W uprzednią sobotę sekcja kobieca bezpiecznie przetransportowała ładunki i broń do lasu. Tam odebrała je inna, większa ciężarówka. Odwieziono je do miasta dwoma autami w godzinnych odstępach czasu. Anastazja jednak nie zamierzała pozostawić ciała Ponurej pod niemiecką fabryką. Miała plan, który zamierzała dokończyć. Jasińska i Spysińska jechały z nią, a auto prowadził Kamil. Nikt nie wiedział, co planowała zrobić Kockówna.
W pewnym momencie, zupełnie niespodziewanie, Nastka zagroziła Kamilowi bronią palną i powiedziała, że jeśli nie spróbuje wrócić się po ciało Ponurej, to gorzko tego pożałuje. Gruby nawet nie próbował się spierać. Nie miał zbyt wiele do gadania. Kockówna opuściła broń dopiero wtedy, kiedy zatrzymali się pod fabryką.
— Czy ty wiesz, jak cholernie niebezpieczne i nieodpowiedzialne jest to, co w tym momencie próbujesz osiągnąć?
— Zamilcz, Gruby. Jak coś to biorę to wszystko na siebie. Jeśli nie wrócę za dwie minuty, możecie odjechać beze mnie i powiedzieć Zamojowi, że to była dezercja.
Nastka wyskoczyła z auta. Zakradła się tam, gdzie musiała opuścić Antoninę i podniosła ciało Dobrzańskiej, na szczęście obyło się bez komplikacji. Żaden Niemiec nie stał przy fabryce, co nieco ją zdziwiło. Po tak wielkiej akcji powinni ich szukać. Podniosła ciało i starała się nie patrzeć na to, co ciągnęła za sobą do auta. Przymarznięte zwłoki Ponurej nie należały do najprzyjemniejszych widoków.
— Zamoj nas pozabija — powiedział Kamil, otwierając bagażnik.
— Tego jeszcze nie grali, robię mu rozróbę — westchnęła, podnosząc ciało. — Zwłoki w bagażniku. Jak nas złapią to po nas.
— Dziękuję, że mi o tym przypomniałaś. — Kamil przewrócił oczami i włożył zwłoki do schowka. Potem opuścił klapę. — Cholera jasna, nigdy więcej się ciebie nie posłucham. Co my z tym zrobimy?
— Ruscy.
— Co mają do tego Ruscy?
— Wsiadaj do auta, ktoś nadjeżdża. Wytłumaczę ci w środku.
Kiedy już usadowili się na swoich miejscach, Kamil odpalił samochód. Było to auto Zamojskiego, zwinięte jednemu z taksówkarzy. Gruby nie miał pojęcia, jak miał mu przekazać fakt, że w bagażniku wieziono zwłoki jednej z jego najlepszych żołnierzy. Po prostu westchnął i spojrzał na Kockówną. Na tylnych siedzeniach leżały skulone Klara i Gosia. Na wypadek kontroli wolały się dobrze ukryć.
— O co chodzi z Ruskimi?
— Otóż mam zatargi z jednym delikwentem. Wisi mi sporą ilość pieniędzy, taka symboliczna sumka. Pracuje w kostnicy w szpitalu, z którego braliśmy karetkę.
— To szalone.
— To się nie uda.
— Jesteś wariatką — stwierdziła Ruda.
— Jeśli nie pozbędziemy się ciała, będziemy mieć problemy.
— Do cholery jasnej, jeśli je tam podrzucimy, będziemy mieć podwójne problemy!
— Dima weźmie na siebie całą odpowiedzialność, już ja o to zadbam — odparła
Kamil pokiwał głową i zajechał pod szpital. Niemcy stali przy bramie, mieli polecenie sprawdzić każde auto, które pojawiło się pod budynkiem.
— Wpadniemy. Przysięgam, dziś wszyscy umrzemy. I to będzie tylko i wyłącznie twoja wina, Kocek — powiedział Kamil.
— Jestem w ciąży, źle się poczułam. Ty jesteś moim narzeczonym, wieziesz mnie do szpitala. Wy dwie z tyłu leżcie na ziemi jak najbardziej płasko się da. Wyjmuj papiery, księciuniu, i módl się, żeby nie chcieli sprawdzać bagażnika. Do roboty.
CZYTASZ
Mazurek
Ficción históricaCZĘŚĆ PIERWSZA MUZYCZNEJ TRYLOGII Kiedy nuty historii ponownie wygrały wojenną melodię, ludzie musieli stanąć do walki. Klara była nieco naiwną dziewczyną, po uszy zakochaną w muzyce i starym fortepianie, stojącym w rogu pokoju. Nie przejmowała się...