Wiosna zawitała do miasta i zaczęła zmazywać wszelkie oznaki zimy. Wpierw stopniała gruba, śnieżna skorupa, a tuż po tym zaczęły wyrastać pierwsze przebiśniegi, krokusy i żonkile. Klara z chęcią udała się na spacer po mieście.
Powietrze cudownie pachniało kwieciem, ptaki grały swoje melodie (sama Klara mogłaby przysiąc, że śpiewały mazurki). Maleńkie kwiatuszki wyłaniały się spod ziemi. Wszystko było takie żywe, piękne i delikatne, że bała się ich dotknąć, aby nie zburzyć tamtej pięknej, wiosennej kompozycji.
Chciała zabrać ze sobą Esterę i Zosię, ale bała się wypuścić je dalej niż granice swojego podwórka. Nie darowałaby sobie, gdyby jakiś Niemiec zorientował się, że Estera jest Żydówką. Wtedy naraziłaby na śmierć wszystkich, którzy pozwolili jej się ukryć. Klarze o wiele bardziej zależało na życiu swoich młodych podopiecznych niż na swoim, dlatego mogły wychodzić tylko bawić się na podwórku przy kamienicy. I tak musiały być niesamowicie ostrożne.
Młoda Tylimówna w połowie marca miała dwunaste urodziny. Spędziła je w zamknięciu, ale nie był to samotny czy smutny dzień. Klara upiekła jej urodzinowe ciasto, a Anastazja wyciągnęła Krzyśka, Gosię i Edmunda i wszyscy razem pojawili się tam z prezentem dla jubilatki. Estera śmiało mogła przyznać, że to było najprzyjemniejsze wydarzenie w jej życiu od września trzydziestego dziewiątego. Wiosna rzeczywiście przyniosła zmiany.
Cieplutki wietrzyk okalał ulice Warszawy, nawet sprawiał, że na twarzach niektórych, jakże strasznych i surowych niemieckich oficerów, pojawiał się śladowy, ledwie widzialny uśmiech. Świat wirował wraz z płatkami owocowych drzew. Sprawiał wrażenie, jakby powoli leczył rany krwawej jesieni i nieludzkiej zimy. Do czasu...
✧✧✧
Kiedy wiosna rozkwitła w pełni i nadszedł kwiecień, Ponura przyszła do swojej sekcji z niesamowitą wieścią.
Wszystkie, włącznie z Kockówną, przyszły na zebranie punktualnie, nawet chwilę przed czasem. Antonina była niesamowicie podekscytowana. Bawiła się palcami, czekając aż wszelkie szepty ucichną. Gdy wreszcie zapanowała cisza, Ponura nie zwlekała już ani chwili dłużej z podzieleniem się radosnymi wieściami.
— Dziewczyny! Nie uwierzycie, mamy pozwolenie! — krzyknęła rozentuzjazmowana kobieta, nie mogąc już dłużej skrywać ogromnej radości, która nią ogarnęła, kiedy Zamojski przekazał jej tą informację.
Cóż to był za niesamowity widok! Ponura miała na twarzy, szeroki i szczery uśmiech! Chyba pierwszy raz, od kiedy ją poznały, szczerze się uśmiechała.
— Na co? — spytały zaciekawione dziewczęta. Nie do końca rozumiały, co miała na myśli ich przełożona.
— Mamy zaplanować i przygotować akcję dywersyjną na jednym szkopie — odparła i rzuciła zdjęcie i kartkę na stół. — Zdjęcie wyłudziłam od fotografa, a na kartce jest to, czego do tej pory udało mi się o nim dowiedzieć.
— SS-Sturmbannführer Hubert Neumayer — przeczytała z zainteresowaniem Krysia. — Dowodził w niektórych rozstrzeliwaniach oraz przyczynił się do śmierci kilku naszych ludzi. Aktualnie siedzi na Szucha, przeprowadzając przesłuchania.
— A to kanalia! — odezwała się Alicja.
— I to niezła — dopowiedziała Anastazja, spoglądając na resztę informacji. — Czuję nagłą potrzebę by kopnąć go w ja...
— Tobie już podziękujemy, wszyscy wiemy, co miałaś na myśli — bąknęła Krysia.
— Lubi ładne kobiety? Co to znaczy? Chyba nie zamierzamy go poderwać, co? — spytała Gosia.

CZYTASZ
Mazurek
Fiction HistoriqueCZĘŚĆ PIERWSZA MUZYCZNEJ TRYLOGII Kiedy nuty historii ponownie wygrały wojenną melodię, ludzie musieli stanąć do walki. Klara była nieco naiwną dziewczyną, po uszy zakochaną w muzyce i starym fortepianie, stojącym w rogu pokoju. Nie przejmowała się...