Klara spojrzała prosto w oczy Ireny. Przemogła się, udawała przed sobą, że nie bała się tamtych przebiegłych, diabelskich ślepi, które spoglądały na nią z pogardą. Irena mogła mówić, że się zmieniła, jednak jej spojrzenie ukazywało wszystko, co próbowała nieudolnie ukryć pod maską udawanego żalu.
Stanęła twarzą w twarz z demonem. Jednym z największych koszmarów jej krótkiego życia. Nie chciała jej pomagać. Chciała jedynie wyrzucić ją za drzwi i mieć pewność, że nie zobaczą się już nigdy więcej. Im dłużej na nią patrzyła, tym większa złość ją ogarniała.
Jednak wtedy coś tknęło Jasińską. Po raz pierwszy szczerze współczuła kobiecie. Nie dlatego, że Irka była ścigana przez AK i znajdowała się o krok od śmierci. Wyrok miała zasłużony. Klarze żal było jej z zupełnie innego powodu. Wiedziała bowiem, że przez tyle lat serce Irki pozostało obojętne na kogokolwiek. Była podłą egoistką, osobą, która bawiła się innymi i ich uczuciami. Zaczęła się zastanawiać, co by się stało, gdyby Irena kiedykolwiek odwzajemniła cudzą miłość i współczucie, okazała choć trochę empatii.
Ale wtedy było już za późno na jakiekolwiek zmiany. Czuła, że pustki w duszy kobiety naprawić nie sposób. Spróchniałe kawałki jej serca opadły na samo dno. Zachowywała się jak tonący, który chwytał za brzytwę, mimo że raniła ona dogłębnie jego dłonie. Tonący, któremu ona milczeniem odbierała resztki powietrza. Zamierzała wrzucić ją w same głębiny. Utopić, wraz z każdym bolesnym wspomnieniem, jakie razem utworzyły. Z doświadczenia wiedziała, że żyło jej się o wiele lepiej bez Ireny.
Irka natomiast nie chciała się oderwać od podłogi, na którą upadła, aby położyć się Klarze do stóp. Liczyła, że wzbudziło to w niej resztki współczucia. Chciała poruszyć sercem dziewczyny na tyle, by otrzymać pomoc. Przecież tak bardzo jej potrzebowała! Pomagała wszystkim, tylko nie jej. Miała nadzieję, że uda jej się jakoś omotać swoją pasierbicę. Nie spodziewała się jednak, że Klara Jasińska, którą znała tyle lat i którą zawsze uznawała za osobę naiwną, głupią, dziecinną i żyjącą w odrębnym świecie własnych realiów, będzie zdolna do zrobienia czegoś takiego.
Tonęła. Liczyła tylko na jedno słowo. Jej honor cierpiał na tym, że skłaniała się przed kimś tak żałosnym jak Klara, ale musiała, jeśli tylko pragnęła zachować swoje życie. Irena nie chciała umierać. Chciała żyć i czerpać z życia jak najwięcej. Dlatego musiała uciec jak najdalej z Warszawy. Zawsze uciekała. Była w tym najlepsza.
Jasińska podeszła do macochy i chwyciła ją za sukienkę. Irena wyglądała na co najmniej zdezorientowaną, bowiem nie spodziewała się, co zamierzała zrobić Klara. Docia próbowała pchnąć nią prosto na ścianę, ale Irka zaczęła się wierzgać. Starsza kobieta jednak była silniejsza i rzuciła panienką o stół. Świeca sturlała się pod stół, na szczęście zagasła chwilę wcześniej, więc nie spowodowała pożaru.
Klara leżała przygwożdżona do mebla. Irena mocno oplotła swoje paznokcie wokół nadgarstków dziewczyny. Panienka usiłowała jakoś wyrwać się z uścisku. Kopała napastniczkę po nogach, licząc na jakiekolwiek rezultaty. Irka podniosła ręce coraz wyżej, by finalnie zacisnąć je mocno na szyi Klary.
✧✧✧
Edmund stał tuż za drzwiami i ze zdziwieniem na twarzy przysłuchiwał się całej historii. Nie chciał odchodzić od drzwi z dwóch powodów. Po pierwsze, bał się zostawić Klary sam na sam z Ireną, a po drugie naprawdę zaciekawiła go tamta konwersacja.
Jednak po dwóch kwadransach bawienia się w szpiega nieco się zmęczył. Najciszej jak potrafił, odszedł w stronę pokoju dziennego. Zastał tam Polę, która ścieliła sobie łóżko. O szóstej trzydzieści miała znaleźć się w fabryce, a z racji tego, że dochodziła jedenasta w nocy, wolała się wyspać.
CZYTASZ
Mazurek
Ficción históricaCZĘŚĆ PIERWSZA MUZYCZNEJ TRYLOGII Kiedy nuty historii ponownie wygrały wojenną melodię, ludzie musieli stanąć do walki. Klara była nieco naiwną dziewczyną, po uszy zakochaną w muzyce i starym fortepianie, stojącym w rogu pokoju. Nie przejmowała się...