Rozdział 88

3.9K 69 34
                                    

Pov. Jay

— To był YoonGi. — Powiedziała SunMi poważnie. Kiedy teraz nad tym myśle, to wszystko składa się w całość. Rzeczywiście. Bliska osoba, która bardzo ją skrzywdziła.
— To by wiele wyjaśniało. — Mruknąłem zamyślony. — Gdyby tak przysiąść nad tym co było kiedyś wiele rzeczy można byłyby ze sobą połączyć. YoonSoo zawsze lubiła mówić jakimiś zagadkami. Rzadko kiedy mówiła o czymś w prost. To wręcz nie było realne. — Wtrąciła SunMi.
— Ehh.. miejmy nadzieje, że wszystko dobrze się skończy. — Westchnął SunWoo.
— A wiadomo coś już o tych zbirach, którzy ją napadli ? — Zapytałem.
— Cały czas cisza. Wiem tylko tyle, że policja rozmawiała z jej rodzicami i wciąż ich szukają. — Dodała SunMi. — Dobrze, że o tym wspomniałeś. Będę musiała skontaktować się z jej prawnikiem. Odrazu jak tylko policja ich znajdzie musimy zacząć działać. Puki co staramy się jakoś unormować burze w mediach.
— Nie wyglada to za ciekawie. — Mruknąłem drapiąc się nerwowo po głowie. — Wszyscy musimy zastanowić się co zrobić. Co dwie głowy to nie jedna. Wspólnie napewno coś wymyślimy.
— Żeby nie było.. — Wtrącił SunWoo. — JiYong ma nie dowiedzieć się, w którym szpitalu jest Soo. Lepiej żeby tu nie przychodził..
— Nie mówcie tego mi, powiedzcie to tym hieną z telewizji. — Westchnąłem ciężko. — Ale rzecz jasna słowem nie pisnę. Gdy dowiecie się czegoś nowego dajcie mi znać. Ja postaram się żeby ten dureń tutaj nie przyszedł.
— Jasne będę odrazu dzwonić. — Powiedziała SunMi z krzywym uśmiechem.
— No już ty też się rozchmurz, zobaczysz będzie dobrze. — Przytuliłem dziewczynę pocieszająco i żegnając się z przyjaciółmi wsiadłem do samochodu i odjechałem. Co robić w takiej sytuacji ?

Zaparkowałem samochód przed podjazdem. Zwinnie wysiadłem i weszłam do domu BigBang. W środku panował wielki harmider. Najwyraźniej kolejny raz o coś się kłócili.
— Jay ! — Krzyknął Seungri. — Dobrze, że jesteś. Może ty przemówisz mu do rozumu ! — Krzyknął wskazując palcem na lidera, który najwidoczniej gdzieś się wybierał. Zmarszczyłem brwi.
— Chce jechać do szpitala ! — Wtrącił SeungHyun zdenerwowany.
— Ani mi się waż tam jechać. — Warknąłem w jego stronę. — Chyba na głowę upadłeś ! — Stanąłem tuż przed nim na co młodszy cofnął się krok w tył.
— Dajcie mi święty spokój ! — Spojrzał na mnie gniewnie. — Muszę tam jechać ! — Tyle wyszło z planu. Miał się nie dowiedzieć o tym gdzie jest YoonSoo. A tu proszę w telewizji aż huczy.
— Nigdzie nie jedziesz. — Popchnąłem go w stronę kanapy. — Czy do ciebie nie dociera ? Nie mówisz po koreańsku ? — Przetarłem dłonią twarz wzdychając ciężko. — Nie jedziesz do żadnego szpitala. Mam ci to przeliterować ?!
— Weź się odwal dobra ? — Syknął w moją stronę. — Nic nie wiesz..
— Tak się składa, że wszyscy wiemy jaka jest sytuacja..
— Ach.. teraz z was takie świętoszki ? — Zaśmiał się donośnie. — Chciałem wam tylko przypomnieć, że od YoonSoo odwróciliśmy się plecami wszyscy, ale obwiniacie o to wszystko tylko mnie do cholery ! Zgoda, przejrzałem późno na oczy, ale wszyscy jesteśmy winni ! Nie róbcie ze mnie najgorszego skoro sami też byliście w to zamieszani do cholery ! — Wykrzyczał po czym zapadła głucha cisza. Każdy z nas nie miał nic do powiedzenia. JiYong miał racje. Wszyscy byliśmy winni tego co się stało i jednogłośnie odwróciliśmy się tamtego wieczoru od YoonSoo. Miał cholerną racje. — Co ? Już nie macie nic do powiedzenia ? — Prychnął pod nosem, a ja westchnąłem opadając na fotelu.
— Hyung przecież wie..
— Gówno mnie obchodzi co masz do powiedzenia. — Spiorunował Seungri'ego wzrokiem. — Tak czy siak pojadę do szpitala. — Wstał na równe nogi.
— Przecież nie możesz. — Wtrącił Deasung.
— Niech jedzie. — Machnąłem mimowolnie ręką.
— Huh ? — Seungri spojrzał na mnie nie zrozumiale. — Ty siebie słyszysz ?
— Tak. Jeśli chce... niech jedzie. — Mruknąłem. Sam do końca nie wierze, że to mówię. Obiecałem SunMi, że nie dopuszczę, aby pojawił się w szpitalu, a teraz ? Sam go tam pcham. Ale miał racje. Każdy z nas był odpowiedziały za to co się stało i jak potoczyły się dalsze sprawy. Zachowywaliśmy się tak jakbyśmy w ogóle nie byli winni obwiniając tylko jego. Mimo, że późno przejrzał na oczy jak jest naprawdę i YoonSoo najbardziej cierpiała właśnie przez to nie mogę mu zakazać jechać do szpitala. Tak szczerze jeśli chce niech jedzie. Jeśli YoonSoo się obudzi sama zdecyduje czy mu wybaczyć czy też nie. To już będzie jej decyzja. Ale czy zatrzymywanie go na sile coś da ? Nic. Zupełnie nic.
— Sam nie wierze, że to powiem, ale.. — Wtrącił Taeyang. — Jay ma racje. — Spojrzał na mnie. — Droga wolna. — Westchnął spoglądając na lidera, który prychnął tylko pod nosem i wyszedł trzaskając drzwiami.
— Będzie miał szczęście jeśli nie natknie się na YoonGi'ego.. — Mruknąłem zmęczony..

