Edmund spoglądał na firanki, które unosiły się na wietrze. Okno było otwarte, chyba tylko po to, żeby się nie udusił. Myślał, że rześkie powietrze pozwoli mu lepiej przemyśleć całą sytuację ponownie. Mylił się. Nie pomogło. Matka krzątała się w kuchni. Słyszał dźwięk spadającej miski, ale nie podniósł się z łóżka. Leżał na nim całkowicie ubrany, miał założone buty, spodnie, szelki i przewiewną koszulę. Nie chciał jednak zrobić zupełnie nic. Była niedziela, jedyny dzień, w którym mógł całkowicie odpocząć.
Jednak wreszcie podniósł się z miejsca i otrzepał się z kurzu, który nie wiedzieć czemu, osadził się na nim, zaraz po leżeniu na pościeli. Spędzał zdecydowanie za mało czasu w tym mieszkaniu, żeby mieć czas na posprzątanie. Chwilę wsłuchiwał się w odgłosy, które wydawała jego matka, gotując obiad. Miała zamieszkać na wsi u babki. Dlaczegoż wciąż tu przesiadywała? Powiedziała, że zabawi tu raptem trzy miesiące. Tak dobitnego stwierdzenia z jej ust, chłopak w życiu nie usłyszał. Apolonia Równa stwierdziła o długości swego pobytu podczas świąt Wielkanocnych. Trzy miesiące właśnie mijały, ale kobieta wcale nie wyglądała, jakby chciała przestać mieszkać u swojego syna, nie podała daty swojego powrotu na wieś. Naprawdę bała się o swojego syna. Chciała po prostu być obok, więc siedziała w mieszkaniu i strofowała Edmunda za każdym razem, gdy zostawiał za sobą nieporządek. Gotowała mu obiady i stresowała się zawsze, gdy nie wrócił przed godziną policyjną. Równy kochał swoją matkę, ale w tamtym momencie chciał, by po prostu sobie poszła. Miał prawie dwadzieścia dwa lata i był pewny, że potrafił się sobą zająć.
Edmund przesunął dłonią po egzemplarzu Pana Tadeusza, którego trzymał otwartego na biurku. Pomiędzy stronicami chował zasuszone rośliny. Uwielbiał robić takie rzeczy. Jednak tamta poszarpana książka przypominała mu tylko o Ponurej. O gorących letnich dniach, które spędzał wtedy nad Wisłą, pisząc wiersze i spoglądając na spokojną wodę. Nie chciał o tym pamiętać. Odsunął Pana Tadeusza na bok.
Spojrzał niepewnie na zeszyt, który leżał, niedbale rzucony, na skraju biurka. Na stronie, którą otworzył znajdował się wiersz, wiersz który napisał specjalnie dla niej. Teraz tylko miał ochotę go spalić, spalić we wciąż tlącym się ogniu w jego duszy. Nie wiedział jednak, jak bardzo podsyci to płomienie. Wyrwał kartkę, zgniótł ją i z rozmachem rzucił przez okno. Wyleciała, niesiona letnim, cieplutkim wiatrem. Wiedział, że Klara już nie będzie miała szansy tego przeczytać. Zmarnował swoje wszystkie szanse.
Spojrzał jeszcze raz na lampę naftową, którą trzymał na swoim biurku, na pióro i stalówki, które chowały się w drewnianym piórniku. Zatopił myśli w kałamarzu, który sterczał nieswojo, pośród innych przedmiotów. Nigdy jego myśli nie były aż tak smutne. Może poza tamtym jednym razem, gdy Ignacy...
Nie chciał o nim myśleć, pragnął zapomnieć o niesamowitej fali bólu i cierpienia, jakie przyniósł im wszystkim. Ignacy, pierworodny, starszy brat Edmunda. Delikatnie przyjrzał się kalendarzowi. Urwał kartkę, której nie zdążył zerwać rano, przed mszą. Spojrzał w stronę dwóch liczb, dwa i trzy stały obok siebie na jednym miejscu. Ach! Czy to właśnie tego dnia jego matka dostawiała do stołu kolejny talerz? Jakby wciąż udawała, że jej Ignaś jest obok. Nie było go i już nigdy być nie mogło. Kolejna smutna rocznica, czy może kolejna rocznica pamiętnych słów, które zostały puszczone na wiatr:
Wszystko będzie dobrze, po prostu spróbuj...
Nie było. Nic nie mogło się ułożyć w jego życiu od tamtego momentu, kiedy natrafiła się okazja, znowu wszystko zepsuł! Kiedy Ignacy odszedł, wszystko się zmieniło. Czasami chciał, żeby jego brat wciąż z nim był, on na pewno wiedziałby, co zrobić i jak mu pomóc.
Zszedł na dół, aby nie sprawić matce przykrości. Właśnie przypomniał sobie ważny powód, dlaczego wciąż tu była. Nie zamierzała stracić kolejnego syna... Powinien to zrozumieć i nie próbować jej wyganiać. Usiadł przy stole z poważną miną, nie mógł patrzeć na pusty talerz, który był postawiony obok. Przyprawiało go to o mdłości.
CZYTASZ
Mazurek
Fiction HistoriqueCZĘŚĆ PIERWSZA MUZYCZNEJ TRYLOGII Kiedy nuty historii ponownie wygrały wojenną melodię, ludzie musieli stanąć do walki. Klara była nieco naiwną dziewczyną, po uszy zakochaną w muzyce i starym fortepianie, stojącym w rogu pokoju. Nie przejmowała się...