#78

595 33 0
                                    

Kim Taehyung:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kim Taehyung:


        Po tym jak Namjoon obronił mnie przed Kookiem, udaliśmy się do szkoły... Lekcje przeminęły mi tylko na odliczaniu do jutrzejszego dnia.. Już mam plan.. Jak tylko odwiozę Jima do tego autokaru na wycieczkę.. Zrobię sobie dzień wolny.. Tak, to jest to! Odpocznę sobie od tych wszystkich wkurzających gęb! Potem spotkam się z Namjoonem.. Da mi więcej narkotyków... W sumie pewnie spotkamy się w tym klubie.. Tak przynajmniej mi się wydaje... No ale zobaczmy..

- Co ty taki zamyślony przez cały dzień? - Zapytał mnie Namjoon kiedy przebierałem buty, w końcu jadę do domku!

- A myślę o jutrze. - Powiedziałem uradowany.

- Aż tak zależy Ci na naszej randce? - Zapytał, a ja oczywiście wpadałem w śmiech.

- Tak, bardzo. - Powiedziałem.

- Ej no twój śmiech powinien być zabroniony.. Zaraz się tu jakieś hieny zlecą.. - Powiedział i oczywiście wykrakał.

- Przepraszam, że przeszkadzam mogę porozmawiać z Taehyungiem? - Zapytał mnie jakiś szatyn. Namjoon wysłał mi pytające spojrzenie, a ja tylko pokiwałem na znak, że sam sobie radę. W sumie od początku roku podchodzą do mnie jakieś persony i wyznają mi uczucia... Jest to mniej liczniejsze od momentu publicznego odrzucenia Kooka.. Niech się boją... Z żadnym z nim zapewne nie będę.. Nawet nie mają na co liczyć.. Ble.. Ble.. No ale takie są już Alfy... Bezmózgie.. No przepraszam.. Mają mózg, ale w gaciach.

- Co chcesz? - Zapytałem lodowatym tonem.

-Możemy porozmawiać w cztery oczy? - Zapytał mnie szatyn.

- A w ogóle musimy rozmawiać? - Zapytałem. Oczywiście na moje słowa Namjoon wybuchał śmiechem.

- Tak, to bardzo ważne. - Powiedział szatyn, niczym nie skrępowany... Ten to nie wie, kiedy ma się odczepić.. Albo tępy, albo głupi.. Czekaj na jedno i to samo wychodzi.. No ale po moim narkotykach mam lepszy humor..

- No mów, a nie czekaj aż byś jajko zniósł. - Powiedziałem.

-Mhm..dobrze.. Czuję coś do ciebie. - Powiedział.

- Czujesz coś do mnie? Przecież wczoraj wieczorem się myłem. - Powiedziałem, a Namjoon rechotał ze śmiechu tuż obok mnie.

- Ja ciebie kocham! - Odrzekł pewnym głosem szatyn.

- Nie dziwię się. Ja siebie też kocham. - Powiedziałem.

- To tyle? - Zapytałem. Obróciłem się i chciałem już iść, ale szatyn chwycił mnie za rękaw mundurka.

- Czuję że łączy nas pewna więź... - Mówił a ja Przerwałem mu śmiechem. Boże, kolejna osoba co o więzi gada...

- Na prawdę myślisz że byłym z tobą? - Zapytałem się z pogardą w głosie.

- Nie ośmieszaj się! Jesteś tylko głupim Alfą i niczym więcej. Znaj swoje miejsce. - Powiedziałem, zauważyłem że mina szatyna po moich słowach uległa natychmiastowej zmianie. Z uśmiechniętej i nieśmiałej osoby zmienił się nie do poznania.. Alfa zamachnął się i  już chciał mnie uderzyć.. Oczywiście mu się to nie udało.. Mówiłem tata uczył mnie i Jima samoobrony. Jak tylko ten się zamachnął, chwyciłem jego dłoń, przerzuciłem jego ciało przez bark i ją wykrzywiłem. Namjoon parzył na mnie z lekkim niedowierzaniem i szokiem.

- Nigdy nie mówiłem że nie umiem walczyć. - Powiedziałem.

-Puść mnie! - Powiedział szatyn.

- Najpierw przeproś! - Odrzekłem.

- Nie będę przepraszał jakiejś Omegi! - Odrzekł szatyn. A nie mówiłem? Takie są Alfy.. Nie znają swojego miejsca.. Myślą że są pępkiem świata..

- To musisz być pieprzoną ofermą życia, skoro Omega cię powaliła na ziemię. - Powiedziałem.

- Błagaj o litość jebany psie. - Odrzekłem wkurwiony. Alfa... Pierdolona Alfa, która myśli że jest kurwa jedyna na świecie i wszystko jej się należy... Kurwa! Takie są już Alfy! Popierdolone. Mocnej wykrzywiłem rękę szatyna.

- Lepiej się pospiesz bo ci rękę złamie.. - Powiedział i popatrzyłem się na niego z wyższością.

- Kurwa! Jesteś Omegą! Powinieneś rozkładać nogi przed Alfą! - Powiedział szatyn no i kurwa tym sobie grób wykopał. Tak wykrzywiłem mu dłoń że aż usłyszałem jak mu się łamie kość. Kurwa... Tak mnie wkurwił.. To nie koniec jego lekcji.. Zaczęłam go kopać po jego klejnotach... Przynajmniej nie będzie pierdolony idiota rozmnażał...

- Przepraszam... To boli.. Proszę... Błagam przestań.. - Zaczął ryczeć.

- O Kurwa! Duża i silna Alfa nam się rozryczała... Nie wierzę.. Przepraszasz Omegę? Jestem Kurwa zaszczycony, ale za późno matole... - Kopnąłem go jeszcze na odchodne w jaja.

- Pamiętaj kurwa że Omeg się tak nie traktuje.. A i na przyszłość nie podchodź do mnie, bo jeszcze lepiej niż teraz zadbam o twoją płodność.. A nie przepraszam... O twoją nie płodność... - Zaśmiałem się. Szatyn po moich słowach się przeląkł, wstał z podłogi i jakoś zaczął uciekać. "Jakoś ". Jestem z siebie w chuj dumny, o jednego śmiecia mniej na tym świecie. Popatrzyłem na Namjoona.

- Zaraz będziesz zbierał szczękę z podłogi. - Powiedziałem, a on po moich słowach się ocknął.

- Wow! Jestem pod wrażeniem! - Odrzekł Namjoon.

- Musze na ciebie uważać. - Dodał po chwili.

- Nie sądziłeś że Omegi umieją walczyć? - Zapytałem.

- Szczerze? Nie miałem w ogóle pojęcia... Myślałem że Omegi są na to za słabe... Tae ciągle mnie zaskakujesz... - Powiedział niepewnym głosem.

- Oczywiście że tak. - Powiedziałem i się uśmiechnąłem.

- Wygląda jak anioł, a istny z niego szatan. - Powiedział Namjoon.

- Życie. Więc lepiej żebyś mnie nie okłamywał. - Powiedziałem.

- Po tym co przed chwilą widziałem.. Ani myślę... Więc powieść cię do domu? - Zapytał.

- No tak, nie mam transportu a Jim załatwia ostatnie sprawy co do tej swojej wycieczki... Jak zwał tak zwał... Zresztą nie będzie go tylko trzy dni.. Wcale to nie dużo.. - Powiedziałem i poszedłem wraz z Namjoonem do samochodu. Jak zająłem tylko siedzeniami wyciągnąłem z kieszeni spodni tabletki (narkotyki) i zażyłem jedną. Z czterech zostały mi tylko dwie.. W sumie są nawet mocne... Że niby nie jestem jakimś znachorem ziółek... Ale po prostu tak czuje... Jak zażywam słabe dopalacze to muszę nie raz po trzy/ cztery barć.. A teraz jedna mi starczy.. Od razu zrobiłem się taki rozluźniony... Prawie  zapomniałem już o tym typku co mnie przed chwilą wkurwił...

- Tylko nie bierz tego dużo, to jest naprawdę mocne... To jest jakiś nowy "produkt".. Nie wiem jak on się nazywa... Chyba DIPENDDEZA.. Nie wiem coś na D.. Pochodzi z Włoch.. Brat mi kazał z tym uważać, bo to nie sprawdzone czy coś. - Odrzekł Namjoon.

- Byle by działał i tyle mnie obchodzi. - Powiedziałem. Przez resztę drogi nie odzywaliśmy się do siebie.. Jakoś nie miałem ochoty na rozmowę, zresztą jak Namjoon.

- Jak coś będziemy w kontakcie. - Powiedział Namjoon. Kiwnąłem tylko głową, pożegnałem się z Namjoonem i wszedłem do domu.

Dziękuję za przeczytanie.

Ciąg dalszy nastąpi...

Bardzo przepraszam za moje błędy jeśli takie się trafią, liczę że napiszecie mi wyrazie ich wystąpienia.❤️ Z góry dziękuję ❤️

Niedopasowani ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz