✧XXXVII. Umówiłem się z nią na dziewiątą✧

131 23 45
                                    

Edmund spokojnie westchnął. Nie był gotowy na tego typu rozmowę w takim miejscu, tuż nad grobem swojego brata. Spojrzał ukradkiem na gęste, brązowe loki Klary, które tworzyły niezły bałagan. Wyglądała, jakby się śpieszyła, jakby ledwo dopadła go na tym cmentarzu. Dziewczyna odchrząknęła i powiedziała:

— Wiesz, byłam w twoim mieszkaniu i twoja matka powiedziała, że możesz tu być. Chcę normalnie porozmawiać.

— Klaro, wybacz mi, ale nie chcę prowadzić tak ważnej rozmowy tutaj. Nie chcę mówić o tym nad grobem mojego brata.

— Uciekasz od tego, Edmundzie.

— Nie uciekam, po prostu niekomfortowo się czuję w tym miejscu. Dziś, o dziewiątej, przyjdę po ciebie. Wszystko sobie wyjaśnimy, na spokojnie. Nie ucieknę od ciebie, przysięgam na swój honor. Zgadzasz się, Klaro?

— Wybacz. Nie chciałam na ciebie naciskać. Po prostu będę czekać. O dziewiątej w moim mieszkaniu— odparła dziewczyna i prędko opuściła cmentarz.

✧✧✧

Nie próbował jej zatrzymać, nie chciał zepsuć czegoś, co mógł naprawić już niebawem. Powoli zawrócił w stronę mieszkania Janka. Musiał się kogoś poradzić, żeby nie zrazić jej do siebie jeszcze bardziej. Młodemu całkiem nieźle szło z Majewską, byli jak papużki nierozłączki. Miał nadzieję, że przyjaciel mu pomoże. Był jedyną osobą, z którą mógł o tym porozmawiać. Antonina nie odzywała się do niego od tamtej akcji, praktycznie się nie spotykali, chyba że u Zamojskiego. Wtedy go unikała. Tymon nie zajmował się miłosnymi sprawami i zawsze był w swoim świecie, a z Kamilem i Wojtkiem nie znał się aż tak dobrze.

Myślał, że bardziej pomogłaby mu rozmowa ze Spysińską albo Kockówną, ale obydwie, solidaryzując się z Klarą, przestały się z nim zadawać. Od tamtego incydentu mógł liczyć tylko na matkę albo Janka.

Zapukał do mieszkania przyjaciela i niebawem usłyszał kroki ze środka. Cieszył się, że Janek był w domu. Mógł spędzać niedzielne popołudnie z Alicją, chociaż zapewne, znając Grabowskiego, właśnie się do niej wybierał.

— Edmund? Co ty tutaj robisz? — spytał Janek, otwierając drzwi.

— Potrzebuję twojej rady. Jakiejkolwiek, przecież wiesz, że od prawie miesiąca ledwo kto się do mnie odzywa. Widziałem się dziś z Klarą.

— Za pół godziny spotykam się z Alą, ale możesz wejść do środka. Będę dawał ci porady, prasując koszulę.

— Dzięki — powiedział Edmund i wszedł za Grabowskim do środka.

Mieszkanie Janka nie było duże. Miało dwa pomieszczenia i łazienkę. Znajdowało się w niezbyt dobrym stanie. Korytarz był wyłożony popękanymi deskami, a w kuchni od ścian odklejała się tapeta. Właściciel zaprowadził swojego gościa do kuchni i kazał mu usiąść przy stole. Sam otworzył okno, gdyż w środku było trochę duszno. Na piecyku już grzało się żelazko.

— O co w ogóle poszło, opowiedz mi od samego początku. Muszę sobie przypomnieć. Wiem, że mówiłeś mi to sto razy, ale potrzebuję sobie to odświeżyć.

— Pamiętasz naszą pierwszą akcję?

— Jasne, to dopiero było coś! — odparł Janek, zdejmując żelazko z pieca.

— Potem mieliśmy spotkanie. Przesiedziałeś je całe z Pyzą.

— Tak, prawdę mówiąc nie wiele z tego pamiętam, Nastka mnie poczęstowała wódką na wstępie i byłem trochę nieobecny.

MazurekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz