podeszła do fortepianu i chwyciła plik, nieużywanych od miesiąca, przeróżnych nut. Spakowała wszystko to torby, którą zawiesiła na ramieniu. Ubrała swój jedyny kapelusz, a kiedy zegarek z kukułką wybił godzinę ósmą, panienka Jasińska była już w piwnicy w poszukiwaniu roweru.
CZYTASZ
Mazurek
Historical FictionCZĘŚĆ PIERWSZA MUZYCZNEJ TRYLOGII Kiedy nuty historii ponownie wygrały wojenną melodię, ludzie musieli stanąć do walki. Klara była nieco naiwną dziewczyną, po uszy zakochaną w muzyce i starym fortepianie, stojącym w rogu pokoju. Nie przejmowała się...