Pov. JiYong

Po niespełna 20 minutach byłem na miejscu. Wysiadłem pospiesznie z samochodu i wszedłem jak burza na szpitala. Daruje sobie stanie przy okienku i pytanie o YnnoSoo. I tak ta wredna baba nic nie powie. Wędrowałem po korytarzach patrząc przez okna, które prowadziły do sal pacjentów, ale w żadnym nie ujrzałem YoonSoo. Pieprzone świętoszki. Zachowują się tak jakbym w całości to ja byłbym wszystkiemu winien. Zaczynałem już tracić nadzieje na to, że znajdę Soo, ale w końcu mój wzrok utkwił w jej drobnej sylwetce leżącej nie przytomnie na łóżku. Podszedłem bliżej okna i wpatrywałem się w nią smutnym wzrokiem. Może gdybym szybciej poznał prawdę, a co najważniejsze uwierzył jej odrazu... może nie doszło by do tego wszystkiego. Teraz mnie nienawidzi, ale jak tylko mogę postaram się wszystko naprawić.
— Tylko obudź się.. proszę. — Mruknąłem pod nosem spuszczając wzrok na swoje buty. To moja wina, że w takim stanie wyładowała w szpitalu. Dlaczego nie uwierzyłem jej wcześniej ? Przecież ją kochałem, wiec czemu postąpiłem wbrew niej ? Czemu nie posłuchałem jej kiedy zaprzeczała, że ona tego nie zrobiła ? Co mnie zaćmiło ? Podszedłem do drzwi i położyłem dłoń na klamce. Kiedy chciałem ją nacisnąć za swoimi plecami usłyszałem znajomy głos.
— Co ty tutaj robisz ? — Wzdrygnąłem się i odwróciłem. Za mną stał nie kto inny jak YoonGi. — Wynoś się stąd zanim stracę cierpliwość. — Syknął stanowczo podchodząc do mnie i chwytając za ramie ciągnąc ku wyjściu ze szpitala. Wyrwałem się z jego uścisku. — Masz czelność tu przychodzić po tym wszystkim co jej zrobiłeś ?! Jeszcze ci mało ?! - Krzyknął popychając mnie na ścianę. — Nie masz sumienia ? Nie widzisz w jakim stanie leży moja siostra ? A to wszystko przez ciebie ! — Przyszpilił mnie do ściany blokując wyjście.
— Masz pretensje do mnie.. — Prychnąłem. — Ale sam już chyba nie pamiętasz jak sam ją potraktowałeś kilka lat temu. — Wycedziłem przez zęby. Wyraźnie zmieszany poluzował uścisk, a ja odepchnąłem go od siebie. — To ja byłem przy niej kiedy cierpiała przez ciebie. To w moje ramie płakała. To ja zawoziłem ją do szpitala kiedy podcięła sobie żyły, bo nie mogła znieść tego, że jej ukochany brat i wzór do naśladowania potraktował ją tak okropnie. Co już nie pamiętasz ? Sam przecież powiedziałeś, że nie chcesz takiej siostry.
— Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. — Warknął na mnie i uderzył pięścią w twarz. Nie będąc długo dłużnym również wymierzyłem mu siarczysty cios. Zaczęliśmy się przepychać nawzajem wymierzając bolesne ciosy. W pewnym momencie poczułem, że pod moimi nogami kończy się podłoga. Nim zdążyłem zauważyć upadliśmy spadając ze schodów. Uderzyłem głową prosto w ścianę rozcinając łuk brwiowy. Czułem jak ciepła ciecz spływa po mojej twarzy.
— Czy Panowie oszaleli ?! To jest szpital ! — Krzyczała jedna z pielęgniarek. — O mój Boże ! — Już wołam lekarza ! — Powiedziała spanikowana i w ułamku sekundy już jej nie było.
— I co ? Jesteś z siebie dumny ? — Warknąłem w jego stronę podnosząc się chwiejnie na nogach.
— Zajebiście. — Syknął trzymając się boleśnie za rękę.
— Proszę za mną. — Powiedział poważnie lekarz pomagając temu durniowi wstać. — Lekkie zwichnięcie. Nastawimy rękę i założymy opatrunki. — Spojrzał na mnie badawczo. — Łuk brwiowy do szycia. — Mruknął. — JiSun weź Pana na sale niech lekarz z drugiej zmiany zaszyje ranę. — Pielęgniarka kiwnęła twierdząco głową i pociągnęła mnie za rękę do sali. Przeklinałem pod nosem. Że też musiałem upaść ze schodów. Siedziałem na nie wygodnym krześle czekając aż lekarz łaskawie zszyje moją ranę. Kiedy skończył nakleił plaster na ranę, a ja opuściłem sale bez słowa wychodząc ze szpitala.
— Cholera jasna. — Mruknąłem pod nosem wsiadając do samochodu. — Ja nie odpuszczę..

Siostra | Min YoongiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz