#6

1.2K 58 1
                                    

Kim Taehyung:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kim Taehyung:

- Oj... Na to za wcześnie, jeszcze nie wszedłem do klubu. Zacznie się jak tylko podejdę pod bar. - Powiedziałem do brata, a temu aż mu szczęka opadła.

- To miało mnie pocieszyć?

- Nie dramatyzuj Alfo! Ciesz się że dzisiaj, tylko tylko będziemy tam na chwilkę.

- Ciesz się że cię kocham Braciszku.

- Ja ciebie też! A teraz nie gadajmy tak przed wejściem, powinniśmy już być w środku! - Odburknęłem. Podszedłem do ochroniarza, a ten na mój widok się uśmiechnął i bez zbędnego gadania przepuścił naszą dwójkę do środka.

- Tae, a myślałem że to dzięki mnie nas wpuszczą. - Odpowiedział zawiedzionym głosem Jim. Nagle usłyszałem co raz to głośniejsze brzmienie muzyki. Była to taneczna i chuczna melodia.

- Jakbyś chodził na imprezy do klubów, to byś miał takie zdolności. - Uśmiechnąłem się do brata.

- Młody ty się tak nie ciesz, bo ja Ci ty pozwoliłem przychodzić.- No i jaki zadowolony z siebie. To że mi tutaj "pozwolił" przychodzić, to nie znaczy że wie co tutaj robię. Znaczy wie, ale tylko to co chcę aby wiedział. Właśnie w tym klubie, rok temu spróbowałem marihuany. Pamiętam że szukałem czegoś co mogło by uzupełnić jakoś uczucie pustki, które czułem. Usłyszałem o nich od jakiejś bety, która chwaliła się jak wspaniale czuła się po tym. W tamtym momencie uznałem, że może i mi pomoże. Dostałem od swoich informatorów ( oczywiście musiałem im zapłacić za jakiekolwiek wiadomości i za dyskrecję), że narkotyki miękkie (np. marihuaną, haszysz, LSD, grzyby halucynogenne, ecstasy) jak i te twarde (np. amfetamina, kokaina, opiaty) są sprzedawane przez barmana w tym klubie. Co prawda, trochę zajęło mi aż wzbudziłem w nim zaufanie, ale farto było. Nie biorę używek cały czas, po prostu jak jestem już na granicy. Zaczęło się od małych dawek, potem co raz to większa ilość, a jak nie wystarczały mi to przeżucałem się na te co wchodziły na rynek. Czasami miewałem lekkie bóle głowy, czy poczucie nudności. Ale nie miałem napadów gniewu. Po prostu kocham ten stan rzeczy, po ich zarzyciu... O nic się nie mariwie, a świat mieni się w pięknych kolorach.

- No tak, ale sam stwierdziłeś że jest tutaj bezpiecznie. - Nie wiem dlaczego przeoczył informacje że barman, który de vacto jest właścicielem zarabia jako diler.

- Fajna muzyka tutaj gra. - Powiedział Jimin, po czym zasiadliźmy w vipowskiej loży. Oczywiście ten klub ukierunkowany jest na bety, ale inne płcie też się pojawiają. Na moje szczęście zakryłem obrożę pod bluzką. Jak można się domyślać poszedłem do tego klubu, tylko po to aby zażyć dawkę endorfin. Jakoś trzeba się odstresować.

- Jim idę do barku, zamówię sobie Margaritę, chcesz coś? - Popatrzył się na mnie spod byka. Dlatego nie lubię jak ze mną chodzi- w skrócie zero seksu, duże krycie kontaktów i słodkie zachowanie, w stosunku do niego. Dodatkowo ochrona 100%, bez kija nie podchodź.

- Chcesz tam iść sam? - A mogłem się tego spodziewać. Trzeba go jakoś omamić.

- Jim ale będziesz mnie stąd bardzo dobrze widział, a po za tym tutaj jest mało alf. To jest przecież klub dla bet. Uwierz mi nic się nie stanie, kiedyś mnie puszczałeś... To dlatego że okazałem się omegą? - Moje słowa, od razu mnie dobiły, czemu muszę być głupią Omegą?! Teraz pewnie Jim jak tata będzie mnie bardziej "strzegł", chociaż wolę to nazwać więzieniem.

- Tae..

- Wiem, że mam rację. Nie musisz kłamać.

- Bracie, to nie miało tak zabrzmięć.
Masz rację za bardzo się martwie, przecież jestem tutaj z tobą. Po prostu zawsze jak chodzi o ciebie, to wyłączam myślenie. Przepraszam. - Powiedział Jim, po czym zaczął mnie głaskać po głowie- nie chce tego komentować, ale nie jestem psem by ten tak robił....ale nie ważne.

- Więc mogę iść? - Zrobiłem mój popisowy numer (kocie oczy z "Sherka").

- Idź, ale pamiętaj mam Cię pod obserwowacją. Nie bierz mi żadnego trunku. - Powiedział Jimin, poczym zamróżył oszczegawczo oczy. Braciszku... Że niby takie słowa mają mnie zastraszyć? Oj... Bracie.. Sto lat do tyłu.. W tym tłumie jedynie co będziesz w stanie zobaczyć, to czy ktoś do mnie nie podchodzi. Nie ma to jak bardzo dobrze zaplanowany plan.

Przytuliłem Jima na pożeganie, po czym zbliżyłem się do baru i uśmiechnąłem do barmana.

- Z kim przyszedłeś? Nie wiedziałem go jeszcze z tobą. - Zapytał się fioletowo-włosy Beta. Chyba pierwszy raz przyszedłem z Jimem, ten zwykle nie chodzi na imprezy.. Lubi towarzystwo swoich czterech ścian. Ale za to kocha muzykę, nie kiedy do czwartej nad ranem słyszę ją z jego pokoju.

- Z bracieszkiem. Dlaczego pytasz?

- Bo nigdy nie okazywałeś tak "otwarcie" swoich uczuć. Bez urazy Tae, ale zazwyczaj jesteś zimną suką.

- Wcale nie zabolało. - Powiedziałem bez emocji w głosie.

- Oj... No wiesz o co chodzi, zobaczyć twój "normalny" i nie wymuszony uśmiech to rzadkość. - Wielkie mi halo, po prostu nie lubię zbliżać się do "pseudo" ludzi i im uśmiechem czy słodkim głosem dupe lizać. Nikt mnie nie zmusi bym miły dla kogoś, w szczególności dla jakiś alf...

- Tak, tak... Poproszę Margaritę "z nutką słodyczy" - Użyłem słowa klucz, przez który mogę kupić narkotyki.

- Mało czy dużo słodyczy?

- Średnia ilość, duży kieliszek. - Barman zawsze chowa narkotyki w małym woreczeku pod kieliszekiem drinka.

- Jaki cukier? - Jego pytanie dotyczy czy chcę miękki czy twardy narkotyk.

- Dzisiaj nie szaleje, po proszę podstawowy. - Chodzi mi o marihuanę.

- Już podaje. Jak w szkole?

- O ile mnie pamięć nie myli, nie jesteśmy na tyle blisko, aby wymienić jakieś pufne informacje. Nie ma między nami innej relacji niż sprzedawca i klient. - Wolę mu uświadomić, że między nami nic nie będzie. Wie że zawsze byłem z betami, ale nigdy nie wchodziłem z nimi w dłuższą relację (oczywiście dłuższą niż na jedną noc, zazwyczaj "niechcący" usuwałem telefon i udawałem że ich nie znam), może sobie coś ubzdurał.

- Nie musisz być dla mnie taki zimny. Już od dawna mnie o tym utwierdzałeś. Nie jesteś na tyle dojrzały, aby być związku. - Co za chłop. Myśli że wejdzie mi na ambicje, nie licz na to mój drogi.

- Nie ważne co powiesz i tak nie zmienisz mojego zdania. Miłość nie istnie.

- Jesteś za młody na takie wnikliwe obserwacje. Współczuje twojej rodzinie... Gdybyś był odrobinkę miliszy, każdy by Ci lizał buty... Z twoim wyglądem, mógłbyś zdobyć każdego. Szkoda tylko, że jesteś Betą, gdybyś był Omegą...

- Wystarczy...

Dziękuję za przeczytanie.
Ciąg dalszy nastąpi...

Bardzo przepraszam za moje błędy jeśli takie się trafią, liczę że napiszecie mi wyrazie ich wystąpienia.❤️ Z góry dziękuję ❤️

Niedopasowani ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz