Na chwilę wszystko się uspokoiło. Sprawę śmierci majora Huberta Neumayera Niemcy zamietli pod dywan, przynajmniej wszystko na to wskazywało. Irena Jasińska była przetrzymywana w więzieniu. Co prawda, groziła jej kara śmierci, ale posiadała informacje o SS-mannach, które Związek zamierzał wykorzystać. Irena wciąż trzymała się ostrej brzytwy, która była jej jedynym ratunkiem w morzu własnych kłamstw. Jeszcze nie umarła.
Edmund został zwolniony z pracy. Nie był w stanie wrócić do zdrowia w tak szybkim tempie, w jakim oczekiwał od niego jego pracodawca. Przez cały lipiec utrzymywał się ze swoich oszczędności, których wcale nie było tak wiele. Gdy ręka choć trochę się zagoiła, zaczął ją ćwiczyć, by powróciła do pełnej sprawności. Na początku nie był w stanie złapać nawet ołówka, ale dzięki nieustannym ćwiczeniom i opiece lekarskiej, jaką zaoferowała mu Spysińska, pod koniec lipca trzymał już w ręce karafkę. W międzyczasie nauczył się pracować prawą ręką. Szło mu to nadzwyczaj dobrze. Zatrudnił się do rozdawania gazet, jedynej roboty, jaką mógł działać w swoim stanie. Miał nadzieję, że przed zimą powróci do szklenia okien.
Ponura odsunęła się od niego zupełnie. Wymieniali swoje opinie tylko na zebraniach u Zamojskiego. Nie zamierzał się wtrącać z powrotem do jej życia. Uważał, że tak będzie lepiej dla nich obojga.
W piękny lipcowy dzień, kiedy aż się chciało korzystać z wakacji, Klara z niesamowitą prędkością przyszywała kolejne guziki do niemieckiego munduru. Swoje dnie, od siódmej do piętnastej spędzała w szwalni, chyba że uporała się z robotą szybciej. Potem zajmowała się sprawami konspiracyjnymi, gdyż częstotliwość zebrań się zwiększyła. Czasami tuż po pracy pędziła na Śródmieście, by zagrać kilka utworów w jakiejś kawiarence lub barze i dostać trochę dodatkowych pieniędzy.
Dziś zamierzała skończyć swoją pracę jak najszybciej. To był wyjątkowy dzień. Jej pracodawczyni spoglądała na nią z niemałym zaskoczeniem. Od samego rana wykonały prawie wszystkie zlecenia, mimo że pracowały tylko we trzy. Klara zawinęła pętelkę i zawiązała ciemnozieloną niteczkę na supeł. To był koniec jej pracy na dziś. Udało jej się wyrobić prawie godzinę przed czasem.
— Czyżby to był ostatni mundur? — spytała Jola, panienka, która w szwalni pracowała od niecałego miesiąca.
— Twój jeszcze nie jest dokończony, guziki — powiedziała pani Helena, wskazując palcem na pudełeczko. — Panienka Jasińska może już wyjść. Miejmy nadzieję, że przyszywane w tak prędkim tempie, nie odpadną same z siebie.
— Gwarantuję, że przyszyłam je równie dokładnie, co szybko — rzekła Klara i, zdejmując kapelusz z wieszaka, otworzyła drzwi. — Do widzenia!
Końcówka lipca nie była ani trochę łaskawa. Mimo ulew, które trwały przez kilka dni, teraz świeciło słońce. Żar lał się z nieba, gdyby nie kapelusz, Jasińska skończyłaby z poparzoną twarzą. Dwudziestego ósmego lipca miały miejsce dwa, jakże ważne, wydarzenia. Spotkanie sekcji, które było związane z jakąś nową akcją i urodziny. Zosia kończyła ósmy rok życia, a Klara obiecała, że spędzi z nią ten dzień. Razem wpadły na interesujący pomysł, który zamierzały niezwłocznie wykonać.
Natomiast Kockówna kazała im się spotkać na konkretnej ulicy. Klara wyjęła z kieszeni karteczkę z jej nazwą i poszła w tamtą stronę. W tak gorący dzień naprawdę nie chciało się robić zupełnie nic. Tym bardziej szlajać się gdzieś z Kockówną i robić nielegalne interesy. Panienka Jasińska westchnęła i zeszła w dół drogi.
✧✧✧
Wciąż szła przed siebie. Wiedziała, że mieszkanie sekcji musiały natychmiast przestać wynajmować, ale nie miała pojęcia, czy Antoninie udało się znaleźć nowe miejsce do spotkań. Ponura wciąż nie wiedziała o tajnych strzelankach z Kockówną nad Wisłą, ale wolały, by żyła w niewiedzy.
CZYTASZ
Mazurek
Fiksi SejarahCZĘŚĆ PIERWSZA MUZYCZNEJ TRYLOGII Kiedy nuty historii ponownie wygrały wojenną melodię, ludzie musieli stanąć do walki. Klara była nieco naiwną dziewczyną, po uszy zakochaną w muzyce i starym fortepianie, stojącym w rogu pokoju. Nie przejmowała się...