Ostatni dzień roku spędzili zwyczajnie. Klara całą noworoczną noc przeleżała w ramionach Edmunda. Postanowili razem rozpocząć rok tysiąc dziewięćset czterdziesty trzeci. Być może miał być ostatnim na ich drodze do wolności. Równy wyjął swój gramofon i położył na niego starą płytę Fogga. Delikatnie skierował igłę na powierzchnię płyty i wkrótce z urządzenia zaczęły wydobywać się kolejne dźwięki.
— Coś się stało? Nie lubisz Fogga? — spytał Edmund, spoglądając podejrzliwie na Klarę. Wyglądała na smutną lub co najmniej poważnie zamyśloną.
— Lubię. Po prostu jego muzyka przepełnia mnie wspomnieniami. Te wszystkie letnie potańcówki w Adamówku. Na ostatniej, na której byłam, w trzydziestym dziewiątym, też grali Fogga. Od tamtego dnia minęło prawie cztery lata i tak wiele się zmieniło.
— Nie chcesz, żeby się cokolwiek zmieniało? — zapytał, siadając obok niej na kanapie.
— Stokroć wolę, żeby zostało tak jak jest. Ostatnimi czasy, jeśli coś się zmienia, to na gorsze. Przyzwyczaiłam się do wojny, do szkopów na rogach ulic, do morderstw i prześladowań. Do tego, że jak wyjdę z mieszkania, to mogę do niego nie wrócić. Ale niekiedy tak bardzo chciałabym wrócić do czasów, kiedy wszystko się układało. Czasami prześladują mnie myśli o tym, co by było, gdyby wojna się nie wydarzyła.
— Wszystko byłoby o wiele łatwiejsze, to na pewno — odparł młodzieniec, obejmując panienkę ręką i zamykając ją w uścisku. — Ale wiesz co? Nie poznalibyśmy wielu wspaniałych ludzi, gdyby nie to. Przez wspólną walkę bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Wiem, ciężko jest pogodzić się z tym wszystkim, co dzieje się obok nas, ale musimy też dostrzec, że wojna nas zmieniła. Ukształtowała nasze charaktery, niekiedy staliśmy się całkowicie innymi ludźmi, kochanie. Tak musiało być.
— Mam nadzieję, że w tym roku przybliżymy się do wywołania powstania. Chcę, żeby to wreszcie dobiegło końca.
— Powstanie to czysta głupota, Klaro. Przynajmniej w naszej obecnej sytuacji.
— Wiem. Mówiłeś mi to już kiedyś, ale wciąż liczę na to, że nasz los się jakoś odmieni. Wydarzy się jakiś cud i będziemy w stanie odzyskać wolność.
— Sami zrobimy ten cud, jeśli nadejdzie odpowiednia chwila, kochanie. Zatańczymy? — spytał, podnosząc się z kanapy.
Podał jej dłoń i spojrzał prosto w zielone oczy swojej ukochanej. Klara podniosła się z miejsca i splotła jego palce wraz ze swoimi. W tym samym momencie zaczęła brzmieć nowa piosenka.
— Tango Milonga? — spytała Klara, próbując skojarzyć znajome dźwięki.
— Najwidoczniej tak. A więc, zapraszam panią do tanga.
Tańczyli w ciemnym saloniku przy cichym dźwięku gramofonu. Kiedy wskazówki powoli zbliżały się do dwunastej, oni kołysali się w swych ramionach w rytm muzyki. Nowy rok zawitał wraz z zimnym wiatrem, który wtargnął się do środka, otwierając okno. Klara mogłaby przysiąc, że pachniał jak żonkile, wymieszane z krwią...
✧✧✧
Gosia chciała spędzić noworoczną noc z Luckiem, ale tamten jakimś cudem trafił na popijawę ze swoim młodszym bratem, a do Rudej zawitał dopiero rankiem. Spysińska spojrzała na niego pobłażliwym wzrokiem i wpuściła go do środka. Czuła się zupełnie, jak za starych dobrych czasów, gdy to pijana Kockówna przychodziła skoro świt do jej mieszkania.
— Lucjanie, czy mógłbyś mi powiedzieć, gdzie ty wczoraj byłeś? Wyglądasz, jakby potrącił się rozpędzony wóz.
— Tak też się czuję, Gosiu. Głowa mi pęka, ledwo widzę na oczy — jęknął, siadając na fotelu.
CZYTASZ
Mazurek
Historical FictionCZĘŚĆ PIERWSZA MUZYCZNEJ TRYLOGII Kiedy nuty historii ponownie wygrały wojenną melodię, ludzie musieli stanąć do walki. Klara była nieco naiwną dziewczyną, po uszy zakochaną w muzyce i starym fortepianie, stojącym w rogu pokoju. Nie przejmowała się...